Witam, jestem w ponad 4-letnim związku. Często bywało zle ale równie często bardzo dobrze. Narzeczonemu zawdzięczam bardzo dużo, spędziłam z nim najlepsze lata(mam 23). Ale niestety od początku związku miewaismy kłótnie, najpierw jego obsesja ze go zdradzam, nie mogłam wyjsc nigdzie sama i do tej pory tak jest, jak już wyjdę to mam to wygadywane przez długi czas. On zawsze mógł wychodzić z kolegami nawet na noc. Przewijały się różne inne dziewczyny tez z jego strony, zawsze tłumaczył to tym ze ja go nie obchodzę ze nie ma ode mnie wsparcia wiec musi go szukać gdzie indziej. Często mi wytykał wszystko, nieważne co zrobiłam to było zle. Zawsze jak zaczęliśmy się kłócić to kłótnia wynikała z mojej winy bo ja zawsze coś zle robiłam, i zawsze kazał mi się wyprowadzać a ja zawsze zostawałam. Tez często słyszałam wyzwiska w moja stronę. Aż w końcu mnie złamał, kłóciliśmy się bo spotkał się niby przypadkowo ze stara koleżanka i nic mi o tył nie powiedział, dowiedziałam się od osób trzecich. Powiedział jak zawsze ze mam się wyprowadzić i pękłam, spakowałam się miałam już wyhezdzac ale nie wiem czemu zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia i zostałam. Sama prosiłam go żebyśmy się postarali i zmienili oboje. Było dobrze przez dwa tygodnie i znowu to samo i teraz naprawdę się wyprowadzam, przynajmniej mam nadzieje ze będę na tyle silna żeby to zrobić. Im bliżej tym bardziej znów się waham bo nadal go kocham, ale wiem ze tak będzie lepiej dla nas obojga. Ale bardzo boje się życia bez niego, nie wyobrażam sobie tego. On nawet nie piśnie słówka żebym została, mówi tylko ze to mój wybór i ze odwrotu już nie będzie.
Ucieeeeeeeeeekaj…
Facet Cię nie szanuje! Wyrzuca Cię z waszego domu. Spotka się z innymi dziewczynami! W dodatku manipuluje Tobą, bo wie, że i tak się złamiesz prędzej czy później. On nigdy się nie zmieni. Dodatkowo wyzwiska...
Wiem o czym mówię... uwierz mi …
Witam, jestem w ponad 4-letnim związku. Często bywało zle ale równie często bardzo dobrze. Narzeczonemu zawdzięczam bardzo dużo, spędziłam z nim najlepsze lata(mam 23). Ale niestety od początku związku miewaismy kłótnie, najpierw jego obsesja ze go zdradzam, nie mogłam wyjsc nigdzie sama i do tej pory tak jest, jak już wyjdę to mam to wygadywane przez długi czas. On zawsze mógł wychodzić z kolegami nawet na noc. Przewijały się różne inne dziewczyny tez z jego strony, zawsze tłumaczył to tym ze ja go nie obchodzę ze nie ma ode mnie wsparcia wiec musi go szukać gdzie indziej. Często mi wytykał wszystko, nieważne co zrobiłam to było zle. Zawsze jak zaczęliśmy się kłócić to kłótnia wynikała z mojej winy bo ja zawsze coś zle robiłam, i zawsze kazał mi się wyprowadzać a ja zawsze zostawałam. Tez często słyszałam wyzwiska w moja stronę. Aż w końcu mnie złamał, kłóciliśmy się bo spotkał się niby przypadkowo ze stara koleżanka i nic mi o tył nie powiedział, dowiedziałam się od osób trzecich. Powiedział jak zawsze ze mam się wyprowadzić i pękłam, spakowałam się miałam już wyhezdzac ale nie wiem czemu zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia i zostałam. Sama prosiłam go żebyśmy się postarali i zmienili oboje. Było dobrze przez dwa tygodnie i znowu to samo i teraz naprawdę się wyprowadzam, przynajmniej mam nadzieje ze będę na tyle silna żeby to zrobić. Im bliżej tym bardziej znów się waham bo nadal go kocham, ale wiem ze tak będzie lepiej dla nas obojga. Ale bardzo boje się życia bez niego, nie wyobrażam sobie tego. On nawet nie piśnie słówka żebym została, mówi tylko ze to mój wybór i ze odwrotu już nie będzie.
Bardzo dobra decyzja. Życzę Ci, abyś w niej wytrwała i zdołała uwolnić się ze związku pełnego przemocy i patologii.
Również uważam, że bardzo dobrze zrobiłaś, odetniej sie od niego, zajmij czymść, tak, żeby o nim nie myśleć. On sie nie zmieni, a ci zatruje życie.
Koniecznie zostan przy tej decyzji. Co za zalosny facet!
Poradzisz sobie, sama zobaczysz.
Koniecznie zostan przy tej decyzji. Co za zalosny facet!
Poradzisz sobie, sama zobaczysz.
Dziękuje za odpowiedz, jutro rano mam pociag, muszę wytrzymać tylko ten jeden wieczor i noc, boje się ze zmiekne i zmienię zdanie chociaż staram się z całych sił. Z jednej strony chciałabym odejść w zgodzie ale z drugiej strony mam wrażenie ze łatwiej by było gdyby on utwierdził mnie w przekonaniu ze mam się wynosić.
Również uważam, że bardzo dobrze zrobiłaś, odetniej sie od niego, zajmij czymść, tak, żeby o nim nie myśleć. On sie nie zmieni, a ci zatruje życie.
Dziękuje za radę
Z jednej strony chciałabym odejść w zgodzie ale z drugiej strony mam wrażenie ze łatwiej by było gdyby on utwierdził mnie w przekonaniu ze mam się wynosić.
Dziewczyno, wake up.
Jakiej zgodzie? O czym Ty piszesz?
On Cię nie szanuje, za każdym razem, gdy gdzieś wychodzisz, robi Ci sceny, a sam jest hipokrytą.
Wyjdź, zamknij za sobą drzwi i nie oglądaj się za siebie. Dość już wytrzymałaś.
Twoje zachowanie sugeruje, że jesteś uzależniona od tej relacji. Daje Ci dawkę adrenaliny, huśtawkę nastrojów, bez których nie potrafisz funkcjonować.
Ile razy kazał Ci się wynosić? Ile razy oskarżał Cię bez żadnych podstaw? Ile razy Cię okłamywał?
Znajdź w sobie choć odrobinę godności, zbierz wszystkie siły i odejdź. Nie pożałujesz, uwierz mi. Na początku będzie cholernie ciężko, bo nie będziesz miała czym nasycić głodu związanego z brakiem adrenaliny, ale po jakimś czasie, zobaczysz, że było warto.
Trzymam kciuki.
Dzidzi1 napisał/a:Z jednej strony chciałabym odejść w zgodzie ale z drugiej strony mam wrażenie ze łatwiej by było gdyby on utwierdził mnie w przekonaniu ze mam się wynosić.
Dziewczyno, wake up.
Jakiej zgodzie? O czym Ty piszesz?
On Cię nie szanuje, za każdym razem, gdy gdzieś wychodzisz, robi Ci sceny, a sam jest hipokrytą.
Wyjdź, zamknij za sobą drzwi i nie oglądaj się za siebie. Dość już wytrzymałaś.
Twoje zachowanie sugeruje, że jesteś uzależniona od tej relacji. Daje Ci dawkę adrenaliny, huśtawkę nastrojów, bez których nie potrafisz funkcjonować.
Ile razy kazał Ci się wynosić? Ile razy oskarżał Cię bez żadnych podstaw? Ile razy Cię okłamywał?
Znajdź w sobie choć odrobinę godności, zbierz wszystkie siły i odejdź. Nie pożałujesz, uwierz mi. Na początku będzie cholernie ciężko, bo nie będziesz miała czym nasycić głodu związanego z brakiem adrenaliny, ale po jakimś czasie, zobaczysz, że było warto.
Trzymam kciuki.
No właśnie dlatego w końcu pękłam i zebrałam się w sobie żeby to zrobić. No tak wyrzucał mnie wiele razy, zawsze zostawałam i chwile było dobrze potem znowu to samo, kiedy powiedziałam ze tym razem naprawdę się wyprowadzam to wściekł się jeszcze bardziej, pewnie nie przypuszczam ze kiedykolwiek to zrobię. Bardzo mi ciężko, cholernie ale tak będzie lepiej.
Ucieeeeeeeeeekaj…
Facet Cię nie szanuje! Wyrzuca Cię z waszego domu. Spotka się z innymi dziewczynami! W dodatku manipuluje Tobą, bo wie, że i tak się złamiesz prędzej czy później. On nigdy się nie zmieni. Dodatkowo wyzwiska...Wiem o czym mówię... uwierz mi …
Byłam i jestem w podobnej sytuacji tylko jestem w małżeństwie i mam córkę 2,5 lata i przechodzę teraz gehenne ale wierzę że wytrwam okazało się że już 2 miesiące po rozstaniu na moim miejscu jest nowa Pani więc nie warto bo on cię nigdy nie szanował i nie kochał i to się nie zmieni a jak są już dzieci gorzej odejść walczyłam 10 lat i udało mi się mieszkam godnie sama z córcia.
Byłam i jestem w podobnej sytuacji tylko jestem w małżeństwie i mam córkę 2,5 lata i przechodzę teraz gehenne ale wierzę że wytrwam okazało się że już 2 miesiące po rozstaniu na moim miejscu jest nowa Pani więc nie warto bo on cię nigdy nie szanował i nie kochał i to się nie zmieni a jak są już dzieci gorzej odejść walczyłam 10 lat i udało mi się mieszkam godnie sama z córcia.
Ja przypuszczam, ze mój tez szybko się pocieszy, bo nawet będąc w związku potrzebował atencji innych.
Dzidzi, Młodziutka, tak trzeba.
Ja wiem, że jest ciężko, ale wiem że warto.
Trzeba zebrać siły, zacisnąć zęby i iść ku wolności.
Dzidzi, to co czujesz, to nie jest miłość, zaufaj mi. To uzależnionienie, przyzwyczajenie. Miłość to nie są zakazy, oskarżenia i manipulacje. To też nie litość ani poświęcenie.
Każdy jest równy, nikt nie może nami kierować.
Oczywiście, że on nie spodziewa się, że odważysz się odejść, przecież tyle razy tylko straszylaś odejściem a i tak zawsze zostawałaś. On ma Cię za słabą i zależną od siebie. Nie wierzy, że możesz się na to zdobyć, pokaż mu, że się myli.
Dzidzi, Młodziutka, tak trzeba.
Ja wiem, że jest ciężko, ale wiem że warto.
Trzeba zebrać siły, zacisnąć zęby i iść ku wolności.
Dzidzi, to co czujesz, to nie jest miłość, zaufaj mi. To uzależnionienie, przyzwyczajenie. Miłość to nie są zakazy, oskarżenia i manipulacje. To też nie litość ani poświęcenie.
Każdy jest równy, nikt nie może nami kierować.Oczywiście, że on nie spodziewa się, że odważysz się odejść, przecież tyle razy tylko straszylaś odejściem a i tak zawsze zostawałaś. On ma Cię za słabą i zależną od siebie. Nie wierzy, że możesz się na to zdobyć, pokaż mu, że się myli.
Tak jak już wcześniej pisałam, on nawet nie powie nic żebym może jednak została, jedynie każe mi powiedzieć sobie w oczy ze z nim zrywam i on to przyjmie. Ja zauważyłam sama po sobie ze od jakiegoś czasu on stał się dla mnie obojętny, były chwile ze czułam ze to już ten na zawsze ale zawsze wracały myśli ze trzeba to skończyć bo nie ma sensu tak żyć. I ja i on byśmy cierpieli w tym związku.
Młodziutka25 napisał/a:Byłam i jestem w podobnej sytuacji tylko jestem w małżeństwie i mam córkę 2,5 lata i przechodzę teraz gehenne ale wierzę że wytrwam okazało się że już 2 miesiące po rozstaniu na moim miejscu jest nowa Pani więc nie warto bo on cię nigdy nie szanował i nie kochał i to się nie zmieni a jak są już dzieci gorzej odejść walczyłam 10 lat i udało mi się mieszkam godnie sama z córcia.
Ja przypuszczam, ze mój tez szybko się pocieszy, bo nawet będąc w związku potrzebował atencji innych.
Wymienił mnie jak napisał na młodsza ale z podobną historią. Nie wiem czemu ale boli jak cholera i co z tym zrobić
Czy potrafisz sobie wyobrazić kolejny tydzień, miesiąc, rok... i następny i następny, gdzie nic się nie zmienia, a Ty ciągle jesteś w tym związku?
Gdyby on chciał, żebyś została, to by coś powiedział. Cokolwiek. A tak - cały ciężar tej decyzji zostawia Tobie, bo mu wszystko jedno, obojętne. Będziesz to spoko, nie będziesz, równie spoko. Chcesz w takim związku trwać? To nie są pytania retoryczne, tylko tak naprawdę. Bo jeśli zdecydujesz się zostać, to właśnie się pod tym podpisujesz: chcę związku, w którym partnerowi na mnie nie zależy, w którym słyszę wyzwiska itd.
Może były między wami fajne chwile. I dobrze, zostaw je sobie jako pamiątkę jak z wakacji z miejsca, które było może nawet spoko, ale już tam nigdy nie wrócisz, bo szkoda czasu i energii.
Tez mezczyzna nie jest z Toba. To Ty jestes przy nim i dla niego. On bawi sie na miescie, otacza kobietami, nie walczy o Ciebie, sam wprost mowi - ze zostanie przy nim to Twoj wybor (jemu nie zalezy, Ty decyduj), jest apodyktywczny i hoduje Cie jak w klatce. Rozumiem, ze go kochas zi ciezko Ci odejsc, jednak... ile satysfakcji daje Ci zwiazek z osoba, ktora Ciebie nie kocha, dla ktorej Twoje szczescie nie jest istotne, ktora nawet Cie nie szanuje? I jak taki zwiazek stoi przyszlosciowo, wiesz, ze bedzie tendencja jedynie spadkowa?
Przeczytaj Autorko co sama napisałaś. Przeczytaj po raz drugi. Uważnie.
I zastanów się najpierw jak to się stało, że naprawdę musiało to wszystko zajść tak daleko, żebyś zmarnowała na gościa tyle czasu. Co się takiego stało, że nie uciekłaś wcześniej? Nie pozwól sobie następnym razem na ten błąd/ błędy.
Przecież to nienormalne, żeby facet który Cię zdradza wywalał Cię z domu a Ty rozważasz się zmieniać i walczyć o związek i zgodę. Wydaje mi się, że w tle jest duża niepewność co do życia na własny rachunek po Twojej stronie i jakieś uzależnienie emocjonalne. Ale może tylko mi się wydaje.
W każdym razie po tych akcjach nawet nie zastanawiaj się i uciekaj.