Wszystko zaczęło się w lipcu 2011 roku – pierwsze spotkanie, potem kolejne i kolejne, bardzo szybko decyzja o wspólnym zamieszkaniu, bo już w październiku tego samego roku. Szybko połączyła nas wspólna praca, która dla obojga stała się również pasją. I tu podobno jeszcze wszystko było dobrze, po kilku miesiącach decyzja o ślubie, ale jeszcze przed ślubem dochodziło do pierwszych starć – teraz nawet nie pamiętam o co... Ślub oczywiście po jej namowie, ale ON się zgodził. Teraz jest 8 lat do przodu – jest 2020. Po domu biega 2 letni szkrab, a ON i ONA rozmawiają o rozwodzie. ONA od 2 lat jest tylko MAMĄ, ON czuje się zaniedbany, ale nie od 2 lat, dużo... dużo dłużej. Wspólna praca na początku łączyła przez 16h na dobę – stale w jednym pokoju, stale razem. Później drogi się rozeszły, każde zaczęło pracę zawodową osobno, dodatkowo doszła wyprowadzka 30km od dużego miasta – na wieś. Stopniowo zaczęli się oddalać - coraz mniej czas spędzali razem zarówno w dzień i w noc, każdy zajął się sobą, Nie było już okazji do spontanicznego wypadu rowerem na miasto, do kina czy na zakupy. Teraz każdy wyjazd to już była wyprawa – która trzeba planować – przynajmniej dla niej. ON zawsze gotowy na wszystko o każdej porze – WIECZNY CHŁOPIEC. Pojawił się dystans, brak czułości, romantycznych chwil – rutyna... Dla niej – praca, pranie, sprzątanie, gotowanie, dla niego tylko praca zawodowa. ONA w jego oczach cały czas widziała się
jako brzydka, gruba i nieatrakcyjna, Wstydziła się pokazać w bieliźnie – bała się, że ją wyśmieje albo, że znów powie coś przykrego. Jemu cały czas brakowało bliskości, kłócili się o to, ale ona nie potrafiła rozmawiać – zawsze zalewała się łzami i niewiele do niej docierało. Kilkakrotnie chciał się wyprowadzać – zatrzymywała go. Wreszcie udało się namówić GO na dziecko. Z jej punktu miało być wspaniale, dla niego pogorszyło sprawę. Pojawiło się więcej obowiązków, ONA chciała być chociaż DOBRĄ MAMĄ. Zawsze starała się, żeby JEMU w domu też niczego nie brakowało, obiadki, sprzątanie wszystko było na jej głowie – ON nigdy nie musiał w domu nic robić – czasem wspólne gotowanie.
ONA czuła się bardzo samotna – miała męża, ale nie czuła, żeby była dla niego całym światem. Gdy urodził się SZKRAB chciała dzielić z nim to szczęście – najchętniej zamknęła by go w sali szpitalnej, żeby leżał z nią na łóżku przez cały dzień i patrzył na ten mały cud, który pojawił się na świecie. Ale ON wtedy miał dużo pracy i kłócili się o to, że nie chce do niej przyjeżdżać. Dziecko stało się dla niej całym światem, bo wiedziała, ze ta mała istotka będzie ją kochać, czy będzie gruba czy brzydka. Odsunęli się jeszcze bardziej – wspólne wakacje już odpadły, bo dziecko, wspólne wyjścia – rzadko, bo dziecko. Bliskości brak – bo ONA ciągle zmęczona, ON ciągle w pracy. I tak od kilku miesięcy się mijają, ONA jest gotowa walczyć, chce spróbować zawalczyć o ich wspólną przyszłość, ON już nie.