Może mój post kogoś rozbawi, ale mnie nie jest do śmiechu. Od nastoletnich lat mam ogromny kompleks... który z wiekiem stał się nie do wytrzymania. Już w gimnazjum nosiłam 75E, obecnie 70K... To mój największy koszmar odkąd pamiętam. Mam wiele atutów, wiele zalet, ale to spędza mi sen z powiek i nie potrafię już sobie z tym poradzić.
Z czasem biust robił się coraz większy i coraz bardziej obrzydliwy. Mój były facet brzydził się nim... sama płacze ilekroć patrzę w lustro...
Mam 33lata i zero pewności siebie... boję się rozebrać przed facetem... to wszystko tylko się pogłębia. Nic nie pomaga bolą mnie plecy, a biust opada coraz niżej. Do tego te ohydne wielkie sutki.
Wiem, że to głupie, wiem że mało kto to zrozumie, ale to koszmar.
Czy któraś miała podobny kompleks, który spędzał jej sen z powiek? Nie akceptuje siebie, jest mi koszmarnie źle. Nie mogę patrzyc w lustro gdy nie mam biustonosza.
Jestem zdecydowana na operację, ale nie mam chyba co liczyć na NFZ mimo, że mam skierowanie. Każda pierś waży ok 2,5kg i utrudnia życie. Nie wyobrażam sobie tyle czekać na operację. Może któraś z Was miała i wie co zrobić? Ja tak dłużej nie mogę, wykończe się