Pikupik2019 napisał/a:Elsa35 napisał/a:Pytam serio, całkiem serio i bez nawet odrobiny złośliwości. Czy nie rzucanie się na te kobiety jest takie dziwne?
Wszystko prawda i super. Podejście jest zdrowe, choć nie dla każdego pewnie wykonalne. Dużo zależy od stanu emocjonalnego żony, ale co najważniejsze - moim zdaniem także od samej kochanki i expartnera.
Są takie kochanki, które rozumieją co zrobiły i zachowują się, że tak powiem powściągliwie robiąc swoje, ale są niestety i takie które prowokują te załamane żony celowo. Jest tu jedna forumowiczka, której kochankowie świeżo po zdradzie okradli ją ze wszystkiego, podburzali jej dzieci i jeszcze przechadzali się za rączkę po imprezach z jej przyjaciółmi. Dziewczyna pobiła kochankę przy pierwszej okazji i trudno jej tutaj nie usprawiedliwić w pewnym sensie...
Mnie na przykład widmo kochanki dopadło tuż po porodzie. Trudno wtedy o zdrowe emocje. Nawet i bez kochanki bywa ciężko. Nie wydzwaniałam co prawda do niej ale mężowi przy każdej wizycie waliłam epitetami na jej temat aż uszy bolały.
bagienni_k napisał/a:Zastanawia mnie jedynie motywacja, jakimi kierują się kochankowie ŚWIADOMIE decydująć się na romans z kimś zajętym. Godzą się zbudować własne szczęście, kosztem cudzego nieszczęścia. Czy mają jakiekolwiek wątpliwości, dylematy przed tym decydująćym krokiem, jakim jest wejście z butami w czyjeś życie.
Ta motywacja to prawdopodobnie egoizm. Egoista swoje potrzeby stawia na pierwszym miejscu i nie jest istotne cudze nieszczęście. To jest dla nich sprawa marginalna. Jedynymi wątpliwościami mojej baby było "ojej jesteście takim znanym małżeństwem w pracy, co ludzie powiedzą...".
Pikupik2019, rzeczywiście, muszę Ci przyznać rację. Szczerze mówiąc nie brałam pod uwagę kwestii prowokowania ani tym bardziej podburzania dzieci. Chyba przez swoje przeżycia nie spojrzałam na sprawę obiektywnie
U mnie nie było żadnego kontaktu w moją stronę od tej kobiety, tym bardziej podburzania mojego otoczenia. Wówczas musiałabym mieć nerwy z żelaza, żeby znieść to zachowując resztki godności. Gdy kilka razy natknęłyśmy się na siebie w miejscach publicznych wyglądała na przestraszoną i speszoną.
Wiem, że to co teraz napiszę jest pobożnym życzeniem i wielką naiwnością w obecnych czasach... Ale naprawdę, ile dram moglibyśmy uniknąć, gdyby ludzie mieli w sobie choć minimum uczciwości. Jestem w związku, nie jestem szczęśliwa, nie kocham partnera, jesteśmy jak współlokatorzy bez uczuć, mamy różne priorytety, nie dogadujemy się, w ekstremalnym przypadku - wciąż kłócimy i nie szanujemy. Czy naprawdę nie można usiąść na tyłku, porozmawiać, rozstać się i szukać szczęścia z kimś innym? Najbardziej obrzydza mnie to bagno kłamstwa, udawania, obrzydliwość sypiania z kilkoma osobami jednocześnie (ohyda), trzeba być naprawdę utalentowanym aktorem, albo człowiekiem bez uczuć, żeby udawać wielką miłość z jedną osobą, odwrócić się i robić to samo z drugą.
bagienni_k
Myślę, że to zależy od człowieka. Zapewne są szuje którym zależy tylko na zabawie, korzyści typu awans w pracy, nie ważne jak wielkim i czyim kosztem. Pewnie są i ludzie zakochani po tej drugiej stronie. Może bywają też słabi i zakompleksieni, którzy ślepo wierzą zdrajcy w jego zapewnienia, że od żony odejdzie,w zasadzie to już żyją osobno ple ple. Szczerze mówiąc, ostrzej postrzegam zdradzających. Według mnie nie ma dla nich usprawiedliwienia. Zakochał się? Niech odejdzie i zacznie nowy związek. Zauroczył się a jest w związku? Niech sam oceni, czy potrafi zabić te emocje, a jeśli nie, jak w punkcie poprzednim. Oczywiście piszę o romansach, które trwają i są złożonym tworem imitującym drugie życie. Jednorazowy seks po alkoholu z obcą osobą w moim mniemaniu jest czymś zupełnie innym, choć nie twierdzę, że mniej bolesnym.
Nawiązując bezpośrednio do tematu, trudno się nie zgodzić z powyższymi opiniami, że autorka po prostu nie chce kończyć definitywnie znajomości z kochankiem. Podejrzewam, że skrycie, może nawet przed samą sobą, wierzy, że jeszcze coś z tego będzie, że żona się podda i pan po raz trzeci weźmie za żonę swoją kochankę. W tak oryginalnym przypadku to całkiem możliwe
Nie mam pojęcia, jak można zaufać takiemu człowiekowi i podać mu się na tacy, skoro wiadomo oficjalnie, że to zdrajca, kłamca i nie po raz pierwszy krzywdzi najbliższe sobie osoby... Okropny typ.