Witam wszystkich.
Mam drobny(wielki) problem.
Ja lat 31 ona 37
3 tygodnie temu rozstaliśmy się żeby po tygodniu wrocic do siebie ale....no właśnie.
Rozstaliśmy sie z wielu powodów ( brak czasu ani seksu z jej strony,mieszkamy osobno(to jej decyzja) brak szacunku do mojego czasu( kiedy ona czegoś potrzebuje to powinienem sie starać ale w drugą strone to nie dziala)
Stwierdzilismy ze bedziemy nad tym popracowac. Od tego czasu spotkaliśmy się 3 razy,w tym raz tylko dlatego ze wzialem specialnie wolne.
Dzisiaj mielismy sie spotkac jednak byłem w pracy w nocy i musialem odespac. Wstalem o 12 i slysze ze wlasnie przygotowują sobie obiad z wspollokatorem...i generalnie wtedy moze jutro bysmy sie spotkali.
Cos mnie strzeliło( nie chodzi o to ze wspolnie jedza,ale o fakt ze majac tak niewiele czasu postanowila go zagospodarowac na pichcenie z obcym facetem)
Juz lekko zirytowany stwierdzilem ze jest egoistka,nie szanuje ani mojego czasu ani mnie jezeli tak sobie postanawia i nie widzi w tym nic nie fair.
Zakonczylem na tym naszą rozmowe.
Kiedys bylismy ze soba bardzo blisko ale po dniu dzisiejszym odczuwam zlosc ze pozwalam sie tak traktowac.
Jak sadzicie? przesadzam i powinienem czekac dluzej na rozwoj wydarzen czy jednak przyjac to na klate i dac sobie spokoj?
Dodam ze mielismy w przyszlym miesiacu rozgladac sie za wspolnym mieszkaniem...tylko teraz nie mam pewnosci czy powinienem chciec w ten sposob funkcjonowac.
Miłego popoludnia