Witajcie,
wracam po latach, po różnorakich doświadczeniach, które mnie wzmocniły a także pozwoliły poznać siebie. Jednakże moje życie byłoby zbyt piękne gdyby już problemy z facetami się skończyły. Chyba jestem typem, który przyciąga problemy. Jednakże mam nadzieje,że po raz kolejny pomożecie mi rozwiązać i zrozumieć problem oraz dacie wsparcie.
Opowiem w skrócie moją historię. Generalnie ponad rok temu rzuciłam pracę w Polsce i wyjechałam do Ameryki Południowej, dla faceta oraz możliwości poznania nowej kultury, otoczenia, zdobycia doświadczenia, doszkolenia języka oraz postawienia wszystkiego zwyczajnie na jedną kartę. Na początku było cudownie, podróżowaliśmy, poznawałam wszystko wokół, uczyłam się języka, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie pracowałam, po prostu korzystałam z życia.
Dawał mi wszystko czego potrzebowałam, dbał o moje ciało (wsparciem i motywacją w bieganiu, na siłowni). Wszystko się zakończyło gdy wylądował w szpitalu-ja nie znałam przyczyny i nie wiedziałam co się dzieje. Wcześniej (ok. poł roku mieszkania razem !!! ) świetnie to ukrywał... nigdy mi nic nie wspominał. Jedynie czasami czuł się źle, ale wiadomo, że czasami stres w pracy i nadmiar obowiązków nas dobija więc uznałam to za normalne. A pytając czy zawsze tak ma, słyszałam odpowiedź:"Czasami tak ale to normalne, przejdzie mi nie ma się czym przejmować".
Ja 26 lat i mój facet 37 lat, cudowny, troskliwy, opiekuńczy, pomocny i co tylko dusza zamarzy. Po tym czasie z wyłączeniem dwóch cech: skąpstwo oraz choroba która znacznie komplikuje nasze życie - lęki i zbytnia wrażliwość lecz zatrzymywana i duszona w sobie wywołująca wzmocnione skutki.
Między innymi:
-bóle głowy i klatki
-częściowe omdlenia
-problemy z jelitami
-obniżone libido (2,3 razy seks w miesiącu bądź rzadziej)-ale o tym później.
Skutki się nasilają, przez 5 miesięcy (po wizycie w szpitalu poszedł do lekarza i brał tabletki uspakajające i przeciwlękowe o nazwie "ezentius 10", później gdy już czuł się świetnie, zwyczajnie bez konsultacji z lekarzem zostawił tabletki. Ja widziałam każdego dnia, że czuje się gorzej, namawiałam aby wrócił do ich brania, bądź poszedł do lekarza na konsultację lecz twierdził że ma się świetnie i nie potrzebuje pomocy. Uwierzcie, że każdego dnia wyglądał gorzej, starzej, bez energii i chęci na cokolwiek (oprócz siłowni - to kocha i uważa, że mu pomaga), wszystko się zmieniło diametralnie...
Ja tracąc siłę przez tą sytuację i nie znając żadnego sposobu aby mu pomóc, sama w obcym kraju, bez pracy, z ograniczonymi środkami finansowymi nie wiedząc co robić? Jak mieć cierpliwość? Ile można wytrzymać? Jak do tego podejść?
Po ponad 2 miesiącach przerwy zaczął brać kolejne tabletki tylko dlatego ze są "tańsze o 10$ :-O" o nazwie "escitalopram" (dla mnie osobiście to absurd oszczędzać na zdrowiu, lecz każdy wybiera) . Mówili, że to samo lecz nie widzę żadnej poprawy po 3 tyg zażywania tabletek...Wiem że efekty nie są widoczne od razu, lecz uwierzcie że widziałam po wcześniejszych tabletkach znaczne różnice, a teraz nic. Czy może to być konsekwencja odstawienia poprzedniego leku i zmiany bez konsultacji z lekarzem???
Drugie co mnie irytuje niemiłosiernie jest seks... moje libido jest chodzącą bombą a on totalna znieczulica... nie wiem jak to zrozumieć, jak opanować swoje libido i jak go zachęcić? Próbowałam chyba wszystkiego : rozmowy, dotyku, i z czasem jak już moja cierpliwość się kończyła-złości.
Jak żyć z mężczyzną z lękami (ansiedad) i zbytnią wrażliwością?
Czekam na odpowiedzi, do usłyszenia wkrótce! Pozdrawiam