Witam serdecznie wszystkich.
Chciałbym się podzielić swoją historią duszy rozdartą na milion kawałków.
Od zawsze byłem samotnikiem. Znajomych wybierałem ostrożnie i z dystansem. Wszystko starałem się rozwiązywać samemu. Swoje problemy trzymałem w sobie.
Miałem sporo znajomych i paru bardzo dobrych przyjaciół... człowieka tak myślał. Jeden Najstarszy niestety okazał się zdrajcą. Wspólny interes którzy otworzyłem w wieku 18 lat okazał się klapą i jeszcze samobójstwo 22 letniego przyjaciela. Był dla mnie to ciężki czas. Na szczęście byli znajomi i rodzina. Człowiek się podniósł i szedł dalej. Poznałem dziewczynę i było wszystko świetnie. Mija rok i okazało się że wyprowadza się do Norwegii z rodzicami. Byłem gotów rzucić wszystko czego i tak na prawdę nie miałem. Niestety pewnego dnia jest cisza, mieszkanie puste . Ślad Odeszła bez słowa. Komórki nie odpowiadały. Dowiedziałem się od jej przyjaciółki że zrobiła to dla mnie. Nie chciała mnie skrzywdzić i marnował swojego życia.
Nie poddałem się, upadłem ale wstałem. ''Chociaż 10 lat później, spojrzę w gwieździste niebo i pomyślę o niej, że żyje gdzieś szczęśliwie ,,
Troszkę później poznałem dziewczynę przez przypadek. Nie wiem jak można to nazwać, ale miałem przeczucie. Znajoma mnie poprosiła żebym naprawił jej laptopa. Średnio mi się nie chciało. Można powiedzieć że wcale nie chciałem iść. W mojej głowie pojawiła się myśl: '' może ma koleżankę, może kogoś poznam'' Zgodziłem się..
Po naprawię laptopa, testowałem go. Korzystając z neta odpaliło się GG z nową wiadomością. Oczywiście nie odczytałem i szybko poinformowałem koleżankę o wiadomości. Powiedziała bym otworzył i przeczytał. Tak uczyniłem.
Tajemicza osoba wysłała zdjęcie swoje w stroju do '' Capoeira '' trzymając dziwny instrument. Bardzo się zdziwiłem bo sam kiedyś trenowałem parę lat Capoeire. Po odczytaniu tej wiadomości, za zgodą oczywiście . Odpisałem że ktoś inny używa Laptopa dodając od siebie informację '' że fajny ten Berimbau ''
Od tego się zaczęło:
Wspólne spotkania, miłe chwile i pojawiło się coś więcej. Okazało się że studiuje w Poznaniu ( 2 rok). Kończyły się wakacje i pojechaliśmy razem. Zamieszkaliśmy razem w kawalerce. Ja pracowałem ona studiowała.
Po studiach wróciliśmy do rodzinnego miasta. Po 3 latach się jej oświadczyłem. Zgodziła się. Dostała okazję pracy w Niemczech przez ojca. Pojechała pierwsza. Dojechałem po dwóch miesiącach. Dorobiliśmy się.. mieszkanie, samochód.. dzieci narazie nie planowaliśmy. Dobrze się dogadywaliśmy. wspólne pasję.... zainteresowania. Mieliśmy swoje małe miejsce na tym świecie.
W 2018 październiku zmieniła miejsce pracy. Było wszystko w porządku. Do czasu kiedy w połowie 2019 miała dziwne nastroje. Nie radziła sobie z problemami i sięgała często alkohol. Domyśliłem coś nie tak i szukałem. Znalazłem wiadomości.. jednak się nie przyznała do niczego. Do romansu z Niemcem z pracy. Przyznała się dopiero w Marcu 2020 r. w jej urodziny na urlopie w Polsce. Płakała.. powiedziałem że wiem. że wybaczam. Nie płakałem.. pocieszałem ją... wspierałem całym sercem.
W Niemczech okazało się że dalej z nim pisze, zapewniała mnie że to nic. Okazało się że dalej mnie okłamywała, zamiast do koleżanki na noc jechała do niego. Wszystko się tak to nazbierało że powiedziała wszystko. Że ostatnio rok mnie z nim zdradzała i była ze mną tylko dla wygody. Teraz może się utrzymać sama i nie che mi marnować czasu. 10 lat wspólnego życia, ona mi mówi o marnowanie czasu... Mówi że bardzo zależy jej na mnie, traktuje mnie jak członka rodziny. I że tak na prawdę nie wie czego ona chcę.
Uświadomiła sobie teraz że już mnie nie kocha, że nie czuję tego co kiedyś.. Mówi że chce się znowu zakochać. Zakochała się w tamtym ale okazał się najgorszym z najgorszych i tylko o sex chodziło. Wpadła w depresję miała myśli samobójcze. Bardzo cierpiała, Powiedziałem jej... '' Kocham Cię, dlatego odejdę żebyś była szczęśliwa'' Mocno tuląc do swojej piersi. W Czerwcu jeszcze straciłem pracę przez tego virusa. Zdecydowałem że wrócę do Polski.Nic mnie już nie trzyma w tych Niemczech, Nie chce mieszkać w pokoju/mieszkaniu sam.. Zbliża się wyjazd.. do tego czasu spędzamy dalej czas, jesteśmy dla siebie mili.. chodzimy na spacery oglądamy filmy itp. Jak para... ale tak nie jest. Zauważyłem że o czymś mi nie mówi... widzę że jej ciężko co raz bardziej z dnia na dzień do wyjazdu. To już w tą niedzielę, specjalnie wzięła wolne czwartek i piątek żeby spędzić ze mną czas..
Myślę sobie że muszę zacząć od zera. W głębi serca nie chce jej opuszczać. Bardzo ją kocham.. Ostatni tydzień jest co raz gorzej. Wiem że bardzo będę tęsknić. I nie wiem jak sobie z tym poradzę.. Rzeczy które robię czy na nie spojrzę. Przypominają mi ją. widzę te nasze chwilę. Czuję że to mnie chyba przerasta.. do niedawna całą swoją uwagę jej przekuwałem, o niej myślałem o jej dobru. Zawsze uważałem że dla niej należy wszystko co najlepsze.. I nie wiem czemu tak jest jak jest..
Chciałbym cofnąć czas i naprawić... bardziej się starać.. bardziej się oddać... oddać życie nawet... bo myślę że ona jest częścią mojego serca.. I nie potrafię sobie wyobrazić tej samotności...
Patrze na gwiazdy... widzę ją... patrze na pełnię widzę jej uśmiech.... Zachód słońca... widzę nas.. Teraz to zniknie. Jest mi bardzo przykro, że tak jest. Chyba nie potrafię z tym poradzić.. Myśli że osobie której oddałem całe swoje serce i 10 lat życia, mnie już nie Kocha .
....
Michał
32