Witam. Mam 37lat. Dwie córeczki. 10 latke i 7 miesięczną niunię. Aktualnie jestem na macierzyńskim. Umowę w pracy miałam do dnia porodu więc sprawa powrotu do pracy to wielki znak zapytania. W rachubę wchodzi jedynie żłobek bo do opieki nie mam nikogo. Dom mam własny, po rodzicach, którzy z nami mieszkają. Są to osoby wiekowe ale dziękuję Bogu , że są bo mi jak mogą tak pomagają....Pięć lat temu rozstaliśmy się z mężem na dwa lata. Powodem była jego niedojrzałość, brak zainteresowania rodziną, praca wyjazdowa i ogolnie inne podejście do życia...przez te dwa lata ograniczyłam kontakt z mężem do minimum (smsy dotyczące spraw związanych z córką, żadnych spotkań) . Zamieszkał u rodziców, zabierał córkę dwa razy w tygodniu. W momencie gdy "zrozumiał" zaczął się starać o mnie i ratować nasze małżeństwo.... trwało to ponad rok. Postanowiłam dać mu szansę i znowu jesteśmy razem. Po półtorej roku od jego całkowitego powrotu zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. ...Dom jest notarialnie mój. Oplaty od momentu jego wyprowadzki robie ja. Łącznie z 500 plus ( teraz bo przy jednej córce nie należało mi się) miałam 2600 do dyspozycji. Mąż daje mi różnie. 500-800zl miesięcznie. Nie wołam. Na życie mi nie brakuje. Ile zarabia on nie wiem, nie pytam. Kiedyś pytałam nie chciał powiedzieć. Sprawami związanymi z codziennym życiem zajmuję się ja ( zakupy, załatwienia itp). On pracuje. Po pracy majsterkuje w swoim zakładzie- raczej jest to jego hobby niż jakiś zarobek narazie, bo plany są oby to coś zarabiało. Ja siedzę w domu. Bawie mojego szkraba i myślę już co będzie za te kilka miesięcy jak skończę macierzyński. Nie chcę być na jego utrzymaniu, nie chce żeby znowu mi wypomniał że mnie utrzymuje ( jak to było do naszego rozstania, gdy nie pracowałam). Relacje mamy różne. On mnie kocha. Mówi to często ale swoim zachowaniem wrócił do czasów sprzed rozstania. Jak musi , jak już naciskam to pomaga. Ogólnie nie jest dobrym ojcem, nie ma podejścia do dzieci, nie ma chęci zajmować się małą, cokolwiek zrobić ze starszą. Taki był, taki jest, nie zmienię go. Zaakceptowałam to ale często zadaje sobie pytanie, czy dobrze zrobiłam że dałam nam druga szanse? Czy jestem szczęśliwa z tym człowiekiem. Czy zadowala mnie moje życie.? Jakoś bardzo pesymistyczne podchodzę do życia jako tako. Jak to zmienić???
2 2020-03-10 13:42:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-03-10 13:47:21)
Mąż żonie z dziećmi daje tyle ile student za pokój albo mniej.. Why??
Może Ty wróc do pracy, On się dziećmi zajmie, jak nie ma ochoty być głównym żywicielem tzw? Fajnie, że jesteś gospodarna i nie brakuje, ale 500 starszej córki powinno iść na jej rozwój, a nie utrzymanie domu.?
Witam. Mam 37lat. Dwie córeczki. 10 latke i 7 miesięczną niunię. Aktualnie jestem na macierzyńskim. Umowę w pracy miałam do dnia porodu więc sprawa powrotu do pracy to wielki znak zapytania. W rachubę wchodzi jedynie żłobek bo do opieki nie mam nikogo. Dom mam własny, po rodzicach, którzy z nami mieszkają. Są to osoby wiekowe ale dziękuję Bogu , że są bo mi jak mogą tak pomagają....Pięć lat temu rozstaliśmy się z mężem na dwa lata. Powodem była jego niedojrzałość, brak zainteresowania rodziną, praca wyjazdowa i ogolnie inne podejście do życia...przez te dwa lata ograniczyłam kontakt z mężem do minimum (smsy dotyczące spraw związanych z córką, żadnych spotkań) . Zamieszkał u rodziców, zabierał córkę dwa razy w tygodniu. W momencie gdy "zrozumiał" zaczął się starać o mnie i ratować nasze małżeństwo.... trwało to ponad rok. Postanowiłam dać mu szansę i znowu jesteśmy razem. Po półtorej roku od jego całkowitego powrotu zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. ...Dom jest notarialnie mój. Oplaty od momentu jego wyprowadzki robie ja. Łącznie z 500 plus ( teraz bo przy jednej córce nie należało mi się) miałam 2600 do dyspozycji. Mąż daje mi różnie. 500-800zl miesięcznie. Nie wołam. Na życie mi nie brakuje. Ile zarabia on nie wiem, nie pytam. Kiedyś pytałam nie chciał powiedzieć. Sprawami związanymi z codziennym życiem zajmuję się ja ( zakupy, załatwienia itp). On pracuje. Po pracy majsterkuje w swoim zakładzie- raczej jest to jego hobby niż jakiś zarobek narazie, bo plany są oby to coś zarabiało. Ja siedzę w domu. Bawie mojego szkraba i myślę już co będzie za te kilka miesięcy jak skończę macierzyński. Nie chcę być na jego utrzymaniu, nie chce żeby znowu mi wypomniał że mnie utrzymuje ( jak to było do naszego rozstania, gdy nie pracowałam). Relacje mamy różne. On mnie kocha. Mówi to często ale swoim zachowaniem wrócił do czasów sprzed rozstania. Jak musi , jak już naciskam to pomaga. Ogólnie nie jest dobrym ojcem, nie ma podejścia do dzieci, nie ma chęci zajmować się małą, cokolwiek zrobić ze starszą. Taki był, taki jest, nie zmienię go. Zaakceptowałam to ale często zadaje sobie pytanie, czy dobrze zrobiłam że dałam nam druga szanse? Czy jestem szczęśliwa z tym człowiekiem. Czy zadowala mnie moje życie.? Jakoś bardzo pesymistyczne podchodzę do życia jako tako. Jak to zmienić???
Nie bardzo rozumiem, jakim cudem miałabyś być na utrzymaniu męża.
Ela ma rację, przecież on się z Tobą rozlicza jak student za stancję.
Twój wkład w Wasze finanse to 2600, a męża 500?
Skoro nie stanowi to żadnego problemu w tę stronę, to nie powinno w przeciwną, czyli wtedy, kiedy Ty będziesz mogła dawać 500, a on będzie musiał zapewnić resztę.
4 2020-03-10 13:52:04 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-03-10 13:52:20)
Jeśli tutaj piszesz to za mocno cię to wszystko uwiera. Brak wsparcia i bezpieczeństwa, podobnego podejścia do wspólnych spraw, brak swobody komunikacji, żale, tajemnice, samotność związkowa. To, że ktoś gada, że kocha nic nie znaczy, łatwo się mówi, ważne by czuć w codzienności uczucie partnera. Czy potrafisz napisać coś pozytywnego o waszym związku, o swoim partnerze oprócz słowa "kocham", oprócz kieszonkowego i tego, że łaskawie jest?
5 2020-03-10 13:53:57 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-03-10 13:54:50)
Droga Toniu. Musisz sie obudzic. Na wlasne zyczenie jestes nieszczesliwa. Proponuje zrobic konkretne wyliczenia wydatkow na utrzymanie domu i dzieci i ustalic % wklad kazdego z malzonkow do budzetu rodzinnego. To pozwoli Ci stanac na nogi, poczuc sie pewniej i miec poczucie sprawczosci. Nie wiem dlaczego godzisz sie na obecny uklad finansowania, w ktorym jestes wykorzystywana. Proponuje tez ustalic od nowa podzial opieki i wychowania nad dziecmi i sie tego trzymac. Dzieci sa wspolne. Nastepnie zaczac sie rozgladac za praca. Bez takich przetasowan i zmiany schematu zycie bedzie cie dalej niesatysfakcjonowac. Szkoda zycia, dzieci na to patrza. Zawalcz o siebie, wlasna sprawczosc i autonomie.
6 2020-03-10 14:03:43 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-03-10 14:14:34)
Tak. Właśnie to jest problem który mnie dręczy ostatnio. Wcześniej gdy nie było malutkiej coś mi na koncie zostawało. Teraz niestety zero. Przed porodem robiliśmy remont salonu. Ja kupiłam meble, on zrobił ściany. Mój wkład 3 tysiące, jego mniej niż tysiąc. No ale jego tłumaczenie jest takie że to nie jego dom, on nawet tu nie jest zameldowany. Teraz w naprawe swojego auta zainwestowałam 4 tysiące. Na tą chwilę nie mam oszczędności. Żyje z miesiąca na miesiąc. Mam ochotę dać mu ten tysiąc co dostaje na dziewczyny i powiedziec że teraz on robi wszystko. Dodam że on sklepów nie odwiedza. Nie wyobrażam sobie nie iść do pracy. Jemu niewiele od życia potrzeba . łóżko do spania i jedzenie. Córka starsza już widzi, że rata tylko dużo obiecywał przed powrotem
Jeśli tutaj piszesz to za mocno cię to wszystko uwiera. Brak wsparcia i bezpieczeństwa, podobnego podejścia do wspólnych spraw, brak swobody komunikacji, żale, tajemnice, samotność związkowa. To, że ktoś gada, że kocha nic nie znaczy, łatwo się mówi, ważne by czuć w codzienności uczucie partnera. Czy potrafisz napisać coś pozytywnego o waszym związku, o swoim partnerze oprócz słowa "kocham", oprócz kieszonkowego i tego, że łaskawie jest?
Nie potrafię. Przyznaję. W sumie doszłam do wniosku że najlepiej mi się żyło, gdy się rozstaliśmy.
7 2020-03-10 14:30:49 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-03-10 14:38:29)
Naucz się żyć bez gacha tylko z dziećmi. Później próbuj się wziąć za normalny związek. Śmierdzi desperacją na kilometr.
8 2020-03-11 00:46:39 Ostatnio edytowany przez Dominka17 (2020-03-11 00:49:44)
Jemu niewiele od życia potrzeba . łóżko do spania i jedzenie. .
Naprawdę? To niech sobie ustawi to łózko przy drodze, a przy łóżku zakupy i będzie miał wszystko. Po co mu ciepły dom, łazienka, pralka, lodówka czy piec.
Po drugie skoro jest tatusiem, to chyba jego podstawowym obowiązkiem jest łożyć na dzieci. Dziewczyno, Ty masz trzecie dziecko, które wręcza Ci 500 zł i każe się utrzymywać, obsługiwać i dyktuje jak masz żyć.