Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24 ]

Temat: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Wszystko zaczęło się w lipcu 2011 roku – pierwsze spotkanie, potem kolejne i kolejne, bardzo szybko decyzja o wspólnym zamieszkaniu, bo już w październiku tego samego roku. Szybko połączyła nas wspólna praca, która dla obojga stała się również pasją. I tu podobno jeszcze wszystko było dobrze, po kilku miesiącach decyzja o ślubie, ale jeszcze przed ślubem dochodziło do pierwszych starć – teraz nawet nie pamiętam o co... Ślub oczywiście po jej namowie, ale ON się zgodził. Teraz jest 8 lat do przodu – jest 2020. Po domu biega 2 letni szkrab, a ON i ONA rozmawiają o rozwodzie. ONA od 2 lat jest tylko MAMĄ, ON czuje się zaniedbany, ale nie od 2 lat, dużo... dużo dłużej. Wspólna praca na początku łączyła przez 16h na dobę – stale w jednym pokoju, stale razem. Później drogi się rozeszły, każde zaczęło pracę zawodową osobno, dodatkowo doszła wyprowadzka 30km od dużego miasta – na wieś. Stopniowo zaczęli się oddalać - coraz mniej czas spędzali razem zarówno w dzień i w noc, każdy zajął się sobą, Nie było już okazji do spontanicznego wypadu rowerem na miasto, do kina czy na zakupy. Teraz każdy wyjazd to już była wyprawa – która trzeba planować – przynajmniej dla niej. ON zawsze gotowy na wszystko o każdej porze – WIECZNY CHŁOPIEC. Pojawił się dystans, brak czułości, romantycznych chwil – rutyna... Dla niej – praca, pranie, sprzątanie, gotowanie, dla niego tylko praca zawodowa. ONA w jego oczach cały czas widziała się

jako brzydka, gruba i nieatrakcyjna, Wstydziła się pokazać w bieliźnie – bała się, że ją wyśmieje albo, że znów powie coś przykrego. Jemu cały czas brakowało bliskości, kłócili się o to, ale ona nie potrafiła rozmawiać – zawsze zalewała się łzami i niewiele do niej docierało. Kilkakrotnie chciał się wyprowadzać – zatrzymywała go. Wreszcie udało się namówić GO na dziecko. Z jej punktu miało być wspaniale, dla niego pogorszyło sprawę. Pojawiło się więcej obowiązków, ONA chciała być chociaż DOBRĄ MAMĄ. Zawsze starała się, żeby JEMU w domu też niczego nie brakowało, obiadki, sprzątanie wszystko było na jej głowie – ON nigdy nie musiał w domu nic robić – czasem wspólne gotowanie.

ONA czuła się bardzo samotna – miała męża, ale nie czuła, żeby była dla niego całym światem. Gdy urodził się SZKRAB chciała dzielić z nim to szczęście – najchętniej zamknęła by go w sali szpitalnej, żeby leżał z nią na łóżku przez cały dzień i patrzył na ten mały cud, który pojawił się na świecie. Ale ON wtedy miał dużo pracy i kłócili się o to, że nie chce do niej przyjeżdżać. Dziecko stało się dla niej całym światem, bo wiedziała, ze ta mała istotka będzie ją kochać, czy będzie gruba czy brzydka. Odsunęli się jeszcze bardziej – wspólne wakacje już odpadły, bo dziecko, wspólne wyjścia – rzadko, bo dziecko. Bliskości brak – bo ONA ciągle zmęczona, ON ciągle w pracy. I tak od kilku miesięcy się mijają, ONA jest gotowa walczyć, chce spróbować zawalczyć o ich wspólną przyszłość, ON już nie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
koniczynka866 napisał/a:

Wszystko zaczęło się w lipcu 2011 roku – pierwsze spotkanie, potem kolejne i kolejne, bardzo szybko decyzja o wspólnym zamieszkaniu, bo już w październiku tego samego roku. Szybko połączyła nas wspólna praca, która dla obojga stała się również pasją. I tu podobno jeszcze wszystko było dobrze, po kilku miesiącach decyzja o ślubie, ale jeszcze przed ślubem dochodziło do pierwszych starć – teraz nawet nie pamiętam o co... Ślub oczywiście po jej namowie, ale ON się zgodził. Teraz jest 8 lat do przodu – jest 2020. Po domu biega 2 letni szkrab, a ON i ONA rozmawiają o rozwodzie. ONA od 2 lat jest tylko MAMĄ, ON czuje się zaniedbany, ale nie od 2 lat, dużo... dużo dłużej. Wspólna praca na początku łączyła przez 16h na dobę – stale w jednym pokoju, stale razem. Później drogi się rozeszły, każde zaczęło pracę zawodową osobno, dodatkowo doszła wyprowadzka 30km od dużego miasta – na wieś. Stopniowo zaczęli się oddalać - coraz mniej czas spędzali razem zarówno w dzień i w noc, każdy zajął się sobą, Nie było już okazji do spontanicznego wypadu rowerem na miasto, do kina czy na zakupy. Teraz każdy wyjazd to już była wyprawa – która trzeba planować – przynajmniej dla niej. ON zawsze gotowy na wszystko o każdej porze – WIECZNY CHŁOPIEC. Pojawił się dystans, brak czułości, romantycznych chwil – rutyna... Dla niej – praca, pranie, sprzątanie, gotowanie, dla niego tylko praca zawodowa. ONA w jego oczach cały czas widziała się

jako brzydka, gruba i nieatrakcyjna, Wstydziła się pokazać w bieliźnie – bała się, że ją wyśmieje albo, że znów powie coś przykrego. Jemu cały czas brakowało bliskości, kłócili się o to, ale ona nie potrafiła rozmawiać – zawsze zalewała się łzami i niewiele do niej docierało. Kilkakrotnie chciał się wyprowadzać – zatrzymywała go. Wreszcie udało się namówić GO na dziecko. Z jej punktu miało być wspaniale, dla niego pogorszyło sprawę. Pojawiło się więcej obowiązków, ONA chciała być chociaż DOBRĄ MAMĄ. Zawsze starała się, żeby JEMU w domu też niczego nie brakowało, obiadki, sprzątanie wszystko było na jej głowie – ON nigdy nie musiał w domu nic robić – czasem wspólne gotowanie.

ONA czuła się bardzo samotna – miała męża, ale nie czuła, żeby była dla niego całym światem. Gdy urodził się SZKRAB chciała dzielić z nim to szczęście – najchętniej zamknęła by go w sali szpitalnej, żeby leżał z nią na łóżku przez cały dzień i patrzył na ten mały cud, który pojawił się na świecie. Ale ON wtedy miał dużo pracy i kłócili się o to, że nie chce do niej przyjeżdżać. Dziecko stało się dla niej całym światem, bo wiedziała, ze ta mała istotka będzie ją kochać, czy będzie gruba czy brzydka. Odsunęli się jeszcze bardziej – wspólne wakacje już odpadły, bo dziecko, wspólne wyjścia – rzadko, bo dziecko. Bliskości brak – bo ONA ciągle zmęczona, ON ciągle w pracy. I tak od kilku miesięcy się mijają, ONA jest gotowa walczyć, chce spróbować zawalczyć o ich wspólną przyszłość, ON już nie.

Przykro mi to napisać, ale Twoje małżeństwo jest doskonałym przykładem na to, że:
- nacisk na ślub się nie sprawdza (dlaczego napisałaś "ślub oczywiście po jej namowie"?);
- ludzie, którzy o siebie nawzajem i o związek nie dbają, szybko oddalają się od siebie;
- spontaniczność jest ważna, zaś nadmierne planowanie może zabijać radość ze wspólnie spędzanego czasu;
- swobodny seks, przede wszystkim bez poczucia wstydu własnego ciała, jest ogromnie ważny, jego brak partnerów szybko od siebie oddala;
- obiadki, czyste koszule i mieszkanie nie są żadnym gwarantem dobrego związku, zresztą inne wartości są o niebo ważniejsze;
- dziecko NIE jest lekarstwem na sypiącą się relację, a zwykle dzieje się wręcz przeciwnie - partnerzy oddalają się od siebie coraz bardziej.

Popełniłaś, w zasadzie oboje popełniliście, mnóstwo błędów, sama ze sobą i w swoim związku czujesz się wyraźnie źle, zastanawiasz się co z Twoim małżeństwem dalej, ja z kolei zadam Ci pytanie jakie podjęłaś kroki, aby coś zmienić na lepsze?

3 Ostatnio edytowany przez koniczynka866 (2020-04-26 21:10:10)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Wydaje mi się, że kompletnie nic. Sama przez to jestem wsciekla na siebie. Jego gadanie ze odejdzie jakoś nigdy na mnie nie działało, zresztą nie odchodził... Teraz jest hakos inaczej. Zarzuca mi, ze zawsze tego typu rozmowy o naszym związku wychodzą od niego i faktycznie tak jest. Załamana jestem.

On ślubu nie chciał jeszcze, mówił że za wcześniej. Pobraliśmy się po 10 miesiącach znajomości. Długo po ślubie mi to wypominal... jak przychodziły złe dni.

Z seksem przez to, ze się zakmnelam w sobie też nie jest dobrze. Przed ślubem seks kilka razy w tygodniu, po slubie zaczęło to zwalniać. Raz na miesiąc, raz na dwa miesiące. Od zajscia w ciążę tj 3 lata może z 10 razy, w trakcie ciąży wogole. Ja nie chciałam, chyba jest coś nie tak z moim libido pozatym w jego oczach czuje się nie atrakcyjna. Dla niego seks jest czymś normalnym jak sport, dla mnie niestety nie.  Od jakiegoś czasu przestal wogole dążyć do bliskosci. Ja w sumie nigdy na to nie nalegałam, zawsze wychodziło to od niego. Tez się nasłuchałam... Dwa lata po slubie i po przeprowadzce pierwsza próba jego "ucieczki" ode mnie. Powodem miało być brak bliskości, seksu itd, ale jak tak nie potrafię??
Czy tylko seksem faceci żyją?

Czy terapia może nam jakoś pomóc?? Czy jest dla nas szansa?

4

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Oczywiście, że terapia może pomóc, ale pod warunkiem, że oboje będziecie do tego pomysłu przekonani. Jestem zresztą ogromną zwolenniczką takich rozwiązań, tym bardziej, że nawet jeśli w jej trakcie dojdziecie do wniosku, że Waszego małżeństwa nie da się uratować (zawsze należy brać to pod uwagę), to terapia pozwoli Wam łatwiej przejść przez proces rozstania i rozwód.

Jeśli jednak oboje chcecie tego małżeństwa, a mówicie o rozwodzie głównie dlatego, że czujecie, że oddaliliście się od siebie, to nauczycie się ze sobą właściwie komunikować, sygnalizować własne potrzeby, w sposób konstruktywny ze sobą rozmawiać, reagować na to, czego oczekuje i co mówi partner. To nie stanie się z dnia na dzień, ale jeśli postaracie się, będziecie na siebie uważni, to od nowa zbudujecie bliskość, pojawi się radość z przebywania ze sobą, to z kolei powinno przełożyć się na dobry seks.

Spróbować na pewno warto, tym bardziej, że z potencjalnym rozwodem zawsze zdążycie.

5 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-04-27 01:45:42)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
Olinka napisał/a:

Oczywiście, że terapia może pomóc, ale pod warunkiem, że oboje będziecie do tego pomysłu przekonani. Jestem zresztą ogromną zwolenniczką takich rozwiązań, tym bardziej, że nawet jeśli w jej trakcie dojdziecie do wniosku, że Waszego małżeństwa nie da się uratować (zawsze należy brać to pod uwagę), to terapia pozwoli Wam łatwiej przejść przez proces rozstania i rozwód.

Jeśli jednak oboje chcecie tego małżeństwa, a mówicie o rozwodzie głównie dlatego, że czujecie, że oddaliliście się od siebie, to nauczycie się ze sobą właściwie komunikować, sygnalizować własne potrzeby, w sposób konstruktywny ze sobą rozmawiać, reagować na to, czego oczekuje i co mówi partner. To nie stanie się z dnia na dzień, ale jeśli postaracie się, będziecie na siebie uważni, to od nowa zbudujecie bliskość, pojawi się radość z przebywania ze sobą, to z kolei powinno przełożyć się na dobry seks.

Spróbować na pewno warto, tym bardziej, że z potencjalnym rozwodem zawsze zdążycie.

Tyle ze on wychodzi z założenia, że już wszystko posprzątane. Nie bardzo jest przekonany do tego, że cokolwiek może się zmienić. Wprost mi dziś powiedział, że się do mnie nie zblizy.

---------------

Jest jeszcze jedna rzecz o której nie napisałam. Od kilku miesięcy pisze z ex. Chciałam się chyba dowartościować, być może by ktoś mnie dostrzegł. Cała ta sytuacja jego oznajmienia o tym, że chce odejść była po tym jak przyznał się o tym, że czytał moje wiadomości z byłym. Według mnie tam nie było w zasadzie niczego do czego mógłby się przyczepić. Przecież go nie zdradziłam, ale mam.wrazenie, że to był punkt zapalny w jego decyzji, ktora doprowadziła mnie ślepego zaułka.

6

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
koniczynka866 napisał/a:

On ślubu nie chciał jeszcze, mówił że za wcześniej. Pobraliśmy się po 10 miesiącach znajomości. Długo po ślubie mi to wypominal... jak przychodziły złe dni.

Wymusiłaś na nim ślub, bo TY chciałaś. Potem użyłaś dziecka, by jeszcze bardziej go do siebie przywiązać. Dopięłaś swego. Facet pewnie by chciał, ale nie odejdzie. Złapałaś go - czego jeszcze wymagasz od niego? Żeby był w tym układzie szcześliwy? Troche za wiele.

7

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Nie oceniam ale zdecydowanie za szybko sie to u was autorko potoczyło.

8 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-04-27 01:47:52)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
Izzie_Stevens napisał/a:

Nie oceniam ale zdecydowanie za szybko sie to u was autorko potoczyło.

Bez przesady dziewczyny. 2011 poznanie, 2012 slub, a dziecko dopiero urodziło się w 2018 roku.zreszta temat dziecka to tez temat rzeka. Był ze mną problem. Poltora roku zabiegałam o to by zajść w ciążę i warto było!

-----------

CatLady napisał/a:
koniczynka866 napisał/a:

On ślubu nie chciał jeszcze, mówił że za wcześniej. Pobraliśmy się po 10 miesiącach znajomości. Długo po ślubie mi to wypominal... jak przychodziły złe dni.

Wymusiłaś na nim ślub, bo TY chciałaś. Potem użyłaś dziecka, by jeszcze bardziej go do siebie przywiązać. Dopięłaś swego. Facet pewnie by chciał, ale nie odejdzie. Złapałaś go - czego jeszcze wymagasz od niego? Żeby był w tym układzie szcześliwy? Troche za wiele.

Czemu napisałaś, że nie odejdzie?





-------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim – łamiesz w ten sposób regulamin. Jeśli chcesz coś do swojej wypowiedzi dopisać, użyj funkcji "edytuj", która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

9

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
koniczynka866 napisał/a:
Izzie_Stevens napisał/a:

Nie oceniam ale zdecydowanie za szybko sie to u was autorko potoczyło.

Bez przesady dziewczyny. 2011 poznanie, 2012 slub, a dziecko dopiero urodziło się w 2018 roku.zreszta temat dziecka to tez temat rzeka. Był ze mną problem. Poltora roku zabiegałam o to by zajść w ciążę i warto było!

Dla ciebie to nie jest szybko? Poznanie  a po roku ślub, a zaręczyny po 3 miesiącach? Nie chciałabym wiedzieć jakie inne poważne decyzje podejmujesz w tak ekspresowym tempie.

10

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
koniczynka866 napisał/a:

Bez przesady dziewczyny. 2011 poznanie, 2012 slub, a dziecko dopiero urodziło się w 2018 roku.zreszta temat dziecka to tez temat rzeka. Był ze mną problem. Poltora roku zabiegałam o to by zajść w ciążę i warto było!

W momencie w którym wymusiłaś na nim ślub, na dobrą sprawę nie znaliście się jeszcze. Przecież 10 miesięcy od poznania do ślubu, to rosyjska ruletka. Wiadomo, że rewolwer wypali i kogoś zabije, to tylko kwestia czasu.
Potem po kilku latach życia w kryzysie i w emocjonalnym dystansie, wymusiłaś na nim dodatkowo poczęcie dziecka.
Czy Twój mąż może w ogóle o czymkolwiek decydować w Waszym związku? Czy ma cokolwiek do powiedzenia i może podejmować poważne życiowe zobowiązania wtedy, kiedy on czuje się na nie gotowy, a nie wtedy kiedy Ty go tego zmuszasz?
Wiadomo, że rodzicielstwo to wspaniała sprawa, ale dla osób, które pragną dziecka i świadomie się na nie decydują. Jednak kiedy to tylko jedno z partnerów dąży do rodzicielstwa i wymusza na drugim podjęcie tak ważnej decyzji - kończy się tak jak w Waszym przypadku.

Wasze rozstanie i rozwód są tylko kwestią czasu. Cierpliwość i wytrzymałość emocjonalna Twojego męża to czynniki, które zadecydują o tym, kiedy dojdzie do rozstania.
Moim zdaniem nie ma opcji CZY się rozstaniecie, a jest wyłącznie kwestia KIEDY to się stanie.

11 Ostatnio edytowany przez koniczynka866 (2020-04-26 23:38:32)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
IsaBella77 napisał/a:
koniczynka866 napisał/a:

Bez przesady dziewczyny. 2011 poznanie, 2012 slub, a dziecko dopiero urodziło się w 2018 roku.zreszta temat dziecka to tez temat rzeka. Był ze mną problem. Poltora roku zabiegałam o to by zajść w ciążę i warto było!

W momencie w którym wymusiłaś na nim ślub, na dobrą sprawę nie znaliście się jeszcze. Przecież 10 miesięcy od poznania do ślubu, to rosyjska ruletka. Wiadomo, że rewolwer wypali i kogoś zabije, to tylko kwestia czasu.
Potem po kilku latach życia w kryzysie i w emocjonalnym dystansie, wymusiłaś na nim dodatkowo poczęcie dziecka.
Czy Twój mąż może w ogóle o czymkolwiek decydować w Waszym związku? Czy ma cokolwiek do powiedzenia i może podejmować poważne życiowe zobowiązania wtedy, kiedy on czuje się na nie gotowy, a nie wtedy kiedy Ty go tego zmuszasz?
Wiadomo, że rodzicielstwo to wspaniała sprawa, ale dla osób, które pragną dziecka i świadomie się na nie decydują. Jednak kiedy to tylko jedno z partnerów dąży do rodzicielstwa i wymusza na drugim podjęcie tak ważnej decyzji - kończy się tak jak w Waszym przypadku.

Wasze rozstanie i rozwód są tylko kwestią czasu. Cierpliwość i wytrzymałość emocjonalna Twojego męża to czynniki, które zadecydują o tym, kiedy dojdzie do rozstania.
Moim zdaniem nie ma opcji CZY się rozstaniecie, a jest wyłącznie kwestia KIEDY to się stanie.

Wytrzymaliśmy 8 lat, dla mnie pięknych lat. On tylko inaczej do to wszystko widzi. Wierzę, że jeszcze wszystko da się poskładać, jakoś pozlepiać. Nie pisałabym tutaj skoro nie miałabym nadziei. Chciałam tylko wsparcia, może nakierowania mnie co może pomoc, co zrobić. Tylko tyle...

12

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Jakich pięknych lat, skoro czujesz się gruba, nieatrakcyjna, brzydka, bardzo samotna, zaniedbywana, mąż jawnie Cię odtrąca mówiąc wprost, że się do Ciebie nie zbliży, a próbę rozstania podejmował już w dwa lata po Waszym ślubie. Ty dodatkowo wprowadziłaś do Waszej relacji swojego ex partnera, z którym podjęłaś korespondencję, którą utrzymujesz z nim od kilku miesięcy, o czym mąż się dowiedział.
Myślenie życzeniowe to jedno, ale nie ma powodu, aby zakłamywać rzeczywistość.
Jak mogły to być dla Ciebie piękne lata? Jaki to niby cud taki związek?

Myślę, że jedyną szansą dla Was jest podjęcie terapii dla par, praca z psychologiem, mediacje.
Nie jesteście już w stanie sami przepracować tych problemów, błędów i niechęci.
Tylko, że tu jest jedno ALE. Skorzystanie z tych form pomocy musi odbyć się za obopólną zgodą. Czyli Twój mąż również musi dostrzec tę konieczność, musi chcieć się zaangażować w ratowanie Waszego małżeństwa.
Nie możesz w żaden sposób go do tego zmuszać, czy przekonywać.
Tu nie chodzi o to, żeby to - jak napisałaś - "jakoś posklejać, poskładać, pozlepiać". Nie chodzi o to, by małżeństwo i rodzina funkcjonowały "jakoś".
Takie prowizoryczne działania to tylko przedłużanie stresu w jakim żyjecie oboje od lat.

13

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Koniczynko, stopniujesz informacje, ale z każdym kolejnym postem coraz bardziej zaczynam rozumieć, że mąż może mieć dosyć takiego związku.

Do tego, co wcześniej napisałam dodajmy nowe kwestie, które pojawiły się w kolejnych Twoich postach. Sama spójrz:

koniczynka866 napisał/a:

Wydaje mi się, że kompletnie nic. Sama przez to jestem wsciekla na siebie. Jego gadanie ze odejdzie jakoś nigdy na mnie nie działało, zresztą nie odchodził... Teraz jest hakos inaczej. Zarzuca mi, ze zawsze tego typu rozmowy o naszym związku wychodzą od niego i faktycznie tak jest. Załamana jestem.

Dopóki on usiłował rozmawiać, coś zmieniać, to Ty nie byłaś niczym zainteresowana. Mało tego, w 'nagrodę' chcąc poprawić sobie samopoczucie okazałaś nielojalność. To zawsze boli i uderza w poczucie własnej wartości, działa upokarzająco. I dopiero teraz, kiedy mąż dobił do ściany, Ty nagle budzisz się z letargu i usiłujesz nadrabiać stracony czas. Do tej pory NIC nie robiło na Tobie wrażenia, nawet widmo rozstania, które właśnie ma szansę się ziścić.
Jeśli dodać do tego seks raz na miesiąc, dwa miesiące, emocjonalny chłód, to obawiam się, że dziecko jest jedynym spoiwem między Wami, ale to może być za mało, by chciał z Tobą być.

Tak między nami, to nie wierzę, że tych rozmowach nic nie było, jeśli rolą odświeżenia kontaktu z kimś dla Ciebie w jakiś sposób ważnym była chęć dowartościowania się. Poza tym sam fakt, że trwało to całych kilka miesięcy, a mąż miał się o niczym nie dowiedzieć, już burzy zaufanie, czyli podstawowy fundament zdrowej relacji.

W terapii widzę dla Was jedyną nadzieję, choć skoro sprawy tak się mają, to nie jestem pewna czy uda Ci się do niej doprowadzić. Mąż przede wszystkim musi być zainteresowany naprawą tego, co dzieje się między Wami, a obawiam się, że na tym etapie może już nie być.

koniczynka866 napisał/a:

Wytrzymaliśmy 8 lat, dla mnie pięknych lat. On tylko inaczej do to wszystko widzi. Wierzę, że jeszcze wszystko da się poskładać, jakoś pozlepiać.

Bierzesz pod uwagę, że to, że on to wszystko widzi inaczej niż Ty, może mieć kluczowe znaczenie? Poza tym kogo usiłujesz oszukać pisząc o pięknych ośmiu latach? Przecież już pierwszy post tego wątku z hukiem obala ten mit. 

Absolutnie nie chciałabym, żebyś ten post odebrała jak atak na Twoją osobę, bo nie ulega wątpliwości, że oboje jesteście winni rozpadowi tego związku. Chodzi mi wyłącznie o naświetlenie, że kiedy Tobie w końcu zaczęło zależeć (terapia szokowa wyraźnie okazała się skuteczna), po tej drugiej stronie to może wyglądać zupełnie inaczej, a przecież sama tego małżeństwa nie odbudujesz.

14

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Ja mam w sumie jedno pytanie.
Dlaczego namawialas go na slub tak wczesnie i dlaczego do niego doprowadziłaś WIEDZĄC, że dla niego to jeszcze nie ten czas?

No wytrzymaliście 8 lat. Ale zdrowe małżeństwo by nie określiło swojego życia słowem "wytrzymaliśmy", bo to samo w sobie pokazuje, że szału to tam nie było.

15 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-04-27 08:46:22)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Przez cały czas waszego związku to ty byłaś żeglarzem, sterem i okrętem. Podejmowałaś decyzje za was oboje i wcielałaś je w życie. Może już czas po prostu zaakceptwać decyzję męża o rowodzie i pogodzić się z nią? Teraz odbierasz wizję rozstania jako osobistą porażkę, ale czasem naprawdę rozwód to jedyny sposób aby zacząć normalnie żyć, dotyczy to obu stron. Jeśli znów wymusisz na mężu próbę ratowania związku, a ona nie wyjdzie, to rozstaniecie się w atmosferze wzajemnych pretensji i poczucia krzywdy. Choć raz uszanuj to, czego on naprawdę chce i dostosuj się do tego.

16 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-04-27 13:42:52)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
Olinka napisał/a:

Oczywiście, że terapia może pomóc, ale pod warunkiem, że oboje będziecie do tego pomysłu przekonani. Jestem zresztą ogromną zwolenniczką takich rozwiązań, tym bardziej, że nawet jeśli w jej trakcie dojdziecie do wniosku, że Waszego małżeństwa nie da się uratować (zawsze należy brać to pod uwagę), to terapia pozwoli Wam łatwiej przejść przez proces rozstania i rozwód.

Jeśli jednak oboje chcecie tego małżeństwa, a mówicie o rozwodzie głównie dlatego, że czujecie, że oddaliliście się od siebie, to nauczycie się ze sobą właściwie komunikować, sygnalizować własne potrzeby, w sposób konstruktywny ze sobą rozmawiać, reagować na to, czego oczekuje i co mówi partner. To nie stanie się z dnia na dzień, ale jeśli postaracie się, będziecie na siebie uważni, to od nowa zbudujecie bliskość, pojawi się radość z przebywania ze sobą, to z kolei powinno przełożyć się na dobry seks.

Spróbować na pewno warto, tym bardziej, że z potencjalnym rozwodem zawsze zdążycie.


Wiem, że nie będzie łatwo, wiem, że go kocham, wiem, że nawaliłam na całej linii, sama siebie nie poznaje, chciałabym, żeby było dobrze, zapisałam nas na terapię, kiedyś nie chciałam o tym słyszeć, teraz wiem, że sami sobie nie poradzimy, ostatnia deska ratunku. Boje się, że to jednak za poźno...

Lady Loka napisał/a:

Ja mam w sumie jedno pytanie.
Dlaczego namawialas go na slub tak wczesnie i dlaczego do niego doprowadziłaś WIEDZĄC, że dla niego to jeszcze nie ten czas?

No wytrzymaliście 8 lat. Ale zdrowe małżeństwo by nie określiło swojego życia słowem "wytrzymaliśmy", bo to samo w sobie pokazuje, że szału to tam nie było.


Zdrowe małżeństwo nie rozmawia o rozwodzie. Dlaczego go namawiałam,  nie wiem - ja tego chciałam. Teraz pewnie bym mu dała czas  do namysłu. Wtedy nie mieliśmy nic - tylko siebie, chciałam, żebyśmy zawsze byli razem.

17

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Witam. Nie chcę Cię martwić Autorko, ale myślę, że to już koniec Twojego małżeństwa.  Owszem, możesz spróbować namówić męża na wspólną terapię dla par, ale wątpię w tej sytuacji, czy to coś jeszcze da. Niewiem jak inni, ale ja bym nie chciała, żeby mój partner miesiącami pisał z byłą. Nie potrafiłabym być z kimś takim.  Dochodzi jeszcze dużo innych rzeczy. Myślę, że tak jak napisała Salomonka zaakceptuj decyzję męża o rozstaniu. Tyle możesz dla niego zrobić. Skoro On chce to zakończyć to nie zmusisz Go, żeby był z Tobą na siłę. Żal mi tylko dzieci, tylko ze względu na nie chciałabym, żeby się Wam ułożyło na nowo.

18 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-04-27 13:42:28)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
Salomonka napisał/a:

Jeśli znów wymusisz na mężu próbę ratowania związku, a ona nie wyjdzie, to rozstaniecie się w atmosferze wzajemnych pretensji i poczucia krzywdy. Choć raz uszanuj to, czego on naprawdę chce i dostosuj się do tego.


Nie wymuszę na nim próby ratowania tego małżeństwa, wiem już o tym, ale mam ogromną nadzieję, że podejmie świadomie tą próbę.

Karina 36 napisał/a:

Niewiem jak inni, ale ja bym nie chciała, żeby mój partner miesiącami pisał z byłą.


Nigdy wcześniej nie kontaktowałam się z byłym. Kiedyś mąż powiedział, że on czasem pisze, ze swoją była - nie sprawdzałam tego, nie mam dostępu do jego telefonu. Nawet mówił, że chętnie by się z nią spotkał i dowiedział co u niej. Były dobrze wiedział, że mam męża, nigdy nie wspomniałam, ze się nam nie układa. Czasem gadaliśmy o pogodzie, o tym jak się jemu w życiu poukładało, czasem powspominaliśmy stare czasy - nic więcej. Nie dążyłam do jakichś spotkań, romansów itd.

19

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Ja wątpię bardzo, że motorem tego małżeństwa jest miłość.

Koniczynko, zaręczanie się z kimś po kilku miesiącach i wymuszanie ślubu przed nawet upływem jednego roku, jest dla mnie bardziej dowodem na Twoją desperację niż wielkie uczucie. Wydajesz się osobą bardzo zakompleksioną, z małym poczuciem wartości, która traktuje posiadanie męża jako lek na to, że ma tak niskie mniemanie o sobie. W końcu jak on jest, to przynajmniej ktoś Cię chce. Dziecko to też takie narzędzie, z jednej strony do przywiązanie małżonka do siebie, a z drugiej, zaspokajania poczucia bycia komuś potrzebną.

Wcale się nie dziwię, że Twój mąż chce odejść. Cudem jest, iż wytrzymał takie oczywiste wykorzystywanie przez OSIEM lat. Ja bym mu walizki pomogła pakować.

Dziewczyno, Ty zajmij się terapią samej siebie.

20

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Koniczynko, zastanów się nad tym, dlaczego ciągle podejmujesz próby wybielenia się i zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Bo robisz to ciągle.
Na razie mamy, że nie Twoja wina, okoliczności, zły mąż, we flirtowaniu z byłym w sumie nic nie było ...

Kilka postów wyżej pisałaś o tym, że rozmowy z byłym partnerem były dla Ciebie próbą dowartościowania się.
Teraz piszesz, że nic w tych rozmowach nie było, tylko wymiana informacji o pogodzie.
Pierwsze słyszę, żeby kogoś dowartościowały smsy o pogodzie!
Dodatkowo reakcja Twojego męża dobitnie wskazuje na to, że w tych wiadomościach musiało być znacznie więcej, niż to tu przedstawiasz.
Nikt się nigdy jeszcze nie rozwiódł z powodu smsów o treści, że dzisiaj słonko, a wczoraj deszcz ...

21

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
IsaBella77 napisał/a:

Koniczynko, zastanów się nad tym, dlaczego ciągle podejmujesz próby wybielenia się i zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Bo robisz to ciągle.


To jest moja wina !!! To ja powinnam dbać o ten związek, jemu dać przestrzeń - nie zrobiłam tego!!! Mam to na co zasłużyłam! Osiem lat na to pracowałam, może faktycznie mam problem ze sobą - jestem zakompleksiona, chciałam być potrzebna.
Chciałam, żeby ktoś z boku powiedział, czy jest szansa na uratowanie tego, jakaś mała nadzieja...

22 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-04-27 14:57:43)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

koniczynka866,
zamiast zmierzyć się z przyczynami rozstania, marzysz o nadziei. Nie wiem, czy jest nadzieja. Wiem, że póki drugą osobę traktować będziesz jako swego żywiciela emocjonalnego, to żadna bliska relacja nie jest możliwa.

Robienie z siebie bidusia ("To moja wina, to ja powinnam...") do niczego dobrego nie prowadzi, litość ani poczucie winy nie jest dobrym budulcem.

23

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.
koniczynka866 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Koniczynko, zastanów się nad tym, dlaczego ciągle podejmujesz próby wybielenia się i zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Bo robisz to ciągle.


To jest moja wina !!! To ja powinnam dbać o ten związek, jemu dać przestrzeń - nie zrobiłam tego!!! Mam to na co zasłużyłam! Osiem lat na to pracowałam, może faktycznie mam problem ze sobą - jestem zakompleksiona, chciałam być potrzebna.
Chciałam, żeby ktoś z boku powiedział, czy jest szansa na uratowanie tego, jakaś mała nadzieja...

I po co histeryzujesz?

Pytasz, to odpowiadam- praktycznie żadna. To małżeństwo zostało zawarte pod presją z Twojej strony i z zupełnie błędnych powodów. Za mąż się nie wychodzi by się dowartościować, ale dlatego, że się tą drugą stronę kocha i chce się z nim dzielić życie. Efekt jest taki, że od ośmiu lat żyłaś w fikcji. Twój mąż już dawno się zorientował w sytuacji, ale widocznie jaj mu brakowałoby się z tego wykręcić.

Powtarzam, terapii to potrzebujesz, ale dla siebie samej. Po tej szopce małżeńskiej jest już pozamiatane. Tylko dziecka żal.

24 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-04-27 15:11:27)

Odp: Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Koniczynko, o związek powinny dbać obie strony, bo gdy tylko jedno sie stara a drugie nie widzi w tym głębszego sensu, to nie doprowadzi do żadnego porozumienia.

Bardzo ci wspólczuję, bo potrafię sobie wyobrazić przez co przechodzisz. Wielu z nas tu piszących ma za sobą nieudane związki, rozwody i rozstania. Jedni nie widzieli innego wyjścia, a inni byli po prostu postawieni przed faktem dokonanym i nikt ich o zdanie nie pytał. Takie jest życie, jakby powiedział poeta smile

Zawsze to ty podejmowalaś za was decyzje i teraz to, że się wam nie uklada odbierasz jak osobistą porażkę. Do tanga trzeba dwojga, jesli mąż nie przejawia chęci do dalszego tańca z tobą w parze, to jesli nawet będziesz wpadać w czarną rozpacz i brać wszystkie winy na siebie, to niewiele zdziałasz.

Zapytaj siebie, czy naprawde byłaś szczęsliwa w tym związku, czy po prostu uważalaś, że tak jest dobrze bo prostu mialaś to o czym marzyłaś; męża, dziecko, spokojny dom..

Czasem naprawdę lepiej wyciąć ropiejącą ranę choć to boli, niż  męczyć się z nią latami i godzić, aby się co jakiś czas otwierała i sączyła.

Posty [ 24 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Jak żyć? Co dalej z moim małżeństwem.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024