Mam 40 lat, mam stala prace, zawod i jestem niezalezna finansowo.
Nie zawsze jednak tak bylo. Po studiach bylam bezrobotna i w czarnej dziurze.
Balam naiwna, myslalam ze znajde faceta, uloze sobie zycie. Zapomnialam o sobie - o zapewnieniu sobie finansowej niezaleznosci.
Strasznie mnie to ukaralo. Spedzilam jakies 7 lat na bezrobociu (mialam czasem dorywcze prace na umowe smieciowa), z nieodpowiedzialnym facetem (z duzym libido), dla ktorego bylam zabawka na sex. Punktem kulminacyjnym bylo gdy moja mama ciezko zachorowala. Miala zdecydowac- albo drastyczna terapia albo smierc. Poszlam do mojego chlopaka, by sie wyplakac, szukac rady - on jednak chcial uprawiac sex, odmowilam, dalej plakalam, mowiac o mojej mamie. On podszedl mnie od tylu i wymusil sex. Nic nie czulam, bylam jak zamarla kloda. Nie moglam tez uciec z jego objec - byl fizycznie silniejszy. Po tym zrozumialam, ze nie ma ona zadnego szacunku dla mnie ani dla mojej mamy. Ze liczy sie tylko Jego chwilowa potrzeba.
Mama podjela terapie, Ja wyjechalam za namowa kolezanki za granice. Wiele lat ciezkiej pracy kosztowalo mnie - oszczedzanie kasy, nauka jezyka, nauka nowego zawodu - ze stanelam tu na nogi (z pomoca znajomych, moja ciezka praca.
Otrzymywalam smsy i wiadomosci na e maila - z pogrozkami od mojego es ze mnie zniszczy, ze jestem zdzira, ktore po jakims roku sie uspokoily. Potem opowiadal o nowych paniach ktore poznal (sex byl super, ale ona jest glupia - tak zazwyczaj komentowal swoje znajomosci).
Poznalam kolezanke, mowila, ze umawia sie na randki, szuka faceta. Ona miala silny charakter, mogla przespac sie z facetem do ktorego nic nie czula i odejsc.
Sprobowalam tego, zazwyczaj nic nie czulam do owych Panow. Dalam sie jednak zaciagnac do lozka przez jednego, nastepny chcial uprawiac sex w aucie, kolejny obmacywal mnie juz w restauracji. Zrobilam to z 3 facetami (bez uczuc na 1 albo 2 randce). Culam sie po tym podle, zabieralam moje rzeczy by szybko wrocic do domu i sie umyc.
Wiecej tego nie zrobilam. Jesli ide na randke i nic nie czuje to od razu zrywam kontakt.
Postanowilam wrocic do mojej starej zasady - ze bez uczucia z mojej strony nie chodze do lozka.
czuje obrzydzenie do sexu i mezczyzn. Wspominam slowa mojego taty, ktore powiedzial do mnie (wowczas 20 latki) - ze najwzniejsza jest praca i niezaleznosc finansowa i ze mam sie szanowac. Teraz rozumiem jego slowa. Wczesniej myslalam ze skoro uprawiam wyuzdany sex to jestem kims wyzwolonym i cool. A wcale tak nie bylo.
Nie rozumiem faceteow, ze sex ma dla nich takie znaczenie???? To jak sport (jazda na rowerze czy fitness), jesli nie kochasz - to tylko wysilek, przykry obowiazek.
Nie wiem czy jeszcze zdecyduje sie na jakis zwiazek.
Nie rozumiem swiata, kolezanki chwala sie pigulkami antykonc, (klada na stol w pracy zeby wszscy widzieli), mowia jak zra ta chemie, by tylko ich mezowie mogli sobie posexowac bez gumki....
Czy wszystko dzisiaj opiera sie tylko na sexie? Pewnie sie boja ze ich mezowie ich odstawia jesli nie beda zjadac chemii. Nie wiem dziewczyny, ale jest to dla mnie obrzydliwe.