Zmagam się od pewnego czasu z pewnym problemem. Mam nadzieję, że mój wpis nie będzie zbytnio chaotyczny.
Wszystko zaczęło się pewnego dnia jak jechałam autobusem do nowego partnera. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze i poczułam jak skręca mnie w jelitach (innymi słowy poczułam, że zaraz będę musiała do toalety). Nie miałam wyjścia, musiałam zawrócić. Później przez pewien czas było normalnie, ale od pewnego momentu zaczęłam za każdym razem stresować się, że taka sytuacja może się powtórzyć. Raz złapało mnie nagle i musiałam wrócić do domu, potem "wygoniłam" partnera ode mnie (rozumiecie, troche krępująca sytuacja). Za każdym razem jak mam teraz się z kimś spotkać, gdzieś pojechać robi mi się niedobrze, boję się zjeśc cokolwiek, żeby mnie zaraz nie przeczyściło i boję się, że za chwile będę musiała do toalety i właśnie się tak dzieje. Nie jest to raczej zatrucie zwykłe, gdyż jak mam wolny dzień, z nikim się nie widze, nie musze nigdzie isc to jest raczej w porządku. Mam sciski w żołądku tylko, ale to dlatego, że się przejmuje całą sytuacją.
Nie potrafię się z niczego cieszyć, normalnie żyć, budować relacji, bo za każdym razem sie boje, że zaraz mnie dopadnie i chyba sama sobie to wywołuje .
Te wszystkie objawy mam od bardzo niedawna.
Zdaje sobie sprawę, że najlepiej byłoby udać się do psychologa, mam to w planach. Potrzebowałam jednak wyżalić się tutaj, może któraś z Was była/jest w podobnej sytuacji?
Dziękuje, że dotrwałyście do końca wpisu.
Pozdrawiam.