Przepraszam, bardzo długa historia, jeśli ktoś przeczyta będę bardzo wdzięczna...
Około rok temu poznałam chłopaka. Na początku bylismy zwykłymi znajomymi, przyznam, że w lato tamtego roku pomyślałam, że mogę coś do niego poczuć, gdyż polubiłam jego charakter i podobał mi się fizycznie, ale ostatecznie zostaliśmy koleżanką i kolega, nie kontaktowaliśmy się zbyt często, raz na jakis czas. Zimą tego roku coś zaczęło się zmieniać. Zaczęliśmy częściej pisać, w Walentynki pierwszy raz się spotkaliśmy. Przepadłam szybko. Widywaliśmy się często, z czasem przeszło do przytulania sie, trzymania za rękę, całowania itd. W końcu, właśnie tak jak się tego spodziewałam spytał mnie o związek. Zgodziłam się, byłam pewna. Bardzo się zakochałam. Byłam naprawdę szczęśliwa, on mówił, ze tez. Spotykaliśmy się jak najczęściej mogliśmy, rozmawialiśmy godzinami przez telefon, był dla mnie nie tylko chłopakiem, ale przyjacielem, na którego mogłam liczyć, gdy potrzebowałam rozmowy, czy pomocy. Zapewniał mnie słowami, ale tez czynami, ze mu na mnie zależy. Poznaliśmy swoje rodziny, rozmawialiśmy dużo o przyszłości, bliższej i dalszej. Od początku była jedna sprawa, która mocno mnie martwiła- jego przyjaźń się z byłą dziewczyną. Byli ze sobą z przerwami chyba jakieś 2 lata, rozstali się bo wyjechała. Gdy raz na jakis czas wracała do naszego miasta, a on był sam, wciąż zachowywali się jak para, pocałunki itd... Wiedziałam o tym, nie ukrywał tego przede mną. Mówił, ze to było kiedyś, nie miał wtedy dziewczyny wiec było inaczej. Wiedział, ze jestem o nią zazdrosna. Powtarzał, ze to ja jestem jego dziewczyna, to na mnie mu zależy i ze mną chce być, co uspokajało mój lęk o nią. Zaproponował kiedyś, że może zerwać z nią kontakt jeśli chcę. Nie chciałam, ufałam mu i wierzyłam w to, co mówi. Spotkałam się z nim pewnego poniedziałku, wszystko było super jak zawsze. We wtorek rozmawialiśmy przez telefon, pisal, ze mnie kocha. W środę coś zaczęło być nie tak. Zmienił plany, co do naszego spotkania, które miało być w czwartek, chciał się zobaczyć, ale powiedział, ze będzie mieć czas tylko przez chwilę. Ostatecznie nie zobaczyliśmy się wtedy. W czwartek wieczorem napisał mi, ze musimy porozmawiać i ze zobaczymy się w poniedziałek. Prosiłam, żeby powiedział mi przez telefon, ale nie chciał cię zgodzić. Mówił, ze to nic strasznego, ze po prostu chce mi coś powiedzieć, ale nie mam się czym martwić. Od tamtego momentu przestał odzywać się pierwszy. Wymuszałam rozmowę, pytałam czy między nami wszystko dobrze. Strasznie się martwiłam. W końcu zgodził się porozmawiać ze mną przez telefon, bo nie mogłam już wytrzymac. Słyszałam, ze nie wie jak to powiedzieć, ze jest mu przykro. Zaczął mi tłumaczyć, że nie chce mnie oszukiwać, że ostatnio uświadomił sobie, że nadal czuje coś do tamtej i musimy to skończyć. Zaczelam płakać, wyrzucać mu, że kłamał za każdym razem, gdy mówił ze mnie kocha. Powiedział, ze nie kłamał, ze tak jest, ale jednocześnie czuje coś do niej no i tak nie może. Nie wiem, co ona na to. Wiem, że ze sobą nie będą, chyba ze na odległość, ale wątpię w to. Ona mieszka daleko i mówiąc daleko nie mam na myśli kilkuset km, a inny kontynent. Z tego, co go zrozumiałam, nie chce być z nikim dopóki nie straci do niej uczuć, bo miał wyrzuty sumienia, ze mnie oszukuje, choć był ze mną szczęśliwy.
Mam mętlik w głowie. Spałam tamtej nocy chyba z 2 godziny, przepłakałam calutki dzień i nadal jestem niezdatna do życia. Zaproponował mi wtedy przez telefon, żebyśmy spotkali się i porozmawiali o tym na spokojnie, ja na początku nie chciałam, ale przemyślałam to i napisałam do niego kiedy ma czas. Zignorował mnie. Nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. Jak to możliwe, ze jednego dnia było tak dobrze, a następnego dnia decyzja o tym, że to koniec była podjęta? Nie wierze, ze prostu sobie to „uświadomił”, może z nią rozmawiał? Był lepszym chłopakiem dla mnie, niż ja dla niego dziewczyną. Zauwazylabym, gdyby to co robił było sztuczne, tak mysle, jednak zastanawiam się, czy w ogóle czuł coś do mnie przez cały ten czas? Nie mogę sobie z tym poradzić. Stał się tak duża częścią mojego życia, a teraz nie spyta mnie nawet jak się trzymam i zignorował moją wiadomośc. Nie będę robić z siebie desperatki i pisać wiecej. Czy jest jakakolwiek nadzieja, ze za mną zatęskni i będzie chciał wrócić? Było tak dobrze... Jak powinnam się teraz zachowywać? Czy odżywcze jego uczuć do ex oznacza, ze nigdy mnie nie kochał? Jak sobie z tym poradzić...