ślub i pępowina mojego narzeczonego - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ślub i pępowina mojego narzeczonego

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

Temat: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Cześć! piszę tutaj bo jestem w takiej beznadziejnej sytuacji że sama nie wiem co mam zrobić  hmm

Poznałam na studiach fajnego chłopaka. Od początku czułam że to będzie "coś". Po 3 latach kumplowania się  poszliśmy do łóżka, zaczynało robić  się coraz poważniej, pomieszkiwałam u niego, w wakacje jeździliśmy do siebie, aż pewnego razu zaproponował żebyśmy zamieszkali ze sobą. Super!!!
Zamieszkaliśmy razem w listopadzie, czasami się kłóciliśmy, potem godziliśmy... normalnie, bez jakieś telenoweli. W międzyczasie było kilka okazji i w ten sposób poznał całą moja rodzinę - on polubił ich, a jego. Słyszałam same pochwały.
Na początku roku zapytał się czy chciałabym założyć z nim rodzine. Z racji tego ze zawsze mi się podobał i naprawdę czułam że to będzie ten jedyny, jak usłyszałam taką propozycje strasznie się ucieszyłam (zresztą która by dziewczyna się nie ucieszyła). No i w marcu okazało się że jestem w ciąży, powiedzieliśmy naszym rodzicom, w międzyczasie się zaręczyliśmy...
Przez to że jeszcze studiujemy, a on mieszka 250 km od warszawy, a ja niecałe 40 km - moi rodzice zaproponowali żebyśmy przed porodem zamieszkali u nich (moich rodziców) w domu, oni zajmą się dzieckiem a my będziemy na spokojnie mogli skończyć studia, K. zgodził się od razu, bez wahania.
Wszystko się układało, moja rodzina przyjęła go bardzo ciepło, tak żeby nie czuł się u nas obco, żadnych kłótni, dogadywaliśmy się, nikt nie narzekał.
Rodzę w grudniu, K był przy mnie, codziennie odwiedzał mnie w szpitalu, dawał wsparcie i pomagał mi.

brzmi wszystko fajnie, do czasu....

Po porodzie:
byłam bardzo osłabiona, poprosiłam mamę żeby przewinęła dziecko i posmarowała linomagiem (tak polecili) krocze żeby nie było odparzeń, K. był przy nas i od razu naskoczył na moja mamę, żeby tego nie robiła, bo jego matka tak powiedziała (jego matka pracuje w innym szpitalu, jest położną) i on jako ojciec tez ma coś do powiedzenia. Była awantura, bo dziecko miało czerwone pachwiny, jego matka tego nie widziała i się wymądrzała przez telefon, mimo że miałam fachową opiekę i dostałam zalecenia. Posmarowaliśmy, a on przeprosił moja mame.

Powrót do domu (tydzień przed świętami):
K. wszystko podważał, każdą rzecz przy dziecku. Czego bym nie zrobiła był telefon do matki. Normalnie gorąca linia! Nawet ona sama dzwoniła do niego i mówiła mu co ma robić.
Jak były święta, to nawet wnuczka nie wzięła na ręce, tylko zerknęła i tyle!!! Jak mieli dwa długie weekendy to pojechali sobie raz nad morze i raz w góry, nie przyjechali do wnuczki i syna, za którym taaaak sie stęsknili.... oczywiście jak wrócili to musielismy pojechać w odiwedziny do nich, bo oni do nas ani razu nie przyjechali (dziecko ma już 5 miesięcy, a K. nie potrafi im zwrócić uwagi).

Poszłam się wykapać, dziecko płacze, ma zimne nóżki, wracam do pokoju, a on buja je na rękach półnagie (same body i pampers) bo przecież po co mu spodenki skoro w pokoju jest 20 stopni?! nie można przegrzewać dziecka !!! mama tak mu powiedziała, że tak można zrobić....
Po co  smarować linomagiem/mąką.. jego matka powiedziała ze tak się nie robi! ze to stare metody i tego się nie stosuje już! a jak się porządziła, to po tygodniu nie wyleczyła zaczerwienionej szyjki dziecka…
Przez dwa miesiące kłóciliśmy się o wszystko, to co ja powiedziałam to co moja mama/ babcie doradzały to było olewane. liczyło sie tylko i wyłącznie zdanie mamusi, która sie rządziła przez telefon!!! Dopiero jak jak sie zapytałam, czy jak będziemy sie kochać, to czy jego matka będzie dawać instrukcje, bo bez jej wskazówek to żyć nie może...  oczywiście powtórzył jej to jak zadzwoniła… Podziałało z takim efektem że zaczęła pisać smsy... (teraz już mam spokój)
W międzyczasie nagadał jakiś bzdur jak mu nie dobrze i oni przyjechali i powiedzieli moim rodzicom że nie chcą słuchać żadnych wyjaśnienień bo wiedzą wszystko i żeby sie nie wtrącali do naszego wychowywania dziecka, bo oni sie nie wtrącają! (hahaha dobre sobie)

Chrzciny dziecka:
Razem z K. podejmowaliśmy decyzje o organizacji chrzcin, poinformował swoich rodziców o szczegółach, po czym jak moja mama wszystko zarezerwowała okazało sie że siostra jego matki mieszka za granicą i z racji tego że nie mogła przełożyć wakacji to jego matka zadzwoniła do mojej i powiedziała że termin był ustalany pod tylko moją rodzine i żeby wszystko odwołać i przełożyć chrzciny na inny termin (pasujący jego ciotce !!! btw. ona nie jest matką chrzestną).

Jego zachowanie teraz:
Codziennie rano znoszę mała do swojej babci żeby sie zajmowała dzieckiem, po to żebyśmy mogli sie uczyć do egzaminów. On siedzi w pokoju, prawie w ogóle z niego nie wychodzi, a nawet jak zejdzie to rzadko wstąpi do dziecka. Miedzy nami jest teraz ok, codziennie słysze że bardzo mnie kocha i cieszy się że mamy dziecko, rzadko sie posprzeczamy.

Byliśmy u jego rodziców przed tą epidemią (przed Wielkanocą). Jego matkę trzeba non stop prosić żeby sie zajęła swoim jedynym wnuczkiem, aż mi jest głupio mówić "mamo czy mogłabyś sie zająć wnuczkiem?". U mnie w domu tak nie ma, moi rodzice czy babcie podejmują inicjatywe żebym mogła sie pouczyć, a ta ma kompletnie gdzieś to ze musze sie uczyć do egzaminów, przecież trzeba ja poprosić – bo ona sie nie wtrąca....
Któregoś dnia jak udało mi sie uspać naszego maluszka, to chciałam popisać magisterke, a jego matka stwierdziła że będziemy myć okna w salonie.... ona jedno, K. jedno i ja jedno. Wkurzyłam sie bo nie po to usypiałam dziecko żeby im teraz okna myc, nikt za mnie sie nie nauczy/ pracy nie napisze.

Jak przywożą nas od siebie do mojego domu to zawsze proponuje herbate/ kawe. Ani razu nie wstąpili. Zresztą mój tata jak nas odwoził to jego matka nawet nie wyszła sie przywitać, udała że nikogo nie ma w domu. nawet nie zaproponowała szklanki wody.

chcieli teraz żebyśmy przyjechali na majówke, bo sie bardzo stęsknili za nami i wnuczkiem. uważam ze jest epidemia i skoro jego matka pracuje w szpitalu to jest za duże ryzyko żeby tam jechać. powiedziałam KKK to i rzucałam skoro chcesz jechać to jedz. a on powiedział ze tyle czasu (2 miesiące) sie nie widział z rodzicami i sie z nimi stęsknił, wiec pojechał teraz. na ile? może na dwa tygodnie, nie powiedział konkretnie.
Jego ojciec przyjechał, to nawet nie wszedł zobaczyć wnuczki (a podobno tak sie stęsknił, prawie codziennie to słyszałam jak mówi przez telefon!!)

Plany na dalsze życie:
powiedzieli ze nie będą sie wtrącać do naszych spraw i do naszego dziecka. Tylko strasznie pchają nas do Warszawy. Mieszkanie, przedszkole, zajęcia dla dziecka później i opiekunka, auto w leasing... tylko kto da nam pieniądze? o tym już nie mówia, oni mają markowe ciuchy, zyja na pokaż ale mają okropne długi!!! My dopiero będziemy kończyć studia, nie mamy pracy, moi rodzice powiedzieli ze nie zgadzają sie bo nie maja na to pieniędzy. Mam jeszcze brata, który studiuje.

Ja wole mieszkać w mojej miejscowości, bo jest blisko warszawy, mam rodziców którzy są pomocni. Nie musze ich sie prosić gdyby "cos" sie stało, to są pod ręką i wiem że mi pomogą. Wątpię żeby jego matka, która pracuje jechała pociągiem 200 km do warszawy. Na żadna opiekunkę sie nie zgadzam, bo po prostu im nie ufam.

a K. w tym wszystkim?
słucha sie rodziców, od początku ich zdanie jest ważniejsze od mojego. Teraz zajmuje się dzieckiem, tak jak ja uważam a nie robie pod "widzi mi sie" jego matki (od początku tak robiłam, słuchałam jej rad, ale decyzje podejmowałam według swojego uznania) i on już nie robi mi o nic problemów. Tylko jego rodzice chcą układać nam życie pod swoje widzi mi sie. ("my sie nie wtrącamy", jasne..)


Został nam rok do ślubu i co ja mam zrobić w takiej sytuacji???? Mam już dosyć jego rodziców, bo nie szanują ani mnie, ani moich rodziców. Jak wy to widzicie, co byście zrobili??

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Zawsze stałam po stronie tych, co nie życzą sobie wtrącania się, ale tutaj z każdym kolejnym zdaniem coraz większą irytację budziło coś zupełnie innego. Ty chcesz, żeby narzeczony się uniezależnił od zdania matki, a przecież wy jesteście zależni od wszystkich wokół. Bo Twoi rodzice sami chcą zajmować się dzieckiem, a tamci nie, ten wozi, ten odwozi, jak mieszkać w Wawie, to rodziców nie stać, a poza tym kto przyjedzie zająć się dzieckiem... Z żadnego zdania nie wynika, żebyś brała w ogóle pod uwagę, że mieszkanie, opieka nad dzieckiem, studia, praca, dojazdy itd. są sprawami waszymi, czymś, za co wy powinniście odpowiadać, a nie wszyscy dookoła. A tu teściowa bezczelnie każe myć okno, kiedy dziecko śpi, a Ty masz pracę do napisania... No, jasne, ja też w gościach nie myję okien, ale kiedy jestem gościem - czyli kiedy nie oczekuję też, że ktoś się za mnie zajmie moimi obowiązkami (tu: dzieckiem). A jak chcę być traktowana jak domownik, to jak domownik pomagam w sprzątaniu. Trzeba wybrać jedną wersję. No i jakoś nie chce mi się wierzyć, że teściowa wprowadziła więcej swoich zasad przez telefon, niż Twoja mama zrobiła po swojemu, zajmując się dzieckiem dzień w dzień. Zresztą sama napisałaś, że to, co mówiłaś Ty, Twoja mama i babcia było olewane - czyli rozumiem, że jak Twoja rodzina wyraża własne zdanie, jest okej. Tylko mama narzeczonego nie ma prawa się wtrącać. wink A ja mam złotą radę: wziąć odpowiedzialność za własne życie, własne dziecko i własne studia. smile

3

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Ja nie widzę tylko jego nieodciętej pępowiny, ale również twoją. Twój post bardzo mocno pokazuje waszą dziecinność i niedojrzałość. Dojrzali byliście do prokreacji, ale podejmowania samodzielnych decyzji, poznania się przez kilka lat wspólnego mieszkania, samodzielnego zamieszkania już nie. Z twojego postu, nie widzę chęci dogadania się, zrozumienia siebie nawzajem. Wy dalej zachowujecie się jak dzieci, a nie jak dorośli ludzie.
Zamiast porozmawiać sami ze sobą, może pójść na terapię ty pytasz obcych ludzi o decyzję w waszej sprawie.

4

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

tu nie chodzi o to, że my tutaj że nasza racja jest "mojsza" (moja i moich rodziców), tylko o to że jego matka zakazała się wtrącać moim rodzicom do naszego życia, a sami sie wtracają i chcą nam układać życie.... czy to jest sprawiedliwe?
on nie podejmuje decyzji tak żeby nam było dobrze, tylko robi tak jak powiedzą mu rodzice. chyba nie o to chodzi w związku?

poza tym, czy nie widząc jak dziecko wygląda byś się wymądrzała i kierowała przez telefon co i jak? ona sie zachowuje jakby pozjadała rozumy, jakby była wszystkowiedząca a każdy jest głupi...

5

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:

tu nie chodzi o to, że my tutaj że nasza racja jest "mojsza" (moja i moich rodziców), tylko o to że jego matka zakazała się wtrącać moim rodzicom do naszego życia, a sami sie wtracają i chcą nam układać życie.... czy to jest sprawiedliwe?
on nie podejmuje decyzji tak żeby nam było dobrze, tylko robi tak jak powiedzą mu rodzice. chyba nie o to chodzi w związku?

poza tym, czy nie widząc jak dziecko wygląda byś się wymądrzała i kierowała przez telefon co i jak? ona sie zachowuje jakby pozjadała rozumy, jakby była wszystkowiedząca a każdy jest głupi...

A z drugiej strony masz swoich rodziców, którzy swoje opinie przekazują przez Ciebie i ich racja też jest bardziej twojsza niż racja Twojej przyszłej teściowej.

Ja popieram - usamodzielnijcie się. Czy Wy pracujecie? Bo wygląda to trochę tak, jakbyscie tylko studiowali, a wszystko opłacali Wam rodzice.
Skoro na nic Was nie stać, to po co decydowaliście się na dziecko?

6 Ostatnio edytowany przez Onaja12345 (2020-05-10 22:15:21)

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Też jestem za usamodzielnieniem i oddzielnym mieszkaniem. Tworzycie nową rodzinę i powinniście też tak funkcjonować. Nie tylko dlatego że powinniście wsiąść odpowiedzialność za swoje życie i dziecko. Uważam że młodzi zawsze powinni mieszkać oddzielnie, niezależnie od tego jak jest ciężko pogodzić życiowe obowiązki. Powinniscie być w tym razem bez spychania swoich obowiązków na inne osoby, bez wtrącania się, bez dodatkowych konfliktów o to co kto powiedział i dlaczego.

7

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Dorośnijcie oboje. Macie dziecko. Wiesz, że można studiować i pracować jednocześnie? wink A już oczekiwanie, że teściowa zajmie się dzieckiem jest w ogóle niepoważne. To Wasze dziecko a nie jej. Wy macie się nim zajmować.

8

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Rozumiem, że z teściami bywa różnie ale co cię autorko oni obchodzą? Nie chcecie z nimi mieszkać to nie mieszkajcie. Chcesz wyjść za mąż za swojego chłopaka a nie za jego rodziców prawda?
Nie wiem w sumie czego oczekujesz. Z jednej strony słyszę od ciebie że jesteście nieszczęśliwi bo nie macie pracy, macie dziecko i studia i jak wy sobie poradzicie a z drugiej zaś strony oczekujesz nie wiadomo czego. Mówisz, że masz bardzo trudną sytuację a ja takiej nie widzę. Macie tylko rok studiów. Przecież nawet teraz jedno z was może pracować+studia a drugie opiekować się dzieckiem+studia. Może teściowie nie są idealni ale z tego co słyszę chcą pomów, tak jak twoi rodzice. Uwierz mi, że mam wielu znajomych co by dali majątek aby mieć taki luksus jak ty.

9

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Doceń, że macie pomoc przy dziecku i gdzie mieszkać. Nie każda młoda para z dzieckiem ma taki komfort. Nie potrafisz docenić - idź na swoje i ogarniaj sama dziecko, studia i jeszcze pracę, żeby było co jeść.

10 Ostatnio edytowany przez weroska33 (2020-05-11 10:24:27)

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Tak się zastanawiam. Wszystko fajnie jesteście młodzi studiujecie ale za co wy się utrzymujecie skoro żadne z Was nie pracuje?  Jesteście uzależnieni od dwóch rodziców?  Chcieliście dziecka a nie macie własnych srodkow.
Pytasz czemu jego ojciec nie wszedł do małego a może przez pandemie chce uniknąć kontaktów, bo przecież pisałaś ze się nie widzieli z Wami 2 msc.

A co do pepowiny i synka.
Nie powinien dzwonić o każdą pierdołke do mamy, Wy się uczycie jak być rodzicami. Może z czasem to zrozumie. Samo przyjdzie i zobaczysz będziesz z dnia na dzień mądrzejsza i doświadczona. Ja się mało radzę rodziców bo działa to instynktownie.

Jeżeli go.naprawdę kochasz i chcesz żeby dziecko miało pełną rodzinę to po magisterce czas znalezc prace i iść na swoje.
Ale powiem Ci ...uważaj na mamisynka nic dobrego nie wróży.  Zawsze mama będzie ta najważniejsza.

11

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Mój ojciec miał też nieodciętą pępowinę i z tego powodu w domu było piekło. Twój facet nie rokuje dobrze. Ale obym się mylił.

12

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Doceniam pomoc, którą mam na dobra sprawe tylko od mojej rodziny. Jego rodzicom wszystko trzeba podstawiać pod noc i robić wedle ich. Nawet chrzciny były przestawione bo jedna osoba od nich nie mogła przyjechać, bo wakacje były ważniejsze! więc co, ślub też trzeba bedzie przełożyc, bo znowu jego matka powie że termin był ustalony pod moja rodzine??? wink

13

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

A nie mogliście tak ustalić terminu ślubu, żeby pasowało najbliższym osobom z obu stron?

14 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-05-11 14:39:40)

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

termin jest ustalony z dwuletnim wyprzedzeniem.... i wiedzą o tym obie strony.

Już usłyszałam od jego matki przytyki, że się nie słucham i robie po swojemu... przecież to jest moje dziecko - nie jej, więc dlaczego mam robić tak jak ona mi każe (a mojej mamie kazała się nie wtrącać)? A żeby było jeszcze śmieszniej, to jego matka zakazała się wtrącac do wychowywania do dziecka i swojego małżeństwa swoim rodzicom i teściom, a właśnie wtrąca sie w nasze życie....

Jak rozmaiwałam z K. o tym, że nie chce mieszkać w w-wa, bo nas na to nie stać, żeby żyć wg pomysłu jego rodziców, to on powiedział że on chce mieszkac tam i koniec

15

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Więc może Twój K. sam chce mieszkać w stolicy, a wcale nie daje się namówić rodzicom?

Będąc na Waszym miejscu, odcięłabym się od jednych i od drugich rodziców, usamodzielnienie się Waszym ratunkiem i najlepszą opcją.
Bo na razie jest pewna dysproporcja: skoro Twoi rodzice mają prawo do pewnych rzeczy, to jego rodzice również powinni mieć.

16 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-11 14:56:27)

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Straszny bałagan jest w tym, co piszesz.
Najpierw pisałaś, że chętnie przystaliście na propozycję Twoich rodziców, żeby wyprowadzić się z W-wy i zamieszkać u nich, bo w ten sposób zyskacie ich pomoc przy dziecku, a w konsekwencji możliwość ukończenia studiów. Teraz, jeśli dobrze rozumiem, chciałabyś ten etap rozciągnąć na nieskończoność. Ustaliłaś to z mężem, czy tylko ze swoją swoją mamą?
Wcześniej pisałaś, że to z obecnością kogoś z rodziny męża na chrzcinach był problem, a teraz na ślubie? Skoro ślub jest za 2 lata, to w tym czasie jeszcze dużo rzeczy może się wydarzyć i będziecie tak lawirować pomiędzy oczekiwaniami gości?

W sumie to trochę mi szkoda Twojego faceta, bo mi się wydaje, że po urodzeniu dziecka został nieco zepchnięty na margines, bo Ty z mamą skaczecie nad dzieckiem, a on chyba czuje się w tym zagubiony i próbuje w jakiś sposób zaistnieć, także w opiece nad dzieckiem, także przy pomocy własnej mamy, która z uwagi na zawód wydaje się kompetentna. A być może próbował (czas przeszły), bo piszesz, że od pewnego czasu odsunął się i w ogóle przestał jakoś bardziej się angażować i wychodzić z inicjatywą.
Cóż, nie chcę być niesprawiedliwa, ale wydaje mi się, że powinnaś się baczniej przyjrzeć sobie.

17

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
MagdaLena1111 napisał/a:

Straszny bałagan jest w tym, co piszesz.
Najpierw pisałaś, że chętnie przystaliście na propozycję Twoich rodziców, żeby wyprowadzić się z W-wy i zamieszkać u nich, bo w ten sposób zyskacie ich pomoc przy dziecku, a w konsekwencji możliwość ukończenia studiów. Teraz, jeśli dobrze rozumiem, chciałabyś ten etap rozciągnąć na nieskończoność. Ustaliłaś to z mężem, czy tylko ze swoją swoją mamą?
Wcześniej pisałaś, że to z obecnością kogoś z rodziny męża na chrzcinach był problem, a teraz na ślubie? Skoro ślub jest za 2 lata, to w tym czasie jeszcze dużo rzeczy może się wydarzyć i będziecie tak lawirować pomiędzy oczekiwaniami gości?

W sumie to trochę mi szkoda Twojego faceta, bo mi się wydaje, że po urodzeniu dziecka został nieco zepchnięty na margines, bo Ty z mamą skaczecie nad dzieckiem, a on chyba czuje się w tym zagubiony i próbuje w jakiś sposób zaistnieć, także w opiece nad dzieckiem, także przy pomocy własnej mamy, która z uwagi na zawód wydaje się kompetentna. A być może próbował, bo piszesz, że od pewnego czasu odsunął się i w ogóle przestał jakoś bardziej się angażować i wychodzić z inicjatywą.
Cóż, nie chcę być niesprawiedliwa, ale wydaje mi się, że powinnaś się baczniej przyjrzeć sobie.


nie chcemy etapu mieszkania w domu moich rodziców rozciągać w nieskonczoność, ale na ten etap skończenia studiów i znalezienia mieszkania i pracy.
no włąsnie chodzi mi o to że skoro jakaś tam ciocia od jego rodziny nie mogła byc na chrzicnach w juz zaklepanym terminie, bo woli sobie pojechac na wakacje, to co? jak bedze slub i w tym czasie tez sobie bedzie chciała gdzies wyjechac, to znowu bedziemy musieli przelozyc uroczystosc i wszyscy goście będą musieli sie podporząkować pod jedną osobe????

w szpitalu pomagał mi bez jej konsultacji i słuchał mnie, a po powrocie do domu zaczal do niej dzwonic w byle pierdołą... nikt go od dziecka nie odsuwa, napisałam że zajmujemy sie nim razem rano i pod wieczór, razem jezdzimy do lekarza, wybieramy ubranka, kąpiemy dziecko

18 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-11 15:14:59)

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:

(...) w szpitalu pomagał mi bez jej konsultacji i słuchał mnie, a po powrocie do domu zaczal do niej dzwonic w byle pierdołą... nikt go od dziecka nie odsuwa, napisałam że zajmujemy sie nim razem rano i pod wieczór, razem jezdzimy do lekarza, wybieramy ubranka, kąpiemy dziecko

Po pierwsze, to może warto zacząć ojca dziecka traktować, jak kogoś, kto jest niezależną osobą, czyli ani nie musi Ciebie słuchać i tylko grzecznie wykonywać Twoich poleceń, ani nie musi się ograniczać w konsultacjach z osobami, które uznaje za kompetentne.

Po drugie, sama pisałaś, że jak zejdzie w ciągu dnia na dół, to nawet do dziecka nie zaglądnie. Nie interesuje Ciebie dlaczego?

Myślę, że kobiety często ignorują facetów po urodzeniu dziecka, bo uważają, że wszystko zrobią najlepiej i wiedzą najlepiej, a potem są wielce zdziwione, że ci faceci się odsuwają, przestają się angażować i pomagać.

19

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
MagdaLena1111 napisał/a:
Anita9500 napisał/a:

(...) w szpitalu pomagał mi bez jej konsultacji i słuchał mnie, a po powrocie do domu zaczal do niej dzwonic w byle pierdołą... nikt go od dziecka nie odsuwa, napisałam że zajmujemy sie nim razem rano i pod wieczór, razem jezdzimy do lekarza, wybieramy ubranka, kąpiemy dziecko

Po pierwsze, to może warto zacząć ojca dziecka traktować, jak kogoś, kto jest niezależną osobą, czyli ani nie musi Ciebie słuchać i tylko grzecznie wykonywać Twoich poleceń, ani nie musi się ograniczać w konsultacjach z osobami, które uznaje za kompetentne.

Po drugie, sama pisałaś, że jak zejdzie w ciągu dnia na dół, to nawet do dziecka nie zaglądnie. Nie interesuje Ciebie dlaczego?

Myślę, że kobiety często ignorują facetów po urodzeniu dziecka, bo uważają, że wszystko zrobią najlepiej i wiedzą najlepiej, a potem są wielce zdziwione, że ci faceci się odsuwają, przestają się angażować i pomagać.

W poscie napisalam że mojezdanie bylo olewane,bo sluchal sie tylko tego co jego matka mowila. To ja sie czulam odsunieta od wlasnego dziecka bo nie moglam nic swobodnie przy nim zrobic, bo jego matka rzadzila przez telefon!

20

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

No dobra ale po co przekladacie pod kogis? Informujesz, ze Ci przykro, ze tej osoby nie bedzie i koniec tematu. Kogo nie bedzie to nie bedzue, po co sie nakrecac?

Ponawiam pytanie - czy ktores z Was pracuje czy jestescie na garnuszku rodzicow?

21

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Ja jestem na macierzyńskim, on nie pracuje. Wczesniej pracowal ale przerwał bo musial zdac egzaminy (obecne i zaległe).

22

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:

Ja jestem na macierzyńskim, on nie pracuje. Wczesniej pracowal ale przerwał bo musial zdac egzaminy (obecne i zaległe).

To kto Was utrzymuje? Bo ja wątpię, żebyś na zasiłku macierzyńskim miała kokosy.

23

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Lady Loka napisał/a:
Anita9500 napisał/a:

Ja jestem na macierzyńskim, on nie pracuje. Wczesniej pracowal ale przerwał bo musial zdac egzaminy (obecne i zaległe).

To kto Was utrzymuje? Bo ja wątpię, żebyś na zasiłku macierzyńskim miała kokosy.

Mieszkamy u moich rodziców. Oni nas utrzymują, jego rodzice nawet grosza nie dokładają.

24

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Anita9500 napisał/a:

Ja jestem na macierzyńskim, on nie pracuje. Wczesniej pracowal ale przerwał bo musial zdac egzaminy (obecne i zaległe).

To kto Was utrzymuje? Bo ja wątpię, żebyś na zasiłku macierzyńskim miała kokosy.

Mieszkamy u moich rodziców. Oni nas utrzymują, jego rodzice nawet grosza nie dokładają.

A fe. Nie chcą dorosłego syna utrzymywać...
Sorry, ale jawisz się jako roszczeniowa, pełna pretensji o wszystko, osoba.

Niby doceniasz pomoc, ale z drugiej strony jednak nie bardzo. Może dlatego rodzice chłopaka czują niechęć do Ciebie, spirala się nakręca i potem każde ich zachowanie, zrobienie lub nie zrobienie czegoś Cię wkurza.

25

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Anita9500 napisał/a:

Ja jestem na macierzyńskim, on nie pracuje. Wczesniej pracowal ale przerwał bo musial zdac egzaminy (obecne i zaległe).

To kto Was utrzymuje? Bo ja wątpię, żebyś na zasiłku macierzyńskim miała kokosy.

Mieszkamy u moich rodziców. Oni nas utrzymują, jego rodzice nawet grosza nie dokładają.

No a nie pomyśleliście przed ciążą, że wypadałoby na siebie zarabiać jak się chce zakładać rodzinę?

Tak naprawdę jedynym dobrym rozwiązaniem jest usamodzielnienie się, pójście do pracy, wyprowadzka na swoje i życie po swojemu bez podrzucania dziecka rodzicom lub teściom i bez ciągnięcia od nich kasy.

26

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego
Anita9500 napisał/a:

w szpitalu pomagał mi bez jej konsultacji i słuchał mnie, a po powrocie do domu zaczal do niej dzwonic w byle pierdołą... nikt go od dziecka nie odsuwa, napisałam że zajmujemy sie nim razem rano i pod wieczór, razem jezdzimy do lekarza, wybieramy ubranka, kąpiemy dziecko

Nooo... To już wiemy, gdzie jest problem. big_smile Twoja mama i babcia mogą Ci doradzać, reszta ma wykonywać polecenia posłusznie i w milczeniu. I pieniądze słać, bo dzieci były na tyle dorosłe, żeby się rozmnożyć, ale na tym koniec; pozostałe obowiązki mają przejąć rodzice. xd

27

Odp: ślub i pępowina mojego narzeczonego

Anita, więcej  od Ciebie  zależy niz Ci się  wydaje. Gdybyś  swoje  racje  potrafiła przekazać  mężowi  z poszanowaniem  jego osoby, nie miałabyś  tego wszystkiego.
Przykład z tymi zimnymi  nóżkami,  Ty masz rację,  że jak zimne  to należy  dziecko przykryć ale teściowa też ma rację,  że nie należy przegrzewac, co wielu rodziców  robi.
Mogłaś to załatwić  bez zgrzytu.
Twoja matka i teściowa  to wieloletnie mężatki,  ale Ty zapowiadasz  się na samotną  matkę.

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ślub i pępowina mojego narzeczonego

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024