Chyba potrzebuję oceny kogoś z zewnątrz.
Mam przyjaciółkę. Jakieś 5 lat temu poznała faceta. Dość szybko okazało się, że ich relacja nie przypomina sielanki. Jeśli mam być szczera, dla mnie to typowy toksyk, manipulant. Wieczne kłótnie, płacz, dziwne sceny. Po dwóch latach nie przestawił ją jako dziewczynę, a koleżankę. Nigdzie razem nie wychodzili ( NIGDY nie wyszli z domu chociażby na spacer). W ogóle przyjeżdżał do niej łaskawie raz na dwa, trzy tygodnie.
Ona była typowo zaślepiona. Wciskał jej każdy kit, a ta łykała. Aż w końcu udało jej się zakończyć związek.
Osobno byli jakieś pół roku, rok. Po tym czasie facet zaczął się starać. Dosłownie inny człowiek. Mówił, że zrozumiał swoje błędy itp. Nawet ja, która ciągle mówiła "zostaw go" powiedziałam, daj mu szansę. Wierzyłam, że może jednak zrozumiał swoje zachowanie i mu zależy na niej.
Jak łatwo się domyślić, wrócili do siebie. Jednak koleżanka postawiła warunek ślub. Sielanka trwała max trzy miesiące. Potem od nowa, olewanie, brak zaangażowania, "zachowujesz się jak idiotka" oraz inne wyzwiska. Zerwał zaręczyny, powiedział, że nigdy go nie chciał i nie planuje.
Znów się rozstali i znów to samo - on zrozumiał swój błąd, przeprasza i jednak ślubu chce.
Gdy to się stało postawiłam sprawę jasno, mam dosyć i nie będę więcej jej pocieszać, słuchać dramatów, a tym bardziej uczestniczyć w cyrku ślubnym. Mam im życzyć wszystkiego dobrego? Cieszyć się? Dla mnie podejmuje najgorszą decyzję w życiu. Z resztą nie tylko ja tak uważam. Jej mama dzwoniła do mnie i błagała, żebym wybiła jej tego gościa z głowy. Tylko co ja mogę. Szczególnie, że bardzo przeżywałam ten cały dramat. Próbowałam wiele razy, aby zrozumiała, że jest manipulowana, oszukiwana. Noc czy nie, wsiadałam w samochód, przyjeżdżałam wysłuchiwać płaczu.
Termin ślubu coraz bliżej... i ona jest oburzona. Przecież ja muszę świadkować, jak mogę nie być na jej ślubie. Nie szanuje jej decyzji.
Ona wie, że on jest trudny... ale go kocha!
Nie pojawiła się przemoc fizyczna, zawsze słowna, ale wcale nie zdziwiłabym się, gdyby napisała "popchnął mnie przez przypadek".
I tutaj problem, może reaguje zbyt ostro? Zdania nie zmieniam, tego jej faceta wysłałabym najchętniej na księżyc, ale jej życie, jej sprawa.
Czuje, że jeśli wezmę udział w tym ślubie zdradzę samą siebie, własne przekonania.