Witam. Jestem z moim partnerem 5 lat. Długo było idealnie. Ostatni rok to porażka . Zachorowałam wiec nie miałam siły na nic. Od stycznia moj partner pisał SMS z koleżanka z pracy(ona jest innej narodowości) w marcu mnie zostawił tłumaczył się ze nie wie czy mnie kocha. Po 3 tygodniach wróciliśmy do siebie ale w tajemnicy kontynuował pisanie w między czasie miałam operacje. Flirt z ta koleżanka był na tyle intensywny ze ona się w nim zakochała. Próbował to zakończyć ale co jakiś czas wracali do pisania. Ona zaproponowała mu ze przyjdzie do biura i się. Pocałują na pożegnanie ostatni raz. On się zgodził niedługo po tym znalazłam te wiadomości. On żałuje stara się to naprawić naprawdę bardzo mu zależy. Ale ja mam obsesje na jej punkcie cały czasu mu dogryzam, wypominam , psuje jego romantyczne niespodzianki. Nie rozumiem dlaczego do mnie wrócił skoro mógł hyc z nią i jak mógł pójść do tego biura i to zrobić miał tyle czasu żeby pomyśleć o mnie ale tego nie zrobił wiec gdzie jest ta jego miłość. Ostatnio przeglądałam jego telefon (jak co dzień) widziałam ze kupił pierścionek zaręczynowy dla mnie ale nie potrafię zapomnieć i wkręcam siebie ze jego uczucia na pewno są nieszczere. Nie wiem jak sobie z tym poradzić
Wybaczyłbym. Widać, że chłopak stara się. A jeśli wybaczysz, to nie wracaj już do tej sprawy widząc, że zależy mu na związku. Jeśli to się powtórzy, to wypad.
A po co wypominasz? To już lepiej chłopaka zostaw w nie wielką łaskę zrobiłaś że łaskawie wybaczylas. Jak masz dalej wypominac bo nie możesz zapomnieć to zostaw chłopaka i nie trac Jego czasu. Bez przesady, zrobił zle, przeprosił a Ty go męczysz, to za karę? Cholera, nie jest dzieckiem by karać.
Wybaczasz i nie wracasz do tego lub nie i tyle, filozofii tu nie ma
Pytanie stawiane było już milion razy i każdorazowo odpowiadam na nie tak samo.
To czy można wybaczyć i kontynuować taki związek zależy w 3/4 od Ciebie i tylko w 1/4 od tego faceta. On musi już "tylko" być już zawsze szczery w stosunku do Ciebie. Ty musisz "aż" przepracować to co się stało.
Jeśli będziesz wciąż do tego wracać - nigdy nic z tego nie będzie. W każdym jego zachowaniu będziesz widziała nieszczerość. Zawsze będziesz uważała, że w tym Waszym związku to on musi starać się bardziej, bo musi odpracować krzywdy, które Ci zrobił. A to najprostsza droga do dramatu.
IMO skoro piszesz o tych doświadczeniach na forum - znaczy że Cię to bardzo gryzie. Jeśli tak - raczej skłaniam się ku tezie że jesteś osobą, która będzie do tego wracać. A to zły prognostyk. Niestety.
Można wybaczyć, aczkolwiek ja nie wybaczyłam. Można żyć w miarę normalnie. Ale brak zaufania i codzienne myślenie o tym co się stało jest norma. Z tym, że ja nie wypominam już. Na początku to raczej normalne że wypomina sie. U mnie minęło juz prawie 2, 5 roku. Gdybym nie była wtedy w ciąży, albo gdyby okazał się beznadziejnym ojcem, bym odeszła bez mrugnięcia okiem. Gdybym myślała tylko o sobie, a nie o dziecku, to mój syn by miał ojca nn, a ja byłabym wolnym człowiekiem (nie chodzi o szukanie kogoś innego, tylko o wolność od ciągłego myślenia o tym). Rób jak uważasz gdybym była na Twoim miejscu, bez dzieci, odeszłabym.
Można wybaczyć, aczkolwiek ja nie wybaczyłam. Można żyć w miarę normalnie.
A co to znaczy "w miarę normalnie"? Bez codziennego wypominania i wmawiania sobie, że znów z kimś flirtuje za każdym razem jak wychodzi z domu?
Ale brak zaufania i codzienne myślenie o tym co się stało jest norma. Z tym, że ja nie wypominam już. Na początku to raczej normalne że wypomina sie. U mnie minęło juz prawie 2, 5 roku.
Z ręką na sercu - nie wypominasz mu już tego nigdy podczas awantur na zupełnie inne tematy? Nie masz poczucia, że Wasz związek trwa wyłącznie dzięki Tobie i Twoim staraniom? Nie oczekujesz od niego wdzięczności za to że mu wybaczyłaś (nawet niewypowiedzianej)?
Gdybym nie była wtedy w ciąży, albo gdyby okazał się beznadziejnym ojcem, bym odeszła bez mrugnięcia okiem. Gdybym myślała tylko o sobie, a nie o dziecku, to mój syn by miał ojca nn, a ja byłabym wolnym człowiekiem (nie chodzi o szukanie kogoś innego, tylko o wolność od ciągłego myślenia o tym). Rób jak uważasz gdybym była na Twoim miejscu, bez dzieci, odeszłabym.
Żałujesz że nie odeszłaś? Umiesz dziś patrzeć na swój związek w kategoriach czegoś ważnego i wartościowego? Czy raczej żyjesz w przekonaniu, że jest jak jest, ale ciągle się poświęcasz dla dzieci?
Można nie wybaczyć zdrady i zdecydować się na kontynuowanie związku.
Można wybaczyć zdradę i nie kontynuować związku.
To, czy będziecie razem szczęśliwi i czy będziecie w stanie, jak napisałaś, "żyć normalnie", nie zależy od tego, czy wybaczysz, ale bardziej od tego, czy będziesz w stanie na nowo dać mu kredyt zaufania. Bo nie da się żyć normalnie, na każdym kroku spodziewając się nielojalności i przetrzepując codziennie telefon partnera.
Gdybym nie była wtedy w ciąży, albo gdyby okazał się beznadziejnym ojcem, bym odeszła bez mrugnięcia okiem. Gdybym myślała tylko o sobie, a nie o dziecku, to mój syn by miał ojca nn, a ja byłabym wolnym człowiekiem (nie chodzi o szukanie kogoś innego, tylko o wolność od ciągłego myślenia o tym). Rób jak uważasz gdybym była na Twoim miejscu, bez dzieci, odeszłabym.
Pomiędzy "ojcem nn" a pozostaniem w związku jest jeszcze jedna opcja: wspólne wychowywanie dziecka, ale nie będąc razem i nie mieszkając ze sobą. Nie da się udawać szczęśliwego, harmonijnego związku przed dzieckiem. Lepiej mieć dwójkę szczęśliwych rodziców oddzielnie, niż dwójkę nieszczęśliwych razem.
Mr_Str4nger-
Nie wypominam przy "kłótniach"- bo my się nie kłócimy, czasami różnimy się zdaniami, ale nie ma u nas kłótni i awantur, nigdy nie było. Na początku wypominałam przy wymianie zdań, ale to dlatego, że to siedzi w człowieku, z czasem siedzi tak samo, tylko mniej uwiera. A mniej uwiera bo to nie ja się staram, tylko oboje. Mój mąż od samego początku się starał, to on zabiegał, przepraszał i prosił o szanse. Potem to ja się starałam, żeby własnie nie wypominać.
Czy ja się stresuję, że on może nadal zdradzać? Nie. Dlatego, że ja wiem co zrobię gdyby się okazało, że zdradza. Po prostu ze zdradzaczem się nie tyle niczego nie ustala, co nie wierzy w ustalenia. Dlatego wszystko trzeba ustalić ze sobą, że jak zdradzi to zrobię to i to, jak oszuka w innej kwestii, to to i to. itp. Nie będę pisać szczegółów bo mój mąż wie, że tutaj pisuję i może to czytać. Aczkolwiek, ja lojalnie mu mówię, że jak coś nawywija to nie będzie zmiłuj i doprowadzę do tego, żeby dzieci jak najmniej ucierpiały, a on jak najbardziej. Ja zawsze jestem szczera i nie kłamię, nie oszukuję, zawsze mówię wprost i to nie jest szantaż, czy straszenie, tylko uświadamianie, że on podejmuje decyzje o sobie, a ja będę musiała podjąć decyzje, może mało komfortowe dla mnie, ale najlepsze dla dzieci, natomiast jego interes może nie być zbieżny z interesem dzieci.(i nie chodzi mi o ograniczanie kontaktu, wręcz przeciwnie, uważam, że rodzicem jest się zawsze i to dzieci są najważniejsze, bo one się na świat nie prosiły i obowiązkiem rodziców jest zapewnienie im bezpieczeństwa, bo to rodzice mieli kaprys by mieć dzieci).
Nie czuję się też wielce pokrzywdzona, że jestem w takim związku, ogólnie uważam swoje życie za udane. Nie czuję, że się poświęcam. Ale wiem, że tak w pewnym sensie jest, po prostu dla mnie to nie jest problem. Dla mnie najważniejsze jest to, że potrafimy z mężem nadal normalnie rozmawiać, wygłupiać się, spędzać czas ze sobą i spędzać czas z dziećmi. Cieszy mnie to, że dzieci mają bezpieczny dom. Jestem szczęśliwa jako mama, jako córka, jako przyjaciółka, (jak wrócę do pracy, będę szczęśliwa jako pracownik), po prostu nie jestem w pełni szczęśliwa jako partnerka/ żona. Ale i tak juz nigdy nie będę szczęśliwa w tym aspekcie, bo nigdy już nikomu nie zaufam, nie pokocham, nie dam się oszukać. Jakbym się rozstała z mężem, nie weszłabym w żaden emocjonalny związek.
Nirvanka87 napisał/a:Gdybym nie była wtedy w ciąży, albo gdyby okazał się beznadziejnym ojcem, bym odeszła bez mrugnięcia okiem. Gdybym myślała tylko o sobie, a nie o dziecku, to mój syn by miał ojca nn, a ja byłabym wolnym człowiekiem (nie chodzi o szukanie kogoś innego, tylko o wolność od ciągłego myślenia o tym). Rób jak uważasz gdybym była na Twoim miejscu, bez dzieci, odeszłabym.
Pomiędzy "ojcem nn" a pozostaniem w związku jest jeszcze jedna opcja: wspólne wychowywanie dziecka, ale nie będąc razem i nie mieszkając ze sobą. Nie da się udawać szczęśliwego, harmonijnego związku przed dzieckiem. Lepiej mieć dwójkę szczęśliwych rodziców oddzielnie, niż dwójkę nieszczęśliwych razem.
Zgadzam się, dlatego ważne jest by nie udawać, tylko znajdować aspekty bycia w takim związku, które dają nam szczęście. Mi szczęście daje to, że z mężem mamy takie samo poczucie humoru, że lubimy się i że lubimy spędzać czas ze sobą i z dziećmi. Nie muszę udawać przed dziećmi, że lubię ich tatę, bo lubię. Nie mam problemu, żeby się do niego przytulić, czy pocałować. A to ważne żeby dzieci widziały, że rodzice sa dla siebie mili. Dla mnie o wiele trudniejsze byłoby wspólne wychowywanie, nie będąc razem.
10 2020-08-18 17:13:38 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-08-18 21:00:33)
Wybaczyłbym. Widać, że chłopak stara się. A jeśli wybaczysz, to nie wracaj już do tej sprawy widząc, że zależy mu na związku. Jeśli to się powtórzy, to wypad.
Jesteśmy razem wiec teoretycznie wybaczyłam i tez sie staram zwracać na niego więcej uwagi, doceniać starania i normalnie żyć ale boje się ze skoro on nie poniósł konsekwencji większych z tego powodu to kiedyś to powtórzy bo będzie wiedział ze nic wielkiego się nie stało przecież według mężczyzn nie było seksu nie było zdrady
Chyba po prostu jeszcze tego nie przerobiłam to dosyć świeża sprawa. Problem polega na tym ze większość mężczyzn w tym moj uważa ze nie było seksu wiec nie było zdrady i nie do końca rozumie jak bardzo mnie zawiódł
A po co wypominasz? To już lepiej chłopaka zostaw w nie wielką łaskę zrobiłaś że łaskawie wybaczylas. Jak masz dalej wypominac bo nie możesz zapomnieć to zostaw chłopaka i nie trac Jego czasu. Bez przesady, zrobił zle, przeprosił a Ty go męczysz, to za karę? Cholera, nie jest dzieckiem by karać.
Wybaczasz i nie wracasz do tego lub nie i tyle, filozofii tu nie ma
Nie robię mu łaski. Tez się staram i doceniam jego starania. To świeża sprawa staram się żyć dalej i wyciągnąć wnioski z tego ale czasem wybucham. Chciałam się dowiedzieć na forum czy takie związki po przejściach maja racje bytu i szanse na szczęśliwe zakończenie. To ja się męczę narazie i bije z myślami o tej drugiej kobiecie. Martwię się czy to czasem on nie zrobił mi łaski ze przestał pisać z tamtą. Miał wybór i wybrał mnie. Cieszę się z tego powodu bo wiem ze w małej części to tez moja wina. Boje się tylko czy po utracie zaufania można wszystko odbudować czy oboje marnujemy czas. A co gdy się znów rozmyśli
11 2020-08-18 18:39:15 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-08-18 18:45:19)
Na tym etapie, tylko 5 lat, bez dzieci..
Opuszczenie w trudnej chwili i ciągle w glowie inna.. zrzucilabym to jak za ciężki plecak. I na dodatek wyprowadzil sìe i oszukuje Cię ze nie bylo seksu. Nie o sam fakt tu chodzi, ale o klamstwa.
Czasami w dlugim malzeństwie jest jakis kryzys i go przezwyciężą. Ale w mlodym związku, na etapie chodzenia ze sobą.? To nic dobrego nie wrózy.
Na tym etapie, tylko 5 lat, bez dzieci..
Opuszczenie w trudnej chwili i ciągle w glowie inna.. zrzucilabym to jak za ciężki plecak. I na dodatek wyprowadzil sìe i oszukuje Cię ze nie bylo seksu. Nie o sam fakt tu chodzi, ale o klamstwa.
Czasami w dlugim malzeństwie jest jakis kryzys i go przezwyciężą. Ale w mlodym związku, na etapie chodzenia ze sobą.? To nic dobrego nie wrózy.
Wiem ze on o niej nie myśli i ze tylko pisali głównie z tlanslatorem Bo on nie zna jej języka a ona Polskiego. Zawsze byłam bardzo wysportowaną energiczną, uśmiechniętą osobą. Z czasem zaczęłam tracić energię nie robiłam totalnie nic, nawet obiad czy posprzątać, przestałam dbać o siebie , gdy on pisał z tą dziewczyną i mnie zostawił żadni z nas nie wiedziało o mojej chorobie. Gdy miałam zaplanowaną operacje był przy mnie. Tłumaczy się ze ta kobieta jest jego przełożoną i kilka razy próbował to zakończyć ale ona (samotna matka) bardzo naciskała , widziałam wiadomości w których on próbował to zakończyć a ona mu groziła czasem ze coś sobie zrobi a czasem ze załatwi mu zwolnienie z pracy. Potem przepraszała i tak w kółko moim zdaniem nie do końca jest normalna. Na codzień jesteśmy bardzo szczęśliwi dogadujemy się perfekcyjnie tylko ze czasem w mojej głowie siedzi coś co nie pozwala mi zapomnieć. Dla mnie te 5 lat to wiele i brak dzieci i ślubu ma tu małe znaczenie. Chciałabym mu znów zaufać ale mam dylemat czy mężczyzna może się zmienić , naprawdę żałować i nie popełniać więcej takich błędów
Ale Ty bys z powodu molestującego Cię, szantażującego szefa, zostawila swojego chlopaka? Bieglabyś sie z nim calować na pozegnanie?
Ale Ty bys z powodu molestującego Cię, szantażującego szefa, zostawila swojego chlopaka? Bieglabyś sie z nim calować na pozegnanie?
Pewnie ze nie. Nie próbuje go usprawiedliwić po prostu napisałam to bo nic nie jest albo czarne albo białe. Powiedział mi wyraźnie ze na początku się w niej zauroczył była bardzo zadbana zawsze na szpilkach i zostawił mnie bo skoro poczuł zauroczenie do niej to miał wątpliwości co do uczuć do mnie. Jednak gdy wyjechałam szybko zrozumiał jaka ważna jestem a potem ciężko było się z tego wyplątać. Wie doskonale jak bardzo mnie skrzywdził i chciałby cofnąć czas ale się nie da. To oczywiście nie jest wytłumaczenie ale chciałabym wierzyć w jego szczerą przemianę w końcu jak zauważyłaś nie mamy ślubu dzieci ani nic co by go trzymało przy mnie oprócz uczuć. Mieszkamy u niego i nie ma absolutnie nic co mógł by stracić gdybyśmy nie byli razem.
15 2020-08-18 20:43:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-08-18 20:43:44)
Moze jednak cos jest co móglby.stracić
Oddaną kobietę.
Tamta widocznie miala więcej wymagań, a On lubi być w centrum zainteresowania.
Wiesz, zycie jest dlugie, czasami trudne, kiedyś beda dzieci, klopoty..
Moze znów sie poczuje odsunięty i będzie kims dowartosciowywał.
Co to znaczy, bardzo się stara teraz?
Czy naprawdę czujesz się dla niego ważna, czy to efektowne gesty.?
Ela210 napisał/a:Ale Ty bys z powodu molestującego Cię, szantażującego szefa, zostawila swojego chlopaka? Bieglabyś sie z nim calować na pozegnanie?
Pewnie ze nie. Nie próbuje go usprawiedliwić po prostu napisałam to bo nic nie jest albo czarne albo białe. Powiedział mi wyraźnie ze na początku się w niej zauroczył była bardzo zadbana zawsze na szpilkach i zostawił mnie bo skoro poczuł zauroczenie do niej to miał wątpliwości co do uczuć do mnie. Jednak gdy wyjechałam szybko zrozumiał jaka ważna jestem a potem ciężko było się z tego wyplątać. Wie doskonale jak bardzo mnie skrzywdził i chciałby cofnąć czas ale się nie da. To oczywiście nie jest wytłumaczenie ale chciałabym wierzyć w jego szczerą przemianę w końcu jak zauważyłaś nie mamy ślubu dzieci ani nic co by go trzymało przy mnie oprócz uczuć. Mieszkamy u niego i nie ma absolutnie nic co mógł by stracić gdybyśmy nie byli razem.
Mógłby stracić dziewczynę, która chce z nim byc pomimo wszystko, rodzic mu dzieci, gotować obiadki itp. Mógłby stracić stabilna osobę, normalną, która da mu stabilną rodzinę i miły dom.
Marta559 napisał/a:Ela210 napisał/a:Ale Ty bys z powodu molestującego Cię, szantażującego szefa, zostawila swojego chlopaka? Bieglabyś sie z nim calować na pozegnanie?
Pewnie ze nie. Nie próbuje go usprawiedliwić po prostu napisałam to bo nic nie jest albo czarne albo białe. Powiedział mi wyraźnie ze na początku się w niej zauroczył była bardzo zadbana zawsze na szpilkach i zostawił mnie bo skoro poczuł zauroczenie do niej to miał wątpliwości co do uczuć do mnie. Jednak gdy wyjechałam szybko zrozumiał jaka ważna jestem a potem ciężko było się z tego wyplątać. Wie doskonale jak bardzo mnie skrzywdził i chciałby cofnąć czas ale się nie da. To oczywiście nie jest wytłumaczenie ale chciałabym wierzyć w jego szczerą przemianę w końcu jak zauważyłaś nie mamy ślubu dzieci ani nic co by go trzymało przy mnie oprócz uczuć. Mieszkamy u niego i nie ma absolutnie nic co mógł by stracić gdybyśmy nie byli razem.
Mógłby stracić dziewczynę, która chce z nim byc pomimo wszystko, rodzic mu dzieci, gotować obiadki itp. Mógłby stracić stabilna osobę, normalną, która da mu stabilną rodzinę i miły dom.
Dokładnie:) ale Ty się autorko zastanów co Ty moglabyś stracic, a co zyskać na jego odejsciu.
I błagam niech to nie bedzie mieszkanie.
18 2020-08-19 04:06:30 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-08-19 10:24:00)
Ale Ty bys z powodu molestującego Cię, szantażującego szefa, zostawila swojego chlopaka? Bieglabyś sie z nim calować na pozegnanie?
Pewnie ze nie. Nie próbuje go usprawiedliwić po prostu napisałam to bo nic nie jest albo czarne albo białe. Powiedział mi wyraźnie ze na początku się w niej zauroczył była bardzo zadbana zawsze na szpilkach i zostawił mnie bo skoro poczuł zauroczenie do niej to miał wątpliwości co do uczuć do mnie. Jednak gdy wyjechałam szybko zrozumiał jaka ważna jestem a potem ciężko było się z tego wyplątać. Wie doskonale jak bardzo mnie skrzywdził i chciałby cofnąć czas ale się nie da. To oczywiście nie jest wytłumaczenie ale chciałabym wierzyć w jego szczerą przemianę w końcu jak zauważyłaś nie mamy ślubu dzieci ani nic co by go trzymało przy mnie oprócz uczuć. Mieszkamy u niego i nie ma absolutnie nic co mógł by stracić gdybyśmy nie byli razem.
Nie chodzi o żadne rzeczy materialne bo to wszystko byłabym w stanie sobie sama zapewnić. Byliśmy szczęśliwi razem wiele przeszliśmy jak na nasz wiek. Gdyby ktoś mi powiedział wcześniej ze będę w takiej sytuacji odpowiedziałabym ze nie ma szans zostawiła bym mężczyznę który mnie chodź trochę skrzywdził ale jego nie potrafię skreślić .Dla mnie on zawsze był dobrym człowiekiem gdzieś się pogubił i popełnił błąd. W to chciałabym wierzyć.
Pokazuje ze mu zależy ze szczerze żałuje. Nie chodzi o kwiatki i śniadanie do łóżka. Widzę w jego oczach tego chłopka z przed piecu lat wpatrzonego we mnie. Widze jaki jest szczęśliwy gdy wraca do domu. Nie dotyka już telefonu żeby nie prowokować sytuacji w której byłabym zazdrosna wszytko tłumaczy, dzwoni z pracy. I przede wszystkim chce o tym rozmawiać, jest wiele zachowań takich naturalnych nie wyniosłych gestów które pokazują ze robi wszystko z myślą o mnie. Ale właśnie mam w głowie te myśli które napisałaś ze może kiedyś znów to się stanie
Cóz, kieruj się wlasną intuicją..Czas po 1 zdradzie ex był bardzo dobrym czasem w naszym zyciu. Skończyl sie nagle, bo znowu ktoś się pojawił i zrozumialam, ze nie mam na to jakiegokolwiek wplywu, nie ja rozdaję karty.
Mozesz wziąć pierscionek, ale ze ślubem bym się nie spieszyla, a tym bardziej dzieckiem..
Witam. Jestem z moim partnerem 5 lat. Długo było idealnie. Ostatni rok to porażka . Zachorowałam wiec nie miałam siły na nic. Od stycznia moj partner pisał SMS z koleżanka z pracy(ona jest innej narodowości) w marcu mnie zostawił tłumaczył się ze nie wie czy mnie kocha. Po 3 tygodniach wróciliśmy do siebie ale w tajemnicy kontynuował pisanie w między czasie miałam operacje. Flirt z ta koleżanka był na tyle intensywny ze ona się w nim zakochała. Próbował to zakończyć ale co jakiś czas wracali do pisania. Ona zaproponowała mu ze przyjdzie do biura i się. Pocałują na pożegnanie ostatni raz. On się zgodził niedługo po tym znalazłam te wiadomości. On żałuje stara się to naprawić naprawdę bardzo mu zależy. Ale ja mam obsesje na jej punkcie cały czasu mu dogryzam, wypominam , psuje jego romantyczne niespodzianki. Nie rozumiem dlaczego do mnie wrócił skoro mógł hyc z nią i jak mógł pójść do tego biura i to zrobić miał tyle czasu żeby pomyśleć k mnie ale tego nie zrobił wiec gdzie jest ta jego miłość. Ostatnio przeglądałam jego telefon (jak co dzień) widziałam ze kupił pierścionek zaręczynowy dla mnie ale nie potrafię zapomnieć i wkręcam siebie ze jego uczucia na pewno są nieszczere. Nie wiem jak sobie z tym poradzić
Generalnie po zdradzie zawsze jest problem z ponownym zaufaniem i urażoną miłością własną, bo o ile ktoś ma czystą kartę, to zaufanie jest jakby na kredyt a z biegiem czasu nabiera coraz bardziej mocnych fundamentów. Podobnie z miłością własną, gdy czujemy się dla kogoś osobą ważną i wyjątkową, czyli kimś, kogo się chroni i o kogo się dba. Zdrada pokazuje, że i zaufanie było na wyrost oraz, że zdradzona osoba wcale nie stanowi takiej wartości, jakby się mogło wcześniej wydawać dla zdradzacza.
Niemniej, jak ktoś decyduje się dać zdrajcy szansę, to stara się zaufanie zbudować, a w działaniach zdrajcy szuka potwierdzenia swojej własnej istotności dla niego i w jego życiu.
Marta, skoro dałaś szansę, ale zaufać nie potrafisz/możesz/chcesz, tzn., że zatrzymałaś się w połowie drogi.
Krzywdzisz tym siebie (bo cóż to za związek, w którym nie czujesz się bezpiecznie) oraz jego (gdyż karzesz go za to, że nie potrafisz zaufać).
Albo dajesz szansę i ufasz.
Albo nie dajesz szansy i nie ufasz.
Droga pośrodku, to droga przez mękę.
Rozumiem Twoje rozterki, bo to trudne zaufać komuś, kto zawiódł i uwierzyć, że on kocha i mu zależy, jeśli wcześniej ot tak po prostu zrezygnował z Ciebie i zniknęło uczucie do Ciebie, gdy w związku pojawiły się jakieś problemy a na horyzoncie pojawiła się potencjalna wymiana partnerki. Też mam wątpliwości, czy w rezultacie miłość do Ciebie nagle wróciła, czy może zaczął się obawiać, że przeinwestował i lepiej zostać na starych śmieciach, bo to wcale nie znaczy, że przestanie się rozglądać i nadal poszukiwać lepszej opcji.
Zauroczenia w długich związkach się zdarzają, ale ważne co się z nimi dalej robi. Może ono być sygnałem do tego, aby przyjrzeć się swojej relacji, bo np. oddaliliśmy się od siebie, albo czegoś brakuje w związku, co trzeba byłoby stworzyć lub odbudować. Ale usuwanie w tym momencie wieloletniego partnera i/lub oszukiwanie go, to najgorsza droga, droga na skróty. Trzeba umieć przekroczyć tę granicę, a nie każdy to będzie potrafił. O Twoim partnerze wiadomo Marta, że on to potrafi. Poszło mu to łatwo. Dlatego zapewne obawiasz się kolejnych kryzysów i jego reakcji, a w konsekwencji masz problem z zaufaniem. Bo w sumie stąpasz po kruchym lodzie. Dziewczyny mają rację, że gdyby łączyły Was dzieci, jakieś wspólne zobowiązania, to może wtedy pchanie się w coś tak mało bezpiecznego i stabilnego miałoby swoje podstawy, ale w obecnych okolicznościach, to wygląda jakbyś sama sobie robiła pod górkę i męczyła się, a nagroda za ten wysiłek stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Czy zdradę można wybaczyć? Można.
Czy można normalnie żyć? Można, cokolwiek przez normalność rozumiesz.
To decyzja.
Można także powiedzieć "wybaczam" i podejrzewać, sprawdzać, nie dowierzać, nie ufać. Można powiedzieć "wybaczam" i wyobrażać sobie, co będzie, gdy zdradzi ponownie, bo to, że zdradzi jest według tej osoby pewne, wątpliwości są tylko co do czasu, miejsca i osoby, z którą zdradzi ponownie.
Myśli przychodzą i, niezatrzymywane i nierozwijane, odchodzą. Po co, po decyzji o reaktywacji związku, myśli o kolejnej zdradzie trzymać? Czemu ma to służyć? Bo na pewno nie odbudowie związku.
Czy zdradę można wybaczyć? Można.
Czy można normalnie żyć? Można, cokolwiek przez normalność rozumiesz.
To decyzja.Można także powiedzieć "wybaczam" i podejrzewać, sprawdzać, nie dowierzać, nie ufać. Można powiedzieć "wybaczam" i wyobrażać sobie, co będzie, gdy zdradzi ponownie, bo to, że zdradzi jest według tej osoby pewne, wątpliwości są tylko co do czasu, miejsca i osoby, z którą zdradzi ponownie.
Myśli przychodzą i, niezatrzymywane i nierozwijane, odchodzą. Po co, po decyzji o reaktywacji związku, myśli o kolejnej zdradzie trzymać? Czemu ma to służyć? Bo na pewno nie odbudowie związku.
Ale skąd pewność ze znów to zrobi ? Czy żadni ludzie nie uczą się na błędach? Nie wyciągają wniosków ?
Mr_Str4nger-
Nie wypominam przy "kłótniach"... [ciach]
Bardzo Ci dziękuję za szeroki opis swojego punktu widzenia. Jak w każdym innym przypadku - odbiór tego typu życiowych doświadczeń i ich wpływ na dalsze życie - w dużej mierze zależy od naszych charakterów. Stąd różnice.
Co do wypominania, to ja po tymnpierwszym razie nie mialam ani grama ochoty na sprawdzanie, kontrolowanie i wypominanie i to był ciach. I radosc z bycia razem. Inaczej to chyba nie mialoby sensu.
Natomiast po drugim razie o ktorym wiem to juz byla tylko powolna agonia, zazdrosc, dolek psychiczny i w koncu zamkniecie glowy na niego.i ulga ze to juz za mną.
Niestety prawdopodobienstwo powtórki miesci się w przyczynie dlaczego tak zrobił.
Takie głebokie przemiany to ludzie mają po cięzkich doswiadczeniach, albo terapiach.
Na pytanie: dlaczego Ci ufać? Co on odpowiada?
Że brakowało MU czegoś, Ciebie, czy cos bardziej mądrego?
Co do wypominania, to ja po tymnpierwszym razie nie mialam ani grama ochoty na sprawdzanie, kontrolowanie i wypominanie i to był ciach. I radosc z bycia razem. Inaczej to chyba nie mialoby sensu.
Natomiast po drugim razie o ktorym wiem to juz byla tylko powolna agonia, zazdrosc, dolek psychiczny i w koncu zamkniecie glowy na niego.i ulga ze to juz za mną.Niestety prawdopodobienstwo powtórki miesci się w przyczynie dlaczego tak zrobił.
Takie głebokie przemiany to ludzie mają po cięzkich doswiadczeniach, albo terapiach.
Na pytanie: dlaczego Ci ufać? Co on odpowiada?
Że brakowało MU czegoś, Ciebie, czy cos bardziej mądrego?
Odpowiada ze się pogubił wiele czynników się na to złożyło, z jednej strony moja wina bo faktycznie się nim nie interesowałam, nie rozmawiałam żyłam z dnia na dzień i byłam rozdrażniona czepiałam się o wszystko to trwało kilka miesięcy( wtedy nie wiedzieliśmy ze mam nowotwór i po prostu nie mam siły i wszystko mi przeszkadzało ) On jest bardzo rodzinny ma 30lat. Chciał dziecko stabilizację a ja mówilam ze jeszcze jestem za młoda i tak dalej... Organizował rożne wypady , restauracje, kino czy wypad ze znajomymi a ja wiecznie wolałam zostać w domu. To trwało długo wiec nie zdawaliśmy sobie sprawy ze to coś innego niż moje lenistwo . Z drugiej strony złe towarzystwo koledzy którym tylko imprezy narkotyki w głowie
i kobiety. Na szczęście już się poznał na tym towarzystwie. Mówi ze jak miał problem z tym co robi to było tłumaczone ze to tylko SMS ze to zabawa ze nawet się nie widują wiec nie będę zła (ona głównie w tych wiadomościach wychwalała go jaki nie jest idealny i żaliła się jak ciężko jej w życiu samej ) a w monecie tego pocałunku nie myślał ze będę cierpieć bo miałam się nie dowiedzieć a to miało zakończyć definitywnie ale odrazu po tym jak to się stało uświadomił sobie co zrobił i nawet popłakał się w samochodzie. Dałam mu szanse bo wiem ze jestem tez winna tej historii i mam nadzieje ze oboje coś z tego wyciągniemy co nas nie zabije to nas wzmocni.
26 2020-08-19 14:38:06 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-08-19 14:54:33)
Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca tyle że ja bywam przewrażliwiony i dmucham na zimne ,może przesadzam,jak pojawiają się niby w tle dragi.
Teraz koncentrujesz się na zaufaniu,nadziei,wierze,wybaczeniu - normalka choć jest bardzo ciężko.Istniej też inne życie Twoja własna przestrzeń nie tylko chłopak i związek .Tłumaczysz go i usprawiedliwiasz przerzucasz odpowiedzialność na towarzystwo,narkotyki,kobiety,kolegów ,a to chłopak decyduje o tym komu podaje się pod wpływ to jego wyb\or choć niekoniecznie wolny.
Bądź jednak przytomna i uważna szczególnie za 6-7 miesięcy mniej więcej i plus minus jak sprawy trochę przycichną,ułożą się jakoś tam.
Obym się mylił i bardzo bardzo chce się mylić bo szkoda takiej dziewczyny ja Ty.
Może też być tak że wasza historia w pewnych punktach przypomina mi moją kiedy byłem dużo młodszy ,coś mnie poruszyło bardziej niż "normalnie" czytając Twoje posty .
Ale skąd pewność ze znów to zrobi ? (...)
Nie wiem, czy Twój partner zdradzi ponownie, czy nie. Sądząc z Twego opisu - nie, ale to Ty masz wątpliwości, bo to Ty napisałaś, że
(...) Ale właśnie mam w głowie te myśli które napisałaś ze może kiedyś znów to się stanie
Reaktywowanie związku nie ma, mym zdaniem, sensu, gdy ciągle będą podejrzenia, kontrolowanie, wypominanie.
28 2020-08-19 15:13:44 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-08-19 15:16:38)
Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca (...)
Taka, co wszystko wybaczy? Wszystko zracjonalizuje? Wszystko usprawiedliwi? Podzieli się winą? I karą?
Istna Matka Teresa ;-)
Ela napisała coś ważnego, że prawdopodobieństwo powtórki mieści się w przyczynie, więc łatwiej wziąć na siebie przynajmniej cześć winy, usprawiedliwić w ten sposób misia, bo to daje poczucie kontroli i możliwość wpływu na bieg zdarzeń. Ale to złudne poczucie kontroli.
Zamiast słuchać dziwnych wyjaśnień, że to tylko zabawa była, bo nawet się nie widzieli i wzruszać się płaczem po pocałunkach oraz poszukiwania winy w sobie, to jednak lepiej dotrzeć do rzeczywistych przyczyn.
Wierzysz autorko, że on to zrobił, bo był „głupi”? Nie sądzę. Pod „głupotą” jest drugie dno. Jak on je zobaczy, to jest większa szansa, że powtórki nie będzie.
paslawek napisał/a:Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca (...)
Taka, co wszystko wybaczy? Wszystko zracjonalizuje? Wszystko usprawiedliwi? Podzieli się winą? I karą?
Istna Matka Teresa ;-)Ela napisała coś ważnego, że prawdopodobieństwo powtórki mieści się w przyczynie, więc łatwiej wziąć na siebie przynajmniej cześć winy, usprawiedliwić w ten sposób misia, bo to daje poczucie kontroli i możliwość wpływu na bieg zdarzeń. Ale to złudne poczucie kontroli.
Zamiast słuchać dziwnych wyjaśnień, że to tylko zabawa była, bo nawet się nie widzieli i wzruszać się płaczem po pocałunkach oraz poszukiwania winy w sobie, to jednak lepiej dotrzeć do rzeczywistych przyczyn.Wierzysz autorko, że on to zrobił, bo był „głupi”? Nie sądzę. Pod „głupotą” jest drugie dno. Jak on je zobaczy, to jest większa szansa, że powtórki nie będzie.
Tak Magdo dokładnie właśnie tak.
Też zwróciłem uwagę na to co napisała Ela, a Ela to raczej nie pisuje takich rzeczy ot tak sobie i przypadkiem
Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca tyle że ja bywam przewrażliwiony i dmucham na zimne ,może przesadzam,jak pojawiają się niby w tle dragi.
Teraz koncentrujesz się na zaufaniu,nadziei,wierze,wybaczeniu - normalka choć jest bardzo ciężko.Istniej też inne życie Twoja własna przestrzeń nie tylko chłopak i związek .Tłumaczysz go i usprawiedliwiasz przerzucasz odpowiedzialność na towarzystwo,narkotyki,kobiety,kolegów ,a to chłopak decyduje o tym komu podaje się pod wpływ to jego wyb\or choć niekoniecznie wolny.
Bądź jednak przytomna i uważna szczególnie za 6-7 miesięcy mniej więcej i plus minus jak sprawy trochę przycichną,ułożą się jakoś tam.
Obym się mylił i bardzo bardzo chce się mylić bo szkoda takiej dziewczyny ja Ty.
Może też być tak że wasza historia w pewnych punktach przypomina mi moją kiedy byłem dużo młodszy ,coś mnie poruszyło bardziej niż "normalnie" czytając Twoje posty .
Dziękuje za miłe słowa. Może masz racje usprawiedliwiam go trochę albo po prostu Przytaczam jakieś okoliczności łagodzące bo nic nie jest tylko czarne lub białe. Musze dać mu szanse bo wiem ze on nie jest bezwzględnym egoista. Drugiej szansy nie będzie ale na pierwsza chyba zasłużył. A jaka jest twoja historia.?
paslawek napisał/a:Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca (...)
Taka, co wszystko wybaczy? Wszystko zracjonalizuje? Wszystko usprawiedliwi? Podzieli się winą? I karą?
Istna Matka Teresa ;-)Ela napisała coś ważnego, że prawdopodobieństwo powtórki mieści się w przyczynie, więc łatwiej wziąć na siebie przynajmniej cześć winy, usprawiedliwić w ten sposób misia, bo to daje poczucie kontroli i możliwość wpływu na bieg zdarzeń. Ale to złudne poczucie kontroli.
Zamiast słuchać dziwnych wyjaśnień, że to tylko zabawa była, bo nawet się nie widzieli i wzruszać się płaczem po pocałunkach oraz poszukiwania winy w sobie, to jednak lepiej dotrzeć do rzeczywistych przyczyn.Wierzysz autorko, że on to zrobił, bo był „głupi”? Nie sądzę. Pod „głupotą” jest drugie dno. Jak on je zobaczy, to jest większa szansa, że powtórki nie będzie.
Nie wybaczę wszystkiego ale czuje ze mogę spróbować jeszcze raz. Wiem doskonale ze jego czynu nic nie usprawiedliwia. Był świadomy co robi. Skrzywdził mnie ale wiem jak było wcześniej jak mnie traktował i jacy szczęśliwi potrafiliśmy być. Dałam mu czas na przemyślenie tego i nadrabiam swoje pasje stawiam siebie na pierwszym miejscu nie spieszy mi się. Mam dwa wyjścia i zdaje sobie sprawę ze szanse są równe albo już nigdy tego nie zrobi albo to się powtórzy i nie będzie drugiej szansy. Pisałam we wcześniejszym poście ze on wie co nim w tamtym monecie kierowało rozumie dlaczego tak się stało. Nie myśl ze jestem typową naiwna kobieta która bezgranicznie będzie wierzyć w swojego misia. Myśle ze nie mam nic do starzenia oprócz uczuć wiec mogę sprawdzić czy zaszła w nim ta zmiana czy tylko mydli mi oczy. Zdaje sobie sprawę ze to wcale nie musi się szczęśliwie zakończyć.
Marta559, proszę nie pisz kolejnych postów, pod swoimi poprzednimi wypowiedziami - jest to niezgodne z regulaminem naszego forum.
A on uważa , ze co nim kierowało? I co bardziej interesujące dlaczego naprawdę się zakończylo..
A on uważa , ze co nim kierowało? I co bardziej interesujące dlaczego naprawdę się zakończylo..
Mówił ze po prostu spodobała mu się wizualnie była pełna kobiecości zawsze na szpilkach w krótkich sukienkach. Choć wiem ze widział ja tylko gdy przechodziła z parkingu do biura. Ona się pierwsza odezwała była bardzo miła i cały czas go komplementowała wysyłała nawet pół nagie przerobione zdjęcia. Czytałam większa cześć ich konwersacji wiec wiem tez ze to ona bardziej podsycała te rozmowy. Wiedziała o mnie i ze mamy kryzys. Wiem tez ze próbował wiadomościami to zakończyć ale ona albo płakała i prosiła były np. Dwa tyg Przerwy i znów zaczynała pisać on kontynuował. A zakończyło się. W monecie kiedy zobaczyłam te wiadomości już to zakończyli po raz kolejny . Potem do niej napisałam poprosiłam o wyjaśnienie. Ona napisała mu ze musi teraz wybierać albo ona albo ja.
No to skoro taki z niego Misio łatwy do uwiedzenia szpilkami i innymi atrybutami kobiecosci, co ich pełno na ulicach, jak idzie się calować a potem placze, ale idzie, to jaka szansa że w ciągu dajmy na to małzenstwa z Tobą spotka 10 takich kobiet?
No to skoro taki z niego Misio łatwy do uwiedzenia szpilkami i innymi atrybutami kobiecosci, co ich pełno na ulicach, jak idzie się calować a potem placze, ale idzie, to jaka szansa że w ciągu dajmy na to małzenstwa z Tobą spotka 10 takich kobiet?
Ja wiem ze pewności nie mam żadnej. Byłam ciekawa czy są jakieś związki które po takim czymś przetrwały i są szczęśliwe. Nikt nigdy nie ma pewności na 100% czy chodzi o kobietę czy mężczyznę. Pociesz mnie troszkę fakt ze ona proponowała mu conajmniej 2 razy spotkanie u niej w domu ale nie zgodził się posł ze dopóki jest ze mną i dopóki nie wyjaśniliśmy swoich spraw i uczuć definitywnie to on mi tego nie zrobi. Dlatego tez nie rozumiem dlaczego seks nie a pocałunek już można ? Wiem ze jest dużo niewiadomych
No właśnie.
Nie pomyślalaś, ze wlasnie dlatego się z Tobą rozstał? A potem wrócił?
Ktora kobieta z romansu który sie jeszcze nie zaczął stawia kochankowi ultimatum: albo ona, albo ja?
38 2020-08-19 20:42:52 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-08-19 21:11:44)
paslawek napisał/a:Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca tyle że ja bywam przewrażliwiony i dmucham na zimne ,może przesadzam,jak pojawiają się niby w tle dragi.
Teraz koncentrujesz się na zaufaniu,nadziei,wierze,wybaczeniu - normalka choć jest bardzo ciężko.Istniej też inne życie Twoja własna przestrzeń nie tylko chłopak i związek .Tłumaczysz go i usprawiedliwiasz przerzucasz odpowiedzialność na towarzystwo,narkotyki,kobiety,kolegów ,a to chłopak decyduje o tym komu podaje się pod wpływ to jego wyb\or choć niekoniecznie wolny.
Bądź jednak przytomna i uważna szczególnie za 6-7 miesięcy mniej więcej i plus minus jak sprawy trochę przycichną,ułożą się jakoś tam.
Obym się mylił i bardzo bardzo chce się mylić bo szkoda takiej dziewczyny ja Ty.
Może też być tak że wasza historia w pewnych punktach przypomina mi moją kiedy byłem dużo młodszy ,coś mnie poruszyło bardziej niż "normalnie" czytając Twoje posty .
Dziękuje za miłe słowa. Może masz racje usprawiedliwiam go trochę albo po prostu Przytaczam jakieś okoliczności łagodzące bo nic nie jest tylko czarne lub białe. Musze dać mu szanse bo wiem ze on nie jest bezwzględnym egoista. Drugiej szansy nie będzie ale na pierwsza chyba zasłużył. A jaka jest twoja historia.?
Oj to zamierzchłe czasy
W każdym bądź razie to ja zawiodłem i zmarnowałem,szanse łamiąc dane słowo.
Historia smutna .
Miałem swoje mieszkanie już jako 23 latek.To akurat nie było smutne.Studiując stacjonarnie, pracowałem popołudniami i naprawdę bardzo dobrze zarabiałem, jak na owe czasy przy w sumie momentami niewielkim wysiłku.
Byłem w związku ze świetną dziewczyną, żadną DDA czy coś,do której absolutnie nie miałem się o co przyczepić,jej cechy "wady" nie były dla mnie wtedy istotne albo tak mi się zdawało.To rozdrapałem później, uczepiłem się a prawda była taka że po prostu po pierwsze przeszkadzała mi w moim chaosie ,a po drugie byłem obesrany ze strachu przed przyjęciem swojej części odpowiedzialności i zobowiązaniami .
Nasz związek nie przeżywał żadnej nudy/rutyny czy kryzysu nie zdążył się mi znużyć bo i kiedy, romans rozpocząłem w momencie kiedy nie mieszkaliśmy razem, nie wydał się nigdy( to różnica) ,ale wydały się inne sprawy dość ważne gdzie to ja ewidentnie dałem ciała "z głupoty" .
Kręciło mnie bardzo że "mam " dwie dziewczyny, próbowałem różne rzeczy sobie wkręcać w głowie "na siłę "np to że kocham dwie i że nikomu nic się nie stanie złego.
Ciągłe lawirowanie,kłamstwa i dyskutowanie z sumieniem po tym jak pierwsza fala egzaltacji minęła, mocno jednak zryła mi psychikę a na pewno sumienie "zachorowało".
Moja ówczesna narzeczona dzielnie towarzyszyła mi w imprezowaniu, ale też do czasu, bo ile można,a jak już zamieszkaliśmy razem to inne sprawy ją interesowały np rodzina dom , miała mnóstwo cierpliwości i gotowości do wybaczania, odpuszczania, tolerancji tylko te zjawiska mają granice ,odeszła po tym jak znowu wróciłem do "rockendrolowego" stylu życia .
Romans,imprezowanie, dragi, dziewczyna to były dla mnie wtedy takie fragmenty, zabawki, fragmenty większej całości czyli uzależnienia, coraz większych problemów z przeżywaniem życia a maleńkie nawet deficyty eskalują kiedy samoocena, poczucie wartości pozostawi się odłogiem i zbytni za bardzo pod presją własną uzależni od czegokolwiek np od prestiżu, pracy, posiadania, statusu itp zbyt wiele warunków/przeszkód do szczęścia,i zbyt wiele chorych emocji z tego,wiele ciśnienia w nadawaniu znaczeń błahym rzeczom, ponad miarę ,oraz wiele możliwość łatwego odreagowania silnymi mniej lub bardziej wrażeniami .Zaczęło się to wszystko naprawdę bardzo, bardzo niewinnie i niegroźnie, niepostrzeżenie, u mnie akurat szybko poszło bo szybko się stoczyłem i poniosłem konsekwencje,co może się wydawać jakby nietypowe ale jest typowe dla takiego typu osoby uzależnionej jak ja.Są różne typy,różne, dna widzi się jednak z zewnątrz niewielki czubek, "wierzchołka góry lodowej" ,pod spodem jest jakiś problem jak zauważyły dziewczyny wyżej, to lgnięcie do pewnych zachowań np imprezowania,szukania przygód i wrażeń u Twojego chłopaka w "niejasnej" relacji z szefową to objawy a nie przyczyny teraźniejszych problemów - skutki jednak i objawy też jak widać wytwarzają problemy.
Oczywiście czas życie i doświadczenia zweryfikują to co chłopak mówi, mówił to czego chce od Ciebie i co Tobie chce dać .
Wiem że czasem patrząc z boku na podobne historię nie jestem obiektywny przynajmniej nie zawsze.
No właśnie.
Nie pomyślalaś, ze wlasnie dlatego się z Tobą rozstał? A potem wrócił?
Ktora kobieta z romansu który sie jeszcze nie zaczął stawia kochankowi ultimatum: albo ona, albo ja?
Myśle ze rozstał się ze mną bo nie był pewien uczuć. Był przekonany ze skoro pociągają go inne kobiety to znaczy ze mnie nie kocha tak jak bym tego chciała. Było jeszcze za wcześnie na sex z kochanka bo zaczął pisać z nią dopiero w monecie gdy już się rozstawaliśmy a trwało to około 2 tygodni. Dopiero potem wyjechałam. Oczywiście przez głowę przechodziła mi myśl ze zostawił mnie dla niej ale on w tamtym momencie nawet jej z bliska nie widział
MagdaLena1111 napisał/a:paslawek napisał/a:Mnie tylko przyszło na myśl i do głowy że Marto wydajesz się być "świetnym materiałem" i idealną dziewczyną dla potencjalnego nałogowca (...)
Taka, co wszystko wybaczy? Wszystko zracjonalizuje? Wszystko usprawiedliwi? Podzieli się winą? I karą?
Istna Matka Teresa ;-)Ela napisała coś ważnego, że prawdopodobieństwo powtórki mieści się w przyczynie, więc łatwiej wziąć na siebie przynajmniej cześć winy, usprawiedliwić w ten sposób misia, bo to daje poczucie kontroli i możliwość wpływu na bieg zdarzeń. Ale to złudne poczucie kontroli.
Zamiast słuchać dziwnych wyjaśnień, że to tylko zabawa była, bo nawet się nie widzieli i wzruszać się płaczem po pocałunkach oraz poszukiwania winy w sobie, to jednak lepiej dotrzeć do rzeczywistych przyczyn.Wierzysz autorko, że on to zrobił, bo był „głupi”? Nie sądzę. Pod „głupotą” jest drugie dno. Jak on je zobaczy, to jest większa szansa, że powtórki nie będzie.
Nie wybaczę wszystkiego ale czuje ze mogę spróbować jeszcze raz. Wiem doskonale ze jego czynu nic nie usprawiedliwia. Był świadomy co robi. Skrzywdził mnie ale wiem jak było wcześniej jak mnie traktował i jacy szczęśliwi potrafiliśmy być. Dałam mu czas na przemyślenie tego i nadrabiam swoje pasje stawiam siebie na pierwszym miejscu nie spieszy mi się. Mam dwa wyjścia i zdaje sobie sprawę ze szanse są równe albo już nigdy tego nie zrobi albo to się powtórzy i nie będzie drugiej szansy. Pisałam we wcześniejszym poście ze on wie co nim w tamtym monecie kierowało rozumie dlaczego tak się stało. Nie myśl ze jestem typową naiwna kobieta która bezgranicznie będzie wierzyć w swojego misia. Myśle ze nie mam nic do starzenia oprócz uczuć wiec mogę sprawdzić czy zaszła w nim ta zmiana czy tylko mydli mi oczy. Zdaje sobie sprawę ze to wcale nie musi się szczęśliwie zakończyć.
Wydaje się, że decyzję już podjęłaś.
Wątek jest zdaje się po to, żebyś się w tej decyzji utwierdzała. Tego potrzebujesz, bo zostało naruszone bazowe zaufanie, że będzie dobrze.
Życzę Ci powodzenia. Sporo, mimo wszystko jednak zależy od Ciebie, bo gdzieś w połowie udział w powodzenie związku jest w Twoich rękach, ale pod warunkiem, że nie będziesz za bardzo przymykała oczu na to, co idzie nie tak. No i masz wpływ tylko na to, co Ty zrobisz, więc zastanawianie się, jak w przyszłości zachowa się Twój partner jest wróżeniem z fusów.
Po prostu żyj świadomie.
41 2020-08-20 12:58:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-08-20 13:25:53)
Zrobisz jak zechcesz, zyczę Ci powodzenia, ale po przeczytaniu tych postow z wczoraj uwazam ze wchodzisz na niepewny grunt.
Masz przyjaciolki, siostry, mamę, kogos kto Was zna i widzi czesto?
Marta,
Bardzo się zgadzam z tym, co napisali Ela, Magdalena i paslawek. Moje doświadczenie zresztą jest bardzo podobne do Eli. Już po pierwszej zdradzie jm wiedziałam, że jeżeli nie zrozumie przyczyn swojego zachowania będzie nam bardzo trudno. Zdradził po raz drugi, bardzo schematycznie, tylko że on tych schematów nie widział i widzieć nie chciał.
Powinnaś z dużym dystansem podchodzić do jego tłumaczeń i nie usprawiedliwiać go, tylko zająć się sobą i tym, czy Ty czujesz się na tyle dobrze w tej relacji, żeby dać szansę. I niczego nie zakładać. Pogubienie się, głupota i wszystkie inne "powody" niczego nie wyjaśniają ani nie gwarantują. Nawet to, że teraz żałuje. Mój jm żałował po pierwszej i drugiej zdradzie, a "niewinne" relacje z przyjaciółkami nigdy nie były niewinne, taka jest prawda. Dlatego nie zakładaj, że na coś było za wcześnie między nimi, bo prawdy nie usłyszysz.
Skup się na sobie i nie oszukuj samej siebie, a będziesz umiała ocenić, co Ci służy. Trzymam kciuki
Droga Marto ja na Twoim miejscu bym uważała..mam nadzieje że nie macie jeszcze dzieci..bo facet nie wydaje sie stabilny a jesli raz ma zawahania uczuć i odrazu leci do innej..to bardzo prawdopodobne że stanie sie to poraz kolejny
Można. Ja nie potrafię i w żadnym związku dotąd nie potrafiłam, ale można. Znam takie związki, gdzie po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok.
Można. Ja nie potrafię i w żadnym związku dotąd nie potrafiłam, ale można. Znam takie związki, gdzie po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok.
Jeśli nie mówisz o własnych doświadczeniach, to byłbym ostrożny z takimi poglądami. To, że "po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok" często jest obrazkiem dla postronnych obserwatorów. Bardzo często.
byłbym ostrożny z takimi poglądami. To, że "po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok" często jest obrazkiem dla postronnych obserwatorów. Bardzo często.
Po zdradzie i po wybaczeniu, pomimo że osoba zdradzona jakimś cudem przez lata nie wraca do tego, to wspólne życie nie będzie takie jak przed zdradą. Inni, nawet najbliżsi patrząc z zewnątrz sądzą, że jednak ułożyło się im. Ale nie jest.
Dlaczeo? Ponieważ jakaś podstawa, jakaś gwarancja, na której opiera się małżeństwo została maks-poważnie naruszona.
Uświadamiasz sobie, że gwarancja na ten nowy toster jest lepsza niż gwarancja dana przez najbliższą, najbardziej zaufaną i najważniejszą ci osobę w życiu. Padła deklaracja, że moje ciało należy do niej, a jej do mnie.
Uświadamiasz sobie po takim ciosie, że w życiu nic nie jest pewne, że o nieba, to wszystko to tylko jakby pisanie po wodzie, że to jakiś matrix.
Albo pokornie zgadzasz się z tym i pogodnie żyjesz dalej, co jest mało prawdopodobne, albo olśni cię, że to wszystko jest bezsensem, bo tak naprawdę, wbrew temu co głoszą dewianci (swingersi, otwarte pary) ludzie są monogamistami. Bo dlaczego zdrady tak bolą?
Dalsze życie może być udane? ... A może udawane?
Ja swojej z pobudek egoistycznych przebaczyłem. Egoistycznie, bo nie mam już siły dalej rozmyślać i katować się. Ile można. Widzę, że to przebaczenie pomaga. Mnie pomaga.
W moim przypadku przebaczenie w niczym nie przeszkadza, że po paru miesięcznych spokojnych rozmyślań i analiz występuję o rozwód.
Trudno i darmo - jakoś nie po drodze mi życie z wiarołomcą. Ze swej strony dałem jej wszystko, na co było mnie stać... A dałem wiele.
47 2020-08-27 08:59:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-08-27 09:00:39)
Jedno jest pewne, po odkryciu zdrady, zwiazek musialby przejść w jakiś wyższy poziom zaufania i relacji, czyli ludzie bardziej sie zblizyć. Jak to się nie dzieje i nie ma takiego potencjału, to się rozpadnie.
Po prostu zdradzajacy musiałby odkryć duszę i być calkowicie szczerym, a wyczuwa się, jesli nie jest, czyli po zdradzie nigdy nie to samo: albo inny lepszy poziom relacji, albo powolny rozpad.
Ja juz nie podejmuję się oceny zwiazkow innych po trzymaniu się za rączki i publucznych całuskach, to moze być zludne.:)
Zrobisz jak chcesz, ale moim zdaniem jeśli zdradził raz to tylko zaczną się jakieś problemy to sytuacja się powtórzy. Jeśli chcesz jednak dalej tworzyć z nim związek to dopóki mu nie wybaczysz to próbowanie na siłę nie ma sensu. Sprawdzanie codziennie jego telefonu do niczego nie prowadzi, a jedynie Cię niepotrzebnie nakręca. Dopóki mu nie zaufasz to za każdym razem gdy wyjdzie będziesz się zastanawiała czy akurat Cię nie zdradza.
Uświadamiasz sobie, że gwarancja na ten nowy toster jest lepsza niż gwarancja dana przez najbliższą, najbardziej zaufaną i najważniejszą ci osobę w życiu.
Jedno jest pewne, po odkryciu zdrady, zwiazek musialby przejść w jakiś wyższy poziom zaufania i relacji, czyli ludzie bardziej sie zblizyć. Jak to się nie dzieje i nie ma takiego potencjału, to się rozpadnie.
Powyższe wypowiedzi dotykają bardzo ważnego, acz często niezauważonego problemu dotyczącego związków poskładanych po zdradzie. Taki związek, nawet jeśli pozornie zostanie doprowadzony do stanu sprzed zdrady - nie jest już tym samym związkiem. To jak z dzbankiem, który po zbiciu, pracowicie posklejamy z kawałeczków. Pozornie wygląda tak samo, ale my dokładnie widzimy gdzie był sklejony.
Prawda jest taka, że po zdradzie nawet interpretacja tych samych zachowań u partnera jest inna niż w przypadku np. obcej osoby. Takiej, która ma czyste konto. Nawet wiele lat po zniszczeniu zaufania możesz prawić komplement, ale jego wartość jest inna niż tego, który słyszysz od obcej osoby. Bo ten od obcej osoby jest szczery, bez podtekstów. Ten od osoby odbudowującej zaufanie będzie obciążony historią i podejrzeniem, że to świadome działanie, a nie spontaniczna reakcja. Choć to oczywiście przykład - oddaje istotę problemu. Taki sam związek z osobą, która odpracowuje zniszczone zaufanie nie daje tyle satysfakcji jak identyczny związek z osobą nie będącą obciążoną tym felerem. Kartka z pokreślonymi treściami daje mniej szansy na zapisanie jej pięknymi słowami niż czysta kartka. Dzbanek prosto ze sklepu zawsze dłużej utrzyma wodę niż ten nawet najmisterniej posklejany.
Wszystko dokładnie w punkt, Panie Stranger.
Do tego chciałem dodać, w związku z zdradą niektóre bogu winne słowa zostały objęte tabu. Dla mnie takie jak wódka, złodziej, podłoga, pościel, okazja, ściana, kochanek, kochanka, bo kojarzą mi się ze zdradą jż. Nie oglądam już filmów o zdradach. Mam ulubionego aktora, ale odstrzeliłem go, tylko dlatego, że nosi imię co jej boczniak. Śmieszne to, lecz prawdziwe.
Człowiek nabywa również inne zachowanie. Jestem mega antyzazdrośnik. A teraz już nie. Może nie stałem się zazdrosny, ale mam myśli, których przedtem nie miałem. Na przykład - dlaczego żona ciągle nosi telefon przy sobie. Dlaczego jest na odcisk palca? Poczty poblokowane. Zaś mój telefon bezkodowy i każdy w domu ma do niego dostęp. Zapominalski jestem i nie raz nie dwa jechałem do pracy bez niego.
Tak że wesoło jest.
67Eve napisał/a:Można. Ja nie potrafię i w żadnym związku dotąd nie potrafiłam, ale można. Znam takie związki, gdzie po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok.
Jeśli nie mówisz o własnych doświadczeniach, to byłbym ostrożny z takimi poglądami. To, że "po wybaczonej zdradzie wszystko jest ok" często jest obrazkiem dla postronnych obserwatorów. Bardzo często.
Mówię o moich rodzicach, a więc przypadku na tyle mi bliskim, że wyczułabym, gdyby było coś nie tak.
Powyższe wypowiedzi dotykają bardzo ważnego, acz często niezauważonego problemu dotyczącego związków poskładanych po zdradzie. Taki związek, nawet jeśli pozornie zostanie doprowadzony do stanu sprzed zdrady - nie jest już tym samym związkiem. To jak z dzbankiem, który po zbiciu, pracowicie posklejamy z kawałeczków. Pozornie wygląda tak samo, ale my dokładnie widzimy gdzie był sklejony.
Prawda jest taka, że po zdradzie nawet interpretacja tych samych zachowań u partnera jest inna niż w przypadku np. obcej osoby. Takiej, która ma czyste konto. Nawet wiele lat po zniszczeniu zaufania możesz prawić komplement, ale jego wartość jest inna niż tego, który słyszysz od obcej osoby. Bo ten od obcej osoby jest szczery, bez podtekstów. Ten od osoby odbudowującej zaufanie będzie obciążony historią i podejrzeniem, że to świadome działanie, a nie spontaniczna reakcja. Choć to oczywiście przykład - oddaje istotę problemu. Taki sam związek z osobą, która odpracowuje zniszczone zaufanie nie daje tyle satysfakcji jak identyczny związek z osobą nie będącą obciążoną tym felerem. Kartka z pokreślonymi treściami daje mniej szansy na zapisanie jej pięknymi słowami niż czysta kartka. Dzbanek prosto ze sklepu zawsze dłużej utrzyma wodę niż ten nawet najmisterniej posklejany.
Tak było i w moim przypadku, dlatego ja bym nie mogła po zdradzie skleić związku. Ale nie każdy ma tak jak Ty czy ja.
Wszystko dokładnie w punkt, Panie Stranger.
Do tego chciałem dodać, w związku z zdradą niektóre bogu winne słowa zostały objęte tabu. Dla mnie takie jak wódka, złodziej, podłoga, pościel, okazja, ściana, kochanek, kochanka, bo kojarzą mi się ze zdradą jż. Nie oglądam już filmów o zdradach. Mam ulubionego aktora, ale odstrzeliłem go, tylko dlatego, że nosi imię co jej boczniak. Śmieszne to, lecz prawdziwe.
Człowiek nabywa również inne zachowanie. Jestem mega antyzazdrośnik. A teraz już nie. Może nie stałem się zazdrosny, ale mam myśli, których przedtem nie miałem. Na przykład - dlaczego żona ciągle nosi telefon przy sobie. Dlaczego jest na odcisk palca? Poczty poblokowane. Zaś mój telefon bezkodowy i każdy w domu ma do niego dostęp. Zapominalski jestem i nie raz nie dwa jechałem do pracy bez niego.
Tak że wesoło jest.
Również podpisuję się pod każdym spostrzeżeniem powyżej.
Mówię o moich rodzicach, a więc przypadku na tyle mi bliskim, że wyczułabym, gdyby było coś nie tak.
Nie byłbym tego taki pewien. Rodzice z problemami potrafią bardzo skutecznie ukrywać je przed dziećmi. Tak zresztą jak i dzieci potrafią skutecznie ukrywać swoje problemy przed rodzicami. I nie teoretyzuję w tym względzie.
53 2020-08-28 10:52:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-08-28 10:56:43)
A ja jednak sądzę, że dzieci po mistrzowsku wyczuwają napięcia w rodzinie. Dobrze pamiętam, kiedy moi rodzice, skądinąd zapamiętani przeze mnie jako bardzo udane małżeństwo, mieli jakiś kryzys. Napięcie dosłownie wisiało w powietrzu. Miałam wtedy jakieś 11 lat.
A ja jednak sądzę, że dzieci po mistrzowsku wyczuwają napięcia w rodzinie. Dobrze pamiętam, kiedy moi rodzice, skądinąd zapamiętani przeze mnie jako bardzo udane małżeństwo, mieli jakiś kryzys. Napięcie dosłownie wisiało w powietrzu. Miałam wtedy jakieś 11 lat.
Dla jasności - nie twierdzę, że rodzice zawsze potrafią zakamuflować napięcia przed dziećmi, twierdzę że jest to możliwe. Szczególnie w czasach, w których rodzice nie zawsze wiedzą wszystko o życiu swoich dzieci i odwrotnie. Osobiście znam taki przypadek, w którym w tzw "dobrej rodzinie" nastoletnie dziecko nie ma nawet pojęcia o tym że tatuś zdradził i że z tego tytułu od tamtej pory w małżeństwie rodziców jest napięcie (a trwa to już dobre 5 lat).
Dla jasności - nie twierdzę, że rodzice zawsze potrafią zakamuflować napięcia przed dziećmi, twierdzę że jest to możliwe.
Jak najbardziej jest. Dzieciństwo pamiętam jako sielankę, po latach okazało się, że w naszym domu w tamtym czasie było sporo problemów, ale one skutecznie zostały od nas odizolowane. W gruncie rzeczy jestem rodzicom za to wdzięczna, bo być może właśnie dzięki temu dorastałam w poczuciu bezpieczeństwa i miłości, z dala od trosk, które mnie bezpośrednio w żaden sposób nie dotyczyły, a które mogły mieć wpływ na dziecięcą psychikę. Jednym słowem problemy rodziców na nas, dzieci, w żadnej mierze nie zostały przeniesione. Sądzę, że to była ich ogromna mądrość.
witam. Ja uważam, że nie da się normalnie żyć po zdradzie. Będzie Cię to dręczyć, stale będziesz o tym myśleć i będzie Cię to gryżć. Ja na Twoim miejscu odpuściłabym sobie takiego faceta, zwłaszcza jak nie macie dzieci i nie jesteście małżeństwem. Takie jest moje zdanie na ten temat.
Mr_Str4nger napisał/a:Dla jasności - nie twierdzę, że rodzice zawsze potrafią zakamuflować napięcia przed dziećmi, twierdzę że jest to możliwe.
Jak najbardziej jest. Dzieciństwo pamiętam jako sielankę, po latach okazało się, że w naszym domu w tamtym czasie było sporo problemów, ale one skutecznie zostały od nas odizolowane. W gruncie rzeczy jestem rodzicom za to wdzięczna, bo być może właśnie dzięki temu dorastałam w poczuciu bezpieczeństwa i miłości, z dala od trosk, które mnie bezpośrednio w żaden sposób nie dotyczyły, a które mogły mieć wpływ na dziecięcą psychikę. Jednym słowem problemy rodziców na nas, dzieci, w żadnej mierze nie zostały przeniesione. Sądzę, że to była ich ogromna mądrość.
O tym właśnie mówię.
58 2020-08-28 14:53:12 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-08-28 14:58:57)
Piegowata'76 napisał/a:A ja jednak sądzę, że dzieci po mistrzowsku wyczuwają napięcia w rodzinie. Dobrze pamiętam, kiedy moi rodzice, skądinąd zapamiętani przeze mnie jako bardzo udane małżeństwo, mieli jakiś kryzys. Napięcie dosłownie wisiało w powietrzu. Miałam wtedy jakieś 11 lat.
Dla jasności - nie twierdzę, że rodzice zawsze potrafią zakamuflować napięcia przed dziećmi, twierdzę że jest to możliwe. Szczególnie w czasach, w których rodzice nie zawsze wiedzą wszystko o życiu swoich dzieci i odwrotnie. Osobiście znam taki przypadek, w którym w tzw "dobrej rodzinie" nastoletnie dziecko nie ma nawet pojęcia o tym że tatuś zdradził i że z tego tytułu od tamtej pory w małżeństwie rodziców jest napięcie (a trwa to już dobre 5 lat).
Też na pewno nie wiem wszystkiego o moich rodzicach, ale ten przytoczony wyżej epizod pamiętam doskonale.
Mama po latach powiedziała mi, że panicznie bała się wtedy alkoholizmu, bo tata miał w pracy kolegów, którzy za kołnierz nie wylewali, a był człowiekiem lubianym i towarzyskim.
Nie widziałam nigdy mojego ojca pijanego, może tylko ze dwa razy na lekkim cyku. Wiem, że moja mama na tym punkcie ma swoje urazy jeszcze z dzieciństwa, gdzie była jakaś pijąca ciotka.
Może dzieci wszystkiego nie wiedzą, ale wiele czują.
Pamiętam, jak mój brat wrócił do domu, gdzie przed chwilą nastąpiło jakieś spięcie między mną a rodzicami. Od progu zorientował się, że coś nie tak, choć na pozór wszystko było normalnie.
To się czuje, pełno wtedy niewerbalnych sygnałów.
Bardzo trudno to ukrywać.
Ja jestem pewna, że jest w porządku. Wiedziałam o romansach mamy, więc i wiedziałabym, gdyby wciąż był z tym problem. Od 25 lat mama jest wierna i wzięła potem z tatą ślub kościelny po 30 latach od cywilnego, więc wiem że jest ok.