Witam.
Liczę na pomoc w interpretacji intencji od osoby, z którą nie rozmawiałem 4 lata.
Ale może nieco nakreślę.
Osoba o której piszę to ta sama, która niszczyła mnie (około 5 lat temu moje pierwsze posty na tym forum były związane właśnie z nią).
Kilkukrotnie udzielane były mi rady od doświadczonych koleżanek oraz kolegów z forum (za co wciąż bardzo dziękuję).
W końcu mi się udało, powiedziałem "dość".
Na zakończenie znajomość zostałem potraktowany jak pies, którego właściciel przywiązuje do drzewa i zostawia, tylko przez telefon.
Więcej kontaktu nie było.
Z początku było ciężko, I strasznie I wielu pewnie rozumie o co chodzi.
W końcu pomimo wszystko bardzo ją pokochałem, I zawsze mówiłem przyjaciołom, że gdzieś w środku pewnie będę kochał do końca życia.
Poradziłem sobie z tym. Żyję normalnie, z głowy już praktycznie wyszła ( czasem tylko jakieś miejsce lub piosenka przypominała, ale wspomnień nie da się wymazać).
Jakieś 2 tygodnie temu nagle odezwała się ona. Zwykła wiadomość.
Cały dzień zastanawiałem się co z tym zrobić.
W końcu przecież nie żyję w nienawiści, wybaczyłem jej by normalnie żyć dalej I nie tracić czasu na przeszłość.
Wieczorem odpisałem.
Wymieniliśmy się kilkoma wiadomościami na zasadzie "co słychać", "jak zdrowie" itp..
Z mojej strony był dystans, który spowodował kawałek czasu.
Potem były pytania czy mam już dzieci, czy mam żonę, lub kobietę...
Potem teksty w stylu "nie potrafię sobie życia ułożyć", a potem obrazowanie wspomnień, sytuacji " Byłeś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło ", ".....To była najbardziej romantyczna sytuacja w moim życiu.."
Stałem przy tym jakby trochę z boku.
Wieczór uciekł, dobranoc- dobranoc I pa.
Potem była wymiana jeszcze kilku wiadomości, I do tej pory cisza.
Jakoś nie specjalnie mam ochotę rozmawiać z nią. Niby wszystko okej, ale niesmak pozostał.
Jednak.. Z drugiej strony.. mam pytania i coś mnie korci czasem żeby się odezwać, żeby napisać, zwyczajnie zapytać o to co mi chodzi po.głowie..
Najbardziej mnie martwi to, że codziennie pojawia się w myślach, a co gorsze nawet mi się przyśniła.
I teraz? Ja - osoba normalnie wiedząca co zrobić, nie ma zielonego pojęcia.. Z jednej strony korci, z drugiej mówię sobie "po co", równocześnie pojawia się chęć by jej właśnie zadać pytanie "po co"...
Wierzę, że słowa pewnych osób tutaj pomogą mi się nakierowac.
Wiem wiem... Nie ma co robić sobie kolejny raz krzywdy, nie ma się nad czym zastanawiać.
Jednak.. kto nigdy nie kochał, niech pierwszy rzuci kamień..