Witajcie. Przychodzę tutaj, aby podzielić się namiastką swoich "problemów", być może tutaj dostanę słowa otuchy, a może wręcz przeciwnie...
Nie będę się rozpisywać, nie jestem gadułą - krótko, zwięźle i na temat.
Jest to problem, w moim odczuciu jest. A im jestem starsza, tym bardziej mi doskwiera i mam większą tego świadomość.
Każdy się dziwi... "Jak to możliwe, że taka ładna i mądra dziewczyna nie ma męża i dzieci?! Marnujesz najlepsze lata życia!" Tak słyszę, to jednak boli, coraz bardziej boli.
Ale wiecie co? Ja bym naprawdę bardzo chciała mieć męża, zdrową relację, kogoś dla kogo będę całym światem, dzieci i kochającą rodzinę, mieć problemy rodzinne i stawiać im codziennie czoła. Tym czasem, jestem 28 letnią singielką, mieszkająca sama, która pragnie kochać i być kochaną. Moje związki do tej pory opierały się na uczuciach, jedynie z mojej strony. Ja się angażuje bardzo, druga strona tylko tak mówi i nic poza tym. Płacz i pewnego rodzaju żałoba trwa więcej niż sam związek - było ich 2 (nie łatwo mi się zakochać, zaufać). Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy podchodzą do tego na luzie, w stylu "nie ten to inny", "tego kwiatu pół światu". Łatwiej się wtedy żyje. Za dużo analizuje, wyobrażam sobie, myślę za bardzo naiwnie o ludziach, wierząc w ich dobre intencje... Nie potrafię "brać tego co się trafi" !
Swoje problemy tłumaczę dzieciństwem, relacją rodziców, która krótką mówiąc była straszna - nienawidzili się, kłócili, ja byłam pionkiem w tej grze, jedno o drugim mówiło, jakie to pierwsze jest okropne. Miłości w domu nie było, do mnie również, nie znam tego uczucia..
Dlatego teraz ciężko zaufać, wierzyć w relacje.. Pragnę jej, pragnę stworzyć przeciwny dom do tego w jakim ja się wychowałam.. Rzadko kiedy daje szansę facetom, boje się. I takim to sposobem, pewnie zestarzeje się sama. Bo się boje, że będę cierpieć. Aktualnie jedyny sens do życia to moje pasje, którym poświęcam jak najwięcej czasu.
Co robić, jak walczyć ze samą sobą, gdzie są ludzie, którzy potrafią pokochać?
Myślę poważnie o pomocy psychologicznej... Poradźcie, albo ochrzańcie !
p.s. Miało być krótko, ale mi się nie udało