Niedługo miną dwa lata, kiedy pożegnałam swojego najlepszego przyjaciela i partnera życiowego. To temat przepracowany, emocje opadły, czasami powracają wspomnienia i uśmiech na myśl o tym wszystkim co było dobre. Byliśmy razem 9 lat. Później zgasłam na wiele miesięcy. Równo rok po żałobie poznałam kogoś, ale nie wyszło. Była to krótka, ale dla mnie wyjątkowa znajomość. Paradoksem jest to, że sama dziwię się sobie, dlaczego przeżywam coś, co zakończyło się w fazie początkowej. Czuję, że minie kilka miesięcy nim wyjdę z emocjami na prostą.
W każdym wieku można znaleźć szczęście, tylko w pewnym nie ma czasu na dłuższą regenerację, bo ma się wrażenie, że czas ucieka między palcami. Jak wzmocnić się, aby umieć poskładać się szybciej? Może ktoś na własnym doświadczeniu zna przepis, złoty środek.
Pozdrawiam!