Nie chcę tu opisywać całych kolei mojego dzieciństwa. Pamiętam z niego tylko bicie, poniżanie, bicie, wyzwiska i bicie. Kablem, paskiem, rurą od odkurzacza, ręką, rzucanie o podłogę, szarpanie , wyzwiska o najwyższym przekroju.
Byłam specyficznym dzieckiem emocjonalnie, nadwrażliwym, mało dojrzałym w stosunku do wieku, mocno dziecinnym, fakt, możliwe że trudniej wychowuje się takie dzieci. Mama kompletnie nie radziła. Uważała że bicie przyniesie porządany efekt. Nie włóczyłam się, nie sprowadzałam towarzystwa, miałam dwie koleżanki równie dziecinne jak ja, których i tak mama nie akceptowała, więc byłam takim odludkiem. Dodatkowo mało urodziwa byłam, chuda jak patyczak, więc pod tym kątem też mama musiała słuchać uwag od innych. A że opinia innych była jej bardzo ważna , swoją złość wyładowywała na mnie.
Zakopałam tą przyszłość głęboko, mam swoje dzieci które kocham ze wszechmiar i mając na uwadze własną przeszłość, okazuję tą miłość na każdym kroku..
Do czego zmierzam.
Ostatnio nawiązała się rozmowa z mamą. Przypominałam jej to, co pamiętam.
A jak na złość moja pamięć najbardziej trudne momenty zachowała klatka po klatce, że szczegółami.
I tu zdziwiłam się ogromnie.
Mama wszystkiemu zaprzeczyła. Nic takiego nie było. Kablem Cię biłam?? - pyta - no wiesz! Jak to wymyślać można łatwo! - dodała.
Mało tego , powiedziała że może ostatecznie parę razy zdarzyło się jej pacnąć mnie w tyłek, ale to na pewno nie tak jak opisuję, żadnym kablem. A i może pacnięcia nie było.
Pamiętam, że prała mnie równo, bywało że dzień w dzień. To była jej recepta na wszelkie ze mną problemy. To co przeszłam, dzięki niej, dość mocno odcisnęło się na mojej psychice.
I teraz kiedy odważyłam się opowiedzieć parę scenek, wszystko uleciało w niebyt. Nic takiego nie było!!! Nic a nic! Jeden wielki blef z mojej strony.
Kurcze i teraz tak myślę. Mama jest osobą dość szczerą, zastanawiam się czy jest to jakiś mechanizm obronny, czy ona serio tego nie pamięta?? Czy liczy że może ja nie pamiętam. Zaprzecza wszystkiemu dość wiarygodnie. Heh, gdybym nie miała w głowie tego wszystkiego, byłabym skłonna jej nawet uwierzyć.
Przeszłam jednak piekło. Niemożliwe żeby dorosły człowiek nie pamiętał tego co czynił!
Mama nie ma demencji ani nic podobnego. Stanowczo jednak zaprzecza wszystkiemu.
Dlaczego?
Może ty wszystko wyolbrzymiasz, masz zbyt bujną wyobraźnię. Albo mataka po prostu się wypiera. Bo i po co miałaby się przyznawać.
Nie, nie wyolbrzymiam. Pamiętam szczegóły, pamiętam koszmarne scenki. Nie ma nic a nic z przesady z mojej strony. Jestem już dość dojrzałą kobietą a wspomnienia siedzą we mnie mocno zakorzenione, nie ma w nich przesady ani koloryzowania. Było źle i tak pamiętam.
Ja bym się przyznała, jeśli mnie dotyczyłby temat. Powiedziałabym co mną kierowało że się tak zachowywałam. Ale całkowicie zaprzeczać? Podważać dosłownie wszystko? Nie umiałabym. Dlatego Nie rozumiem.
Przeszłam jednak piekło. Niemożliwe żeby dorosły człowiek nie pamiętał tego co czynił!
Mama nie ma demencji ani nic podobnego. Stanowczo jednak zaprzecza wszystkiemu.
Dlaczego?
Jakie było życie twojej matki? Możliwe, że jej zachowanie było reakcją na coś, z czym sobie nie radziła.
Nikt nie planuje agresywnych zachowań wobec dzieci. Nikt nie budzi się rano z myślą o tym, że nie może się doczekać jakiegoś powodu, by je sprać. Jednak długotrwałe np. stres i nieumiejętność konstruktywnego radzenia sobie z nim, robi z ludzi nieczułymi na czyjąś krzywdę, nawet krzywdę własnych dzieci.
Kiedy coś się w życiu twojej matki zmieniło i doszla ona do jakiejś równowagi, jej podświadomość wymazala to jej zachowanie, jako niedopuszczalne i niegodne jej samej.
Oczywiscie to tylko hipoteza, ale wysoce prawdopodobna.
Salomonko, to absolutnie prawdziwe co piszesz. Jakbyś czytała na odległość to czego nie dopisałam.
Tak, mama sama była wówczas w trudnej sytuacji emocjonalnej. Miała tylko mnie.
Ale!
Biła mnie odkąd pamiętam, od około 6 r.ż. do 12 roku życia. Botem pałeczkę przejął tata. On bił. Mamie pozostały wyzwiska. Do mojej dorosłości.
Tego też nie pamięta. Nic takiego nie było.
Gdyby bicie mnie trwało miesiąc byłabym skłonna uwierzyć że jej psychika usunęła to, jako niegodziwy i niemoralny etap w życiu. Ale bicie trwało latami, potem poniżanie słowne kolejne lata.
I nie pamięta z tego nic. Tak można? Da się?
Nie wiem tego Evvva, twoja mama musiałaby poddać się psychoterapii, albo przynajmniej porozmawiać z psychologiem, a chyba nie bardzo będzie miala na to ochotę.
Powiem ci tylko tyle, że psychika człowieka to bardzo skomplikowany i delikatny mechanizm. Czasem az trudno uwierzyć, co potrafi zrobić ze wspomnieniami których nie chce i głęboko nie akceptuje.
Wiem, że mówisz prawdę i jestem święcie przekonana, że twoja mama wierzy w to, że nie była złą matką.
Jedno co możesz z tym zrobić, to zadbać sama o siebie i jeśli ciężko ci z tymi wspomnieniami, to powinnaś sama przejśc psychoterapię.
7 2019-11-30 21:43:28 Ostatnio edytowany przez Maga1984 (2019-11-30 21:44:38)
moze masz narcystyczna matke ?
miedzy innymi takie osoby zaklamuja rzeczywistosc i wypieraja sie wszystkiego nawet jesli zdarzenie mialo miejsce wczoraj ...
Tak, była narcystyczna. Sama do tego doszłam parę lat temu.
Dziś to starsza pani, całkowite zaprzeczenie tego co było kiedyś.
Chcę ją taką widzieć.
Zdziwiłam się jednak, że aż do tego stopnia jest w stanie zaprzeczać przeszłości...
A dlaczego tak teraz nagle Ci zależy na tym, żeby ona się przyznała i podawała Ci powody?
Po co chcesz ją teraz zmieniać?
Jeżeli masz problem z akceptacją tego, to Ty tutaj powinnaś przejść drogę do wewnętrznej równowagi i uzdrowienia. Rozpamiętywanie tego, co się działo jak miałaś 12 lat nic Ci nie da i nic nie zmieni. Więc czemu nie zamkniesz tych drzwi i nie pójdziesz do przodu z życiem?
Lady loka, próbuję iść na przód. Próbuję zapomnieć. Tak jak napisałam to bicie , poniżanie i wieczny lęk spowodowało całą masę następstw dla mojej psychiki.
Uważałam że jeśli przypomnę mamie, ona przynajmniej mi wyjaśni czemu tak robiła. Żebym mogła to jakoś ułożyć w głowie. Nie spodziewałam się scenariusza "nic takiego nie było".
Jest to tak trudny temat dla mnie , że nie byłabym w stanie opowiadać o szczegółach jakiemukolwiek psychoterapeucie. Po prostu nie chcę tego robić. Nie dam rady. To dopiero byłoby zrywanie wielkiego strupa i babranie się w ranie do samego dna serca.
Żyję z tym w środku. Nikomu nie odpowiadam. Choć nie ukrywam że to co mi zrobiono rzuciło długie cienkie na wielu aspektach późniejszego życia.
Tak, była narcystyczna. Sama do tego doszłam parę lat temu.
Dziś to starsza pani, całkowite zaprzeczenie tego co było kiedyś.
Chcę ją taką widzieć.
Zdziwiłam się jednak, że aż do tego stopnia jest w stanie zaprzeczać przeszłości...
wiec dobrze wiesz, ze to co najbardziej kochaja osoby narcystyczne to swoj wizerunek i w zaden sposob nie pozwola go zaburzyc. by go bronic sa zdolne do bardzo wielu rzeczy, w tym do klamstw / przekrecania faktow.
Jest to bardzo przykre, ale nie dostaniesz od niej potwierdzenia tego co mowisz.
Lady loka, próbuję iść na przód. Próbuję zapomnieć. Tak jak napisałam to bicie , poniżanie i wieczny lęk spowodowało całą masę następstw dla mojej psychiki.
Uważałam że jeśli przypomnę mamie, ona przynajmniej mi wyjaśni czemu tak robiła. Żebym mogła to jakoś ułożyć w głowie. Nie spodziewałam się scenariusza "nic takiego nie było".
Jest to tak trudny temat dla mnie , że nie byłabym w stanie opowiadać o szczegółach jakiemukolwiek psychoterapeucie. Po prostu nie chcę tego robić. Nie dam rady. To dopiero byłoby zrywanie wielkiego strupa i babranie się w ranie do samego dna serca.
Żyję z tym w środku. Nikomu nie odpowiadam. Choć nie ukrywam że to co mi zrobiono rzuciło długie cienkie na wielu aspektach późniejszego życia.
Jesli jest tak jak piszesz, to sama sobie z tym nie poradzisz. Tak jak Loka napisała, zostaw swoja matkę przynajmniej narazie, obie nie jesteście gotowe na taką rozmowę jakiej ty chcesz.
Przede wszystkim zatroszcz sie o siebie, bo życie z tą raną jak to napisalaś może być bardzo trudne. Czasem trzeba chirurga żeby ranę oczyścił, zalożył czysty opatrunek, samemu przecież tego też nie robisz.
Nie badź wystraszonym dzieckiem, które nie pozwala sobie pomóc.
Maga, tak.. zapewne masz rację. Nie pomyślałam o tym..
Mimo wszystko jednak zastanawiam się dlaczego? Mama to szczera osoba, a jednak wypiera, nie jest w stanie porozmawiać ze mną jak dojrzała kobieta z dojrzałą kobietą..
14 2019-11-30 22:26:13 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-11-30 22:29:42)
Kochana Ewo tak masz rację to co czujesz i pamiętasz musiało się zdarzyć. To co robiła twoja matka było podłe i nieludzkie. Jak łatwo bić małe dziecko, które takiej kreaturze nie odda, jak łatwo niszczy się psychicznie wylewając na nie pomyje słów pełnych nienawiści. To co robiła twoja matka było na równi z z tym co dzieje sie w domach gdzie była przemoc domowa męża do zony , albo zony do męża. To co robi twoja matka jest takie czeste dla przemocowców. Moja matka gdy jej przypominałam, gadała mi "oojjj biedna sierota skrzywdzona przyszła na świat bez ogona". Moja matka jak i twoja miała wybór, nawet jesli życie naznaczyło je przemocą mogły to zatrzymać. Ty to zatrzymałaś wobec swoich dzieci, ja też. Nie tłumacz ich powodów bo to jest własnie syndrom stokholmski. Robiąc zdradzasz sama siebie. Jak chcą to robic obce osoby, które nie żyły z twoją matką to już ich decyzja. Ja jestem po twojej stronie, małego dziecka, które było takie niewinne, delikatne, pełne miłości, a ona to zabijała. Masz swoje dzieci, widzisz ich małe ciałka, czy one są stworzone do tego by je bić, czy do czułości, kochania? Nie oczekuj od niej, że cię przeprosi, to nie nastąpi nigdy, a ty czekaniem będziesz sobie sprawiac jeszcze większy ból. Zajmij się sobą teraz dorosłąi tą twoją małą Ewą, która ciagle w tobie jest i ci się żali na to co musiała przejść, bo nikt by jej nie pomógł póki była dzieckiem. Teraz ta twoja dziecięca część pragnie byś chociaż ty jej uwierzyła, przytuliła i zajeła się nią.
Bardzo polecam ci na you tube odcinki Magdalena Szpilka, Ewelina Stępnicka. Te 2 dziewczyny pomogły mi pozbyć się złudzeń i zająć się moją zniszczoną duszą. Dopiero jak przeszłam czas płaczu, gniewu, polubienia siebie, po kilku latach przyszło uwolnienie.
Czemu twoja matka udaje, że tego nie było? Bo jej wstyd. Do czego sie nigdy nie przyzna więc woli wciskać ciemnotę.
Większość dzieci ma o coś żal do rodziców i większość prób konfrontacji kończy się tak jak u Ciebie. Dlatego to jest całkowicie bez sensu.
Zajmij się sobą, porozmawiaj z terapeutą. Skoro potrafisz rozmawiać o tym z mamą to z terapeutą też da radę. Pora to zamknąć za sobą i zmienić swoje schematy myślenia.
Nie liczyłabym na to, że matka się nagle przyzna i przeprosi. Ten typ tak ma.
Moja biła mnie wieszakiem, przypalała lokówką, rzucała o ścianę, zamykała zimą na ogródku, poniżała, gnoiła i szantażowała. Do dziś nie usłyszałam "Przepraszam". Uważa się za matkę stulecia. Na stwierdzenie, że chyba dzieci kochających, wspierających rodziców nie emigrują 1000 km do innego kraju i odmawiają kontaktu, stwierdza, że ja jestem wyrodną córką.
Polecam terapię i odcięcie się.
17 2019-11-30 22:39:23 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-12-03 05:41:09)
Dziękuję Ci Ajko. Na pewno wrzucę w YouTube to o czym piszesz.
Swoje dzieci postrzegam dokładnie tak jak piszesz. Są dla mnie cudem, moją radością, kocham ich nieprawdopodobnie.
A jednak, ta bezwarunkowa miłość nie była oczywista i prosta. Bo jedyny scenariusz wychowania dziecka który bardzo dobrze poznałam, to ten bez miłości, agresywny i pełen przemocy. Wyprzeć z głowy taki model, to sztuka.
Ja ją kocham. Mam do niej ogromny żal. Ale kocham. Jako mała dziewczynka nie znosiłam z nią przebywać i regularnie z własnej woli pakowałam się do domu dziecka, choć drogi nie znałam. Ale dziś, jako starsza pani sprawdza się w roli mamy na prawdę dobrze. Gdyby tylko nie ta przeszłość...
Wiem o czym mówisz, ja ciągle myślałam, że to, że mnie biła było moją winą, zasłużyłam, zdenerwowałam mamusię. Byłam przekonana, że tak się wychowuje dzieci, to przecież norma (byłam świadkiem jak matka koleżanki biła ją miotłą bo czuła ziarnka piachu pod stopami, ciekawe jest to, że koleżanka zamiatała przy mnie przed powrotem matki z pracy) Ja dopiero zrozumiałam, że to co moja matka robiła było złe jak sama chciałam wymierzyć pierwszą karę cielesną synowi i on tak pokornie, jak taki baranek na rzeź się do tego przygotował. Jak mnie wtedy to uderzyło (to za słabe słowo) w jednej chwili zrozumiałam, że ja nie mogę, że ja go tak kocham, a ten kto kocha tak nie robi. Dlaczego ona tego nie czuła? Dlaczego to chciała robić?
Ewa oczywiście szanuję twoje uczucia do mamy, każdy przechodzi tą drogę po swojemu. Przejdź ją tak żeby była w zgodzie z tobą i twoimi potrzebami. Jedno jest na pewno pewne odpuść sobie czekanie na przeprosiny bo cie to zamęczy. Pozwól sobie skupić się na swoich uczuciach na powiedzeniu sobie samej, że teraz ja cię kocham (czyli ty siebie samą) i będę dla ciebie najlepszym wsparciem, przyjacielem, rodzicem o jakim zawsze marzyłaś. Twoja mama miała swoją szansę zatroszczyć się o ciebie, nie potrafiła tego i już nigdy nie naprawi tego co zrobiła, byc możez może będzie się bardziej starała jako babcia.
Ja ciągle mówię drugiego człowieka nie zmienisz, ale możesz zawsze pomóc sobie sama.
19 2019-11-30 23:17:50 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-12-03 05:41:59)
Ajko... Przeszłam dokładnie ten sam etap co Ty. Gdy chciałam wymierzyć "sprawiedliwość" synowi i usłyszalam "mamusiu, proszę niee"..
Płakałam razem z nim. Wyłam. I przepraszałam. Czasami mam jeszcze takie zapędy w głowie, czysto teoretyczne, to w końcu jedyny scenariusz który poznałam.
Ale mam ogromną świadomość że to zło. Że tak po prostu nie wolno. Chcę być dla nich najlepszą wersją siebie. Żeby pamiętali mnie tylko z dobrej strony. Bardzo się staram, praca nad sobą odbywa się non stop..
Dziękuję Ajko. Za każde słowo wsparcia.
Nie rozumiem kochania kogoś kto Cię krzywdzi. Matkę przestalam kochać jako nastolatka, gdy zdałam sobie sprawę, że dla niej liczy się tylko ona i jej potrzeby, a ja jestem chłopcem do bicia.
Beyondblackie ja też swojej nie kochałam. Szczerze nienawidziłam. Patrzeć nie mogłam na nią za to co mi robi, jak mnie nazywa, za jej ignorancję i brak szacunku.
I zarazem bardzo potrzebowałam mamy kochającej, czułej, akceptującej. Bardzo takiej chciałam.
I im bardziej ta mama, którą miałam była odległa od tego wzorca, tym bardziej tego wzorca potrzebowałam.
Dziś kiedy całkowicie dojrzała ze mnie kobieta, nie chcę ponawiać schematu nienawiści, nie chcę już się w tym taplać. Próbuję sobie tłumaczyć to co mi robiła w przeróżny sposób, chcę jej wybaczyć.
Bo wiem też dziś, że ją kocham. Że może choć w połowie swojego życia w końcu zobaczę w niej kochającą, czułą, akceptującą. Czasami jej to wychodzi.
22 2019-12-01 00:09:02 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-12-01 00:09:52)
Nie liczyłabym na to, że matka się nagle przyzna i przeprosi. Ten typ tak ma.
Moja biła mnie wieszakiem, przypalała lokówką, rzucała o ścianę, zamykała zimą na ogródku, poniżała, gnoiła i szantażowała. Do dziś nie usłyszałam "Przepraszam". Uważa się za matkę stulecia. Na stwierdzenie, że chyba dzieci kochających, wspierających rodziców nie emigrują 1000 km do innego kraju i odmawiają kontaktu, stwierdza, że ja jestem wyrodną córką.
Polecam terapię i odcięcie się.
Nie rozumiem kochania kogoś kto Cię krzywdzi. Matkę przestalam kochać jako nastolatka, gdy zdałam sobie sprawę, że dla niej liczy się tylko ona i jej potrzeby, a ja jestem chłopcem do bicia.
Jestem pod wrażeniem twojej mądrości, samoświadomości, siły, pracy włożonej w to by przywrócić swoje zycie sobie samej. Naprawdę dobrze jest widzieć osobę, która poradziła sobie z takimi strasznymi przeżyciami jak twoje.
Ja rozumiem tą miłość bo póki nie zaczełam pracować z wewnętrzym dzieckiem też moją matkę kochałam bardzo, uważalam, że musze jej wszystko wybaczać, jako dojrzała babaka tłumaczyłam jej się z wszystkiego, czekałam na akceptację (no wiesz bo to matka) ale przyszedł taki czas, że nie lubiłam z nią przebywać. Bardzo źle się czułam przy niej, odczuwałam ulgę jak od niej wychodziłam. Potem matka zaczeła nastawiać mnie przeciwko siostrze, a wczesniej ja nastawiała przeciwko mnie. Doszło do wymiany zdań i matka zerwała ze mną kontakt i dopiero wtedy uwolniłam się od tej imitacji miłości. Bardzo jej jestem za to wdzięczna. Jak już gdzies napisałam, odżyłam i nie tęsknię za nią. Ale też skończyłam czas zabiegania o jej uwagę. Dla mnie jest obca osobą.
Każdy ma swoją drogę jaka idzie do odzyskania równowagi. Nic na siłę, wszystko w swoim czasie.
autorko, mam tak samo.
też mnie mama biła- pamiętam jak i czym, dokładnie, na pewno bym sobie tego nie wymyśliła bo to nietypowe przedmioty.
też jej to powiedziałam, że biła mnie w dzieciństwie -szufelką, kablem od starego żelazka predom itd. to powiedziała, że to nieprawda, wcale mnie nie biła, tylko dawała klapsy. też nie wiem czy kłamie czy to wypiera. ale jej powiedziałam, że nigdy jej tego nie wybaczę i ona o tym doskonale wie za co ma u mnie przewalone.
24 2019-12-02 08:48:37 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-12-02 08:50:41)
bardzo wiele osób szuka uprawomocnienia doznanych krzywd, żeby pracować z WD trzeba popracować z przekonaniami, zakazami, z tak zwanego WewRodzica, który w większości był krytyczny
na tej zasadzie sypią się związki, wiele nieuświadomionego a bolesnego staje się raną wewnątrz, którą sytuacje tu i dziś dotykają, stąd czujemy się nie zrozumiali, odrzucani, nie dowartościowani, nie kochani, druga osoba nie spełnia oczekiwań itd itp
w większości jest to schemat z dzieciństwa, pamięć emocjonalna, dlatego wybieramy co wybieramy i jak wybieramy, nie mając wglądu że to jest na siłę, wbrew sobie, itd itp
Idąc za
Nie liczyłabym na to, że matka się nagle przyzna i przeprosi. Ten typ tak ma.
Moja biła mnie wieszakiem, przypalała lokówką, rzucała o ścianę, zamykała zimą na ogródku, poniżała, gnoiła i szantażowała. Do dziś nie usłyszałam "Przepraszam". Uważa się za matkę stulecia. Na stwierdzenie, że chyba dzieci kochających, wspierających rodziców nie emigrują 1000 km do innego kraju i odmawiają kontaktu, stwierdza, że ja jestem wyrodną córką.
Polecam terapię i odcięcie się.
terapia ma pomóc w zdrowy sposób się odciąć, myślę że większość z Was odcinała się latami a z drugiej strony jak ćma do ognia wracała, bo czegoś brak i poczucie powinności do tego pchało
pomimo iż sam doznałem wiele krzywdy ze strony matki, dziś spokojnie mogę egzystować w jej obecności, nie ma co liczyć że ktoś przyzna się do tego co robił w amoku nerwów,
osoby te były podczas tych sytuacji odcięte od siebie, później musiały sobie radzić z poczuciem winy itd itp, w większości to że nie pamiętają jest dokładnie tym a uświadamianie się kończy w zasadzie niczym
u osoby uświadamiającej, nie gotowej na przeprowadzenie takiej rozmowy, pogłębieniem bólu, natomiast u osoby która krzywdziła większą obroną
cały proces i tak się dla naszego zdrowia powinien się zakończyć wybaczeniem,
które jest wzbogacone o świadomość czym co jest a czym było, jak i postawą względem tego co chce się powtarzać a mówię o "wyuczonej bierności", no i do tego dołożyć należy postawę asertywną
do tego naprawdę trzeba dorosnąć, w wielu przypadkach zrezygnować u siebie samego z pewnych spraw
poza tym autorko, mam 4 rodzeństwa, różny wiek, różna płeć, wiesz każdy ma swoją historię i swoje pamięta, czasami nawet jedno drugiej strony historii nie znało, a mieszkaliśmy się wychowywaliśmy w jednym domu
Nie przeczytałam całości ale chciałam Ci Autorko powiedzieć , ze moja mama tak samo niczego nie pamietała! Pamietała jedna sytuacje kiedy ktoś z rodziny jej powiedział żeby mnie tak nie bila bo będę mieć nerwice i sporadyczne jakieś klapsy. Dopiero moja siostra musiała potwierdzić, ze tak było jak mówię i wtedy do niej dotarło. Płakała i przepraszała mnie. Do dzisiaj widzę ze ją to boli. Ona nas naprawdę zawsze kochała ale podczas ataków szału a były takie codziennie miłość była nieważna. Nie przeszkadza jej to znęcać się teraz psychicznie nad własna matką, która się opiekuje. Mówi oczywiście ze ją kocha, a potem dręczy ją psychicznie drąc się i pastwiąc. Ostatnio byłam w domu i byłam świadkiem takiej scenki, ze przypomniało mi się dzieciństwo aż mnie brzuch rozbolał.
Zwróciłam jej uwagę, a ta jak gdyby nigdy nic zajęła się innymi sprawami. Jak Dr Jekyll i MR Hyde. Normalnie szczęka opada. Bo poza tym jest ostoją miłości i spokoju. Dopóki się w niej szatan nie obudzi.
Całe życie myślałam ze ojciec był katem w naszej rodzinie bo pił. On mnie nigdy nie uderzył. Dopiero teraz widzę ze matka była gorsza.
Strasznie Ci współczuje Autorko i trzymam kciuki żebyś wyszła na prosta. Najlepiej unikać kontaktu z agresorem za wszelką cenę.
Całe życie myślałam ze ojciec był katem w naszej rodzinie bo pił. On mnie nigdy nie uderzył. Dopiero teraz widzę ze matka była gorsza.
Strasznie Ci współczuje Autorko i trzymam kciuki żebyś wyszła na prosta. Najlepiej unikać kontaktu z agresorem za wszelką cenę.
dotrzeć do tego kuriozum, to powrót do siebie
tutaj jeszcze jedno, może nastąpić, i nie potrzeba już od tego momentu warunkowania wolność
Współczuję bardzo i łącze się w bólu. Mama mojej mamy wypierała się jej w o czy, że jej nie katowała, ale jeszcze na łożu śmierci potrafiła zbluzgać. Taka dwulicowość czy rozdwojenie jaźni czy co? Z kolei moja mama akurat pamięta wiekszosć. Choć zdarza się, że coś jej umknęło, ale tez mi wyleciało z głosy jak ją raniłam jako nastolatka. Wydaje mi się, że ta wybiórczość to wynik działania trochę na oślep, bezmyślnie. Taki mechanizm, że mając emocje, będąc silnie wzburzonym... zrobimy coś/powiemy jak bezmózgowcy jacyś, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Zaobserwowałam to u mojej mamy. Czasem dostaje takiego amoku, że klepie jak najęta jakieś totalne głupoty, trzęsie się przy tym z nerwów. Teraz nie ma sił uderzyć i chyba nawet odwagi, ale kiedyś pewnie w tym amoku lała po głowie i twarzy.
W każdym razie, gdy się uspokoi... nie pamięta jak się zachowywała, nie wie co mówiła... wypiera się i jeszcze twierdzi, ze ja zmyślam, że wyrodna córka, że chce z niej wariatkę zrobić. Gdy jej pokaże, bo np. nagrałam akcję... to jest autentycznie zdziwiona i wystraszona.
I wiecie co w tym jest najgorsze, że takie osoby naprawdę zachowują się jak wariaci i naprawdę potrzebują pomocy psychiatry. Tylko kompletnie sobie z tego nie zdają sprawy i nie dopuszczają takiej myśli. Łatwiej jest myśleć, ze to z nas chcą zrobić szalonych, a my tylko biedni się bronimy.
Nie chcę tu opisywać całych kolei mojego dzieciństwa. Pamiętam z niego tylko bicie, poniżanie, bicie, wyzwiska i bicie. Kablem, paskiem, rurą od odkurzacza, ręką, rzucanie o podłogę, szarpanie , wyzwiska o najwyższym przekroju.
Byłam specyficznym dzieckiem emocjonalnie, nadwrażliwym, mało dojrzałym w stosunku do wieku, mocno dziecinnym, fakt, możliwe że trudniej wychowuje się takie dzieci. Mama kompletnie nie radziła. Uważała że bicie przyniesie porządany efekt. Nie włóczyłam się, nie sprowadzałam towarzystwa, miałam dwie koleżanki równie dziecinne jak ja, których i tak mama nie akceptowała, więc byłam takim odludkiem. Dodatkowo mało urodziwa byłam, chuda jak patyczak, więc pod tym kątem też mama musiała słuchać uwag od innych. A że opinia innych była jej bardzo ważna , swoją złość wyładowywała na mnie.
Zakopałam tą przyszłość głęboko, mam swoje dzieci które kocham ze wszechmiar i mając na uwadze własną przeszłość, okazuję tą miłość na każdym kroku..
Do czego zmierzam.
Ostatnio nawiązała się rozmowa z mamą. Przypominałam jej to, co pamiętam.
A jak na złość moja pamięć najbardziej trudne momenty zachowała klatka po klatce, że szczegółami.
I tu zdziwiłam się ogromnie.
Mama wszystkiemu zaprzeczyła. Nic takiego nie było. Kablem Cię biłam?? - pyta - no wiesz! Jak to wymyślać można łatwo! - dodała.
Mało tego , powiedziała że może ostatecznie parę razy zdarzyło się jej pacnąć mnie w tyłek, ale to na pewno nie tak jak opisuję, żadnym kablem. A i może pacnięcia nie było.
Pamiętam, że prała mnie równo, bywało że dzień w dzień. To była jej recepta na wszelkie ze mną problemy. To co przeszłam, dzięki niej, dość mocno odcisnęło się na mojej psychice.
I teraz kiedy odważyłam się opowiedzieć parę scenek, wszystko uleciało w niebyt. Nic takiego nie było!!! Nic a nic! Jeden wielki blef z mojej strony.
Kurcze i teraz tak myślę. Mama jest osobą dość szczerą, zastanawiam się czy jest to jakiś mechanizm obronny, czy ona serio tego nie pamięta?? Czy liczy że może ja nie pamiętam. Zaprzecza wszystkiemu dość wiarygodnie. Heh, gdybym nie miała w głowie tego wszystkiego, byłabym skłonna jej nawet uwierzyć.
Przeszłam jednak piekło. Niemożliwe żeby dorosły człowiek nie pamiętał tego co czynił!
Mama nie ma demencji ani nic podobnego. Stanowczo jednak zaprzecza wszystkiemu.
Dlaczego?
Hej... Nie umiem odpowiedzieć ALE moi rodzice mają ten sam rodzaj amnezji i te sama odpowiedź : wymyślasz
Pytałam psychologa i ona mówiła że rodzice wiedzą że robili źle i nie przyznają że to jest zle ani wtedy ani dziś.. I żeby nie dyskutować najłatwiej zaprzeczyć
Porażające, ile jest takich matek.
Moja też taka była - furia działająca bez ładu i składu, szantażystka, sadystka, narcyz. Na zewnątrz jednak tworzyła wzruszającą iluzję matki idealnej.
Gdyby nie to, że mam siostrę potwierdzającą wersję zdarzeń, to chyba rzeczywiście uwierzyłabym, że zmyślam albo może sama zwariowałam, ponieważ ta osoba reaguje całkowitym niezrozumieniem na stawiane jej zarzuty.
Dziś mam z nią bardzo sporadyczny kontakt, nie czuję z nią więzi. Był czas, kiedy szczerze jej nienawidziłam, ale to też już przeszłość. W tej chwili jestem zdania, że te typ tak ma i konfrontacja ze zdarzeniami z przeszłości nie ma dla mnie sensu. Taki człowiek pójdzie w zaparte i szkoda tracić nerwy na jakiekolwiek tłumaczenia.
Sama nie zdecydowałam się na posiadanie potomstwa. Mam potrzebę zajęcia się sobą i chyba nie miałabym sił na przejęcie odpowiedzialności za życie innego człowieka. Chyba też podświadomie obawiałam się, że nie mając pozytywnych doświadczeń, przekazałabym zepsucie dalej.
Jakbym czytal o swojej matce . Nie jestem w stanie policzyc ile razy slyszalem “Jaka ty masz dobra mame” . Lała mnie , siostre ,ojca . Gdy uciekalem na drugi koniec pokoju jak mnie rżnela kablem dostawala takiej furii ze bila mnie non stop przez nie wiem ile czasu .Tez mnie wyzywala ale mi to nigdy nie przeszkadzalo. Tyle dobrego z domu wynioslem, ze jak mnie ktos wyzywa to mi to nie przeszkadza . Mnie lała do 15r zycia, aż sie na nia rzucilem z piesciami.I od tego czasu mialem spokoj. Moja siostre bila gdzies do 23 roku zycia . Pamietam jak ja biła z 20minut non stop. A z zewnatrz ten czlowiek wykreowal sie ideał .Jak to ona ciezko nie pracuje, jak to dzieci jej nie szanuja itp .Wiekszosc zycia zyczylem jej smierci . Ja z nia nigdy nie mialem ochoty rozmawiac, ale siostra wypomniala jej kiedys co robila I oczywiscie nic takiego nie pamietala.
Autorko kochana, Twoja mama odreagowywała na Tobie zapewne swoją frustrację i swój stres, bo byłaś blisko, dostępna, słabsza. Jej problemy wynikały na pewno z sytuacji życiowej i trudnych przejść, ale to oczywiście jej nie usprawiedliwia. Przeniosła na Ciebie to co czuła.
I aby nie zwariować, nie oszaleć od poczucia winy, stosuje mechanizmy obronne - zapewne wiele i różnych. Znam to z autopsji. Moja matka też "zapomniała" piekło z czasów naszego dzieciństwa i tez dziwiły mnie w pewnym czasie jej wypowiedzi. I zmieniła się, tak jak Twoja, na plus.
Już nie wnikam, cieszę się że teraz jest dobrze.
Mam tez swoje dzieci, dla których zawsze chciałam być najlepszą matką na świecie, mimo tego, że nie miałam takiego wzorca z domu rodzinnego. Też wiele razy popełniłam błędy, których do dziś żałuję. Też odreagowywałam na nich czasem swoją złość. Tyle, że mam świadomość tych zjawisk i dziś potrafię mówić im szczerze o tym wszystkim. Mamy ze sobą zupełnie inny kontakt, niż ja dawniej ze swoimi rodzicami. Ale to takie trudne, jeśli wyjdzie się z rodzinnego domu z taaaaakim bagażem trudnych doświadczeń. Pozdrawiam Cię.
Niepotrzebnie czytałem ten wątek.
Wróciły do mnie koszmarne wspomnienia z dzieciństwa. Byłem chronicznie bity i to w niemal sadystyczny sposób. Jako dziecko tlumaczyłem sobie, że pewnie zasłużyłem, bo przecież rodzice kochają swoje dzieci i chcą dobrze dla nich. Moczyłem się do 13 roku życia... za co też mi się obrywało. W końcu mama poszła ze mną do lekarza z tym problemem. Po wstępnych badaniach spytał się czy czy dziecko jest bite...
Droga Ewo. Ja to sobie wytlumaczyłem, gdy już dorosłem, że to nie tylko my jesteśmy ofiarami, bo i nasi rodzice też. Wtedy tak się wychowywało dzieci. Taki był trend. Było przyzwolenie na bicie. Pamiętam jak nawet w szkole nauczyciele bili linijką po rękach.
Lat temu spytałem się mamy dlaczego tak mnie bili. Odpowiedziała, że nie miała innego wzorca. Dziadek ją bił, sąsiedzi bili swoich dzieci. Takie było społeczeństwo. Chcieli dla nas dobrze, abyśmy wyrośli na dobrych dzieci.
Najważniejsze jest to jak piszesz - nadal kochamy rodziców i to jest cenne. Nie drążmy tematu rodzicom, bo doskonale wiedzą jak to było i zdają sobie sprawę.
Nie jest łatwo wychowywać dzieci, sam to teraz wiem na przykładzie własnej rodziny.Starajmy się więc, aby nie miały na tym polu źle. Nie mówię o biciu czy słownym maltretowaniu, ale tak ogólnie.