Witam forumowiczów. Mam 22 lata i ostatnio męczą mnie pewne sprawy, a więc zacznijmy od początku. Jakoś od podstawówki byłem osobą cichą, ale lubiącą rozmawiać z znajomymi. Znajomymi, których dobrze znałem. Byłem osobą aktywną, sportowo, ba nawet występowałem w teatrzykach, czy na festynach. Jakoś z biegiem czasu zacząłem zamykać się w sobie. Nie pamiętam z jakiego powodu, ale relacje zaciskały się. Stworzyłem swoją tak zwaną strefę komfortu w której zostałem, aż do zakończenia gimnazjum. Wiadomo trudny okres, kończą się pewne znajomości. Wybrałem taki zawód, że nikt z znajomych nie poszedł. Jak można się domyśleć, znalezienie nowej znajomości było trudne. Żeby normalnie z kimś pogadać muszę go poznać dobrze. Ciężko mi było od razu stworzyć dialog na kilka godzin. Pierwsza klasa minęła a ja stałem się takim samotnikiem. Przez ten czas były sytuacje, które pogorszyły moją samoocenę, co za tym idzie zamknąłem się w sobie jeszcze bardziej. Zmieniłem stylizacje i ubiór, ale charakter ciężko zmienić. Zacząłem, szukać pomocy w internecie, dlaczego taki jestem. Dlaczego zdanie kogoś o mnie jest przyjmowałem za swoje zdanie. Zazwyczaj było to negatywne. Nie wiem dlaczego, ale w szkole wchodziłem w grupę osób tzn. ekstrawertykami, a to źle służy jak się jest introwertykiem. W drugiej klasie moja psychika runęła. Bałem chodzić się do szkoły, na samą myśl serce waliło mi jak dzwon. Po namowach pani pedagog udałem się do psychologa. Ciężko mi było mówić o swoich sprawach i tak naprawdę, nie mówiłem całej prawdy, od czego się to wzięło. Jakie kompleksy miałem. Kilka wizyt, ale nie pomogło to jakoś. Dopiero wizyta u psychiatry i leki od niego dały mi ten spokój. Efekt uzyskałem dopiero po 4-6 miesiącach. Miałem większy luz i spokój zostało mi to do teraz. Skończyłem technikum wraz z maturą i zdanymi egzaminami. Po maturach miałem sporo czasu nudziłem, więc zacząłem szukać znajomości i internecie. Znalazłem dziewczynę. Kompletna odwrotność mnie, pod względem charakteru. Nie miałem nigdy dziewczyny, nawet bliskiego przyjaciela nie miałem. Więc rozwijałem tą znajomość. Po tygodniu, ona mi napisała, że czuję coś do mnie. Dodam, że miesiąc wcześniej skończyła związek. Nie miałem doświadczenia w sprawach związków. Też odwzajemniłem jej uczucie, lecz miałem w głowie, że to chyba za szybko. Mieszkała niedaleko ode mnie. Lubie mieć wszystko poukładane w życiu, więc na pierwszą randkę wszystko zaplanowałem. Fajnie było, bo to początek związku, wiadomo zawsze wtedy jest fajnie, ale po 3 miesiącach zaczęło się psuć, nagle stwierdziła, że jestem za spokojny dla niej. Napisała, że to koniec i byłem w rozsypce. Bolało mnie to bardzo, zacząłem szukać winy w sobie. Próbowałem ratować ten związek, ale na nic. 3 miesiące wytrzymałem. Ona się nie odzywała. Napisałem i wróciliśmy do siebie. Byliśmy razem przez 1,5 r. Tylko, że ta historia powtarzała się, co jakiś czas, z niewiadomego mi powodu ona chciała się rozstać. Ja jak jakiś głupiec ciągle ratowałem to. A to tym, że chcę z nią zamieszkać, oświadczyć się. Nie wiem dlaczego to robiłem, bałem się być sam, bo nie miałem przyjaciół. Ona była jedyną osobą z którą mogłem spędzić weekend, bo po szkole zacząłem pracować. Apogeum było to, że kilka dni przez 2 rocznica naszego związku ona znów oznajmiła, że jestem za spokojny dla niej. W głowie coś mi przeskoczyło chyba w końcu. Wiadomo byłem smutny. Zacząłem tłumaczyć sobie, że ten związek nie ma sensu, pomogło. Przestała ona do mnie się odzywać, a ja do niej. Zablokowała mnie wszędzie, żebym nie miał z nią kontaktu. Zająłem się sobą i pracą i jakoś pomogło. Po 3 tygodniach napisała, że rodzice musieli jej wytłumaczyć pewne sprawy, jednak dla mnie to już było skończone. Przez te prawie 2 lata, tak te próby rozstania z jej strony na mnie wpłynęły, że straciłem do niej jakiekolwiek zaufanie. Znowu siadło to na moją samoocenę, zamknąłem się w sobie. Dobiło mnie to, że po miesiącu znalazła sobie innego. Nie jesteśmy razem już pół roku. Bolą mnie pewne słowa jej. No, ale nic nie zrobię. Rozpisałem się trochę, ale wyrzucenie tego z siebie trochę pomoże. A więc przejdę do rzeczy. Pracuje ogólnie na 3 zmiany, najgorsze są nocki, bo najwięcej rozmyślam na nich. Nie o byłej, a o tym, że chciałbym mieć osobę, której naprawdę by na mnie zależało, która nie będzie bawić się moimi uczuciami. Ciężko będzie, ale może się uda. Próbuje się otworzyć bardziej na świat, ale jestem introwertykiem i wiem, że to trudne. Trudne ponieważ nie wiem, gdzie szukać takiej osoby. Próbuję odwiedzać miejsca gdzie jest dużo ludzi, żeby chociaż dać możliwość znalezienia kogoś. Żeby poznać osobę taką jak ja. Spokojną, mającą plany na przyszłość i najważniejsze stabilną. Nie wiem czy tak dużo wymagam. Drugą sprawą, która mnie męczy jest to, że mogę takiej osoby nie znaleźć, czy przyzwyczajenie się do samotności nie będzie lepszym rozwiązaniem. Najgorzej jest jak wróci się z pracy i zamyka w pokoju. Wtedy jakby czarne chmury robiły się nad głową i zaczynał się mętlik w głowie.Co dalej, co dalej..... Jeżeli ktoś to całe przeczytał i ma jakieś sugestie, to chętnie przyjmę radę. Bądź rozwinę bardziej którąś z wypowiedzi. Pozdrawiam A.:)
Hej, ja tez jestem introwertyczką. Tylko starszą od Ciebie. Wiem co czujesz. Moja najstarsza córka była prawie taka jak Ty, kiedy była w domu. Ale... w wieku 19 lat wyjechała do innego, dużego miasta. Na studia, do pracy i aby tam zamieszkać. I tam, zupełnie naturalnie, zmieniła się. Poznała innych ludzi, inne środowisko. Potem powiedziała mi, że w rodzinnym miasteczku nie było z kim rozmawiać. Nie rozumiem do końca co oznaczają te słowa. Ale kiedy widzę Jej zmianę, jestem szczęśliwa. Być może nabrała pewności siebie, odnajdując się w tak wielu nowych sytuacjach i miejscach. Teraz jest duszą towarzystwa, rozgadaną i ogarniętą życiowo młodą kobietą.
Sugeruję Ci zmianę otoczenia; wejście w cos nowego.
Hej, ja tez jestem introwertyczką. Tylko starszą od Ciebie. Wiem co czujesz. Moja najstarsza córka była prawie taka jak Ty, kiedy była w domu. Ale... w wieku 19 lat wyjechała do innego, dużego miasta. Na studia, do pracy i aby tam zamieszkać. I tam, zupełnie naturalnie, zmieniła się. Poznała innych ludzi, inne środowisko. Potem powiedziała mi, że w rodzinnym miasteczku nie było z kim rozmawiać. Nie rozumiem do końca co oznaczają te słowa. Ale kiedy widzę Jej zmianę, jestem szczęśliwa. Być może nabrała pewności siebie, odnajdując się w tak wielu nowych sytuacjach i miejscach. Teraz jest duszą towarzystwa, rozgadaną i ogarniętą życiowo młodą kobietą.
Sugeruję Ci zmianę otoczenia; wejście w cos nowego.
Dzięki wielkie za odpowiedź. U mnie zmiana miasta odpada. Mam prace od 2 lat którą w ostatnim czasie polubiłem, może dlatego, że ludzie są super. Do tego fajnie płatna, jak na 22-latka. Sam nie wiem, bo ostatnio zaobserwowałem duże zawahania nastroju. Jak pomyśle, że zaraz wiosna zacznie się liga(piłka nożna) to aż chce się żyć, a po chwili wpadnie myśl i dołą dostaje. Myślałem, nad tym aby zapisać się do psychologa, żeby móc porozmawiać. Nie chce mieszać w to rodziców, bo o ile ojciec oleje to. To mama będzie przeżywać i odbije jej się to na zdrowiu. Chociaż ciekawe, ja nie słyszałem, żeby ktoś zmienił charakter. Chyba, za mało jeszcze wiem. Nie wiem jak inni introwertycy, ale ja lubię tworzyć sam w głowie dialog z samym sobą. Tylko nie wiem, czy to normalne. Większość spraw tak przemyślam, ale są takie, co przytłaczają. Inni raczej uważają mnie za pogodnego chłopaka uśmiechniętego, lecz co w środku mnie, wiem tylko ja sam.
Hmmm, to może zacznij biegać. Wytworzą się endorfiny. Mi to pomaga. Albo jazda rowerem. Można robić to bez innych ludzi.
A psycholog jak najbardziej. Studiowałam to również dla samej siebie. Może i Ty?
5 2019-12-23 10:27:31 Ostatnio edytowany przez illuminati_jews_reptilian (2019-12-23 12:36:20)
Dzięki wielkie za odpowiedź. U mnie zmiana miasta odpada. Mam prace od 2 lat którą w ostatnim czasie polubiłem, może dlatego, że ludzie są super. Do tego fajnie płatna, jak na 22-latka.
Dobrze że masz jakieś umocowanie w finansach i lubisz to co robisz. Może kup sobie w nagrodę coś ekstra? Należy ci się.
Jako że spędzasz tam trochę swojego czasu to może tam poszukaj wolnych kobiet (o ile są)? Piszę to tym bardziej że jesteś raczej osobą która długo musi budować relację ale jest w nich szczera i uczynna. W pracy przebywasz trochę czasu więc warunki do tego niby masz.
Sam nie wiem, bo ostatnio zaobserwowałem duże zawahania nastroju. Jak pomyśle, że zaraz wiosna zacznie się liga(piłka nożna) to aż chce się żyć, a po chwili wpadnie myśl i dołą dostaje. Myślałem, nad tym aby zapisać się do psychologa, żeby móc porozmawiać. Nie chce mieszać w to rodziców, bo o ile ojciec oleje to. To mama będzie przeżywać i odbije jej się to na zdrowiu.
Z tym psychologiem to dobry pomysł w połączeniu z psychiatrą. Leki już raz tobie pomogły co nieco pozmieniać w swoim życiu, a widzę że teraz też raczej chcesz.
Chociaż ciekawe, ja nie słyszałem, żeby ktoś zmienił charakter. Chyba, za mało jeszcze wiem. Nie wiem jak inni introwertycy, ale ja lubię tworzyć sam w głowie dialog z samym sobą.
Nie chcę ciebie porównywać do psa ale jest takie powiedzenie że starego psa, nowych sztuczek się nie nauczy. Coś w tym chyba jest. Patrz na to też z innej strony. Wcześniej w swoim życiu byłeś bardziej otwarty itp. dopiero później się zamykałeś, więc jednak ten charakter się zmienia.
Tylko nie wiem, czy to normalne. Większość spraw tak przemyślam, ale są takie, co przytłaczają. Inni raczej uważają mnie za pogodnego chłopaka uśmiechniętego, lecz co w środku mnie, wiem tylko ja sam.
Skoro jest tak do kitu to po co się samemu jeszcze dobijać?
Hmmm, to może zacznij biegać. Wytworzą się endorfiny. Mi to pomaga. Albo jazda rowerem. Można robić to bez innych ludzi.
A psycholog jak najbardziej. Studiowałam to również dla samej siebie. Może i Ty?
Dzięki, za każdą odpowiedzi. Ja wyładowuje się grając w piłkę, ale mecze i treningi ruszą dopiero wiosną. Teraz mam taki "czarny okres". Gorszy nastrój.