Zniszczyłam dobry związek - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Zniszczyłam dobry związek

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 47 ]

1

Temat: Zniszczyłam dobry związek

Cześć kobietki - założyłam tu konto bo już nie wiem co ze sobą zrobić w tej sytuacji i proszę o Wasze rady.

Tytułem wstępu - z moim partnerem (M) poznaliśmy się dwa lata temu przez internet, mieszkamy od siebie w odległości 500 km, jest to związek na odległość. Spotykamy się co tydzień, maksymalnie co dwa na weekendy, raczej to ja jeżdżę do niego pociągiem (prawo jazdy zaczynam dopiero robić, niestety późno), niż on do mnie autem. Oboje pracujemy, M skończył dwa lata temu studia, ja jestem od niego młodsza i mam 24 lata, pracuję, na studia się nigdy nie wybrałam.

Od początku naszej relacji postawiłam sprawę jasno, bo chciałam żeby wiedział w co się pakuje, byłam z nim szczera: od wielu lat cierpię na depresję, miałam długo problemy z samookaleczaniem się, aktualnie jestem pod stałą opieką psychologa i leczę się farmakologicznie pod okiem psychiatry. Na co dzień funkcjonuję normalnie, jednak mniej więcej dwa razy na tydzień mam moje "zjazdy" - w dalszej części powiem na czym polegają.

Na początku naszego związku M był najczulszym i najbardziej opiekuńczym człowiekiem jakiego znałam. Starał się o mnie, dbał, interesował się, a moja rodzina go od razu pokochała. Z jego rodzicami również mam świetny kontakt, chętnie wpadam w odwiedziny, mamy wiele wspólnych tematów. Jednak od około pół roku między nami zaczęło się bardzo psuć. M stał się wobec mnie bardzo oschły, wybuchowy i dosłownie nie może mnie znieść. Tak jak mówiłam, zdarzają mi się "zjazdy". Mimo antydepresantów mam niekiedy dni, kiedy za dużo myślę i analizuję, jestem wtedy bardzo płaczliwa, mam oczy pełne łez, ale płaczę tak, żeby jak najmniej to dostrzegał (czy słyszał przez telefon że łamie mi się głos). Problem w tym że on wpada wtedy w zniecierpliwienie a nawet szał. Widok moich łez bardzo go irytuje, potrafi pytać "I czego znowu ryczysz", czy rzucać nieprzyjemne komentarze. W dodatku stał się bardzo drażliwy, muszę wiedzieć kiedy jest odpowiedni moment żeby się odezwać, bo kiedy ma zły humor i się do niego odezwę, potrafi się wściec, a ja muszę przepraszać i chodzić na palcach żeby się uspokoił i na mnie nie denerwował.

Przestało mu na mnie zupełnie zależeć. Kiedyś planowaliśmy wspólne wyjazdy, czy wycieczki, realizowaliśmy je, było nam naprawdę fajnie. Teraz kiedy M mówi o przyszłości, to nigdy nie mówi o tym w kategorii "my" - jest tylko "on" albo "ja" osobno. Temat wspólnego mieszkania i przeprowadzki jednego z nas to absolutne tabu, nie chce ze mną o tym rozmawiać. Nigdy też od kiedy jesteśmy razem nie powiedział mi że mnie kocha, pytałam go czy w ogóle coś do mnie czuje i mówił że tak, ale nie wie co. Przestały go też cieszyć moje przyjazdy, mam wrażenie że najchętniej by mi zabronił do siebie przyjeżdżać. Strasznie mi przykro, bo jego rodzice cieszą się na mój widok bardziej niż on, przytulają mnie jak z nim wpadam w odwiedziny do nich, pytają co u mnie i jak się czuję, a M po przyjeździe jedynie co zrobi to poklepie mnie po ramieniu jak kumpla i nawet nie zapyta jak podróż. Nie wiem dlaczego on ze mną jest - jeśli chodziłoby mu o seks to z łatwością znalazłby sobie kogoś na miejscu (jest bardzo przystojny) niż miał jakiś stosunek ze mną raz na tydzień/dwa jak się spotykamy. Nie rozumiem dlaczego w tym tkwi skoro tak bardzo go irytuje. W dodatku mam wrażenie że znudził się tym że jestem głupia i nie potrafi już tego wytrzymać. Jestem po prostu mało inteligentna. Nie mam żadnych studiów, potrafię pomylić jakieś znane fakty, palnąć coś bez przemyślenia, zapomnieć czegoś i jedyne co mi w życiu wyszło to dobra praca ze sporą pensją, którą dostałam tylko dlatego, że miałam niezbyt popularny w Polsce biegły język obcy, którego firma szukała. Jestem nikim z perspektywy wartości człowieka. A M jest bardzo mocno obyty, skończył studia, ciągle się dokształca.

Jest mi przykro, bo czuje się jak jakaś obca dla niego osoba. Na spacerze nie weźmie mnie za rękę, jak ja próbuję to ją wyszarpuje, nasze wyjścia na jakiś obiad/do kina są odbywane w całkowitym milczeniu, muszę sama prowadzić monolog, on się rzadko odzywa. Bardzo go kocham i jestem zrozpaczona, bo nie wiem już co mogę zmienić, żeby mnie inaczej traktował. Wierzę, że jednak mu odrobinę zależy, bo inaczej przecież zerwałby ze mną, nie ma ze mnie żadnego pożytku, więc na pewno nie jest ze mną dla wygody. Proszę pomóżcie...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Dla mnie pytanie brzmi: dlaczego jesteś z człowiekiem, który ewidentnie Cię nie szanuje i nie kocha?

3

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:

Dla mnie pytanie brzmi: dlaczego jesteś z człowiekiem, który ewidentnie Cię nie szanuje i nie kocha?

Pewnie dlatego że jestem głupia, jak wspomniałam w poście. Wiem, że nie powinnam, ale nie umiem myśleć rozumiem jeśli kogoś kocham sad Dlatego pomyślałam, że może mogę się jakoś zmienić, żeby znowu się zachowywał wobec mnie jak kiedyś.

4

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Jeśli to co napisałaś jest prawdą, to wątek "Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo" jest odpowiednią dla Ciebie lekturą.

5

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:

Bardzo go kocham i jestem zrozpaczona, bo nie wiem już co mogę zmienić, żeby mnie inaczej traktował.

To, co możesz zmienić, to na przykład przestać przy nim "chodzić na palcach", przestać mu nadskakiwać i przestać przepraszać go za to, że się na Ciebie wścieka. I nie mieć przez tą zmianę poczucia winy wink

6

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Wielokropek napisał/a:

Jeśli to co napisałaś jest prawdą, to wątek "Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo" jest odpowiednią dla Ciebie lekturą.

Przyłączam się do tej sugestii.
Ponadto proszę Autorko bys zwrocila uwagę na to w jakiej pozycji siebie stawiasz. Tytul watku brzmi "zniszczylam dobry zwiazek". Ty zniszczylas? Czym? Tym ze chorujesz na cos co od Ciebie nie zalezy a co wytrwale probujesz leczyc? I jaki dobry zwiazek? Taki w ktorym przez dwa lata jezdzisz do faceta co tydzien, tesknisz, starasz sie a  nigdy nie uslyszalas co tak naprawde on czuje do Ciebie? Bo ja nie widze tu zwiazku niestety. Widze uklad, w ktorym jedna ze stron po chwilowej fascynacji mocno sie zdystansowala a druga probuje na sile kochac za dwoje, co przyplaca dodatkowo zla kondycją psychiczną, niekoniecznie wynikajacą z depresji ale podswiadomego poczucia ze cos tu jest mocno nie tak w tym "udanym zwiazku".
Nie jestes glupia ani gorsza od zadnego partnera. Zaslugujesz na milosc i szacunek bez kladzenia siebie do stop drugiej osobie. Zadbaj o siebie.

7

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Zawsze jak powstaje tego typu wątek jedno mnie zastanawia. Jeśli facet( lub kobieta) od kogoś odchodzi a potem się okazuje, że stronie porzucającej nagle przestaje zależeć, to od razu nasuwa się wniosek, że osoba porzucana ma problem sama ze sobą, bo zwyczajnie nie potrafi żyć sama z sobą a partner jest dla niej całym światem. Osoba odchodząca tak naprawdę siebie ratuje, bo zwyczajnie nie potrafi już dłużej tego osaczania.

8

Odp: Zniszczyłam dobry związek
bagienni_k napisał/a:

Zawsze jak powstaje tego typu wątek jedno mnie zastanawia. Jeśli facet( lub kobieta) od kogoś odchodzi a potem się okazuje, że stronie porzucającej nagle przestaje zależeć, to od razu nasuwa się wniosek, że osoba porzucana ma problem sama ze sobą, bo zwyczajnie nie potrafi żyć sama z sobą a partner jest dla niej całym światem. Osoba odchodząca tak naprawdę siebie ratuje, bo zwyczajnie nie potrafi już dłużej tego osaczania.

Bardzo się staram go nie osaczać, nie narzucam mu się, uczę się trzymać buzię na kłódkę i nie odzywać się jeśli on ma drażliwy dzień. Po prostu chciałabym mieć od niego odrobinę zainteresowania jak kiedyś sad Jak mam problem, coś mnie gryzie i dręczy to też go tym nie obciążam tylko zwierzam się mojej pani psycholog albo sama z tym siedzę, żeby go sobą nie męczyć

9

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie jest rozwiązaniem że jak ciebie coś dręczy to mu tego nie mówisz, i on robi dokładnie to samo. Brak tu zaufania, swobody związku, szacunku, komunikacji. Dla mnie to nie związek

10

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie jesteś głupia. Natomiast jesteś uzależniona od tego człowieka. W normalnym związku nie chodzi się wkoło partnera na palcach, nie cenzuruje, nie robi z wszystkiego własnej winy. Ten człowiek ewidentnie się nad Tobą znęca, a Ty uważasz, ze na to zasługujesz. I tu jest problem.

11

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Dziewczyny, bardzo wam wszystkim dziękuję za słowa otuchy czy wnioski. Naprawdę przyjmuję każdą radę, spostrzeżenie czy uwagę sad

Dodam tylko, że zawsze sie starałam być dla niego bezproblemowa, żebym nie była ciężarem. I w kwestii moich problemów ze sobą (jak poczułam, że on nie ma za bardzo ochoty słuchać moich durnych smętów i zwierzeń) jak i w kwestii finansowej - zarabiamy prawie tak samo, wszystkie rachunki za jedzenie w restauracji, kina, czy wakacje dzieliliśmy na pół. Natomiast mam wrażenie, że jestem dla niego za pusta. Co z tego że pracuję w „męskim” dziale w pracy i zarabiam dobrze, skoro ta praca trafiła mi się tylko przypadkiem? Kiedyś (nie zrobił tego żeby sprawdzić mi przykrość) rozmawialiśmy o swoich byłych. Jego dziewczyna (zerknęłam na jej CV na linkedin) w moim wieku miała już skończone studia, a co do CV to nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam - jest niesamowicie zaradna życiowo. A ja jestem przy niej takie „lelum polelum”. Była ode mnie o wiele lepsza w milionie rzeczy, świetnie gotowała, miała spokojny charakter, była bardzo ułożona. Natomiast jedyne co „mam” od niej lepszego to wygląd - nie była specjalnie atrakcyjna - i to wszystko. Ja po prostu nic sobą nie reprezentuję i mam wrażenie że stąd wynika jego chłód. On może być „kimś” , a ja od niego odstaję. Mam dwie lewe ręce do wszystkiego, nie umiem sobie poradzić czasem ze swoimi emocjami, a co dopiero z innymi bardziej wymagającymi rzeczami. Tak mi teraz to po prostu przyszło do głowy, że może on sobie obiektywnie porównuje mnie do byłej (jestem jego drugą partnerką, z tamtą był 5 lat) i widzi jak nisko wypadam

12 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2020-04-27 19:21:39)

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Żyjesz iluzją, że on się zmieni, stanie się taki jak na początku.
A to raczej nierealne.
Czy jesteś teraz szczęśliwa gdy musisz się powstrzymywać z emocjami aby go jeszcze bardziej nie zniechęcić do siebie?
Czy dasz radę tak żyć przez resztę życia?
A może być inaczej gdy spotkasz kogoś kto zaakceptuje cię taką jaka jesteś.
Twojemu obecnemu partnerowi przeszła miłość czy zauroczenie.
To się zdarza bardzo często.
Przyzwyczajaj się do myśli, ze razem nie będziecie.
Bo to nie byłoby dobre ani dla ciebie ani dla niego.

13

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Cierpisz na bardzo niskie poczucie wartości i to koloruje Twoje postrzeganie świata. Facet się Tobą zainteresował i pomyślałaś, że Boga za nogi złapałaś. Zauroczenie wydało Ci się miłością, a jak okazało się jedynie przemijającą miłostka dla Twojego faceta, to z impetem maniaka usiłujesz wierzyć w to, że dobre czasy wrócą. Nie wrócą, bo a) Twój facet to narcystyczny cham, któremu zależy tylko na samym sobie i nigdy Cię nie kochał, b) to zawsze była iluzja związku.

Dziewczyno, szukaj terapii dla samej siebie, bo ponownie wybierzesz podobnego dupka.

14

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Zawsze jak powstaje tego typu wątek jedno mnie zastanawia. Jeśli facet( lub kobieta) od kogoś odchodzi a potem się okazuje, że stronie porzucającej nagle przestaje zależeć, to od razu nasuwa się wniosek, że osoba porzucana ma problem sama ze sobą, bo zwyczajnie nie potrafi żyć sama z sobą a partner jest dla niej całym światem. Osoba odchodząca tak naprawdę siebie ratuje, bo zwyczajnie nie potrafi już dłużej tego osaczania.

Bardzo się staram go nie osaczać, nie narzucam mu się, uczę się trzymać buzię na kłódkę i nie odzywać się jeśli on ma drażliwy dzień. Po prostu chciałabym mieć od niego odrobinę zainteresowania jak kiedyś sad Jak mam problem, coś mnie gryzie i dręczy to też go tym nie obciążam tylko zwierzam się mojej pani psycholog albo sama z tym siedzę, żeby go sobą nie męczyć

Przykre jest to, że co rusz powstają tutaj tego typu wątki, gdzie osoby z bardzo niską samooceną starają się nadrobić poczucie własnej wartości za pomocą drugiej osoby. W normalnej relacji muszą się ludzie jakoś porozumiewać, ufać sobie i ofiarować wzajemne wsparcie a nie być jedynie uzależnioną od czyjejś obecności. Wspólnie wkręciliście się razem w iluzoryczną wizję związku, gdzie on się znudził(czy zmęczył) takim stanem a Ty nie potrafisz z tego wybrnąć, gdyż nie wyobrażasz sobie możliwości, kiedy to nie ma nikogo wokół Ciebie. Przestań się w pierwszej kolejności zadręczać i biczować, jak jesteś beznadziejna. Każdy człowiek,w momencie chwili narodzin jest wyjątkowy i o tym warto pamiętać smile

15

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:

Co z tego że pracuję w „męskim” dziale w pracy i zarabiam dobrze, skoro ta praca trafiła mi się tylko przypadkiem?

Trochę siebie nie doceniasz. Nikt się za Ciebie tego rzadkiego języka obcego nie nauczył. Nikt za Ciebie nie stanął do rekrutacji w tej firmie. I nikt za Ciebie sobie tam z problemami nie radzi. Sama to wszystko osiągnęłaś. Z mojej strony szacun wink

16

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:

Cierpisz na bardzo niskie poczucie wartości i to koloruje Twoje postrzeganie świata. Facet się Tobą zainteresował i pomyślałaś, że Boga za nogi złapałaś. Zauroczenie wydało Ci się miłością, a jak okazało się jedynie przemijającą miłostka dla Twojego faceta, to z impetem maniaka usiłujesz wierzyć w to, że dobre czasy wrócą. Nie wrócą, bo a) Twój facet to narcystyczny cham, któremu zależy tylko na samym sobie i nigdy Cię nie kochał, b) to zawsze była iluzja związku.

Dziewczyno, szukaj terapii dla samej siebie, bo ponownie wybierzesz podobnego dupka.


Mój poprzedni facet z którym byłam trzy lata stosował wobec mnie przemoc fizyczną. Chociaż nie wiem czy mogę to tak nazwać, bo czasami mnie tylko poszarpał, nigdy nie uderzył. Co do samooceny - jestem postrzegana (i sama tak uważam) jako bardzo atrakcyjna osoba. Jeśli chodzi o wygląd to naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Czy można w takim razie powiedzieć że mam niskie poczucie własnej wartości? hmm Nie wiem, czy wartość psychiczna się w to wlicza, ale tutaj to u mnie kuleje. Mam wrażenie, że nic sobą nie mogę nikomu zaoferować poza ładną buzią i ciałem. Więc jestem po prostu ładnym, ale głupim pustakiem - na pewno znacie ten typ... i to właśnie ja. W rodzinie nigdy nikt nie mówił że coś osiągnęłam, że świetnie z czymś sobie dałam radę, zawsze słyszałam tylko jak np. wujkowie i ciocie mówią do mojej mamy coś w stylu „ta twoja córka wyrosła na piękną kobietę”. I tak praktycznie całe życie. Byłam bardzo przeciętnym dzieckiem jeśli chodzi o umiejętności. Kiedy inni stali w kolejce po inteligencję i zaradność, ja najwidoczniej czekałam na dar urody. Wstyd mi, że osoby w moim wieku, chociazby moje przyjaciółki, świetnie pokończyły studia, uczą się nowych rzeczy w pracy i są naprawdę zdolne. A ja w niczym nie jestem dobra, wielu rzeczy już próbowałam. Ogólnie rzecz ujmując zdaję sobie sprawę, że jestem bardzo ale to bardzo wybrakowana jeśli chodzi o wnętrze. Mam bardzo ograniczone zainteresowania i są raczej niezbyt popularne, stąd nikt za bardzo w moim otoczeniu się tym nie interesuje. A co do mojego byłego i obecnego partnera, to jestem pewna że to ja ich tak zmieniłam. Jeśli nie ja, to kto? sad  Na poczatku byli przecież wspaniali i dobrzy, a potem przestali ze mną wytrzymywać...

17

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie, nikogo magicznie nie zmieniłaś. Wybierasz mężczyzn narcystycznych i przemocowych, bo sama uważasz się za głupią i zasługującą na karę. W swoich oczach jesteś durna, nieważna, gorsza od innych- to są czyste objawy niskiego poczucia wartości. Nieważne jak atrakcyjna jesteś fizycznie, bo nawet to potrafisz przerobić na wadę pt. pusta lala.

Polecam terapię.

18

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Cierpisz na bardzo niskie poczucie wartości i to koloruje Twoje postrzeganie świata. Facet się Tobą zainteresował i pomyślałaś, że Boga za nogi złapałaś. Zauroczenie wydało Ci się miłością, a jak okazało się jedynie przemijającą miłostka dla Twojego faceta, to z impetem maniaka usiłujesz wierzyć w to, że dobre czasy wrócą. Nie wrócą, bo a) Twój facet to narcystyczny cham, któremu zależy tylko na samym sobie i nigdy Cię nie kochał, b) to zawsze była iluzja związku.

Dziewczyno, szukaj terapii dla samej siebie, bo ponownie wybierzesz podobnego dupka.


Mój poprzedni facet z którym byłam trzy lata stosował wobec mnie przemoc fizyczną. Chociaż nie wiem czy mogę to tak nazwać, bo czasami mnie tylko poszarpał, nigdy nie uderzył. Co do samooceny - jestem postrzegana (i sama tak uważam) jako bardzo atrakcyjna osoba. Jeśli chodzi o wygląd to naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Czy można w takim razie powiedzieć że mam niskie poczucie własnej wartości? hmm Nie wiem, czy wartość psychiczna się w to wlicza, ale tutaj to u mnie kuleje. Mam wrażenie, że nic sobą nie mogę nikomu zaoferować poza ładną buzią i ciałem. Więc jestem po prostu ładnym, ale głupim pustakiem - na pewno znacie ten typ... i to właśnie ja. W rodzinie nigdy nikt nie mówił że coś osiągnęłam, że świetnie z czymś sobie dałam radę, zawsze słyszałam tylko jak np. wujkowie i ciocie mówią do mojej mamy coś w stylu „ta twoja córka wyrosła na piękną kobietę”. I tak praktycznie całe życie. Byłam bardzo przeciętnym dzieckiem jeśli chodzi o umiejętności. Kiedy inni stali w kolejce po inteligencję i zaradność, ja najwidoczniej czekałam na dar urody. Wstyd mi, że osoby w moim wieku, chociazby moje przyjaciółki, świetnie pokończyły studia, uczą się nowych rzeczy w pracy i są naprawdę zdolne. A ja w niczym nie jestem dobra, wielu rzeczy już próbowałam. Ogólnie rzecz ujmując zdaję sobie sprawę, że jestem bardzo ale to bardzo wybrakowana jeśli chodzi o wnętrze. Mam bardzo ograniczone zainteresowania i są raczej niezbyt popularne, stąd nikt za bardzo w moim otoczeniu się tym nie interesuje. A co do mojego byłego i obecnego partnera, to jestem pewna że to ja ich tak zmieniłam. Jeśli nie ja, to kto? sad  Na poczatku byli przecież wspaniali i dobrzy, a potem przestali ze mną wytrzymywać...

W tym co piszesz coś się kupy nie trzyma.
Tak źle to z tobą wcale nie jest jak ci się wydaje.
Widać nie potrafisz wykorzystać swoich atutów .
Nie napisałaś skąd się wzięła tu Ciebie ta depresja samo okaleczanie.
Ty jesteś dosyć zdolna tylko bardzo labilna i słaba psychicznie .

19

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:

Nie, nikogo magicznie nie zmieniłaś. Wybierasz mężczyzn narcystycznych i przemocowych, bo sama uważasz się za głupią i zasługującą na karę. W swoich oczach jesteś durna, nieważna, gorsza od innych- to są czyste objawy niskiego poczucia wartości. Nieważne jak atrakcyjna jesteś fizycznie, bo nawet to potrafisz przerobić na wadę pt. pusta lala.

Polecam terapię.


W punkt Beyond
Alu nie masz takiej mocy żeby zmieniać kogoś w kogoś innego .
Twoi faceci odkryli Twoją niską samoocenę i marne poczucie wartości ponieważ sami maja z tym wielkie problemy.Wykorzystali opatrznie to odkrycie bez pożytku dla Ciebie i siebie tez.
Ten obecny też sprawia takie wrażenie nawet jeżeli nieco przesadzasz w reakcjach na skutek depresji i  jesteś przewrażliwiona to on chce za wszelką ceną mieć władzę nad Tobą,chce panować i czuć się lepszy coś mu to robi czegoś Twoim kosztem sobie dodaje a zdrowe to nie jest ani dla Ciebie ani dla niego.
Żaden facet ciebie nie uleczy i nie wypełni w Tobie deficytów.
Jedyną osobą która to jest w stanie zrobić jesteś Ty.Co byś nie robiła dla obecnego teraz będzie źle omotał Ciebie dałaś na to zgodę nieświadomie i uzależniasz się od niego,nie Twoja wina bo na pewno nie chciałaś czuć tego co czujesz teraz..
Facet nie ma prawdopodobnie bladego pojęcia co ci jest i kompletnie nie rozumie Twojej depresji i nie chodzi o to żeby chodził wkoło Ciebie na palcach, ale wspierać to on zupełnie nie potrafi wyżywa się na Tobie, leczy jakieś kompleksy chociaż niby po studiach i taki mundry niesłychanie, też jest skłonny do przemocy psychicznej wybrał Ciebie a Ty jego .
On jest oprawcą a Ty jego ofiarą taka ponura prawda z Twoich postów bije po oczach nie ma w tym przesady.
Kontynuuj terapię, lecz się i rozszerzaj świadomość na temat Twojej choroby z czasem będzie coraz lepiej z Tobą a pustkę zamienić możesz w przestrzeń dla piękna które jest ukryte wewnątrz Ciebie,możesz wybrać co myślisz o sobie i tek robić dla siebie bo jesteś wolnym człowiekiem ani gorszym ,słabszym,ani lepszym i silniejszym możesz być w porządku ze sobą.
Górnolotne co trochę, mdli ,nie wierzysz, masz opór,wiem jak jest,ale wiem też jak może być. Na początku tak jest ale to mija .

20

Odp: Zniszczyłam dobry związek
takoran napisał/a:

W tym co piszesz coś się kupy nie trzyma.
Tak źle to z tobą wcale nie jest jak ci się wydaje.
Widać nie potrafisz wykorzystać swoich atutów .
Nie napisałaś skąd się wzięła tu Ciebie ta depresja samo okaleczanie.
Ty jesteś dosyć zdolna tylko bardzo labilna i słaba psychicznie .

Kurcze, mędrca się znalazł.

Dziewczyna ma problemy, a Ty jej dajesz radę w stylu "naucz się lepiej kręcić tyłkiem". Porażka.

21

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:
takoran napisał/a:

W tym co piszesz coś się kupy nie trzyma.
Tak źle to z tobą wcale nie jest jak ci się wydaje.
Widać nie potrafisz wykorzystać swoich atutów .
Nie napisałaś skąd się wzięła tu Ciebie ta depresja samo okaleczanie.
Ty jesteś dosyć zdolna tylko bardzo labilna i słaba psychicznie .

Kurcze, mędrca się znalazł.

Dziewczyna ma problemy, a Ty jej dajesz radę w stylu "naucz się lepiej kręcić tyłkiem". Porażka.

A kto powiedział, że chodzi o kręcenie tyłkiem ?

22

Odp: Zniszczyłam dobry związek
paslawek napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nie, nikogo magicznie nie zmieniłaś. Wybierasz mężczyzn narcystycznych i przemocowych, bo sama uważasz się za głupią i zasługującą na karę. W swoich oczach jesteś durna, nieważna, gorsza od innych- to są czyste objawy niskiego poczucia wartości. Nieważne jak atrakcyjna jesteś fizycznie, bo nawet to potrafisz przerobić na wadę pt. pusta lala.

Polecam terapię.


W punkt Beyond
Alu nie masz takiej mocy żeby zmieniać kogoś w kogoś innego .
Twoi faceci odkryli Twoją niską samoocenę i marne poczucie wartości ponieważ sami maja z tym wielkie problemy.Wykorzystali opatrznie to odkrycie bez pożytku dla Ciebie i siebie tez.
Ten obecny też sprawia takie wrażenie nawet jeżeli nieco przesadzasz w reakcjach na skutek depresji i  jesteś przewrażliwiona to on chce za wszelką ceną mieć władzę nad Tobą,chce panować i czuć się lepszy coś mu to robi czegoś Twoim kosztem sobie dodaje a zdrowe to nie jest ani dla Ciebie ani dla niego.
Żaden facet ciebie nie uleczy i nie wypełni w Tobie deficytów.
Jedyną osobą która to jest w stanie zrobić jesteś Ty.Co byś nie robiła dla obecnego teraz będzie źle omotał Ciebie dałaś na to zgodę nieświadomie i uzależniasz się od niego,nie Twoja wina bo na pewno nie chciałaś czuć tego co czujesz teraz..
Facet nie ma prawdopodobnie bladego pojęcia co ci jest i kompletnie nie rozumie Twojej depresji i nie chodzi o to żeby chodził wkoło Ciebie na palcach, ale wspierać to on zupełnie nie potrafi wyżywa się na Tobie, leczy jakieś kompleksy chociaż niby po studiach i taki mundry niesłychanie, też jest skłonny do przemocy psychicznej wybrał Ciebie a Ty jego .
On jest oprawcą a Ty jego ofiarą taka ponura prawda z Twoich postów bije po oczach nie ma w tym przesady.
Kontynuuj terapię, lecz się i rozszerzaj świadomość na temat Twojej choroby z czasem będzie coraz lepiej z Tobą a pustkę zamienić możesz w przestrzeń dla piękna które jest ukryte wewnątrz Ciebie,możesz wybrać co myślisz o sobie i tek robić dla siebie bo jesteś wolnym człowiekiem ani gorszym ,słabszym,ani lepszym i silniejszym możesz być w porządku ze sobą.
Górnolotne co trochę, mdli ,nie wierzysz, masz opór,wiem jak jest,ale wiem też jak może być. Na początku tak jest ale to mija .

Bardzo się staram zmienić. Pracuję z moją psycholog, potrafi wytłumaczyć mi wiele rzeczy, których ja do końca nie rozumiem. Najbardziej się boję że po prostu nikt mnie nie zechce i nie zaakceptuje, bo już dwóch facetów się na mnie poznało. Mam dwie przyjaciółki takie naprawdę od serca, które wiedzą wszystko o moich problemach, a mimo to ode mnie nie uciekły. Dlatego nie wiem czemu tak wpływam na dobrych mężczyzn i tak ich zmieniam. Właściwie wszystkie moje problemy wzięły się z okresu mojej wczesnej nastoletniości. Nie będę wnikać skąd wzięła się u mnie depresja, samookaleczenie i tak niska samoocena emocjonalna, ale bardzo mnie to złamało i sieje do dzisiaj spustoszenie. Miałam kilka lat temu usuwanie laserowe blizn po tym co sobie robiłam, ale nadal je widać, niektórych po prostu nie da się usunąć. Czuję straszny wstyd, kiedy przez przypadek odsłoni mi się rękaw i ktoś pyta „co tu masz”. Bardzo dużo we mnie bólu i cierpienia. Czuje się egoistką, bo wiem że ludzie mają większe problemy i dlatego nie leżę zaryczana w łóżku tylko ogarniam się i udaję że wszystko jest okej. Wymiękam w nocy jak nikt mnie nie widzi i na spotkaniach z psychologiem. Jestem obrzydliwie słaba i ten kto mnie dobrze zna, od razu to widzi. Nienawidzę się za to, że z niczym nie umiem sobie poradzić jak normalny i dorosły człowiek, tylko mażę się jak dziecko i zamykam w sobie przy byle okazji. Jest mi strasznie źle, bo naprawdę myślałam że znalazłam w końcu mężczyznę który mnie pokocha wiedząc o moich wadach, a bardzo mocno się przeliczyłam. Z resztą jak mam uważać, że to oni są oprawcami, skoro „załatwiłam” tak już dwóch porządnych facetów? Jakkolwiek to źle zabrzmi, to może życie nie dało mi wystarczająco popalić, bo przecież są ludzie którzy podnoszą się po największych porażkach, a ja? Utknęłam w dorosłym życiu z mentalnością i emocjonalnością dziecka i za nic w świecie nie potrafię się zebrać i tego wyplenić, a niesamowicie mi to przeszkadza

23

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie "załatwiłaś" porządnych facetów, tylko wybrałaś egoistycznych i przemocowych dupków, bo sama siebie masz za nic i szukasz partnerów, którzy to potwierdzą.

Ten Twój psycholog to jest w ogóle terapeutą?

24

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:

Nie "załatwiłaś" porządnych facetów, tylko wybrałaś egoistycznych i przemocowych dupków, bo sama siebie masz za nic i szukasz partnerów, którzy to potwierdzą.

Ten Twój psycholog to jest w ogóle terapeutą?

Tak, jest. Ale bez obaw, nie tłumaczy mi że to moja wina. Próbujemy rozpracować niektóre aspekty z przeszłości, pomaga mi niektóre rzeczy zrozumieć, tłumaczy mi skąd wynikają moje zachowania

25

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Po pierwsze dlaczego uważasz, że tylko ty ponosisz za to winę?
W takich sytuacjach zawsze wina leży po obydwu stronach !
Wybierasz facetów, którzy nie tolerują słabości, a to nie dla ciebie, chociaż, prędzej to oni pewnie ciebie wybierają !
Musisz znaleźć kogoś bardzo pobłażliwego, a nie narcyza!
Najprawdopodobniej faceci "łakomią" się na ciebie bo dobrze wyglądasz, a potem jak się okazuje , że nie taka jak się spodziewali to się na tobie wyżywają i obwiniają o wszystko , a ty to bezkrytycznie kupujesz.

26

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nie "załatwiłaś" porządnych facetów, tylko wybrałaś egoistycznych i przemocowych dupków, bo sama siebie masz za nic i szukasz partnerów, którzy to potwierdzą.

Ten Twój psycholog to jest w ogóle terapeutą?

Tak, jest. Ale bez obaw, nie tłumaczy mi że to moja wina. Próbujemy rozpracować niektóre aspekty z przeszłości, pomaga mi niektóre rzeczy zrozumieć, tłumaczy mi skąd wynikają moje zachowania

Nadal jesteś z tym facetem? Wg mnie to on tu ma większy problem, nie ty. Z tego co wyczytałam nie ma tu nic a nic twojej winy. On jest już taki, może był miły jakis czas ale człowiek nie zmienia się ot tak z dnia na dzień.
Skup się na sobie aż w końcu znajdziesz wartościową drugą połówkę

27

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Zarówno trafianie czy wybieranie takich, którzy się potem okazują przemocowcami jak i fakt, że nie możesz wytrwać bez drugiej osoby choćby krótkiego czasu, wydaje się równie niepokojący. Szukasz wszędzie dowartościowania, chcesz się czuć kochana, lubiana i doceniona, tylko najpierw zaakceptuj siebie w 100 %. Terapeuta musi wzbudzić w Tobie więcej pewności i wewnętrzną siłę, abyś mogła sobie skutecznie poradzić sobie z realnymi problemami. Być może tak jest, że na początku pokazujesz się z zupełnie innej strony a potem faceci widzą w Tobie słabość i przerzucają na Ciebie swoje frustracje.

28

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Ala wytlumacz mi czemu z uporem maniaka twierdzisz ze zmienilas DOBRYCH facetow w zlych i zniechecilas do siebie?
W czym sie objawiala ta ich niby dobroc? Ze sie starali na poczatku? Nie wiem czy sobie zdajesz sprawe ale nawet najgorszej masci oprawca nigdy nie zaczyna relacji od agresji i zlych zachowan tylko wlasnie od bycia cudownym, kochanym misiem. Robi tak dlatego ze gdyby od razu pokazal swoje prawdziwe oblicze to zwyczajnie nie rozkochalby i nie uzaleznilby od siebie swej ofiary. A tak najpierw jest slodko a potem systematycznie zaczyna sie jazda w dol. Od drobnych uwag, po jawna czesta krytyke, pozniej obrazanie, wmawianie ze do niczego sie nie nadajesz, jestes beznadziejna, agresje i czesto przemoc fizyczna. Twoj pierwszy partner byl przemocowcem bo jak sama piszesz nieraz Cie "tylko poszarpal". Dobry facet nie szarpie kobiety nawet w najwiekszych nerwach. Moze sie wkurzyc wyjsc trzasnac drzwiami ale szarpanie??? To zawsze jest zachowanie patologiczne. Nie ma prawa tego zrobic nawet gdyby Cie w lozku zastal z innym. Moze Cie wyrzucic ze swojego zycia, wywalic ciuchy na ulice ale nigdy szarpac czy bic. Obecny partner  tez nie jest duzo lepszy. Juz sie zaczyna wrzask ze "znowu ryczysz", ignorowanie, okazywanie irytacji sama Twoja obecnoacia. Moze nie jest to jeszcze tak mocno jaskrawe ale widzicie sie z doskoku wiec to tez zmienia sytuacje. Zapewniam Cie ze gdybyscie mieszkali razem to juz by byla ostra jazda bez trzymanki z jego strony.
Zrozum ze owszem problem jest w Tobie ale nie polega na tym ze Ty psujesz cudownych facetow tylko ze wybierasz juz zepsutych i cierpisz bo Cie krzywdza.  Ja wiem ze Ty na poziomie swiadomym tego nie robisz celowo ale gdzies podswiadomie dokonujesz takich wyborow. Nie wiem jaki mechanizm tym rzadzi. Moze to kolejna wersja karania siebie za cos. Wczesniej sie cielas teraz sie ranisz wchodzac w toksyczne zwiazki.
Nie jestem terapeuta i nie mi oceniac kompetencje tego Twojego ale niepokojace wydaje mi sie to ze mimo pracy z nim Ty nadal wierzysz ze to Ty jestes winna a Ci faceci cacy. Nie wiem ile czasu jestes pod opieka terapeuty. Moze to dopiero poczatek pracy terapeutycznej i dlatego jeszcze nie widzisz jasno pewnych spraw a moze trzeba pomyslec o zmianie terapuety bo ten  nie umie Ci pewnych spraw przetlumaczyc badz mu nie ufasz.

29

Odp: Zniszczyłam dobry związek
feniks35 napisał/a:

Ala wytlumacz mi czemu z uporem maniaka twierdzisz ze zmienilas DOBRYCH facetow w zlych i zniechecilas do siebie?
W czym sie objawiala ta ich niby dobroc? Ze sie starali na poczatku? Nie wiem czy sobie zdajesz sprawe ale nawet najgorszej masci oprawca nigdy nie zaczyna relacji od agresji i zlych zachowan tylko wlasnie od bycia cudownym, kochanym misiem. Robi tak dlatego ze gdyby od razu pokazal swoje prawdziwe oblicze to zwyczajnie nie rozkochalby i nie uzaleznilby od siebie swej ofiary. A tak najpierw jest slodko a potem systematycznie zaczyna sie jazda w dol. Od drobnych uwag, po jawna czesta krytyke, pozniej obrazanie, wmawianie ze do niczego sie nie nadajesz, jestes beznadziejna, agresje i czesto przemoc fizyczna. Twoj pierwszy partner byl przemocowcem bo jak sama piszesz nieraz Cie "tylko poszarpal". Dobry facet nie szarpie kobiety nawet w najwiekszych nerwach. Moze sie wkurzyc wyjsc trzasnac drzwiami ale szarpanie??? To zawsze jest zachowanie patologiczne. Nie ma prawa tego zrobic nawet gdyby Cie w lozku zastal z innym. Moze Cie wyrzucic ze swojego zycia, wywalic ciuchy na ulice ale nigdy szarpac czy bic. Obecny partner  tez nie jest duzo lepszy. Juz sie zaczyna wrzask ze "znowu ryczysz", ignorowanie, okazywanie irytacji sama Twoja obecnoacia. Moze nie jest to jeszcze tak mocno jaskrawe ale widzicie sie z doskoku wiec to tez zmienia sytuacje. Zapewniam Cie ze gdybyscie mieszkali razem to juz by byla ostra jazda bez trzymanki z jego strony.
Zrozum ze owszem problem jest w Tobie ale nie polega na tym ze Ty psujesz cudownych facetow tylko ze wybierasz juz zepsutych i cierpisz bo Cie krzywdza.  Ja wiem ze Ty na poziomie swiadomym tego nie robisz celowo ale gdzies podswiadomie dokonujesz takich wyborow. Nie wiem jaki mechanizm tym rzadzi. Moze to kolejna wersja karania siebie za cos. Wczesniej sie cielas teraz sie ranisz wchodzac w toksyczne zwiazki.
Nie jestem terapeuta i nie mi oceniac kompetencje tego Twojego ale niepokojace wydaje mi sie to ze mimo pracy z nim Ty nadal wierzysz ze to Ty jestes winna a Ci faceci cacy. Nie wiem ile czasu jestes pod opieka terapeuty. Moze to dopiero poczatek pracy terapeutycznej i dlatego jeszcze nie widzisz jasno pewnych spraw a moze trzeba pomyslec o zmianie terapuety bo ten  nie umie Ci pewnych spraw przetlumaczyc badz mu nie ufasz.

Wiem że teraz tym bardziej zabrzmię jak jakaś głupia dziewczynka, ale ja to czułam. Np w sposobie w jaki mnie mój obecny partner przytulał, w tym jak się uśmiechał, jak bez pytania robił dla mnie miłe rzeczy. Czułam się przeszczęśliwa. Był taki czuły i miły. Jak miałam zły dzień to kiedyś bardzo się starał chociaż mnie wysłuchać. Ja po prostu nie mogę uwierzyć że to było z jego strony udawanie. Kiedyś wspominał też czasem o wspólnej przyszłości, wiesz o co chodzi, mam na myśli że np na spacerze pokazywał mi jakiś ciekawy domek, przytulał mnie i mówił że kiedyś sobie taki kupimy, planował ze mną wakacje, razem marzyliśmy. To był złoty człowiek. I przede wszystkim on naprawdę chciał się ze mną spotykać, częściej przyjeżdżał, zabierał mnie na weekendy na wycieczki, spędzaliśmy świetnie czas. Nie mogę pojąć że tego już nie ma

30

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Ala005 napisał/a:

Cześć kobietki - założyłam tu konto bo już nie wiem co ze sobą zrobić w tej sytuacji i proszę o Wasze rady.

Tytułem wstępu - z moim partnerem (M) poznaliśmy się dwa lata temu przez internet, mieszkamy od siebie w odległości 500 km, jest to związek na odległość. Spotykamy się co tydzień, maksymalnie co dwa na weekendy, raczej to ja jeżdżę do niego pociągiem (prawo jazdy zaczynam dopiero robić, niestety późno), niż on do mnie autem. Oboje pracujemy, M skończył dwa lata temu studia, ja jestem od niego młodsza i mam 24 lata, pracuję, na studia się nigdy nie wybrałam.

Od początku naszej relacji postawiłam sprawę jasno, bo chciałam żeby wiedział w co się pakuje, byłam z nim szczera: od wielu lat cierpię na depresję, miałam długo problemy z samookaleczaniem się, aktualnie jestem pod stałą opieką psychologa i leczę się farmakologicznie pod okiem psychiatry. Na co dzień funkcjonuję normalnie, jednak mniej więcej dwa razy na tydzień mam moje "zjazdy" - w dalszej części powiem na czym polegają.

Na początku naszego związku M był najczulszym i najbardziej opiekuńczym człowiekiem jakiego znałam. Starał się o mnie, dbał, interesował się, a moja rodzina go od razu pokochała. Z jego rodzicami również mam świetny kontakt, chętnie wpadam w odwiedziny, mamy wiele wspólnych tematów. Jednak od około pół roku między nami zaczęło się bardzo psuć. M stał się wobec mnie bardzo oschły, wybuchowy i dosłownie nie może mnie znieść. Tak jak mówiłam, zdarzają mi się "zjazdy". Mimo antydepresantów mam niekiedy dni, kiedy za dużo myślę i analizuję, jestem wtedy bardzo płaczliwa, mam oczy pełne łez, ale płaczę tak, żeby jak najmniej to dostrzegał (czy słyszał przez telefon że łamie mi się głos). Problem w tym że on wpada wtedy w zniecierpliwienie a nawet szał. Widok moich łez bardzo go irytuje, potrafi pytać "I czego znowu ryczysz", czy rzucać nieprzyjemne komentarze. W dodatku stał się bardzo drażliwy, muszę wiedzieć kiedy jest odpowiedni moment żeby się odezwać, bo kiedy ma zły humor i się do niego odezwę, potrafi się wściec, a ja muszę przepraszać i chodzić na palcach żeby się uspokoił i na mnie nie denerwował.

Przestało mu na mnie zupełnie zależeć. Kiedyś planowaliśmy wspólne wyjazdy, czy wycieczki, realizowaliśmy je, było nam naprawdę fajnie. Teraz kiedy M mówi o przyszłości, to nigdy nie mówi o tym w kategorii "my" - jest tylko "on" albo "ja" osobno. Temat wspólnego mieszkania i przeprowadzki jednego z nas to absolutne tabu, nie chce ze mną o tym rozmawiać. Nigdy też od kiedy jesteśmy razem nie powiedział mi że mnie kocha, pytałam go czy w ogóle coś do mnie czuje i mówił że tak, ale nie wie co. Przestały go też cieszyć moje przyjazdy, mam wrażenie że najchętniej by mi zabronił do siebie przyjeżdżać. Strasznie mi przykro, bo jego rodzice cieszą się na mój widok bardziej niż on, przytulają mnie jak z nim wpadam w odwiedziny do nich, pytają co u mnie i jak się czuję, a M po przyjeździe jedynie co zrobi to poklepie mnie po ramieniu jak kumpla i nawet nie zapyta jak podróż. Nie wiem dlaczego on ze mną jest - jeśli chodziłoby mu o seks to z łatwością znalazłby sobie kogoś na miejscu (jest bardzo przystojny) niż miał jakiś stosunek ze mną raz na tydzień/dwa jak się spotykamy. Nie rozumiem dlaczego w tym tkwi skoro tak bardzo go irytuje. W dodatku mam wrażenie że znudził się tym że jestem głupia i nie potrafi już tego wytrzymać. Jestem po prostu mało inteligentna. Nie mam żadnych studiów, potrafię pomylić jakieś znane fakty, palnąć coś bez przemyślenia, zapomnieć czegoś i jedyne co mi w życiu wyszło to dobra praca ze sporą pensją, którą dostałam tylko dlatego, że miałam niezbyt popularny w Polsce biegły język obcy, którego firma szukała. Jestem nikim z perspektywy wartości człowieka. A M jest bardzo mocno obyty, skończył studia, ciągle się dokształca.

Jest mi przykro, bo czuje się jak jakaś obca dla niego osoba. Na spacerze nie weźmie mnie za rękę, jak ja próbuję to ją wyszarpuje, nasze wyjścia na jakiś obiad/do kina są odbywane w całkowitym milczeniu, muszę sama prowadzić monolog, on się rzadko odzywa. Bardzo go kocham i jestem zrozpaczona, bo nie wiem już co mogę zmienić, żeby mnie inaczej traktował. Wierzę, że jednak mu odrobinę zależy, bo inaczej przecież zerwałby ze mną, nie ma ze mnie żadnego pożytku, więc na pewno nie jest ze mną dla wygody. Proszę pomóżcie...

Straszne jest to, co napisalas.
Mysle, ze jestes w bardzo glebokiej depresji i masz olbrzymie znieksztalcenia poznawcze.
Twoja samoocena jest ponizej zera.
Juz pal licho, jesli chodzi o tego okropnego faceta, jednak mysle, ze nikt by nie wytrzymal takiego obciazenia emocjonalnego, jakie mu zaserwowalas.
Zreszta, tak bardzo lakniesz aby cie ktos pokochal, ze nie zauwazasz, ze twoje zycie opiera sie na poszukiwaniu wspornika w postaci faceta.
Cos tutaj nie gra, albo to bardzo wczesny etap terapii, albo cos jest tu zle prowadzone.
W chwili obecnej kompletnie nie nadajesz sie do zwiazku i budowania poprawnej relacji.
Musisz sie isc leczyc, przede wszystkim zweryfikuj terapeute i rezultaty.
A o tym facecie zapomnij, ten zwiazek poglebia tylko twoja nerwice i depresje.

31

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Powtórzę, bo nie dociera. NIKOGO nie zmieniłaś z cudownego misia w chama. Oni już tacy od początku byli.

Osoby takie jak Ty przyciągają facetów z cechami narcystycznymi i psychopatycznymi jak mięso rekina. Masz zerowe poczucie wartości, jesteś uległa, łatwo Cię zdominować i wpędzić w poczucie winy, a co najważniejsze, desperacko łakniesz czyjejś uwagi. Oczywiście, że na początku nie pokazują swojego oblicza- uciekłabyś. Na początku są wspaniali, romantyczni, noszą Cię na rękach, co określa się "bombardowaniem miłością". Jak Cię już zaklepią, to powoli zaczyna się proces urabiania Cię poprzez krytykę, ciche dni, wymówki, awantury, do przemocy fizycznej, aż zaczynasz wkoło takiego chodzić na paluszkach i winić się za każdy gorszy nastrój króla i władcy. Od czasu do czasu dostaniesz ochłap w postaci jakiejś miłej chwili, byś się mogła łudzić, że on może zmienić się znowu w tego super faceta z początku. Do czego nigdy nie dochodzi.

Ile trwa ta Twoja terapia? Bo jeżeli już długo, to ja mały postęp widzę.

32

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Zrób porządek ze sobą przede wszystkim. Poszukaj materiałów jak podnieść swoje poczucie własnej wartości, jak pozbyć się poczucia winy. Skąd to się bierze u Ciebie? Nie wstydź się swojej przeszłości, zaakceptuj ją, to część Ciebie. Nawet te blizny. Gdy ktoś zapyta „a co to jest, skąd to masz?” Możesz ale nie musisz odpowiedzieć. To jest Twoja sprawa, ale nigdy, przenigdy się tego nie wstydź. Jeżeli przeszkadza Ci brak studiów, to zrób je. A jeśli nie masz ochoty to zwyczajnie nie porównuj się do innych osób. Teraz jeżeli chodzi o partnera. Cóż. Trudno ocenić, co to za mężczyźni są. Jedno jest pewne, w związku równowaga musi być. Zacznij więc mieć żądania. On ma jeździć tyle samo co Ty. Ma tak samo się angażować. Zacznij stawiać granice, poczytaj o tym. I nawet jeśli nie uda Ci się od razu, ćwiczenie czyni mistrza.
Prawdopodobnie ten związek i tak się skończy, ale przynajmniej masz okazję przy partnerze, na zasadzie lustra, poćwiczyć. Myślę, że Ty i tak nie jesteś gotowa zakończyć ten związek. Nie zrobiłabyś tego, lecz cierpiałabyś i poleciała na skrzydłach przy najbliższej okazji. Za dużo miejsca zajmuje u Ciebie w głowie mężczyzna, który daje Ci tak niewiele.
Rozwijaj się bardziej. Poznawaj nowych ludzi, nowych chłopaków. Idź na kawę, na drinka.
Czeka Cię dużo pracy, ale jeśli chcesz z tego wyjść, dojrzeć emocjonalnie, nie być wampirem, ofiarą czy przemocowcem to wiesz już, że warto.

33

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Co do terapii - trwa pół roku. Spotykam się z psycholog raz na dwa tygodnie, czasami co tydzień. Przez pierwszy miesiąc nie umiałam się otworzyć, bo miałam beznadziejne doświadczenie z moim byłym psychologiem i czułam się źle idąc do obecnej. Nawiązując do stawiania granic obecnemu partnerowi - jestem w tym beznadziejna. Wbrew temu jak się czuje i stanom depresyjnym, codziennie idąc do pracy czy wychodząc do ludzi kreuję się na kogoś innego. W pracy czy w kręgu znajomych jestem postrzegana jak bardzo silna, stanowcza i niekiedy arogancka osoba. Z łatwością stawiam na swoim, zawsze mówię, gdy coś mi nie pasuje. A taką uległą bździągwą jestem właśnie tylko w stosunku do osób na których mi cholernie zależy i które kocham. Gdyby mój partner czy moja przyjaciółka zadzwoniliby do mnie o 3 w nocy, że mam im podać pilota bo im się nie chce wstawać, to nie ma problemu, ja już jestem w drodze, choćbym miała iść 10 kilometrów na nogach przez las. Różnica jest taka, że moja przyjaciółka ma wiedzę o moich problemach i uległości i nie wykorzystuje jej przeciwko mnie, natomiast mój partner wie, że wystarczy podnieść na mnie głos i już kulę pod siebie ogon. Najgorsze (co stawia mnie w idiotycznym położeniu i wychodzę na zakłamaną hipokrytkę), że ja na chłodno to wiem. Kiedy dzieje się „sytuacja”, to ten obraz i wiedza kompletnie znikają i znowu staje się żałosną i zahukaną osobą. Z drugiej strony (co pewnie sprawi że wywrócicie oczami) ja nie wierzę, że mój były chłopak i obecny partner są potworami, z premedytacją sprawiali/sprawiają mi przykrość. Okej, to zabrzmi znowu głupio, ale obaj mieli w pewnym momencie bardzo ale to bardzo ciężkie życie, które niestety mogło ukształtować w nich taką negatywną cząstkę. Mimo tej całej wiedzy ja mam w sobie ogromne pokłady empatii i jak głupie cielę zawsze staram się dostrzec w każdym choć okruch dobra i człowieczeństwa. Dlatego tak trudno mi przyjąć że ktoś kogo obdarzyłam wielkim uczuciem jakim jest miłość, może celowo sprawiać mi ból. A wszystko potęguje fakt, że mam wrażenie że jestem prowokatorem. Na pewno macie typ osoby albo zachowani którego nie możecie znieść. I jak w waszym otoczeniu takie zachowanie ktoś przejawia, to puszczają wam hamulce. To może być wszystko, począwszy od zbyt piskliwego głosu, do skrajnego buractwa. Dlatego mam taką teorię, że może mój obecny partner po prostu nienawidzi płaczu i to go wyprowadza z równowagi. A ponieważ jestem niestety osobą płaczliwą i nie do końca zdrową, to go nakręcam i prowokuje do bycia oschłym hmm

34

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Są takie żaby, które potrafią się zamienić w królewnę lub królewicza i odwrotnie.
Twój królewicz po prostu zamienił się w żabę, nie rozumiem czemu ty go tak bronisz.
Musisz go wypuścić do najbliższej sadzawki niech komary łapie.
Jego zachowanie jest zachowaniem psychopaty !

35

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Ala, biorąc to na prostą logikę, jeżeli ktoś wie, że jesteś uległa, niepewna siebie, pragniesz desperacko uczucia i to WYKORZYSTUJE, to po prostu CHCE Cię ranić. On od początku nie podszedł do Ciebie z empatią, by Ci chcieć pomóc, tylko z myśleniem: "Ależ to łatwa do omotania kobieta". Ponieważ wie jak bardzo potrafisz się wczuwać w pozycję innych, też to skrzętnie wykorzystuje, robiąc z siebie biednego żusia z ciężką przeszłością, tak by zawsze łatwo było Cię wpędzić w poczucie winy.

Czy ta Twoja terapia jest w ogóle pod kątem jakiegoś szczególnego zaburzenia? Dlaczego wcześniejszy terapeuta nie wypalił?

36

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Dopóki prawa drugiego człowieka przedkładać będziesz nad swoje, dopóty będziesz podnóżkiem. Z własnej decyzji i na własne życzenie.

37

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Ala Ty cały czas obwiniasz siebie,nawet to że jesteś traktowana jak dziewczynka do bicia to według Ciebie Twoja wina bo zasługujesz na to i Ci się to należy ,przez Ciebie wszystko się dzieje np przez płaczliwość,prowokujesz - błąd nie ma obowiązku być sprowokowanym to wybór a nie przeznaczenie.
Całą piramidę win widzę sobie pieczołowicie zbudowałaś,zdaje się że tą budowlę najlepiej zburzyć i to całą, wywalić gryz tych win na zwałkę.

38

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Wielokropek napisał/a:

Dopóki prawa drugiego człowieka przedkładać będziesz nad swoje, dopóty będziesz podnóżkiem. Z własnej decyzji i na własne życzenie.

Oczywiście, tylko, że to jest trochę takie zamknięte koło: ponieważ Ala ma niską samoocenę i desperacko szuka miłości, to trafia na ludzi, którzy bez mrugnięcia oka są gotowi to wykorzystać i w takim układzie, choćby pił, pił i wyzywał, ona się podłoży jak wycieraczka, bo... ma niską samoocenę i desperacko szuka miłości.

Dopiero gdy sama zacznie wierzyć w to, że jest wartościową osobą, która ma prawo wyznaczać granice i która SAMA SIEBIE kocha, wtedy przestanie uwieszać się nogawki pierwszego lepszego chama, który na nią gwizdnie i zacznie dokonywać racjonalnych wyborów partnera.

39

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Moja wina. smile Napisałam w wielkim skrócie.

Poczucie własnej wartości jest podstawą, ale póki co autorka - mimo półrocznej terapii - upiera się przy swoim, czyli to ona jest winną. Skoro nie może poradzić sobie z własnymi uczuciami i konsekwencjami z nich wynikającymi, to może korzystać będzie z rozumu, także pożyczonego?

40

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Według mnie on nie jest Ciebie wart.. Pytanie brzmi: dlaczego się męczysz w takim związku? To nie ma przyszłości...
Skoro nie potrafi Ciebie zaakceptować jaka na prawdę jesteś to nie zasługuje na Twoją jakakolwiek uwagę

41

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie powinnaś w ten sposób patrzeć na swoją osobę. Masz świetną pracę tylko i wyłącznie dzięki sobie. To nie jest przypadek że znasz mało popularny język. To duże osiągnięcie i tak powinnaś na to patrzeć. Zacznij doceniać siebie nawet za najmniejsze sukcesy a inni ludzie też zaczną to postrzegać w ten sposób. Zmień przede wszystkim nastawienie samej siebie. Ciesz się z małych rzeczy, nawet takich które są oczywiste: świeci słońce, pada deszcz, masz dobry humor - ciesz się obecną chwilą.
Co do faceta - nie zmienisz jego nastawienia, choćby nie wiem co. Ja bym przestała się narzucać- chcę spotkania to ok, ale niech sam się pofatyguje w odwiedziny. Tu działa trochę psychologia - jeśli na czymś nam zależy jesteśmy w stanie dużo poświęcić żeby osiągnąć cel. W związku też tak jest że jeżeli jeden stronie zależy za bardzo druga przestaje się strać. Trzeba dążyć do równowagi żeby dwóm osobom zależało tak samo mocno.

42 Ostatnio edytowany przez Socjallibertarianin (2020-05-02 13:30:08)

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Nie ty zniszczyłaś tylko on to zrobił z pełną świadomością bo mógł bo mu pozwoliłaś.
Wstawaj, stawaj, stawaj w obronie swoich praw! Wstawaj, stawaj, nie poddawaj się!
Bob Marley

43

Odp: Zniszczyłam dobry związek
Beyondblackie napisał/a:

Powtórzę, bo nie dociera. NIKOGO nie zmieniłaś z cudownego misia w chama. Oni już tacy od początku byli.

Powtórz jeszcze 10 razy, ale prawdą od tego się nie stanie. Każdy człowiek ma określoną wytrzymałość, po jej przekroczeniu reaguje albo ucieczką, albo depresją - apatią, albo agresją.

44

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Gwarantuję Ci, że ten związek Cię całkowicie zniszczy psychicznie. Jak ktoś z kim spotykasz się od 2 lat, uprawiasz seks, rozmawiasz z rodziną itp. może nie wiedzieć, czy Cię kocha? Teraz wydaje Ci się że bez niego będzie gorzej, będzie pustka itp. ale wcale tak nie będzie. Może przez kilka miesięcy faktycznie złapiesz doła, będziesz chciała do niego pisać, przepraszać ale absolutnie tego nie rób.

Ja proponuję powiedzieć mu jak się czujesz, że związek ma polegać na wsparciu, trzymaniu się za rękę, rozmowie i MIŁOŚCI. Powiedz mu że tego chcesz i to wcale nie jest zbyt wiele, nie słuchaj jego tłumaczeń, że przesadzasz, dramatyzujesz. Po prostu powiedz mu to i wróć do domu. Co zrobi z tą informacją czas pokaże. Nie daj się szantażować, poniżać.

Z doświadczenia wiem, że faceci wcale nie lubią jak się za nimi lata i traktuje jak złote jajo. Daj mu pole do popisu, niech Ci pokaże że mu zależy. Może zajmie mu to kilka dni, może miesiąc, a może nigdy do tego nie dojdzie, ale obiecuję ci że znajdzie się taki facet, który będzie chciał pokazać całemu światu jaką ma piękną i mądrą kobietę. Pamiętaj o tym, że czasem warto odpuścić i dać szansę tej prawdziwej uskrzydlającej miłości.

45

Odp: Zniszczyłam dobry związek
JaJakoJa napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Powtórzę, bo nie dociera. NIKOGO nie zmieniłaś z cudownego misia w chama. Oni już tacy od początku byli.

Powtórz jeszcze 10 razy, ale prawdą od tego się nie stanie. Każdy człowiek ma określoną wytrzymałość, po jej przekroczeniu reaguje albo ucieczką, albo depresją - apatią, albo agresją.

Normalny człowiek jednak po prostu się ze związku wymiksowuje, jeżeli zachowanie danej kobiety jest dla niego nie do przyjęcia. Toksyczny narcyz zaś pogrywa na jej emocjach i wykorzystuje jej niskie poczucie wartości by napompować swoje ego.

Nie twierdzę, że z Autorką wszystko jest cacy- ona ma wiele problemów, z którymi może walczyć na terapii- ale podstawową kwestią w jej wątku jest to, że z desperacji wiesza się na pierwszym lepszym facecie co na nią zagwizdał, a taki typ zwykle księciem na białym koniu nie jest. A ona jeszcze się dodatkowo biczuje, że jego zachowanie jest jej winą. NIE JEST. Każdy dorosły człowiek decyduje SAM czy kogoś chce w związku ranić.

46

Odp: Zniszczyłam dobry związek

No cóż, to znowu ja. Przede wszystkim bardzo dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi, niektóre mną wstrząsnęły, a niektóre ujęły, ale wszystkie były bardzo potrzebne. Update po prawie dwóch miesiącach: nadal jesteśmy razem. Mieliśmy jednak niezwykle ciężką, ale szczerą rozmowę odnośnie tego wszystkiego. Chyba nigdy tak bardzo nie bolało mnie serce jak podczas tej rozmowy. Jest między nami lepiej, ale przyzwyczajam się do myśli, że możemy się rozstać. Już nie przeraża mnie to tak strasznie jak wcześniej, ale nadal niezbyt umiem to sobie wyobrazić. Jego zachowanie w stosunku do mnie się poprawiło, moje też, bo jeszcze bardziej się przed nim kryję z moimi „odpałami”. Mimo tego wszystkiego jest mi po prostu strasznie przykro, bo najbardziej na świecie chciałabym się cofnąć w czasie i nigdy przenigdy go nie poznać. Najbardziej bolesne są (i będą) dla mnie wspomnienia dobrych chwil. No i ta myśl, że było kiedyś tak niesamowicie, a ja zostanę z niczym

47

Odp: Zniszczyłam dobry związek

Lubisz się katować. Jedni o szklance z wodą mówią, że jest do połowy pełna, drudzy, że do połowy jest pusta. Wybierasz tę drugą opcję i ponosisz, bo jakżeby inaczej, jej konsekwencje.
Tylko po co zamiast wyciągać wnioski, zmieniać swe myślenie (przede wszystkim o sobie), zaczynasz po raz kolejny biadolić? To pytanie retoryczne.
Dopóki w swym mniemaniu będziesz czerpać korzyści z takiego widzenia świata i siebie, dopóty trwać w tym będziesz.
Bycie zadowolonym i szczęśliwym człowiekiem nie jest obowiązkowe.

Posty [ 47 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Zniszczyłam dobry związek

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024