Czy można nie potrafić kochać? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy można nie potrafić kochać?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 45 ]

1 Ostatnio edytowany przez barti5 (2020-04-24 08:37:16)

Temat: Czy można nie potrafić kochać?

Cześć wszystkim! Jestem Bartek. W tym roku będę miał 34 lata. W moim życiu było kilka kobiet, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Nigdy nie czułem szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. A później widzę znajomych facetów którzy są w związkach i to im daje szczęście i się zastanawiam jak to jest...

Zaznaczę, że każda moja dziewczyn była ładna i miała powodzenie u innych facetów. U mnie występuje coś takiego jak lekkie zauroczenie na samym początku, jednak jak widzę, że druga strona odwzajemnia ,,uczucie?\" to z automatu staje się dla mnie nieatrakcyjna i jakoś tracę ochotę na dalszą znajomość. Nieraz tak miałem, że póki laska była moim jakby marzeniem to mega mi się podbała, fantazjowałem o niej. Kiedy już mogłem ją mieć albo miałem to traciła dla mnie wartość. Zaczynam wtedy szukanie w niej wad, że w sumie ta ma nieidealną cerę, inna że nie ma tylu pasji jakie bym chciał. Wiele wad jest po prostu na siłę przeze mnie wymyślanych.

Jedyną ,,miłość?\" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem, myślałem o niej i chciał się z nią ciągle spotykać. Mimo, że jak przed rozstaniem, byłem z nią w związku i ona była mega zakochana to ja nią dosłownie pomiatałem.

Teraz jestem w kolejnej relacji. Mieszkamy razem prawie rok. Kobieta oddana mi w 100%, zakochana... I co z tego. Ja znowu nie czuje tego czegoś. Cały czas miałem nadzieję, że przecież to coś musi przyjść, bo to fajna panna. Ale związek bez fundamentu w postaci mojej miłości nie przetwa, to za mało... Wkurzam się sam na siebie, bo nie chce jej krzywdzić. Z drugiej strony widziałbym ją jako partnerkę życiową, bo dobrze się dogadujemy i mamy podobne charaktery. Ale wiadomo, że przyjdzie moment że trzeba będzie poprowadzić związak w jedną albo drugą. A ja strasznie boje się dekralacji.

No i pytanie - dlaczego tak się dzieje? Chciałbym cholernie powiedzieć kiedyś \"Jestem z XYZ i jestem z tego cholernie dumny. Tęsknię za nią. Kocham ją\".

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Pytanie brzmi w sumie, jaka jest Twoja definicja miłości. Jakie uczucia utożsamiasz z miłością? Jakich uczuć oczekujesz, żebyś mógł powiedzieć, że kochasz?

3

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Lady Loka napisał/a:

Pytanie brzmi w sumie, jaka jest Twoja definicja miłości. Jakie uczucia utożsamiasz z miłością? Jakich uczuć oczekujesz, żebyś mógł powiedzieć, że kochasz?

Chodzi o jakiś magnetyzm, żeby ciągnęło mnie do tej drugiej osoby. Tak, zebym tęsknił, miał ochotę zrobic ,,wszystko" dla drugiej osoby, tak abym czuł że związek to coś co mnie uskrzydla. A ja tego nie mam i nigdy nie miałem.

4

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Na pocieszenie powiem Ci, że mam tak samo.  32 lata i ten sam "problem" smile
Receptą na to jest zmiana podejścia nie myślenia o tym. Po prostu, mieć różne cele w życiu, rozwijać się, poświęcić się jakiejś pasji, hobby czy też sportowi.
I może wtedy "coś pyknie", gdy będzie niespodziewane smile

5

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Pytanie brzmi w sumie, jaka jest Twoja definicja miłości. Jakie uczucia utożsamiasz z miłością? Jakich uczuć oczekujesz, żebyś mógł powiedzieć, że kochasz?

Chodzi o jakiś magnetyzm, żeby ciągnęło mnie do tej drugiej osoby. Tak, zebym tęsknił, miał ochotę zrobic ,,wszystko" dla drugiej osoby, tak abym czuł że związek to coś co mnie uskrzydla. A ja tego nie mam i nigdy nie miałem.

Ale wiesz, że to wszystko w każdym związku po pewnym czasie mija?
Ty szukasz motylków, emocji, porywu serca i to jest ok, ale w początkowej fazie związku. A potem przychodzi przyzwyczajenie, akceptacja, stabilizacja i dopiero wtedy tak naprawdę możesz powiedzieć, że kochasz. Kiedy chcesz z tą osobą być kiedy jest źle, kiedy jest chora, kiedy jest dobrze, ale kiedy nie ma już właśnie rzucania wszystkiego. Po prostu jest wspólne życie z blaskami i cieniami.

6

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:

U mnie występuje coś takiego jak lekkie zauroczenie na samym początku, jednak jak widzę, że druga strona odwzajemnia ,,uczucie?\" to z automatu staje się dla mnie nieatrakcyjna i jakoś tracę ochotę na dalszą znajomość. Nieraz tak miałem, że póki laska była moim jakby marzeniem to mega mi się podbała, fantazjowałem o niej. Kiedy już mogłem ją mieć albo miałem to traciła dla mnie wartość. Zaczynam wtedy szukanie w niej wad, że w sumie ta ma nieidealną cerę, inna że nie ma tylu pasji jakie bym chciał. Wiele wad jest po prostu na siłę przeze mnie wymyślanych.

Z tego opisu aż piszczy niskie poczucie własnej wartości, które przekłada się na myślenie o drugiej osobie, bo przecież jak ktoś ma o sobie słabe mniemanie (niekoniecznie uświadomione), to jak drugiej osobie na nim zależy, to coś z tym drugim musi być nie teges, bo niewiele jest warta osoba, której zależy na kimś takim jak Ty, autorze. Prędzej czy póżniej każdy związek przestanie Cię dowartościowywać i stanie się dla Ciebie pusty, pozbawiony „tego, czego szukasz”
Tylko, ktoś, kto się na Tobie poznał i Ciebie odtrącił, jako osobę niewartą jej uwagi, jest coś wart wg Ciebie.

Tak, uważam, że nigdy się nie „nakarmisz” cudzą uwagą, dopóki nie zajmiesz się swoim niskim poczuciem własnej wartości.

7 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-24 18:33:11)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.

Wariatem nie jesteś spokojnie jesteś trochę wytworem czasu i czasów ,sumą przeszłości świadomie i kompletnie nieświadomie masa ludzi tak ma jak Ty.Przeszłość ma dla Ciebie prawdopodobnie niesamowite znaczenie a w pamięci i podświadomości masz sorry pierdolnik totalny stąd też takie projekcje na przyszłość i lęki, tak naprawdę to co się z Tobą dzieje w związkach to nic nadzwyczajnego zaczynasz odkrywać być może, że żądasz i rościsz od innych czegoś co jest niemożliwym do otrzymania przez Ciebie - wypełnienie słynnej pustki i Twoich subiektywnie odczuwanych przez Ciebie braków w Tobie.Zdobyć posiąść kogoś to zmyłka sztuczka ego właśnie oczekiwania że coś będzie na stałe a konsekwencją są rozczarowania i odpływ powierzchownych emocji uczuć zainteresowania.
Przyczyn szukaj w sobie w tym  nawet nie egocentryzmie tylko z lekka egotyzmie, gdzieś kiedyś coś się stało i to nie jedna rzecz że masz takie przekonania i oczekiwania w stronę związku,kobiet,nastawienia, wyborów,postawy czyli też  Ciebie i ,dlatego stajesz się coraz bardziej neurotyczny,sfrustrowany porównując się z innymi  robisz sobie już pętlę .
Myślę że to ostatni dzwonek (potem może być jeszcze trudniej choć nigdy nie jest za późno) i szansa do przepracowania zrobienia porządku,z przeszłością ,własną wartością i samooceną i takie tam.
Wyjściem jest terapia choć jak napisałem wcześniej prawdopodobnie wcale nie jesteś szaleńcem i nie jesteś szczególnie zaburzony ale wystarczą niewielkie nawet rysy i to że nie jesteś doskonały i idealny ( nie musisz być i nie będziesz nigdy) żebyś nie uzyskał pewnych zdolności ,które możesz w każdej chwili zacząć rozwijać najlepiej na początku z kimś przez samopoznanie i układanie zaakceptowanie siebie a to nie jednorazowa deklaracja to procesy i albo coś zrobisz ze sobą albo dalej będziesz marudził użalając się nad sobą stając się z roku na rok coraz bardziej zgorzkniałym człowiekiem raz będziesz chciał zadowolić innych a jednocześnie mając nierealistyczne oczekiwania od innych, możliwe że uzależniasz się od pewnych ,emocji a jałowość uczuć ich płytkość to objaw nie przyczyna znieczuliłeś się i stępiały,odrętwiały uczucia pewne ich rodzaje może nawet chorują przez to tłumienie i zamienianie przemocą wymuszanie ich na sobie za wszelką ceną .Dobrze coś pozmieniać teraz w życiu żeby precyzyjnie rozpoznać konkrety,wzorce,znaczące wpływy  a potem ćwiczyć się w zmianach myślenia i odpuszczaniu sobie.

8

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

A jak tam z "miłością" u rodziców? Znaczy wzorce z domu.

9

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Znerx napisał/a:

A jak tam z "miłością" u rodziców? Znaczy wzorce z domu.

Generalnie rodzice się kochają i kochali. Jednak czas mojego dorastania to okres, kiedy ni ebylo za bardzo pieniędzy i masa frustracji ze strony rodziców, która była wylewana na mnie. Myślę, że moj epoczucie własnej wartości jest kiepskie.

10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-04-24 15:58:43)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Poczucie własnej wartości z umiejętnością kochania w sensie w jakim piszesz nie ma tak wiele wspólnego
Naprawdę zblizyć się i  doznać tych uczuć o których piszesz nie można z każdą dobrą i miłą osobą, wbrew pozorom.
Tylko z taką, przed którą otwierasz duszę. Być może masz powody z dzieciństwa w wyniku których Ty nie otwierasz się łatwo, to raz, po drugie z jakiegoś powodu- np obawy przed takim zbliżeniem, wybierasz kobiety bezpieczne, ale które bratnimi duszami nie są, bo z trochę innej perspektywy oglądają świat.
Oczywiście też można wtedy stworzyć związek, tylko nie taki jakiego szukasz.
na pocieszenie: ludzie, którzy naprawdę nie umieją kochać, nie zastanawiają się nad tym, czy umieją:)

11

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Ela210 napisał/a:

Poczucie własnej wartości z umiejętnością kochania w sensie w jakim piszesz nie ma tak wiele wspólnego
Naprawdę zblizyć się i  doznać tych uczuć o których piszesz nie można z każdą dobrą i miłą osobą, wbrew pozorom.
Tylko z taką, przed którą otwierasz duszę. Być może masz powody z dzieciństwa w wyniku których Ty nie otwierasz się łatwo, to raz, po drugie z jakiegoś powodu- np obawy przed takim zbliżeniem, wybierasz kobiety bezpieczne, ale które bratnimi duszami nie są, bo z trochę innej perspektywy oglądają świat.
Oczywiście też można wtedy stworzyć związek, tylko nie taki jakiego szukasz.
na pocieszenie: ludzie, którzy naprawdę nie umieją kochać, nie zastanawiają się nad tym, czy umieją:)


Czyli z Twojej perspektywy wychodzi na to, że wybieram nieodpowiednie dla mnie kobiety do związku ? Każda z mich dziewczyn mówiła, że brakuje jej czułości, że jestem zimny i w sumie kobiety czują się przy mnie jak koleżanki, a nie partnerki życiowe.

12

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.


Może poszukaj odpowiedzi o przyczynach poprzez zadanie sobie takiego pytania, że po co w ogóle wchodzisz głębiej w te związki, po co tobie na siłę jakaś partnerka, dziewczyna, żona, skoro te związki stają się dla cie meczące? Różne sprawy można "załatwiać" inaczej. Twoim partnerkom też pewnie byłoby przykro, gdyby wiedziały, że są tylko twoimi wyrobnikami.

13

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Poczucie własnej wartości z umiejętnością kochania w sensie w jakim piszesz nie ma tak wiele wspólnego
Naprawdę zblizyć się i  doznać tych uczuć o których piszesz nie można z każdą dobrą i miłą osobą, wbrew pozorom.
Tylko z taką, przed którą otwierasz duszę. Być może masz powody z dzieciństwa w wyniku których Ty nie otwierasz się łatwo, to raz, po drugie z jakiegoś powodu- np obawy przed takim zbliżeniem, wybierasz kobiety bezpieczne, ale które bratnimi duszami nie są, bo z trochę innej perspektywy oglądają świat.
Oczywiście też można wtedy stworzyć związek, tylko nie taki jakiego szukasz.
na pocieszenie: ludzie, którzy naprawdę nie umieją kochać, nie zastanawiają się nad tym, czy umieją:)


Czyli z Twojej perspektywy wychodzi na to, że wybieram nieodpowiednie dla mnie kobiety do związku ? Każda z mich dziewczyn mówiła, że brakuje jej czułości, że jestem zimny i w sumie kobiety czują się przy mnie jak koleżanki, a nie partnerki życiowe.

Czułości nie da się okazać na siłę. okazujemy ją gdy ją czujemy i gdy sami czujemy się bezpiecznie w układzie.
Ja osobiście uważam.że każdy nosi w sobie taką potrzebę.

14

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Drogi Autorze, moim zdaniem winy powinieneś szukać przede wszystkim w sobie. Jesteś niedojrzały do miłości mimo swojego wieku. W Twoich wypowiedziach widać dużo egoizmu i rozczeniowej postawy, mało samokrytyki. Miłość to przede wszystkim dawanie z siebie, a Ty tego nie potrafisz. Piszesz, że nawet nie okazywałeś swoim partnerkom czułości, niektórymi pomiatałeś, a Ty wymagasz od nich żeby sprawiły, ze zaczniesz "fruwać", a Twoje życie stanie się nagle pełne kolorów i ekscytacji. Nie zastanawiasz się, co Ty możesz zrobić dla tej drugiej osoby, za to masz masę oczekiwań. Co więcej, nie przejmujesz się tym, że zapewne skrzywdziłeś mocno poprzednie partnerki, które zaangażowały się w relacje z Tobą, tylko ubolewasz nad tym, że żadna nie może Cię w sobie wystarczająco rozkochać. 
Swego czasu szukałam partnera na Tinderze i kilku facetów miało tam opisy w stylu "Zaskocz mnie", "Szukam dziewczyny, która sprawi, że się w niej zakocham", "Spraw, że mocniej zabije mi serce" itd. Od razu mi się to przypomniało po przeczytaniu Twojego posta  Nie zgodzę się z wypowidzią Eli, że u Ciebie to kwestia spotkania odpowiedniej osoby, bo to już czwarty związek, który nie wychodzi Ci z tej samej przyczyny. Trochę nie rozumiem po co aż tyle razy powtarzasz ten schemat, Twoje partnerki też mają uczucia, a nagłe rozstanie uargumentowane stwierdzeniem "czegoś mi brakuje" (bez innej uchwytnej przyczyny) bardzo boli. Czy obecna partnerka wie, że jej nie kochasz?
Moim zdaniem powinieneś pobyć przez jakiś czas sam, pójść na terapię, spróbować samemu sprawić, ze Twoje życie będzie ekscytujące, a Ty będziesz chciał się z tym kimś podzielić nie wymagając od drugiej osoby niemożliwego.
Może w przeszłości grałeś dużo w gry komputerowe albo oglądałeś filmy pornograficzne? Wtedy mózg przyzwyczaja się do silnych doznań i nie potrafi cieszyć się ze spokoju i stabilizacji.

15 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-04-24 18:24:25)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Nie chodziło mi o to, że On nie spotyka odpowiednich kobiet, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różżdzki sprawią, że otworzy się jego serce.
Chodzi o to, że On wybiera takie, przed którymi- nie z ich winy- bo mogą to być fajne dziewczyny- nie otwiera się, trzyma się na dystans- bo są na tyle od niego różne np.
I tak jak pisałam, wg mnie nie każdy otwiera nam bramki. Nie widzę a przynajmniej tego nie opisał,   chęci szukania ekscytacji czy efektu znudzenia, często opisywanego na forum, nie ma co na siłę go tam wrzucać.

16 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-24 21:13:25)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Lady90 napisał/a:

Drogi Autorze, moim zdaniem winy powinieneś szukać przede wszystkim w sobie.



Winy ? Jakiej znowu winy ?Szukać w sobie to i owszem dobry odruch i początek samopoznawania ,zmian jeżeli coś boli i przeszkadza,ale osądzanie i karanie siebie jest zbędne.
Poczucie winy z powodu bycia człowiekiem, nieidealnym i niedoskonałym to kompletnie niepotrzebne Autorowi w jego dylematach,rozterkach,problemach.To następna przeszkoda do miłości -  obwinianie siebie .
Autor nie jest też żadnym potworem najprawdopodobniej.

17

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Ja uważam że skoro nie przytrafiło się do tej pory, to się nie przytrafi. I nie chodzi o niedojrzałość czy niskie poczucie winy.
Myślę że niektórzy nie są zdolni  do takiej stricte miłości o jakiej się słyszy/czyta. Ty miłość widzisz jako pewnego rodzaju "cierpienie", niewiadomą, pogoń za marzeniem. Rozpakowany prezent przestaje cieszyć. Wydaje mi się że całkiem sporo ludzi tak może mieć, tylko oficjalnie o tym nie mówią. Dlaczego tak szybko zdradzają.

18

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Ela210 napisał/a:

Chodzi o to, że On wybiera takie, przed którymi- nie z ich winy- bo mogą to być fajne dziewczyny- nie otwiera się, trzyma się na dystans- bo są na tyle od niego różne np.
I tak jak pisałam, wg mnie nie każdy otwiera nam bramki. Nie widzę a przynajmniej tego nie opisał,   chęci szukania ekscytacji czy efektu znudzenia, często opisywanego na forum, nie ma co na siłę go tam wrzucać.

Ale to czy ktoś jest na tyle od nas różny, że nie potrafimy się przed nim otworzyć widać po kilku spotkaniach - większość ludzi z takimi osobami po prostu się nie wiąże, a już na pewno nie trwa w związkach miesiącami/latami, nie przenosi ich na wyższy etap (mieszkanie razem).

Co do ekscytacji, to autor napisał, że najpierw odczuwa lekkie zauroczenie, które mija, a chciałby mieć kogoś, dla kogo będzie chciał zrobić wszystko. To się trochę kwalifikuje do efektu znudzenia.

19 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-04-24 19:21:32)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Niestety taką mądrość zyskujemy z czasem i chyba siłą porównania..Nie wiemy czy autor mieszka z kimś, chyba że nie doczytałam..
A widzę że mieszkają rok.. cóż wniosek nasuwa się sam..
Ciekawe z czyjej i inicjatywy to zamieszkanie?. W każdym razie program ucieczka już się odpalił..

20

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Wygląda na to drogi Panie, że lubisz być w iluzji związku a nie w samym związku. Tak jakby dopóki kobieta jest niedostępna (czyli nie może nastąpić lrawdziwa bliskość), to pociąga Cię i jesteś nią zainteresowany, a kiedy tylko pojawia się prawdziwa bliskość to wtedy chcesz uciekać w podskokach. Nie potrafisz z jakiegoś powodu nawiązać prawdziwej bliskości z żadną kobietą i wolisz żyć uczuciami do czegoś co nie istnieje i wyobrażać sobie jak to będzie kiedy już będziecie razem, marzyć, fantazjować. Kiedy natomiast sprawa zaczyna się materializować i wychodzi tylko z Twojej głowy, I przenosi się do świata rzeczywistego, zaczynasz się bać. Wygląda na to że umiesz zakochać się tylko w wyobrażeniu o kimś a nie 2 rzeczywistym człowieku. I jakby używasz drugiej osoby do tego żeby zaspokoiła Twoje konkretne potrzeby a to z miłością nie ma zbyt wiele wspólnego.

To jest na pewno bardzo złożony problem, na pewno bardziej złożony niż problem na który my tutaj możemy coś poradzić. Myślę że wizyta u terapeuty może być pomocna.

21

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Lady Loka napisał/a:

Ale wiesz, że to wszystko w każdym związku po pewnym czasie mija?
Ty szukasz motylków, emocji, porywu serca i to jest ok, ale w początkowej fazie związku. A potem przychodzi przyzwyczajenie, akceptacja, stabilizacja i dopiero wtedy tak naprawdę możesz powiedzieć, że kochasz. Kiedy chcesz z tą osobą być kiedy jest źle, kiedy jest chora, kiedy jest dobrze, ale kiedy nie ma już właśnie rzucania wszystkiego. Po prostu jest wspólne życie z blaskami i cieniami.

To będzie teraz spowiedź smile

Znalazłem akurat ten fragment, który wydaje mi się ważny.

Widzisz Autorze, nie zamierzam Ci tutaj udowadniać, że jest coś z Tobą nie tak. Zapewne jesteś normalnym facetem, który ma po prostu swoją wizję wspólnego życia. Pewne sprawy są dla Ciebie ważniejsze niż inne.
Ze mną jest podobnie, tylko mam dokładnie odwrotnie. Cenię sobie w relacjach międzyludzkich wzajemne wsparcie, zaufanie, pomoc, stabilizacja, wspólne przezwyciężanie problemów - jednym słowem czyny, dojrzała relacja. Natomiast te etapy początkowe wydają mi się zupełnie nieatrakcyjne. Nie jestem zbyt wylewny a okazywanie uczuć, miłych gestów a tym bardziej czułe słówka to coś, co mi naprawdę ciężko przychodzi. Może nie tyle ciężko, co czuje się z tym niezręcznie, mam wrażenie, że to wszystko jest sztuczne, wymuszone i takie zbyt teatralne. Co by się nie dało, to zawsze wolę to okazać czynami niż słowami. A tak się składa, że dla kobiet ta sfera życia jest szalenie ważna, nie zamierzam żadnej umyślnie krzywdzić i wprowadzać w błąd. Dlatego nie chcę robić nic na siłę, udowadniając sobie, że jednak się da doświadczać radości czy satysfakcji z pewnych emocji. Nie mówię akurat o innych blaskach czy cieniach bycia w związku,, bo to tez jest ważne, ale widzę to, co raczej nie pozwoli zbudować czegoś poważniejszego, bo prawie zawsze będzie pozbawione tego zasadniczego pierwiastka, którego druga strona pragnie czy wręcz pożąda.
Sam się czuje dobrze i wręcz wygodnie w takiej sytuacji, nie widzę zatem zupełnie powodu żeby to zmieniać. Uświadomiłem sobie to niedawno, bo wcześniej oczywiście próbowałem jakoś działać, będąc przekonanym, że przecież sfera uczuciowa musi przynosić szczęście. Stało się jednak inaczej. Nie uważam się poza tym za  zamkniętego w sobie, introwertycznego nerda. Z ludźmi łatwo nawiązuje kontakt, mam sporo znajomych i przyjaciół, ale wszystko jest OK, póki relacja pozostaje na stopie koleżeńskiej czy przyjacielskiej. Każdy aspekt znajomości na tym poziomie, wspólne spędzanie czasu ,spotkania, różne zajęcia dają mi satysfakcję, ale jak tylko pomyślę o czymś takim jak np wspólna kolacja, trzymanie się za ręce i patrzenie sobie w oczy, szeptanie czułych słówek lub tez takie żartobliwe droczenie się zaczynam się czuć nieswojo.
Nie szukam w sobie żadnej winy, bo nie widzę jej w sobie. Dlatego Ty też się nie obwiniaj. Jeśli chcesz osiągnąć cel, do jakiego dążysz postaraj się znaleźć, to czego brakowało w Twoich związkach. Wygląda na to, że były tam pewne cechy wspólne.

22 Ostatnio edytowany przez słaba kobietka (2020-04-24 21:42:05)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:

Cześć wszystkim! Jestem Bartek. W tym roku będę miał 34 lata. W moim życiu było kilka kobiet, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Nigdy nie czułem szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. A później widzę znajomych facetów którzy są w związkach i to im daje szczęście i się zastanawiam jak to jest...

Zaznaczę, że każda moja dziewczyn była ładna i miała powodzenie u innych facetów. U mnie występuje coś takiego jak lekkie zauroczenie na samym początku, jednak jak widzę, że druga strona odwzajemnia ,,uczucie?\" to z automatu staje się dla mnie nieatrakcyjna i jakoś tracę ochotę na dalszą znajomość. Nieraz tak miałem, że póki laska była moim jakby marzeniem to mega mi się podbała, fantazjowałem o niej. Kiedy już mogłem ją mieć albo miałem to traciła dla mnie wartość. Zaczynam wtedy szukanie w niej wad, że w sumie ta ma nieidealną cerę, inna że nie ma tylu pasji jakie bym chciał. Wiele wad jest po prostu na siłę przeze mnie wymyślanych.

Jedyną ,,miłość?\" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem, myślałem o niej i chciał się z nią ciągle spotykać. Mimo, że jak przed rozstaniem, byłem z nią w związku i ona była mega zakochana to ja nią dosłownie pomiatałem.

Teraz jestem w kolejnej relacji. Mieszkamy razem prawie rok. Kobieta oddana mi w 100%, zakochana... I co z tego. Ja znowu nie czuje tego czegoś. Cały czas miałem nadzieję, że przecież to coś musi przyjść, bo to fajna panna. Ale związek bez fundamentu w postaci mojej miłości nie przetwa, to za mało... Wkurzam się sam na siebie, bo nie chce jej krzywdzić. Z drugiej strony widziałbym ją jako partnerkę życiową, bo dobrze się dogadujemy i mamy podobne charaktery. Ale wiadomo, że przyjdzie moment że trzeba będzie poprowadzić związak w jedną albo drugą. A ja strasznie boje się dekralacji.

No i pytanie - dlaczego tak się dzieje? Chciałbym cholernie powiedzieć kiedyś \"Jestem z XYZ i jestem z tego cholernie dumny. Tęsknię za nią. Kocham ją\".

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.

Związek nie jest nieustającym pasmem przyjemności. Trzeba mieć tego świadomość. Nigdy, w żadnym, ludzie nie są cały czas radośni, przeszczęśliwi. Wszyscy, po początkowej silnej fascynacji, zdobywaniu i staraniu się, zaczynają mieć stabilizację. Mają wtedy poczucie bezpieczeństwa, bo jest w ich życiu jakiś konstans. I z tego powodu są szczęśliwi, a Ty na to patrzysz. Mogą zajmować się innymi sferami swojego życia, rozwijać się itd. Ludzie w związkach właśnie tak się kochają i ten sposób życia nazywają miłością. Ja na przykład czasem bardzo tęsknię do takiego monotonnego, spokojnego życia z kimś. I to jest dla mnie cenne. A Ty masz odwrotnie - lubisz emocje, które towarzyszą zdobywaniu; niepewność. Uzależniłeś się od takich emocji i je nazywasz miłością.
Jak byłeś z tą kobietą, które kopnęła Cię w zadek, starałeś się zachować chłód emocjonalny, nie zbliżać się za bardzo, nie otwierać. Bo bałeś się odrzucenia, jeśli okaże się, że prawdziwy Ty jesteś z wadami? Bałeś się, że ona odejdzie, jeśli je odkryje? Będąc w związkach płytkich, gdzie tak na prawdę do końca nie odkrywasz się, czujesz się bezpieczniejszy? Nie angażujesz się emocjonalnie, więc związki nie będą udane.
Masz w sobie wiele problemów do przepracowania. Egocentryzm nie ułatwia sprawy. I jak dla mnie, z żadną kobietą nie poczujesz tego, co nazywasz miłością. Bo jesteś nastawiony na branie, a nie na dawanie. Skoro spokojne, wspólne życie Cię męczy, powinieneś prowadzić życie singla.

23

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Lady Loka napisał/a:
barti5 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Pytanie brzmi w sumie, jaka jest Twoja definicja miłości. Jakie uczucia utożsamiasz z miłością? Jakich uczuć oczekujesz, żebyś mógł powiedzieć, że kochasz?

Chodzi o jakiś magnetyzm, żeby ciągnęło mnie do tej drugiej osoby. Tak, zebym tęsknił, miał ochotę zrobic ,,wszystko" dla drugiej osoby, tak abym czuł że związek to coś co mnie uskrzydla. A ja tego nie mam i nigdy nie miałem.

Ale wiesz, że to wszystko w każdym związku po pewnym czasie mija?
Ty szukasz motylków, emocji, porywu serca i to jest ok, ale w początkowej fazie związku. A potem przychodzi przyzwyczajenie, akceptacja, stabilizacja i dopiero wtedy tak naprawdę możesz powiedzieć, że kochasz. Kiedy chcesz z tą osobą być kiedy jest źle, kiedy jest chora, kiedy jest dobrze, ale kiedy nie ma już właśnie rzucania wszystkiego. Po prostu jest wspólne życie z blaskami i cieniami.

O to właśnie chodzi. Plus do tego jeszcze jak ktoś już wspomniał, postawa roszczeniowa względem "partnerek" aby to one się starały
i dostarczały niezbędnych emocji, o które tutaj się rozbija, a nie o żadne tam bycie w jakimś związku i kochanie kogokolwiek.
Fajny jest początek, etap fascynacji nieznanym, doświadczanie nowego, a przy okazji miło jest połechtać ego i podregulować samopoczucie,
ale kiedy pierwszy haj mija i relacja przechodzi w fazę "związku" wtedy zaczynają się już nudy i coraz częściej nachodzą natrętne myśli

- a co jeśli gdzieś tam, nie wiadomo gdzie, czeka na mnie coś lepszego z jakimś kimś innym, kogo nigdy nawet nie poznam...

No a potem to jest już z górki, rusza maszynka do wytwarzania problemów z tyłka i szukanie pretekstu, żeby wymiksować się z układu.

24 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-04-25 08:56:47)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:
Znerx napisał/a:

A jak tam z "miłością" u rodziców? Znaczy wzorce z domu.

Generalnie rodzice się kochają i kochali. Jednak czas mojego dorastania to okres, kiedy ni ebylo za bardzo pieniędzy i masa frustracji ze strony rodziców, która była wylewana na mnie. Myślę, że moj epoczucie własnej wartości jest kiepskie.

Wiesz co jest budujące i budzi nadzieję dla Ciebie na przyszłość? To, że nie obrażasz się na fakty i w ogóle, że założyłeś ten wątek, że czujesz, iż coś ważnego Ciebie omija i chyba chcesz zmienić swoją obecną sytuację, a nie tylko ponarzekać.
Skoro widzisz u siebie oznaki niskiego poczucia własnej wartości, to możesz zacząć nad tym pracować, najlepiej przy pomocy specjalisty, mam na myśli psychoterapeutę. Im szybciej zaczniesz, tym lepiej. Tak, jak pasławek Tobie napisał, możesz w ten sposób dotrzeć do źródeł i przyczyn dzisiejszego stanu rzeczy, aby to zmienić.

Twoje wybory, mam na myśli Twoje partnerki też nie były przypadkowe. Wybory partnera nigdy nie są przypadkowe, więc to nie odkrycie Ameryki ;-) Bo te panny, które weszły z Tobą w związek, też nie bez przyczyny wybrały Ciebie, czyli faceta, który nie potrafi ich kochać a w związkach próbuje załatać własną samoocenę.
Sama nie weszłabym w związek z kimś, kto ma niską samoocenę z kilku przyczyn. Bo jak wspomniałam wcześniej niedowartościowana osoba szybko przestanie czuć się dowartościowana relacją i wkrótce okaże się, że dziewczyna kumpla lub kuzyna jest ładniejsza (zauważyłeś, że jedno, co potrafiłeś napisać o swoich partnerkach, to, że były ładne?) czy w ogóle fajniejsza. Kolejna sprawa, że osoba niedowartościowana często wybiera na partnera opcję z „braku laku”, wystarczy, że jest ładna i już ;-) a ja nie chciałabym być takim wyborem. Poza tym wiara w siebie i swoje możliwości daje partnerowi siłę, która jest przydatna w trudnych życiowych momentach i sytuacjach, a ja wolałabym czuć, że mam przy sobie kogoś, kto podoła, gdy będę miała trudniejszy życiowy okres. I jeszcze jeden powód, bo w dłuższej perspektywie osoby niedowartościowane są dużo bardziej podatne na zdradę. Gdy pojawi się w związku kryzys, to jakoś tak łatwiej im dowartościować się ładną i chętną koleżanką z pracy, albo analogicznie kolegą, który szepnie kilka komplementów.
Zatem lepiej wiązać się z kimś, kto czuje, że jest wartościową osobą i nie poszukuje w związku tylko sposobu na dowartościowanie siebie, lecz chce porozumienia i wymiany, które dają obojgu satysfakcję i ...ciepło :-)

25

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Barti, a sprawiało Ci kiedykolwiek przyjemność robienie czegoś dla drugiej osoby? Może być dla rodziców, że na przykład chciałeś sprawić im przyjemność w dzieciństwie i wysprzątałeś całe mieszkanie, albo wiesz że Twój przyjaciel albo przyjaciółka marzyli o czymś i udało Ci się to dla nich zdobyć i byłeś z tego powodu przeszczęśliwy... znane Ci są takie emocje? Jeśli tak to przyjrzenie się im może być dobrym punktem wyjścia do próby zrozumienia o co chodzi w miłości. A jeśli nie, to chyba polecam terapie (albo chociaż testy osobowości, żebyś wiedział co jest grane).
To nieprawda, ze ludzie niezdolni do miłości nie mają takich dylematów, tzn. że psychopaci nie zadają takich pytań - oni też widzą, że coś im umyka - coś, co widzą, że powszechnie dostarcza ludziom przyjemność i potencjalnie mogłoby dla nich również okazać się korzystne (i niestety dokładnie w takim klimacie swoje dylematy opisuje autor). Ale oczywiście ma się to nijak do faktycznej potrzeby kochania i bycia kochanym.
Myślę, że musisz sobie autorze uczciwie odpowiedzieć na pytanie czy brak czułości dla partnerek wynika z lęku przed jej okazywaniem czy raczej absolutnego wewnętrznego braku potrzeby takowej i jesli rzeczywiście takiej potrzeby brak to byłoby kulturalnie z Twojej strony, gdybyś poinformował o tym partnerkę i pogodził z faktem, że zwiazki nie są Ci absolutnie do niczego potrzebne.

26

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Husky napisał/a:

Barti, a sprawiało Ci kiedykolwiek przyjemność robienie czegoś dla drugiej osoby? Może być dla rodziców, że na przykład chciałeś sprawić im przyjemność w dzieciństwie i wysprzątałeś całe mieszkanie, albo wiesz że Twój przyjaciel albo przyjaciółka marzyli o czymś i udało Ci się to dla nich zdobyć i byłeś z tego powodu przeszczęśliwy... znane Ci są takie emocje? Jeśli tak to przyjrzenie się im może być dobrym punktem wyjścia do próby zrozumienia o co chodzi w miłości.

Tak, np. kiedyś sprzątałem rodzicom mieszkanie jak byli na spacerze (wiele razy). Ale potem takie gesty zniknęły. W tym momencie nie mam potrzeby, zrobienia komuś czegoś miłego. Z mojej strony prezenty, nawet dla bliskich to bardziej obowiązek niż przyjemność dawania. W związkach nigdy nie miałem potrzeby kupienia czegoś spontanicznie dla dziewczyn, żeby jej było miło. Wyjątkiem jest dziewczyna, która kopnela mnie w dupe i w kiedy do siebie wróciliśmy to kupowalem jej kwiaty i miałem sam z siebie chęci na sprawianiu jej przyjemności. Czułem wtedy chęć starania się. Zapewne po czasie gdybym wiedział, że jest moja i zakochana to by to zniknęło. Ale nasz powrót nie trwał jakoś bardzo długio.

27 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-04-25 11:51:34)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Ktoś wcześniej napisał, że masz zaniżone poczucie własnej wartości i ja tez tak uważam. Po prostu starasz się o dziewczyne tak długo, dokąd myslisz że ona jest kimś wyjątkowym, dla ciebie nieosiagalnym. Gdy jednak ona okaże ci zainteresowanie i swoją atencję, przestaje być dla ciebie ideałem, bo jak ideał i ktoś wyjatkowy może zainteresować się kimś tak nieważnym i zwyczajnym jak ty? To po prostu sprzeczność i wtedy zwyczajnie gaśnie w tobie podziw i chęć adoracji dla niej. Staje się dla ciebie zwyczajna, podobna do ciebie. Dlatego tylko dziewczyna która kopnęła cię w doope doczekała się swoistego ołtarzyka w twoich wspomnieniach. Ona jedna była nieosiągalna, więc lepsza i ważniejsza od wszystkich innych w tym od ciebie, warta twojego wysiłku i pozostanie  kimś o kogo warto było się starać i zabiegać.

Raczej z takim podejściem nie stworzysz szczęsliwego związku, chyba że jakiś toksyczny w którym będziesz wciąż czuł się odrzucany. Moim zdaniem powinieneś pomysleć o terapii.
Znalezienie przyczyny oraz szukanie rozwiązania dla problemów powoli ci lepiej siebie zrozumieć i odnaleźć w relacjach z innymi.

28

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:
Husky napisał/a:

Barti, a sprawiało Ci kiedykolwiek przyjemność robienie czegoś dla drugiej osoby? Może być dla rodziców, że na przykład chciałeś sprawić im przyjemność w dzieciństwie i wysprzątałeś całe mieszkanie, albo wiesz że Twój przyjaciel albo przyjaciółka marzyli o czymś i udało Ci się to dla nich zdobyć i byłeś z tego powodu przeszczęśliwy... znane Ci są takie emocje? Jeśli tak to przyjrzenie się im może być dobrym punktem wyjścia do próby zrozumienia o co chodzi w miłości.

Tak, np. kiedyś sprzątałem rodzicom mieszkanie jak byli na spacerze (wiele razy). Ale potem takie gesty zniknęły. W tym momencie nie mam potrzeby, zrobienia komuś czegoś miłego. Z mojej strony prezenty, nawet dla bliskich to bardziej obowiązek niż przyjemność dawania. W związkach nigdy nie miałem potrzeby kupienia czegoś spontanicznie dla dziewczyn, żeby jej było miło. Wyjątkiem jest dziewczyna, która kopnela mnie w dupe i w kiedy do siebie wróciliśmy to kupowalem jej kwiaty i miałem sam z siebie chęci na sprawianiu jej przyjemności. Czułem wtedy chęć starania się. Zapewne po czasie gdybym wiedział, że jest moja i zakochana to by to zniknęło. Ale nasz powrót nie trwał jakoś bardzo długio.

Nie stworzysz związku z takim podejściem. Tylko terapia.

29

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Prezenty w sumie niczego nie dowodzą, bo można je robić w celu uzyskania jakiegoś efektu.
Znalezienie terapeuty jest dobrym rozwiązaniem, bo na forum ciężko poznać przyczyny takiego zlodowacenia: czy nie potrafisz, czy jesteś zblokowany- czego Ci życzę, bo można odblokować. To, że chcesz nad tym pracować to jak napisała Magda jest na plus.
Opcja Husky jest skrajna..
Jak wygląda takie rozstanie: co mówisz partnerkom?

30

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Autorze, wydaje mi się, że mylisz w dużym stopniu miłość i dojrzałe uczucie ze zwykłym zakochaniem czy zauroczeniem. Poczucie bezpieczeństwa, trwałości czy stabilizacji nie są dla Ciebie tak ważne, jak ten etpa początkowy, pełen emocji, porywów i zabiegania o uwagę drugiej osoby. Jakiej kobiety byś nie wybrał, póki ona będzie chciała stworzyć trwały związek, Ty będziesz je zostawiał na lodzie, uciekając w decydującym momencie. Dlatego, aby nikogo nie krzywdzić pozostaje Ci jedynie niezobowiązująca znajomość.

31

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Gdzie wy wszyscy widzicie te "porywy"  jak autor pisze o lekkim zauroczeniu na początku. Chyba raczej On jest w ogóle emocjonalnie wyciszony i mało co go rusza.

32 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-04-25 12:30:01)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Też się zastanawiam, gdzie tu widać u autora porywy serca, że tak się wyrażę. Jedyna emocja, którą opisuje, to niepewność, która towarzyszyła relacji z panną, która go odrzuciła i z tym chyba póki co kojarzy on „miłość”. Pozostałe panny miały tę zaletę, że były ładne i podobały się innym facetom i to jakby legitymizuje jego związki z nimi.

33

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Jeśli nawet nie chodzi o rodzaj emocji czy aspekt w związku, który sprawia Autorowi przyjemność a o intensywność samych emocji, to tym bardziej ciężko wróżyć pomyślność w jakichkolwiek próbach stworzenia relacji z kobietą. Skoro Autora cieszą jedynie początkowe wzloty a cała reszta pozostaje mu obojętna, to ciężko będzie kogoś znaleźć, kto byłby z Autorem szczęśliwy. Musiałbyś, jeśli chcesz i masz taką wolę, przepracować to na terapii.

34

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
Ela210 napisał/a:

Gdzie wy wszyscy widzicie te "porywy"  jak autor pisze o lekkim zauroczeniu na początku. Chyba raczej On jest w ogóle emocjonalnie wyciszony i mało co go rusza.

Jeden poryw Autor poczuł jak  dostał kopa ,wtedy zaczął skakać wkoło tej co go sprzedała ale też to się skończyło.
Emocjonalnie wyciszony czy wytłumiony,albo nieświadomie odruchowo wytłumiający ? To może być różnica.

35

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:

Cześć wszystkim! Jestem Bartek. W tym roku będę miał 34 lata. W moim życiu było kilka kobiet, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Nigdy nie czułem szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. A później widzę znajomych facetów którzy są w związkach i to im daje szczęście i się zastanawiam jak to jest...

Zaznaczę, że każda moja dziewczyn była ładna i miała powodzenie u innych facetów. U mnie występuje coś takiego jak lekkie zauroczenie na samym początku, jednak jak widzę, że druga strona odwzajemnia ,,uczucie?\" to z automatu staje się dla mnie nieatrakcyjna i jakoś tracę ochotę na dalszą znajomość. Nieraz tak miałem, że póki laska była moim jakby marzeniem to mega mi się podbała, fantazjowałem o niej. Kiedy już mogłem ją mieć albo miałem to traciła dla mnie wartość. Zaczynam wtedy szukanie w niej wad, że w sumie ta ma nieidealną cerę, inna że nie ma tylu pasji jakie bym chciał. Wiele wad jest po prostu na siłę przeze mnie wymyślanych.

Jedyną ,,miłość?\" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem, myślałem o niej i chciał się z nią ciągle spotykać. Mimo, że jak przed rozstaniem, byłem z nią w związku i ona była mega zakochana to ja nią dosłownie pomiatałem.

Teraz jestem w kolejnej relacji. Mieszkamy razem prawie rok. Kobieta oddana mi w 100%, zakochana... I co z tego. Ja znowu nie czuje tego czegoś. Cały czas miałem nadzieję, że przecież to coś musi przyjść, bo to fajna panna. Ale związek bez fundamentu w postaci mojej miłości nie przetwa, to za mało... Wkurzam się sam na siebie, bo nie chce jej krzywdzić. Z drugiej strony widziałbym ją jako partnerkę życiową, bo dobrze się dogadujemy i mamy podobne charaktery. Ale wiadomo, że przyjdzie moment że trzeba będzie poprowadzić związak w jedną albo drugą. A ja strasznie boje się dekralacji.

No i pytanie - dlaczego tak się dzieje? Chciałbym cholernie powiedzieć kiedyś \"Jestem z XYZ i jestem z tego cholernie dumny. Tęsknię za nią. Kocham ją\".

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.

Czy potrafisz rozmawiać z aktualną partnerką o uczuciach? Co robisz, gdy jest temat Was, tego co dalej?

36

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Chyba można. Ja się bardzo zdziwiłam, że mając 22 lata nie potrafię się już zakochać tak jak miałam naście lat mało tego bałam się zaufać i potrzeba było mi na to czasu. Myślę, że to także przez doświadczenia i jest zależne od wieku. Czym jestem starsza już nie jestem tak naiwna jak byłam kiedyś, jestem ostrożna, wiem czego chcę i nie potrzebuję faceta by być 100% szczęśliwa. No ale... Znalazłam jednego i na razie jest super. A co będzie w przyszłości czas pokaże.

37

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
nataliaaa_90 napisał/a:
barti5 napisał/a:

Cześć wszystkim! Jestem Bartek. W tym roku będę miał 34 lata. W moim życiu było kilka kobiet, w tym cztery stałe partnerki. Problem w tym, że żadnej z nich nigdy nie kochałem i już trace nadzieję na to, że kiedykolwiek się zakocham. Nigdy nie czułem szczęścia czy radości z bycia z kimś - zazwyczaj czułem zmęczenie, takie że związek uwłacza a nie daje szczęścia itd. A później widzę znajomych facetów którzy są w związkach i to im daje szczęście i się zastanawiam jak to jest...

Zaznaczę, że każda moja dziewczyn była ładna i miała powodzenie u innych facetów. U mnie występuje coś takiego jak lekkie zauroczenie na samym początku, jednak jak widzę, że druga strona odwzajemnia ,,uczucie?\" to z automatu staje się dla mnie nieatrakcyjna i jakoś tracę ochotę na dalszą znajomość. Nieraz tak miałem, że póki laska była moim jakby marzeniem to mega mi się podbała, fantazjowałem o niej. Kiedy już mogłem ją mieć albo miałem to traciła dla mnie wartość. Zaczynam wtedy szukanie w niej wad, że w sumie ta ma nieidealną cerę, inna że nie ma tylu pasji jakie bym chciał. Wiele wad jest po prostu na siłę przeze mnie wymyślanych.

Jedyną ,,miłość?\" którą czułem to było kiedy jedna dziewczyna kopnęła mnie w d***po 2 latach związku, potem wróciliśmy do siebie, ale cały czas czułem niepewność że ona może ode mnie odejść. Wtedy za nią latałem, myślałem o niej i chciał się z nią ciągle spotykać. Mimo, że jak przed rozstaniem, byłem z nią w związku i ona była mega zakochana to ja nią dosłownie pomiatałem.

Teraz jestem w kolejnej relacji. Mieszkamy razem prawie rok. Kobieta oddana mi w 100%, zakochana... I co z tego. Ja znowu nie czuje tego czegoś. Cały czas miałem nadzieję, że przecież to coś musi przyjść, bo to fajna panna. Ale związek bez fundamentu w postaci mojej miłości nie przetwa, to za mało... Wkurzam się sam na siebie, bo nie chce jej krzywdzić. Z drugiej strony widziałbym ją jako partnerkę życiową, bo dobrze się dogadujemy i mamy podobne charaktery. Ale wiadomo, że przyjdzie moment że trzeba będzie poprowadzić związak w jedną albo drugą. A ja strasznie boje się dekralacji.

No i pytanie - dlaczego tak się dzieje? Chciałbym cholernie powiedzieć kiedyś \"Jestem z XYZ i jestem z tego cholernie dumny. Tęsknię za nią. Kocham ją\".

Także naprawdę nie wiem... Dlaczego tak jest. A chciałbym czuć radość. Znam wielu facetów, którzy są tak za jedną stałą dziewczyną, nie myślą o innych, tęsknią itd... Kurde. Powiem szczerze, że jestem na siebie wściekły. Ja rozumiem, że można kogoś nie kochać. Ale żeby za każdym razem tak było ? Przecież to nierealne. Jestem neurotykiem i też chyba egocentrykiem  - moze to dlatego ? Bo nie wiem gdzie szukac przyczyny. Czy w sobie, czy po prostu nigdy nie poznałem takiej kobiety, żeby się zakochać.

Czy potrafisz rozmawiać z aktualną partnerką o uczuciach? Co robisz, gdy jest temat Was, tego co dalej?


Nie potrafię. Mówię że chce być z nią. Czy kocham? Nie wiem. Zależy mi na niej, ale nigdy do żadnej nie czułem czegoś więcej. Na pytanie co dalej odpowiadam, że chce być z nią, ale ze jestem chyba kiepski w okazywaniu uczuć i ułomny jeśli chodzi o uczucia (kochania)

38

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
barti5 napisał/a:
nataliaaa_90 napisał/a:

Czy potrafisz rozmawiać z aktualną partnerką o uczuciach? Co robisz, gdy jest temat Was, tego co dalej?


Nie potrafię. Mówię że chce być z nią. Czy kocham? Nie wiem. Zależy mi na niej, ale nigdy do żadnej nie czułem czegoś więcej. Na pytanie co dalej odpowiadam, że chce być z nią, ale ze jestem chyba kiepski w okazywaniu uczuć i ułomny jeśli chodzi o uczucia (kochania)


Może po prostu jesteś ułomny, a może się na dobre jeszcze nie zakochałeś. Ale ok, mówisz jej prawdę, to teraz dziewczyna może zdecydować mając pełne rozeznanie.

39 Ostatnio edytowany przez MartaMaFarta (2020-04-28 17:23:26)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Idź się lecz człowieku do specjalistów, bo chory jesteś. A na forum NIKT nie da Ci odpowiedzi lub rozwiązania. Strata czasu!

Niestety, temat wygląda na kolejną "gimbazową" prowokację.

Niestety, tacy na tym forum już zostali.

Bo jak się banowało normalniejszych, to tak jest.

Sami dziwacy tu piszą.

40

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
MartaMaFarta napisał/a:

Idź się lecz człowieku do specjalistów, bo chory jesteś. A na forum NIKT nie da Ci odpowiedzi lub rozwiązania. Strata czasu!

Niestety, temat wygląda na kolejną "gimbazową" prowokację.

Niestety, tacy na tym forum już zostali.

Bo jak się banowało normalniejszych, to tak jest.

Sami dziwacy tu piszą.

Wypraszam sobie - to nie jest żadna gimbazowa prowokacja, tylko realny problem

41

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Barti, wg mnie Ty wcale nie chcesz się naprawdę zakochiwać. Bo to są problemy, codzienność, nuda - boisz się tego no i unikasz zobowiązań. A miłość TO JEST zobowiązanie - i to wielkie. Dlatego wybierasz takie, a nie inne kobiety, lubisz czuć że one za Tobą szaleją, kochają ale sam tego im nie okazujesz. Wolisz trzymać dystans.
Znam podobnych mężczyzn - nigdy się nie ustatkowali i są starymi kawalerami w dorywczych związkach z coraz młodszymi dziewczynami. To mili i ciekawi ludzie, ale kompletnie niedojrzali po prostu. Kobiety na dłuższą metę nie cenią sobie takich jako partnerów na coś poważnego.

42

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Myślę, że ciężko utożsamiać każdego, kto nie wchodzi w związki z brakiem ustatkowania. Słowo "samotny kawaler", tak samo zresztą jak "stara panna" nie są zbyt odpowiednimi określeniami. Wiem, słowo "singiel" jest zbyt medialne i wyświechtane, zatem lepiej użyć określenia osoba wybierająca samotność czy niezobowiązujące kontakty. Dopóki tylko sprawa jest stawiana uczciwie i nikt na tym nie cierpi, dlaczego ma być traktowane jako wynaturzenie? Problemem Autora jest to, że daje(dawał) niepotrzebnie nadzieje kobietom, świadomie je w sobie rozkochując, by następnie zostawić, kiedy konieczne staje się zaangażowanie i budowanie trwałej relacji.

43

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

34 lata a zachowujesz się jak dzieciak, chłopie nie patrz na kobiety przez pryzmat seksu to ci nic nie da. To jest dobre ale na chwilę budzisz się i co dalej ? Lata lecą zmarnowałeś swoje szansę, kobiety które się podobają każdemu z nimi nic nie stworzysz. Ludzie którzy chcą być zauważalni i idealni, nigdy nie są szczęśliwi ciągle czegoś im brak. Stały związek to dla nich wyrok wyznanie. Dobrze że widzisz swój błąd, szkoda że tak późno....Szukaj kobiety normalnej, najlepiej dwa lata starszą od Ciebie. Szybko Cię ułoży i zrobi człowieka. Życie trzeba traktować na poważnie nie na skróty.

44 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-04-30 23:35:29)

Odp: Czy można nie potrafić kochać?
bagienni_k napisał/a:

Słowo "samotny kawaler", tak samo zresztą jak "stara panna" nie są zbyt odpowiednimi określeniami.

Hihi, rozbawiłeś mnie big_smile
Ja znam określenia "stary kawaler" i "stara panna" ;p

45

Odp: Czy można nie potrafić kochać?

Starość rzecz względna smile

Mnie natomiast przestaje bawić zrównywanie brakiem stałego partnera z niedojrzałością i nieustatkowaniem. Brak ustatkowanie zawsze kojarzył mi się raczej z niepewną sytuacją zawodową..Nie przepadam, jak dochodzi so sytuacji, kiedy jedynie fakt bycia z kimś na stałe ma decydować o wartości człowieka.. Każdy ma możliwość podjęcia wyboru, co do tego, jak chce sobie życie ułożyć. Jeśli jest się pewnym obranej drogi, każdy ma prawo tą wybrana drogą pójść.
Problemem Autora jest zagubienie i niezdecydowanie, które sprowadza go na manowce.

Posty [ 45 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy można nie potrafić kochać?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024