Witam, postaram się jak najkrócej.
Muszę zaznaczyć, że mam tendencje do wyolbrzymiania i zbędnej analizy rzeczy, których analizować nie trzeba. Czy tak jest również w tym przypadku?
Spotykam się ze starszym facetem od grudnia. Znamy się od ponad roku (pracujemy razem).
Od początku czuliśmy, że to coś wyjątkowego i coś na co czekaliśmy oboje dlugi czas. Pełna swoboda, rozmowy do rana, ten sam światopogląd, imponujemy sobie wzajemnie tym jakie każde z nas jest. Jednak nie spędzamy ze sobą zbyt dużo czasu. Oboje cenimy sobie swoją przestrzeń. Jednak ja chciałabym tego czasu wspólnego troszkę więcej niż obecnie. poruszałam ten temat delikatnie kiedyś, ale niewiele to dało. Kiedy jesteśmy razem jest cudownie. Zależy mi i widzę, że jemu również. Ale podczas wspólnej nocy w sobotę zapytałam go wprost czy nadal podobam się mu tak jak kiedyś, czy nadal traktuje to poważnie, czy widzi jakaś przyszłość dla nas jeszcze, czy cos się zmieniło. Wytłumaczył że jest trochę inny niż na początku, podal powody, które nie są związane ze mną wcale. Powiedział że jak najbardziej mu się podobam i traktuje to poważnie od samego początku, że przecież wiem, że gdyby nie korona to poznalabym już jego rodzine (rodzina jest ważna dla niego i bardzo mu zależy żebym zobaczyła jak super wyglądają jego zjazdy rodzinne- mieszka daleko od nich). szczerze mówiąc to ja już dawno myślałam, że to jaki czasem jest (nie dąży do spotkań tak często jak ja, nie odzywa się czasem) zaczęło się od korony, ale jakoś to wyparlam. Kiedy zasypialismy w sobotę, wyszeptal zaspany że on nie chce być beznadziejnym chłopakiem. Odpalam, że nie jest beznadziejny, że jestem z nim szczęśliwa,ale chciałabym więcej czasu razem.
Jeszcze dodam, ze jakiś czas temu powiedziałam mu, że go kocham. On wtedy nie powiedział nic tylko przytulił mnie tak mocno i czule jak nikt dotąd. Myślę,że albo jeszcze nie kocha albo nie jest gotowy o tym mowic, ale po jego zachowaniu mogę wnioskować, że jest szansa na duże uczucie z jego strony. On był sam przez dlugi czas. Podobałam mu się odkad mnie poznał, ale chciał mnie najpierw poobserwowac I poznać nim podjął pierwsze kroki. Jak już zaczęliśmy się spotykać to po jakimś czasie powiedział, ze dobrze mu było samemu i nie potrzebował nikogo do szczęścia, ale spotkanie mnie zmienilo jego sposób myślenia. Generalnie nie mam żadnych zastrzeżeń do niego i naszej relacji oprócz rzadkich spotkań. Jak ja mam to rozumieć? Czy z boku wygląda to jak olewanie? Czy może ja za dużo wymyślam.