Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

Temat: Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

Hej :) Jestem tu pierwszy raz, z polecenia koleżanki., która kiedyś od Was dostała wiele wsparcia. Nie wiem jeszcze dokładnie jak poruszać się po tym forum i czy trafiłam do właściwego działu... Bo w moim poście pojawi się kilka wątków. Do rzeczy.
Mam 27 lat i stanęłam w martwym punkcie (uwaga trochę narzekania). Nie jestem zadowolona ze swojego życia, samopoczucia. Czuję się bardzo osamotniona. Moja rodzina jest rozbita, nie mam w niej normalnych stosunków. Znajomych brak i nikłe szanse na poznanie kogoś w małej miejscowości. W dodatku przez kwarantannę zostałam niemalże całkowicie odcięta od jakichkolwiek kontaktów z innymi. Ucieczką są zaburzenia odżywiania trwające kilkanaście lat (obecnie kompulsywne objadanie). Oraz powrót do spotkań z byłym facetem...
I tu mam ogromny chaos. Wiem, że nie chcę wracać do tego związku, kosztował mnie masę cierpienia. Ale pcha mnie do tego człowieka, z braku bliskości głównie. Karmię się ochłapami tego, co mi daje, byle jakoś przetrwać i nie popaść w stany depresyjne. Już zadecydowałam o przerwaniu tych spotkań, ale tęsknota... I jakieś wręcz zniewolenie od niego. Bo racjonalnie wiem, że nie to jest znajomość, która przynosi szkodę. I w mojej głowie cały czas go idealizuję. Gdy jeszcze miałam przyjaciół - wszyscy, co do jednego mówili żebym od niego uciekała. A ja chciałam go broniłam. Tak bardzo pragnęłam coś z nim zbudować. Tyle, że on cały czas dawał mi do zrozumienia, że nie jestem jego ideałem, on szuka kogoś o innym wyglądzie i charakterze. Jednego dnia "kocham cię", a następnego "nie otworzę dla ciebie mojego serca". "Jesteś wyjątkowa, cudowna", a zaraz "nie pasujemy do siebie". Gość mi zrobił taką sieczkę z mózgu, że ja do tej pory nie mogę się pozbierać, jakbym straciła własną tożsamość. Mija 1,5 roku od rozstania, nie było dnia, w którym bym o nim nie myślała. Przez ten czas on się sporadycznie odzywał do mnie albo łaził za mną, chociaż prośbą i groźbą starałam się dociąć od niego. Może to dlatego nie mogę na stałe o nim zapomnieć.
Gdy mówię o tym wszystkim osobie postronnej, często słyszę "on ma osobowość narcystyczną, dlatego tak cię zmanipulował". I niby są do tego przesłanki, ale ja głupia nie potrafię w to uwierzyć :( Jego teksty typu: ode mnie ludzie powinni uczyć się jak żyć. Chwalenie się samochodem, dowartościowywanie kasą. W każdej dziewczynie mu coś nie pasuje, sam nawet stwierdził "nie wiem czy któraś ze mną wytrzyma, bo ja muszę mieć wszystko ułożone idealnie". Przez 80% czasu czułam się mało ważna (dopuszczam, że to problem jest we mnie, bo może aż tak potrzebuję atencji), czułam się gorsza od tego jego samochodu (zmiana naszych planów, gdy zaczął padać deszcz, bo lakier się popsuje; wyglądanie przez okno na parking czy nic się nie dzieje z samochodem; na ulicy oglądanie się za co drugim samochodem i komentowanie - wiem, że to jego pasja i powinnam ją tolerować... ale to jest takim jego zniewoleniem wręcz; teraz jak kogoś poznaję to z automatu odrzuca mnie, gdy mówi, że interesuje się motoryzacją). A te 20% to słodkie słowa, zapewnienia o mojej wyjątkowości. Nie akceptuje mojej trudnej rodziny, przeszłości, nawet tego że lubię koty i nie piję alkoholu. Wszystko co złe we mnie :( Nie potrafię samej sobie przetłumaczyć, że to jest chory człowiek i to była chora relacja. A tylko ja sama nadaję jej ważności i wyjątkowości... Bo wszystkie moje związki było do d, a ten tak jakby nieco szczęśliwszy...
Wszystko to składa się na moje poczucie, że nigdy nie znajdę kogoś dla siebie. Że to we mnie jest wiecznie jakiś problem. Brak nadziei, że zmieni się coś w moim życiu, na lepsze ale na stałe(!), nie na moment. Martwię się, że jestem skazana na taki wewnętrzny smutek, chociaż tyle razy próbowałam żyć dobrze, wobec samej siebie i innych.

Dodam, że korzystam z pomocy psychologa. Szukam rozwiązania swoich problemów w książkach, konferencjach o samorozwoju itd. Nie spoczywam na laurach. Chociaż wiem, że mam bajzel w życiu i w sobie, że powinnam się w końcu ogarnąć po całości.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

On Twoim przywiązaniem karmi swoje ego, dlatego będzie chciał zawsze mieć Cię w zasięgu ręki. Dobrze by było uciąć tą znajomość, nie pisać, nie odpowiadać, usunąć numer, zablokować, a w przypadku spotkania okazywać obojętność. Będzie bolało, bo on pięknymi słówkami też zaspokaja Twoje deficyty. Spróbuj odzyskać dawnych przyjaciół, odnowić kontakty. Czy nie myślałaś o zmianie pracy i wyjeździe ze swojej miejscowości?

3

Odp: Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

Hej, jestem troche mlodsza. Mam 21 lat. Niedawno zdecydowalam odejsc od toksycznego faceta. Narcyz. Bez pracy, bez prawka, bez ambicji na moim utrzymaniu przez wiekszosc zwiazku.  I tak jak Ty..zdaje sobie sprawę, że ten facet jest toksyczny. Śledzenie mnie, jego klamstwa, ukrywanie nawet drobnostek,   oskarżał o zdrady i ćpanie gdzie to on probowal zdradzic i sam ćpał , najlepszy paradoks? on doprowadzil mnie do stanu gdzie ja mu ufam mimo ze rozwala mnie psychicznie i fizycznie klamie itp a on mi nie ufa mimo ze dla niego wszystko..nie potrafil zrozumiec ze jak go kocham to nie potrzebuje zdradzac mimo ze partner przed nim mnie zdradzil... nabawilam sie kompleksów,  pil ( na szczescie przestal po wielu walkach), na poczatku zwiazku powinnam czuc motyle..czulam ciagla walke z kazda laska z ktora cos probowal zrobic, z jego kumplem cpunem i ciaglymi imprezami ...,ograniczylam kontakt z przyjaciolka i MAMA !! stalam sie przez niego toksyczna. To  w na prawde ogromnym skrócie. Wszystko dzialo sie przez niecały rok...a czuje jakby to trwalo wiele lat!! Jestem na etapie kontaktu z nim...piszemy, czasem sie zobaczymy. Wszystko jest swieze bo rozstalismy sie pare tygodni temu. Mam ten sam problem ze mnie ciagnie do niego strasznie mimo ze zdaje sobie sprawe jak zle ta relacja wplynela na mnie.
I szczerze? zbieram sie do tego zeby sie odciac..jak ja jestem zimna on czuly kochany..jak zobaczy ze na nowo mnie zdobyl obraza sie bo nie chce z nim zagrac w gre przez neta bo wole sie umyc BEDAC W SZPITALU ..czujecie to??
Dystans i praca nad soba, psycholog, zwiększenie poczucia własnej wartosci, kobiety maja gorzej owszem,ale czy ja tez musze byc w tym gronie? NIE!  i wiem ze latwo sie daje rady ciezej z realizacja. Masz 27 lat...trzyma Cie tam cos? Zmien fryzure, nawyk żywieniowy, prace, moze mieszkanie jesli jestes w stanie zeby odciac sie od wszystkiego. Nowa czysta karta. Zacznij moze jakis sport? Znajdz cos co Cie pochłonie. Z czasem poznasz ludzi. O wartosciowy zwiazek nie walczy sie w pojedynke.
Trzymaj sie cieplutko:)

4

Odp: Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

A co Wy na to:
Jestem z mężem od 18 lat dokładnie od końca liceum. Małżeństwem od 6 lat. Mamy córkę 3lata oraz jestem z drugą córką w ciąży. Początki były jak zawsze zauroczenie i zakochanie, po jakimś dłuższym czasie pojawiały się sygnały jego negatywnych zachowań w stosunku do mnie, też znajomi jego i jego rodzina mnie przestrzegała że to nie jest facet do życia. Nie wierzyłam im, a zamiast tego wierzyłam jemu i jego tłumaczeniem, być może byłam naiwna, młoda, może chciałam mu wierzyc, to był mój pierwszy i jedyny facet nie miałam porównania. Nasze kłótnie często dotyczyły tego, że nie mam pracy lub jak mam to nie taka jaka on by sobie życzył. Nie chciał nigdy mnie przytulać bo twierdził że to dziecinne, nie chwalił ani nie komplementowal bo mówił że po co ma mówić że coś jest ok, wystarczy jak powie mi jak będę np. wyglądać źle itp. Zaczęły pojawiać się też pierwsze porównania do innych lasek, że to czy tamto robią inaczej niż ja więc że może też powinnam coś zmienić. Po ślubie choć może i przed ślubem bywało że podczas kłótni zaczął mnie wyzywać po czym nie przepraszał tylko uznawał że to moja wina bo ja go zdenerwowałam, dodam że ja w pewnym momencie też przestałam być dluzna i też krzyczałam czy używałam wyzwisk, miałam poczucie że muszę się bronić i nie dac sie zgnoić oraz zdeptac i tak wątłego już poczucia własnej wartości, zdążylo mu się wreszcie mnie i uderzyć czy szarpać. Gdy byłam z pierwszym dzieckiem w ciazy zrobił awanturę z niewyrzuconych śmieci taka, że myślałam że dojdzie do wcześniejszego porodu bo tak okropnie się mała wiercila. Poza tym ciągle w kłótni mnie wyzywa i poniza również przy dziecku, do którego mówi "twoja matka jest glupia", gdy prosiłam to żeby nie kłócić się przy małej powiedział że on nie będzie czekał aż zaśnie bo on teraz ma ochotę powiedzieć co go denerwuje. Mówi mi też że ma nadzieję że jak dziecko dorosnie to pozna się na mnie i będzie jego wolało, a mnie oleje. Ostatnio w trakcie kłótni kopnął mnie i uderzył przy dziecku (jestem w 7 miesiacu ciąży). Mówi też że on coś w życiu osiągnął a ja nic. Boję się że córka nauczy się złych schematów zachowania i uzna że takie traktowanie kobiety jest normalne i sama wpadnie w podobny związek. Nie wiem co o tym myśleć gdyż ja też nie jestem bez winy też go przezywałam czy nie raz zloscilam się o bzdury albo wypominalam mu różne sprawy i denerwowalam nie potrzebnie zamiast złagodzić spór. Poza tym ma też dobre strony stara się zapewnić bezpieczeństwo finansowe (choć ja też pracowałam w zasadzie bez wielkich przerw) brał udział w rozbudowie domu i umie wiele rzeczy zrobić sam, dla dziecka też jest raczej dobry, choć mało wychowawczy. Pomimo to czuje że jak się coś nie zmieni to mnie to wykończy nie chce tak żyć z roku na rok będzie tylko gorzej. Ogólnie mam wrażenie że jestem dla niego jakimś tam dodatkiem do jego życia, który ma mu ułatwić spełnianie jego życiowych aspiracji, nie zależy mu na spędzaniu ze mną czasu, a sex to tylko tak jak on chce i kiedy on ma ochotę. Mam ochotę uciekać ale nie mam dokąd, nie chce też mieszać dziecku w życiu choć obawiam się że jak nic teraz nie zrobię to w sumie jej zaszkodzę. A może po prostu za mało się staram, a przez to że za dużo o tym wszystkim myślę to za bardzo się nakrecam?

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Chaos życiowy, relacje z innymi, toksyczny związek

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024