Witam
Przychodzę do Was z problemem który przerasta moją głowę , sytuacja wygląda tak:
Jestesmy razem 4.5 roku od pol po ślubie mieszkamy razem i wychowujemy dwojke pociech. Na początku lutego tego roku cos miedzy nam sie zmienilo, brak czułości ze strony zony troche obojętności , klotnie o byle co i większość uwagi skupiona na tlefonie.
Zona ma jedną przyjaciółkę po dwoch rozwodach, samowystarczalna zyciowo i 11 lat starsza.
Zaczęło sie od głupoty(w styczniu), zostalem poinformowany ze wybiera sie z kolezankami do klubu i mogę iść z nimi jak mam ochotę, od słowa do slowa zostalem i zakończyło sie kłótnia raczej z mojej przesadnej zazdrości. Praktycznie przestaliśmy uprawiac seks i wysylac sobie sygnaly z tym zwiazane, kobieta zmieniła kod dostępu do telefonu bo to jej prywatna rzecz i nie ma tam nic dla mnie (za tydzień jednak kod podala z dopiskiem zebym nie grzebal bo zmowu go zmieni), ciagle nosiła go przy sobie, kladla sie spac pozniej ode mnie o jakies dwie godziny. Ukradkiem sprawdziłem jej poczte i zobaczyłem że jakis gosc do niej pisał to o 23(gdzie ja juz Gleboko spie) albo o 4 rano. A wiadomości w aplikacji brak. W międzyczasie urzadzilem jej wymarzony wieczór niespodziankę na dzien kobiet , ale standardowo byla zmęczona i po godzinnej kompieli chciala pilnie spać. Taki stan utrzymywał sie do niedawna, zrobiłem swinstwo i zajrzalem jej w telefon aby sprawdzić feralnego gościa. Okazalo sie ze pisze z chlopakiem(innym niż ten co pisał w nocy) ktorego poznała praktycznie razem ze mną(dawny znajomy), wyszła awantura i nie poznalem wielu szczegolow tylko pisała ze beze mnie se poradzi , opisywala mu swoje problemy ze mna albo zaczatki rozwodowe moich rodziców. Po tym wszystkim mnie przeprosila musiala sie wyplakac i powiedziala ze piszą poltorej tygodnia z jej inicjatywy i to juz sie nie powtorzy chce zamknac ten temat i o tym nie rozmawiać bo jej wstyd, wie ze juz jej nie ufam ale chce zebym jej wybaczyl bo kiedys tez mi wybaczyla podobna sytuacje tylko ze na początku znajomosci(duzo mniej ognista). Stwierdzilem ze jesli chce rozwodu to idziemy w dobra strone i następna taka sytuacja sie nim zakonczy, ale mówi ze to juz sie nie powtorzy i bardzo mnie kocha sama nie wie co jej do glowy strzelilo. Oczywiście jej telefon stanal przede mna całkowitym otworem 24/7. Ale cos mi dalej nie dawalo spokoju i tydzień pozniej postanowiłem sprawdzić rozmowy z jej najlepsza psiapsi ale pod kątem tego chlopaka. Okazalo sie ze byli w kontakcie przez dwa miesiace czyli cały nasz trudny okres. Przewijaly sie rozwazenia różne teksty ze jakos po klotniach wyprowadzić sie nie chce a często mnie zachęcala mowiac jak sie nie podoba to do widzenia, ze wiele by dala aby sie z nim zobaczyć a jak ma to na wyciągnięcie reki to sama nie wie. Porównywala sie do jego dziewczyny, duzo wiadomości było pousuwanych niestety. Później byly rozmowy ze jutro spotkanie musze koncowki podciac dasz mi alibi, ale jednak chyba odwolam, mam męża , jak on tylko napisze to banan na twarzy . Przyjaciółka zaoferowala sie ze jak chcą sie bzyknac to udostępni jej mieszkanie Ale tu padla negatywna odpowiedź... następnie znowu mam coraz wieksza chęć sie umowic , nie czuje niepokoju , martwa cisza w wiadomościach i jakies pojedyncze on chce sie spotkać Ale niech spada, dawno nie pisał nic no i wiekopomna chwila "dowiedział sie".
Nie mam pojęcia co mam z tym zrobić w srodku boli mnie jak cholera ze klamstwo zakończyła przeprosinami z klamstwem . Chciala sie z nim umowic i nie mam zadnej pewności ze sie nie widzieli jej zapewnienia nie sa dla mnie wiarygodne , z reszta od kiedy o zwyklym koledze myśli sie tyle czasu, jeszcze po ślubie.
Kocham ją i chciałbym znów normalnie żyć ale nie wiem czy ona faktycznie mnie kocha czy też zwyczajnie chce uspokoic sytuacje i mijac sie jak z lokatorem albo czekać az jaj dam powód do klotni. Zmieniła swoje zachowanie,znow mowi o wspolnej przyszłości, ma ochotę na seks i zblizenia nawet proponuje mi zebym na paznokcie z nią do psiapsi pojechal. Jestem w kropce , wybaczylem jej i splynela na mnie druga i wieksza fala zlych uczuć. W głowie tocze wojnę ze powinienem juz zapomnieć i sie uspokoić a z drugiej strony chce twardego dowodu na to ze sie z nim nie widziala a Tym bardziej mnie nie zdradzila. Znow mnie kusi do zlego zeby przeszukac telefon z rozmów z kolezanka albo bezpośrednio do niej sprytnie zagaic zeby 'niechcący' uchylila tego co zakryte. Sytuacja ciągnie sie tydzien i codziennie zajmuje mi cala glowe próbowałem wracac do tematu ale żona z emocjami odbija od rozmowy , twierdzi ze dramatyzuje troche i mógłbym sie normalnie zachowywać bo mnie nie zdradzila , nie mam juz racjonalnych pomysłów co w tej sytuacji powinienem zrobić . Mam problem ze sobą, spadła mi samoocena czuje potrzebę wyjścia do ludzi a jednocześnie wole byc sam . Nie mam ochoty na jej dotyk ani bliskość. Czułem sie szczerze zakochany i jej oddany w dwustu procentach jak nigdy do tej pory a tu taki noz w plecy
Proszę Was drogie kobiety i nie tylko o spojrzenie chlodnym okiem na moją sytyacje i jakąś poradę patrząc na to z boku bo póki co kopie sie w dołku .