Witam i wybaczcie, że tak z bomby.
Chcę chyba uzyskać jednoznacznej odpowiedzi, czy jestem nienormalny, czy ja naprawdę robię coś źle. Tak obiektywnie, bo chyba sytuacja jest dość obiektywna.
Ja nie wiem, czy jestem przewrażliwiony, zbyt pruderyjny (choć to kompletnie to mnie niepasujące określenie), czy po prostu nienormalny.
Przyjeżdża do mnie dziewczyna bez zapowiedzi, taka niespodzianka - miła, wiadomo. Siedzę sobie w garażu, coś dłubię. "U góry" siedzi moja mama, ogląda sobie telewizję - mieszkam z rodzicami. Mama nic nie wie, że przyjechała dziewczyna, bo od razu weszliśmy do garażu. Tam dokańczam co akurat miałem rozdłubane i szybko "przechodzimy do rzeczy", tzn powiedzmy sobie wprost - dziewczyna się na mnie rzuca, dosłownie. I tu następuje zwrot akcji - dziewczyna prosi byśmy poszli do pokoju, ok, nie ma problemu. Problemem okazało się "przejście obok matki", bo dziewczyna za nic w świecie nie dała sobie wytłumaczyć, że nie przejdę paradując w ten sposób, bo tak powiedzmy sobie uczciwie - średnio wypada (chyba). Przez chwilę jeszcze próbowała, ja również. Zazwyczaj to ona jest osobą, która dba o dobre wyczucie smaku i taktu, toteż jej zachowanie zupełnie do niej nie pasowało.
W końcu przerwała, obraziła się, pojechała do domu, koniec historii. Jak sama powiedziała - chciała zrobić coś szalonego, a ja dałem dupy.
Powiedzcie wprost, tak obiektywnie - czy ja jestem do licha nienormalny?