Cześć dziewczyny, piszę do was bo czuje ze jest na prawdę źle.
Dwa lata temu poznalam chłopaka starszy ode mnie o 7 lat. On jest z innego kraju. Po roku znajomości wyjechałam do niego znalazłam pracę mamy mieszkanie itp. Ale niestety bariera językowa (nie z nim bo z nim rozmawiam po ang) ale z resztą daje się we znaki. On ma tu znajomych ja kompletnie nikogo. Jestem uzależniona od niego czy gdzieś wyjdziemy czy nie. On pracuje od raca do wieczora ja do 16 więc siedzę sama do wieczora a on często po pracy pisze ze napije się piwka z kolegami i wraca. To się często bardzo często przeciąga do późnych godzin.. A ja sama siedzę w czterech ścianach... Rozmawiałam z nim o tym ale on mnie w ogóle nie rozumie, mówi że on ma swoje życie i też chcę gdzieś wyjść.. To się ciągnie od ponad pół roku a ja czuję się coraz gorzej.. Wieczory kończą się kłótniami z tego względu i nic się nie zmienia sami mało co wychodzimy... Już mam dość
Co możesz zrobić żeby było Ci lepiej?
Czyli masz każde popołudnie wolne, co cię powstrzymuje przed nauczeniem się języka?:D
4 2020-06-24 09:19:56 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-06-24 09:27:55)
Czyli masz każde popołudnie wolne, co cię powstrzymuje przed nauczeniem się języka?:D
Oczywiście chodzę do szkoły ale przez wirus zajęcia odbywały się raz w tygodniu 1h przez internet. Normalnie dwa razy w tygodniu wieczorami. Teraz znaczynaja się wakacje a mnie już to dobija, wczoraj znowu wrócił po 1 w nocy... W Polsce z moim ex nigdy tego nie miałam on wychodził z kumplami ja z koleżankami i każdy bym zadowolony a tutaj frustrujące jest to że jestem taka zależna od niego a on ma to w dupie, zapytałam się gdzie my byliśmy ostatni raz gdziekolwiek, odpowiedział że w innym mieście na rynku świątecznym to było w grudniu... Kilka miesięcy temu gdzie on ma rozrywki z kumplami na okrągło
Co możesz zrobić żeby było Ci lepiej?
On mówi żebym sobie koleżankę znalazła, a to nie jest prosto jeżeli pracę mam taką że wykonuje ja sama, nie mam styczności z ludźmi chyba że są klientami firmy... Jestem tu ponad rok i już coraz częściej mysle że to nie dla mnie, on ma tu swoje życie i znajomych a ja zostawiłam wszystko w PL
Poszukaj internetowe forum Polaków kraju w którym jesteś i tam poszukaj nowych znajomych.Ewentualnie przez fb - może jest jakaś lokalna grupa.
Swoją drogą to trochę szkoda, że twój facet tak cię ignoruje.
Jak ci bardzo źle to poszukaj pokoju i się wyprowadź od niego, a w ostateczności wracaj do kraju.
Poszukaj internetowe forum Polaków kraju w którym jesteś i tam poszukaj nowych znajomych.Ewentualnie przez fb - może jest jakaś lokalna grupa.
Swoją drogą to trochę szkoda, że twój facet tak cię ignoruje.
Jak ci bardzo źle to poszukaj pokoju i się wyprowadź od niego, a w ostateczności wracaj do kraju.
Była sytuację że wystawilam już ogłoszenie w sprawie pokoju ale zaczął przepraszać że już przestanie, gorsze jest to że tu jazda po alkoholu jest dopuszczona nawet po 2 czy 3 piwach podobno policja nic sobie z tego nie robi i on to wykorzystuje..
Kocham go ale czasami to nie wystczy by coś budować. Ja nie chde wiecznie czekać w 4 ścianach czy on wróci czy nie po pracy. On znowu wrzeszczal wczoraj ze mam dorosnąć bo on tu ma też swoje życie i znajomych i że on tego nie zmieni tylko dlatego że jestem z innego kraju i mam tylko jego
Co stoi na przeszkodzie, abyś po pracy po prostu dojechała w miejsce, w którym on spotyka się ze znajomymi i spędziła z nimi czas?
Trochę to wszystko wygląda tak, jakbyś oczekiwała od niego, że zapewni Ci atrakcje, zorganizuje wyjścia, zajmie czas czymś przyjemnym itp. bo Ty ... się nudzisz.
Jesteś rok czasu w innym kraju i nadal masz barierę językową?? Tak naprawdę gdybyś dołączyła do jego spotkań z przyjaciółmi choćby raz na tydzień, to obecnie po roku nie miałabyś żadnego problemu żeby obecnie komunikować się w prosty sposób.
Tymczasem Ty siedzisz w domu (z własnego wyboru, nie z konieczności) i narzekasz na samotność i na nudę, podczas kiedy nikt Cię na siłę w tym domu nie trzyma.
8 2020-06-24 10:20:58 Ostatnio edytowany przez Kokosanka_xxx (2020-06-24 10:23:48)
Co stoi na przeszkodzie, abyś po pracy po prostu dojechała w miejsce, w którym on spotyka się ze znajomymi i spędziła z nimi czas?
Trochę to wszystko wygląda tak, jakbyś oczekiwała od niego, że zapewni Ci atrakcje, zorganizuje wyjścia, zajmie czas czymś przyjemnym itp. bo Ty ... się nudzisz.
Jesteś rok czasu w innym kraju i nadal masz barierę językową?? Tak naprawdę gdybyś dołączyła do jego spotkań z przyjaciółmi choćby raz na tydzień, to obecnie po roku nie miałabyś żadnego problemu żeby obecnie komunikować się w prosty sposób.
Tymczasem Ty siedzisz w domu (z własnego wyboru, nie z konieczności) i narzekasz na samotność i na nudę, podczas kiedy nikt Cię na siłę w tym domu nie trzyma.
W ciągu roku gdzie zajęcia to tylko 6 h na tydzień nie masz szans zaczac płynnie rozmawiać gdzie wcześniej nie znalas ani jednego słowa. Tak teraz dużo więcej rozumiem ale tutaj w Belgii są 3 języki urzędowe. Ja uczę się niderlandzkiego bo mieszkam w mieście gdzie używa się tego języka on z resztą znajomych rozmawia po francusku bo ogólnie zna 3 języki, że mną jak wiadomo po ang. Mam się pchać kiedy on jasno daje do zrozumienia że to męskie spotkanie? Czy mam sama chodzić po barach? Bo teraz nie rozumiem o co ci chodzi? Nie oczekuje od niego atrakcji bo sama proponuję czy to wyjazd nad morze czy głupie kino ale na planach tylko się kończy bo on wiecznie ma cod do roboty
Ja nie wiem, w czym problem.. Nieraz miałem okazję przebywać w międzynarodowym towarzystwie i jeśli nawet większość osób, beze mnie, rozmawiała ze sobą w innym języku niż angielski, to w momencie zwracania się do mnie przechodzono na język Shakespeare'a Akurat właśnie Belgowie, przebywając w większej grupie, jeśli sam nie byłem włączony w dyskusję, choćbym stał obok, rozmawiali ze sobą po flamandzku. Dopiero, kiedy zaczynałem się odzywać przechodzili na angielski. Komicznie to wygląda, mimo wszystko, jak ktoś rozmawia ze sobą w obcym dla siebie języku( mimo, że mówi biegle), bo znajdzie się jakiś odludek, który nie zna ich ojczystego
Dlatego nie angażowałem się w każdą rozmowę
10 2020-06-24 10:37:48 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-06-24 10:39:49)
W ciągu roku gdzie zajęcia to tylko 6 h na tydzień nie masz szans zaczac płynnie rozmawiać gdzie wcześniej nie znalas ani jednego słowa. Tak teraz dużo więcej rozumiem ale tutaj w Belgii są 3 języki urzędowe. Ja uczę się niderlandzkiego bo mieszkam w mieście gdzie używa się tego języka on z resztą znajomych rozmawia po francusku bo ogólnie zna 3 języki, że mną jak wiadomo po ang. Mam się pchać kiedy on jasno daje do zrozumienia że to męskie spotkanie? Czy mam sama chodzić po barach? Bo teraz nie rozumiem o co ci chodzi? Nie oczekuje od niego atrakcji bo sama proponuję czy to wyjazd nad morze czy głupie kino ale na planach tylko się kończy bo on wiecznie ma cod do roboty
Rozgraniczmy tu dwa problemy.
Po pierwsze - nie masz przecież ograniczeń czasowych na naukę języka. Chyba nie jest tak, że możesz się uczyć wyłącznie 6 godzin tygodniowo? Tak naprawdę jakikolwiek kontakt z językiem to wartość dodana, oglądanie telewizji w oryginale, radio, audiobooki, nauka własna, ale przede wszystkim kontakt z innymi ludźmi, konwersacje - to są najlepsze metody nauki. Tymczasem Ty tego unikasz. Nie mówię o tym, że masz sama chodzić po barach, tylko o tym, że masz się kontaktować z innymi. Wykazać minimum inicjatywy i chęci, żeby poprawić własną sytuację.
Istnieją grupy na fejsbuku, również językowe, możesz dołączyć do spotkań, do konwersacji. Od siedzenia w domu i odbębniania mniej niż godziny nauki języka dziennie nie nauczysz się mówić.
Kiedy wyjechałam do Niemiec nie umiałam powiedzieć więcej niż 3 słowa. Tak, nie, dziękuję.
Po trzech miesiącach mówiłam już w miarę płynnie i zrozumiale. Tylko dlatego, że chciałam się nauczyć. Wychodziłam do ludzi i to jasne, że najpierw porozumiewałam się albo rękami, albo Kali mieć, Kali chcieć, bo czasy były takie, że nie było translatorów w komórkach.
Ale jak myślisz, ile czasu zajęłaby mi nauka języka, gdybym siedziała cały czas w domu i poświęcała na to raptem godzinę dziennie?
Odmiennym zaś problemem jest relacja między Wami. Twój chłopak nie wydaje się być bardzo zainteresowany wspólnym spędzaniem czasu, skoro daje Ci do zrozumienia, że nie chce abyś dołączała do jego spotkań ze znajomymi i nie podejmuje żadnego z Twoich pomysłów, wymawiając się ciągłym brakiem czasu.
Z boku wygląda to tak, jakby tego unikał.
P.S. To prawda Bagienniku Belgia to istna wieża Babel, kiedy stoisz na przystanku to możesz usłyszeć jak dokoła ludzie rozmawiają w 6 różnych językach. Jednak mało kto nie zna tam angielskiego - i jeśli Autorka mówi po angielsku, to nie powinna mieć większego problemu z porozumieniem się z każdym.
Kokosanka_xxx napisał/a:W ciągu roku gdzie zajęcia to tylko 6 h na tydzień nie masz szans zaczac płynnie rozmawiać gdzie wcześniej nie znalas ani jednego słowa. Tak teraz dużo więcej rozumiem ale tutaj w Belgii są 3 języki urzędowe. Ja uczę się niderlandzkiego bo mieszkam w mieście gdzie używa się tego języka on z resztą znajomych rozmawia po francusku bo ogólnie zna 3 języki, że mną jak wiadomo po ang. Mam się pchać kiedy on jasno daje do zrozumienia że to męskie spotkanie? Czy mam sama chodzić po barach? Bo teraz nie rozumiem o co ci chodzi? Nie oczekuje od niego atrakcji bo sama proponuję czy to wyjazd nad morze czy głupie kino ale na planach tylko się kończy bo on wiecznie ma cod do roboty
Rozgraniczmy tu dwa problemy.
Po pierwsze - nie masz przecież ograniczeń czasowych na naukę języka. Chyba nie jest tak, że możesz się uczyć wyłącznie 6 godzin tygodniowo? Tak naprawdę jakikolwiek kontakt z językiem to wartość dodana, oglądanie telewizji w oryginale, radio, audiobooki, nauka własna, ale przede wszystkim kontakt z innymi ludźmi, konwersacje - to są najlepsze metody nauki. Tymczasem Ty tego unikasz. Nie mówię o tym, że masz sama chodzić po barach, tylko o tym, że masz się kontaktować z innymi. Wykazać minimum inicjatywy i chęci, żeby poprawić własną sytuację.
Istnieją grupy na fejsbuku, również językowe, możesz dołączyć do spotkań, do konwersacji. Od siedzenia w domu i odbębniania mniej niż godziny nauki języka dziennie nie nauczysz się mówić.
Kiedy wyjechałam do Niemiec nie umiałam powiedzieć więcej niż 3 słowa. Tak, nie, dziękuję.
Po trzech miesiącach mówiłam już w miarę płynnie i zrozumiale. Tylko dlatego, że chciałam się nauczyć. Wychodziłam do ludzi i to jasne, że najpierw porozumiewałam się albo rękami, albo Kali mieć, Kali chcieć, bo czasy były takie, że nie było translatorów w komórkach.
Ale jak myślisz, ile czasu zajęłaby mi nauka języka, gdybym siedziała cały czas w domu i poświęcała na to raptem godzinę dziennie?Odmiennym zaś problemem jest relacja między Wami. Twój chłopak nie wydaje się być bardzo zainteresowany wspólnym spędzaniem czasu, skoro daje Ci do zrozumienia, że nie chce abyś dołączała do jego spotkań ze znajomymi i nie podejmuje żadnego z Twoich pomysłów, wymawiając się ciągłym brakiem czasu.
Z boku wygląda to tak, jakby tego unikał.P.S. To prawda Bagienniku
Belgia to istna wieża Babel, kiedy stoisz na przystanku to możesz usłyszeć jak dokoła ludzie rozmawiają w 6 różnych językach. Jednak mało kto nie zna tam angielskiego - i jeśli Autorka mówi po angielsku, to nie powinna mieć większego problemu z porozumieniem się z każdym.
Oczywsice robię coś w domu ale nie każdemu nauka języka przychodzi gładko, mój angielski był taki sobie teraz jest już dużo lepszy a co dopiero jak mam uczyć się nowego języka od podstaw, nie każdy ma głowę do tego że zatrybi raz dwa, słucham niderlandzkiego radia, oglądam programy w głównej mierze o gotowaniu bo łatwo je zrozumieć albo jakieś proste talk show. Skoro wiesz coś na temat Belgii wiesz ze istnieje również dialekt. Ja ucze się czystego niderlandzkiego a takiego mało kto tu używa więc głupie słowo jak rower w dialekcie I po niderlandzku brzmi zupełnie inaczej. Siedząc w towarzystwie gdzie jest mieszanka francuskiego, dialektu itp trudno wyłapać o czym rozmawiają i nie uzalam się nad sobą odnośnie języka.
Co do drugiej kwestii jaki to sens związku gdzie jedno nie potrzebuje w ogóle towarzystwa partnera? To w jakim celu on chce mieszkać ze mną? Bo ma wyprane ugotowane itp?
No sorry ale ja też chcę mieć coś od życia on wiedział jak to będzie wyglądać kiedy przylece o co sam mnie prosił a tym czasem hulaj duszo piekła nie ma
Przeanalizuj jakość związku, że on wiecznie ma problem z spędzaniem z Tobą czasu.
Jednak - on ma prawo wyjść z kolegami, swoimi znajomymi. To nie jego wina, że nie potrafisz znaleźć znajomych i nie masz co z sobą zrobić.
Ja nie wiem czy to normalne żeby dorosły facet balował do 1 w nocy w tygodniu, jak on wstaje do pracy rano?
A weekendy jak spędzacie bo chyba ma wolne? Czy też pracuje?
Wy chba macie inny problem niż twoja bariera językowa. Ty po prostu czujesz się odtrącana i zaniedbywana przez partnera a język w którym się porozumiewacie nie ma tu nic do rzeczy. On nie spełnia twoich oczekiwań i choć byście mieszkali w Polsce to niewiele by to zmieniło. Może tylko opóźniło twoje poczucie, że nie macie sobie za wiele do powiedzenia.
Poza tym to fakt, że należysz do ludzi którzy ciężko się adaptują do nowego życia za granicą i słabo im idzie z językiem jaki by on nie był. To naprawdę nie twoja wina, rozumiem to bo wiem, że są tacy ludzie. Za swoją samotność i izolację obwiniasz partnera, bo w twoim przypadku masz kogoś takiego pod ręką, ale fora pełne są wpisów ludzi, którzy nie potrafią sobie ułożyć życia za granica, wszystko im nie pasuje i marzą o powrocie do kraju. Tak po prostu już jest Jeden szybko nawiązuje znajomości i "wkręca" się w lokalne życie, a inny nawet po 20 latach będzie narzekał. Wszystko to się zsumowalo i dość szybko poczułaś się źle i w związku z partnerem i w tym kraju, w którym wciąż czujesz się na marginesie, nie masz znajomych, przyjaciół, nikogo z kim mogłabyś spedzić jakoś przyjemnie czas.
Facet ma prawo spedzić czas z kolegami, ale jesli stawia je wyżej niż spędzanie czasu z tobą, to tak jak wcześniej napisalaś; Potrzebna mu jesteś do czegoś innego oraz wystarcza mu fakt, że ma kogoś do kogo może wracać, gdy balangi z kumplami się skończą.
Oczywsice robię coś w domu ale nie każdemu nauka języka przychodzi gładko, mój angielski był taki sobie teraz jest już dużo lepszy a co dopiero jak mam uczyć się nowego języka od podstaw, nie każdy ma głowę do tego że zatrybi raz dwa, słucham niderlandzkiego radia, oglądam programy w głównej mierze o gotowaniu bo łatwo je zrozumieć albo jakieś proste talk show. Skoro wiesz coś na temat Belgii wiesz ze istnieje również dialekt. Ja ucze się czystego niderlandzkiego a takiego mało kto tu używa więc głupie słowo jak rower w dialekcie I po niderlandzku brzmi zupełnie inaczej. Siedząc w towarzystwie gdzie jest mieszanka francuskiego, dialektu itp trudno wyłapać o czym rozmawiają i nie uzalam się nad sobą odnośnie języka.
Co do drugiej kwestii jaki to sens związku gdzie jedno nie potrzebuje w ogóle towarzystwa partnera? To w jakim celu on chce mieszkać ze mną? Bo ma wyprane ugotowane itp?
No sorry ale ja też chcę mieć coś od życia on wiedział jak to będzie wyglądać kiedy przylece o co sam mnie prosił a tym czasem hulaj duszo piekła nie ma
Tak, to prawda z tym zamieszaniem językowym. Flamandzki, niderlandzki, francuski, waloński i jeszcze to wszystko się nawzajem przenika i miesza.
Moim zdaniem - jeśli chodzi o drugą kwestię - związek, w którym jeden z partnerów siedzi w domu i czeka na drugiego - który wraca, albo nie wraca, chce spędzać wspólnie czas, albo nie chce, a dodatkowo który robi awantury i reaguje złością i poirytowaniem na każdą Twoją propozycję wspólnego wyjścia, wyjazdu, czy rozrywki - wyraźnie wskazuje na to, że są jakieś problemy. Nie wiadomo tak naprawdę, czy motyle w brzuchu mu opadły, czy kieruje nim wygoda, czy jeszcze jakieś inne pobudki.
Czy jest szansa na spokojną rozmowę z nim? Czy może każdą Twoją uwagę on odbiera jako atak, przed którym musi się bronić? I jeśli tak ... to dlaczego?
Wyobrażam sobie, że czujesz się bardzo osamotniona, jednak jeśli sama nie zaczniesz wychodzić do ludzi, to i po tym jak się rozstaniecie, a Ty zamieszkasz sama - będziesz się czuła tak samo.
16 2020-06-24 11:46:02 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-06-24 12:12:37)
Kokosanka_xxx napisał/a:Oczywsice robię coś w domu ale nie każdemu nauka języka przychodzi gładko, mój angielski był taki sobie teraz jest już dużo lepszy a co dopiero jak mam uczyć się nowego języka od podstaw, nie każdy ma głowę do tego że zatrybi raz dwa, słucham niderlandzkiego radia, oglądam programy w głównej mierze o gotowaniu bo łatwo je zrozumieć albo jakieś proste talk show. Skoro wiesz coś na temat Belgii wiesz ze istnieje również dialekt. Ja ucze się czystego niderlandzkiego a takiego mało kto tu używa więc głupie słowo jak rower w dialekcie I po niderlandzku brzmi zupełnie inaczej. Siedząc w towarzystwie gdzie jest mieszanka francuskiego, dialektu itp trudno wyłapać o czym rozmawiają i nie uzalam się nad sobą odnośnie języka.
Co do drugiej kwestii jaki to sens związku gdzie jedno nie potrzebuje w ogóle towarzystwa partnera? To w jakim celu on chce mieszkać ze mną? Bo ma wyprane ugotowane itp?
No sorry ale ja też chcę mieć coś od życia on wiedział jak to będzie wyglądać kiedy przylece o co sam mnie prosił a tym czasem hulaj duszo piekła nie maTak, to prawda z tym zamieszaniem językowym. Flamandzki, niderlandzki, francuski, waloński i jeszcze to wszystko się nawzajem przenika i miesza.
Moim zdaniem - jeśli chodzi o drugą kwestię - związek, w którym jeden z partnerów siedzi w domu i czeka na drugiego - który wraca, albo nie wraca, chce spędzać wspólnie czas, albo nie chce, a dodatkowo który robi awantury i reaguje złością i poirytowaniem na każdą Twoją propozycję wspólnego wyjścia, wyjazdu, czy rozrywki - wyraźnie wskazuje na to, że są jakieś problemy. Nie wiadomo tak naprawdę, czy motyle w brzuchu mu opadły, czy kieruje nim wygoda, czy jeszcze jakieś inne pobudki.
Czy jest szansa na spokojną rozmowę z nim? Czy może każdą Twoją uwagę on odbiera jako atak, przed którym musi się bronić? I jeśli tak ... to dlaczego?
Wyobrażam sobie, że czujesz się bardzo osamotniona, jednak jeśli sama nie zaczniesz wychodzić do ludzi, to i po tym jak się rozstaniecie, a Ty zamieszkasz sama - będziesz się czuła tak samo.
Jeżeli postanowień odejść wrócę do Polski, tutaj nic mnie nie trzyma prócz niego. Jaki sens wychodzenia samej do baru czy kina czy restauracji? Gdzie każdy wybiera się z paczką a ja będę dziwolagiem próbującycm nawiązać z kimś kontakt.
Ile kroc mówię że czuję się samotnie że też chcę wyjść, że przecież możemy razem coś zrobić on zaczyna się irytować i gadać głupoty że jak jestem nieszczęśliwa to lepiej będzie jak wrócę do Polski że on mnie kocha ale chce żebym była szczęśliwa że on ma tu przyjaciół i nie będzie ich olewal tylko dlatego że jego dziewczyna nie ma tu nikogo. Ja to rozumiem ale jak siedzi z kumplami w tygodniu to zawsze wraca autem po alkoholu.. Nie raz był na prawdę pijany prowadząc ale on to ma w dupie a ja siedzę i się martwię. Raz nie dawał znaku życia od 23 a wrócił o 9 rano pijany. Ja się martwiłem cała noc nie spałam a on bawił się w najlepsze i później zasnął
Ja nie wiem czy to normalne żeby dorosły facet balował do 1 w nocy w tygodniu, jak on wstaje do pracy rano?
A weekendy jak spędzacie bo chyba ma wolne? Czy też pracuje?
Rano wstaje albo czasami się zdarza że dzwoni do szefa i mówi że nie przyjdzie. Wiadomo za dużo alkoholu. Ja z nim nie mam problemu rozmawiać pod angielsku dogadujemy się rozmawiamy dużo o wszystkim a co do weekendów, to siedziemy w domu tyle co zakupy na cały tydzień robimy bo on ma wymowke a to pogoda zła a to musi cóż zrobić w mieszkaniu a to zmęczony.
Tak ma prawo wyjść z kolegami ale kiedy zapewnia że wróci przed północą a przeciagaja się to o 2h mam prawo być wnerwiona zwłaszcza że nie raz nie dwa nie trzy wracał pijany samochodem a czym dłużej siedzi się z kumplami o rozmawia tym więcej pije
Dla mnie nie jest normalne że ktoś zapija i dzwoni do szefa że nie przyjdzie nawet jeśli to się zdarza czasem.
Myślę że to nie jest tak że woli kolegów niż kino z tobą, on woli alkohol a w kinie się nie napije. Dlatego nie ma też motywacji wychodzić z tobą w inne miejsca.
Dla mnie nie jest normalne że ktoś zapija i dzwoni do szefa że nie przyjdzie nawet jeśli to się zdarza czasem.
Myślę że to nie jest tak że woli kolegów niż kino z tobą, on woli alkohol a w kinie się nie napije. Dlatego nie ma też motywacji wychodzić z tobą w inne miejsca.
Jak zaproponowałam mu ze możemy w piątek po jego pracy wyjść do pubu nie daleko też nie był chętny ale z kumplami po pracy i owszem.
Raz zapytał mnie czy chce wyjść z nim i z jego kolega do pubu na piwo zgodziłam się a później dostałam telefon ze to jednak odwołane bo on z tym kolegą zostaną z kumplami z pracy mojego faceta a że to daleko od naszego mieszkania a blisko jego kumpla że nie ma sensu żebym przyjeżdżała
Jaki sens wychodzenia samej do baru czy kina czy restauracji? Gdzie każdy wybiera się z paczką a ja będę dziwolagiem próbującycm nawiązać z kimś kontakt.
Moim zdaniem sens jest ogromny, skoro masz na to ochotę. I ta ochota i chęć zrobienia dla siebie czegoś miłego, spędzenia fajnego wieczoru sama ze sobą, powinna być ważniejsza od przekonań typu „będę dziwolągiem”. Nigdy wszystkim nie dogodzisz i zawsze znajdzie się jakiś człowiek dla którego będziesz „dziwolągiem”. Chociaż podejrzewam, że zdecydowana większość ludzi w tym kinie czy restauracji w ogóle nie zwróci na Ciebie uwagi i nie będzie analizować, czy dziewczyna siedząca obok wpisuje się w „normy” czy nie Będą po prostu skupiać się na swoim posiłku czy filmie. Piszę o tym zupełnie abstrahując od Twoich problemów w związku, bo dla mnie najważniejsze w obecnej sytuacji byłoby jak największe zadbanie o siebie, bez oglądania się na zachowanie chłopaka i jego ewentualną zmianę. Jesteś w nowym kraju, wcześnie kończysz pracę - co fajnego możesz zrobić dla siebie w czasie wolnym? Na co miałabyś ochotę?
1. Pije i zawala prace
2. Pije i jeździ po pijaku
3. Nic razem nie robicie oprócz tygodniowych zakupów
Lepiej ci będzie samej wierz mi, po co masz się martwić że znowu gdzieś pije, już pół biedy jak sam gdzieś przydzwoni po pijaku ale jak kogoś potrąci?? Do kina i tak musisz sobie znaleźć koleżanki więc w sumie to co ty z nim jeszcze robisz? Ślub go nie zmieni, dzieci tego nie uratują, żadna transformacja z żaby w księcia nie nastąpi. Nie masz na co czekać.
Was prawie nic nie łączy. A to, że mówi, że cię kocha, to tylko mówi. Sorry, tak to wygląda. I ma spore zadatki na alkoholika. Ja bym kończył ten pseudozwiązek, znajdziesz kogoś lepszego
Problemem nie jest twoja emigracja.
To co przezywasz w zwiazku z wyjazdem, nauka jezyka i adaptacja kulturalno-srodowiskowa jest naturalne.
Problemem jest to, ze zwiazalas sie z alkoholikiem, ktory nalog stawia wyzej od ciebie. Nie bedziesz z nim szczesliwa.
Znam identyczna sytuacje, przy czym jeden z partnerow mial inny rodzaj uzaleznienia, jednak efekt dla zwiazku ten sam.
Twoja osobowosc stoi na przeszkodzie, a nie bycie za granica. Nie chodzi nawet o jezyk.
Sama bylam w wielu miejscach, mieszkalam nawet w Hiszpanii (nie mowie po Hiszpansku) i normalnie wychodzilam i mialam swietny czas.
To samo we Francji. W Europie jest raczej bezpiecznie, jest pelno Anglikow wszedzie, duzo osob mowi po Angielsku. Mozna sobie znalezc grupe ludzi na meetup?
Wydaje mi sie, ze Ty za bardzo wisisz na innych ludziach. Jestes typem czlowieka, ktory nie umie sam nic robic. Ani wyjsc do kawiarni, ani na piwo, ani do kina sama nie pojdziesz.
Na miejscu Twojego faceta bylabym wkurzona.
Sama mam w jakims sensie podobna sytuacje, bo tez czuje sie odizolowana. Jednak nie przez brak jezyka, a przez moja ogolna niechec do kultury tutaj i czuje sie odizolowana od mojej kultury.
Z kolei moj maz nie wychodzi z nikim na piwo i nigdy nie wychodzil, albo jak juz mial wyjsc do kumpla to chcial zebym ja szla.
Wysłałalam wiadomość na Twój e-mail. Sprawdź też spam,bo wiem,że czasem te wiadomości nie dochodzą
25 2020-06-24 22:30:08 Ostatnio edytowany przez szeptem (2020-06-24 22:30:51)
Zostaw tego faceta bo nie jesteś z nim szczęsliwa, a będzie tylko gorzej. To najpewniej alkoholik, któremu na Tobie nie zależy (ew jako na współlokatorce, bo taniej no i ma ogarnięte).
Potem jak już będziesz wolna zdecyduj, czy tam zostajesz, czy wracasz do kraju.
Przeniesione z kolejnego wątku Autorki:
Hej, coraz częściej zastanawiam się czy jestem szczęśliwa w związku, mam coraz większe wątpliwości. Myślimy o dziecku ale coraz bardziej upewniam się że nie chce mojego partnera na ojca.. Ile razy coś obiecuję i nie dotrzymuje. Potrafi pić z kumplami do rana a później przez cały weekend ma wszystko w dupie nawet zakupów nie pomoże wnieść na 3 piętro gdzie mam 4 torby bo jest zmęczony. Mieliśmy jechać na wycieczkę jednodniową nie pojechaliśmy bo dzień wcześniej pił z kumplem..
Moja babcia zmarła pojechałam na pogrzeb a on z kumplem pili I bawili się do 7 rano w dniu pogrzebu. Nie powiedziałam nic lecz dla mnie to brak szacunku.. Nie wyobrażam sobie imprezowac w dniu kiedy on jest na pogrzebie rodziny..
Nie wiem co robić. Mieszkamy za granicą. Na. Pogrzeb pojechałam do Polski. Mam dużo nerwów, stresu głównie przez niego.
Przeniesione z kolejnego wątku Autorki:
Kokosanka_xxx napisał/a:Hej, coraz częściej zastanawiam się czy jestem szczęśliwa w związku, mam coraz większe wątpliwości. Myślimy o dziecku ale coraz bardziej upewniam się że nie chce mojego partnera na ojca.. Ile razy coś obiecuję i nie dotrzymuje. Potrafi pić z kumplami do rana a później przez cały weekend ma wszystko w dupie nawet zakupów nie pomoże wnieść na 3 piętro gdzie mam 4 torby bo jest zmęczony. Mieliśmy jechać na wycieczkę jednodniową nie pojechaliśmy bo dzień wcześniej pił z kumplem..
Moja babcia zmarła pojechałam na pogrzeb a on z kumplem pili I bawili się do 7 rano w dniu pogrzebu. Nie powiedziałam nic lecz dla mnie to brak szacunku.. Nie wyobrażam sobie imprezowac w dniu kiedy on jest na pogrzebie rodziny..
Nie wiem co robić. Mieszkamy za granicą. Na. Pogrzeb pojechałam do Polski. Mam dużo nerwów, stresu głównie przez niego.
Skoro zastanawiasz się czy jesteś szczęśliwa w związku, to najpewniej nie jesteś. Widzę po starszych postach, że problem alkoholowy i olewacki styl życia Twojego partnera nie tylko z upływem czasu się nie zredukowały, a wręcz przybrały na sile. Pytanie, czy chcesz być w takim związku? Czy chcesz mieć dziecko z człowiekiem, który potrafi w tygodniu tak zapić, że następnego dnia nie idzie do pracy? Czy chcesz, żeby Twoje dziecko jeździło samochodem z pijanym ojcem? Czy chcesz robić wszystko sama i liczysz się z tym, że jego zachowanie się nie zmieni, on nadal będzie wychodził a Ty będziesz jeszcze mocniej uwiązana do czterech ścian, w których siedzisz?