Mat, to co napisze nie zmieni Twojego strachu przed smiercia, ale chce sie podzielic tym co ja Wiem z moich doswiadczen.
Slowo Wiem napisalam celowo z duzej litery. I dalabym sie pokroic za to, ze Wiem to co Wiem na te tematy. Za to w co wierze pokroic bym sie nie dala, bo jestem czlowiekiem slabej wiary albo jeszcze mniej. To co dane mi bylo doswiadczyc w tym zyciu to jest tym co Wiem.
Nie szukalam informacji o umieraniu ani ze strony naukowej ani z tak zwanej "duchowej. Nie mialam na to czasu, bo byly i sa inne sprawy prirytetowe w moim zyciu.
Na tym etapie zycia co teraz jestem czasu niby wiecej mam, zajec mniej ale i tak tego czasu mi nie starcza na szukanie informacji. Pisze to dlatego, zeby bylo wiadome, ze bede pisala tylko o tym co sama doswiadczylam i co Wiem z tych doswiadczen.
Majac 30 lat nic nie wiedzialam na te tematy. Gdy mialam 31 lat doswiadczylam po raz pierwszy czegos bardzo dziwnego. Teraz po wielu latach rozumiem, wtedy za malo doswiadczen zeby zrozumiec. Wtedy to wrecz zero doswiadczen w tym temacie. Nie chce teraz opisywac bo moze to Ciebie ani nikogo innego nie interesowac. Jesli kogos by interesowalo to chetnie opowiem o moich doswiadczeniach.
Gdy mialam 32 lata doswiadczylam czegos jeszcze bardziej dziwnego, tak bardzo, ze moim pragnieniem bylo zaprzeczyc realnosci tego. Niestety nie bylo to mozliwe. Teraz jestem Wdzieczna, ze nie bylo to mozliwe, ale wowczas nie rozumialam tego.
Gdy mialam 34 lata doswiadczen przybywalo. Bylo to niesamowicie "wciagajace", ze chcialoby sie wiecej dowiadywac poprzez te doswiadczenia a jednoczesnie bylo to dla mnie dosc trudne. Bylam zwyczajna kobieta, mama swoich dzieci, ktore samotnie wychowywalam, pracowalam na pelen etat nieraz wiecej. Mialam znajomych, ale nikt nie rozumial jesli zaczynalam o tym mowic, nie bylo tez mozliwoasci korzystania z internetu bo tego po prostu jeszcze wtedy nie bylo.
Nie bede opisywac bo juz i tak duzo mi sie napisalo. Ogolnie od 34 roku mojego zycia caly czas jest kontynuacja tego jak nazwac ? "duchowego" czy jakos tak. Nazwa duchowe nie pasuje bo przeciez jestesmy duchami czyli wszystko jest duchowe.
Mat Ty nie jestes cialem. To jest blad myslenia, ktory dotyczy tak duzej ilosci ludzi. Nie jestesmy cialami.
Ty, inni, ja jestesmy Swiadomosciami korzystajacymi z naszych cial.
Uwazam, ze nie nalezy przywiazywac sie do cial fizycznych. Kazdy czlowiek ziemski straci to swoje cialo, rozstanie sie z tym cialem bezpowrotnie.
Lubie moje cialo, dbam o nie bo jest to moj nazwe "pojazd" po tym zyciu. Ale po co przywiazywac sie do tego "pojazdu" jesli wiemy, ze kazdy z tych pojazdow skonczy swoje zycie. Organizmy ludzkie nie sa wieczne.
Ja jestem Swiadomoscia. Po prostu Jestem. Ty tez po prostu Jestes. Swiasomoscia/ Swiadomym jestestwem jestes. Nie cialem ziemskim.
Nie wiem dlaczego znalazlam sie tu na ziemi. Ale wiem, ze bylam z innym jestestwem -swiadomoscia gdzies i, ze z podekscytowaniem skoczylysmy w dol. Na dole bylo cos Interesujacego i chcialysmy znalesc sie w tym miejscu, doswiadczyc z bliska, pobyc tam.
Moze to cos podobnego jak pojechac do innego kraju, zeby pomieszkac wsrod tubylcow, zeby pocvzuc jak to jest zyc tam.
Nieraz gdy jest mi ciezko w zyciu to mysle, ze moze mnie i ta druga istote jakims podstepem pokierowano tak, ze zechcialysmy skoczyc, znaczy zejsc do zycia tu.
Jak widac, nie potrafie krotko konkretnie. Bede sie starala ale te dosc duzo doswiadczen, lacza sie jedno z innym i trudno mi o tym konkretnie pisac.
Nie jestem cialem. Jestem jestestwem, Swiadomym bytem, ktory ma cialo. Cialo to sluzy do doswiadczania zycia ziemskiego. To jest taka "ziemska maszyna", "pojazd",
gdy chce isc do sklepu kupic sobie czekolade, to ja swiadomy byt decyduje, wydaje cialu polecenie. Cialo do tego sluzy, zeby prowadzic mnie na ludzkich nogach. Doswiadczam wtedy tego jak sie przemieszczaja ludzie. Dzieki temu, ze mam ziemski organizm moge isc, wejsc do sklepu, widziec ziemskim wzrokiem polki ze slodyczami, moge wybrac czekolade, isc do kasy zaplacic, usmiechnac sie do sprzedawcy, powiedziec ludzkim slowem dziekuje.... Ale to ja decyduje czy chce sie usmiechnac, czy chce powiedziec dziekuje - to nie moje cialo decyduje, cialo wykomuje moje polecenia.
Nieraz cialo sie psuje i wtedy nie moze wykonywac czynnosci, do ktorych sluzy.
Cialo kiedys przestanie byc "czynne", skonczy sie czas zycia mojego ciala
wtedy
rozdzielimy sie
ja Swiadomosc przejde do innego rodzaju zycia,
a zuzyte cialo sprzatna w jakis sposob ludzie pozostajacy w zyciu ziemskim.
Chcialbys, zeby po smierci Twojego ciala zostawiono je tam gdzie skonczy swoj zywot.
Takie jedno cialo lezace gdzies no moze to nie tak duzy problem by tak zostawic na wierzchu, no znaczy tam gdzie upadnie.
Nie wiem jak to by bylo ze strony biologicznej, bo przeciez ten rozklad, zapach. Moze gdybys na przyklad umarl w domu, w budynku, moze w domu jednorodzinnym,
no to wtedy pozostalych mieszkancow tego domu przeprowadzic w inne miejsce, dom jakos ogrodzic, zabezpieczyc, zeby ludzie tam nie wchodzili no i dac czasowi czas az rozlozy te zwloki,
nie, no gdzies na polu byloby chyba rozsadniej umrzec.... trudny temat.
Wyobrazmy sobie, ze wiekszoc ludzi tak by chciala, no to na ulicach lezace zwloki, a szpitale bylyby smietnikami zuzytych nie dzialajacych, ulegajacych rozkladowi organizmow ....... nie lubie cmentarzy, ale chyba estetyczniej. Ciala zakopane i ulegaja rozkladowi w ziemi, albo proch po kremacji.
Interesujace jest, ze w Indiach wrzyucaja zwloki do swietej rzeki, prawdopodobnie prochy po spaleniu wrzucaja, ale niektorzy mowia, ze nie do konca spalone czastki cial tez w rzece plywaja.
Niepokoi Cie, ze cialo bedzie nieruchomo lezalo. Z tym to da sie moze cos zrobic. Wiem, ze Swiadomosc bez fizycznego ciala (czyli mowia na to duch), jest w stanie poruszyc czyms, zrzucic zdjecie, zapukac w drzwi, no takie male pokazanie, ze jest choc niewidzialny dla ludzi. bo bez ciala ziemskiego.
Czyli jesli chcialbys poruszac swoim cialem, to po rozlaczeniu z nim dowiedz sie o energie.To jest wazne, gdyz na poruszenie swojego dawnego ciala ziemskiego bedziesz potrzebowal energii. Nie wiem dlaczego "duchy" tak "slabo" sie manifestuja tu. Moze chodzi o energie.
Nie wiem czy bedziesz mogl miec na tyle energi fizycznej ziemskiej, zeby poruszac duzo zwlokami ale moze chociaz kilka razy, przelozylbys reke inaczej, czy noge i juz byloby tak jakby troche mniej nieruchome.
Jesli o mnie chodzi to szkoda czasu na pozostawanie tu po smierci. Przeciez ani nie porozmawia sie z nikim, nie widza cie inni, nieraz niektorzy zauwaza , poczuja i w przestraszeniu uciekna opowiadajac sobie, ze zjawe widzieli.... ja zdecydowalam, ze jesli moj organizm bedzie konal, konczyl swoj ziemski zywot to ja (jestestwo swiadome) odlacze sie od organizmu fizycznego najszybciej jak bedzie to mozliwe. I w Nowa Przygoge Zycia. Do przodu Zyc a nie wracac do przeszlosci, w ktorej bylabym najwyzej zjawa bez ziemskiego organizmu, a najprawdopodobniej w ogole by mnie ignorowano wsrod zyjacych tu ludzi.
Jestem czlowiekiem i jako czlowiek mam zawezona swiadomosc samej siebie, zawezona do swiadomosci ludzkiej. Wiem, ze ma to zwiazek z mozgiem, natomiast jak, o co chodzi nie wiem. Czlowiek boi sie nieznanego. Smierc organizmu ziemskiego to najczesciej choroby i cierpienie. Tez sie boje. Cierpienia, bolu sie boje. Mysle, ze tez nieprzyjemne moze byc rozlaczanie sie z organizmem ziemskim, zanikanie roznych funcji. Nie wiem jak to jest, ale slyszalam gdzies kiedys, ze umierajacy najpozniej traci zmysl sluchu, czyli slyszy jeszcze gdy juz nie widzi, nie mowi i inne. Tez sie boje.
No ale nic nie zmienie bojac sie.
Przezylam narodziny to i smierc przezyje.
Fragment z doswiadczania narodzin albo zlaczenia sie z moim organizmem - nie jestem pewna co to bylo, ale ten fragment dostalam przywrocony albo odblokowany w pamieci. Pamietam podekscytowanie u mnie i u tej innej Istoty, skok w dol i takie bardzo bardzo nieprzyjemne uczucie i strach, ze moge sie nie przedostac przez cos i, ze pozostane tak zablokowana. Przy tym cos w rodzaju mdlosci u czlowieka ale to nie bylo ludzkie uczucie i nie jestem w stanie opisac. Cos jakbym miala zwymiotowac a nie mogla, bardzo spotegowane nudnosci cos w tym rodzaju. Trwalo to krotko ale nieprzyjemne, poten bylam czyms obrzydliwie sliskim, tez nie mile i wiecej nie wiem.
Rodzina cieszy sie jak na swiat ziemski rodza sie dzieci, a odchodzenie z tego swiata traktujemy calkiem inaczej. A przeciez to dziecko przezywa cos w rodzaju smierci z zycia jakim zylo wczesniej.
Wiem, ze nie uwierzysz na slowo, ale moze jakos na swoj sposob posprawdzaj czy Ty jestes cialem, ja wiem, ze jestes swiasomoscia/istota swiadoma , ze nie jestes swoim cialem ziemskim.
No i chyba nie ma sensu wiekszosc czasu zycia naszego tu myslec o tym jak to bylo ciezko sie narodzic albo jak to bedzie ciezko umrzec. Pomiedzy tymi dwoma zdarzeniami jest Cel, dla ktorego tu jestesmy - czyli doswiadczac zycia w formie ludzkiej na Ziemi.