Witam. Na wstępie chciałbym napisać iż to nie jest żaden troll ta sytuacja przydarzyła mi się naprawdę nie wiem czemu i nie nawiedzę się za to iż jestem takim człowiekiem uzależniającym swoje szczęście od kobiety.(Opis związku na dole...)
Mój problem osobisty polega na tym że nie mogę się ogarnąć od czterech dni zjadłem 2 małe jogurty palę papierosa za papierosem nie mogę o niej zapomnieć o tym jaka była prze piękna i ciekawa to już się powtarza a ja cierpię tak samo to są najgorsze tortury myślę że zawiniłem że się nie starałem i że nie miałem dużo hajsu żeby się bawić. To jest tak ogromny dla mnie ból że tylko rodzina mnie to trzyma bo ja myślę że już nigdy takiej ciekawej kobiety nie poznam mimo to iż sam też podobno jestem bardzo przystojny czuję taki ból że straciłem najlepszego ziomka i kobietę nie widzę sensu dalszego życia i do tego dochodzą problemy moje z praca czuję sie takim gównem nieskończonym a przecież tyle jej dałem zrozumienia ciepła i dobroci nie będąc przy tym kluchą na każde zawołanie. Jutro idę do psychologa ponieważ ja czuje ze umieram ze nic nigdy ze mnie już nie będzie że nie znajdę żadnej ładnej i ciekawej kobiety która się mną zainteresuje. Chciałbym tylko wiedzieć czy to się kiedykolwiek skończy ponieważ w tej chwili gdyby zadzwoniła to bym tam leciał mimo tego i 3dni prosiłem nachalnie żeby się zastanowiła.
Jestem po 9 letnim związku, nie chcę rozpisywać go całego ponieważ to temat na książkę tak burzliwy i nie stabilny. W każdym razie w naszym związku było chyba kilka prób odejść i rozstań. Główny problem naszego związku i dla mnie i dla niej było to iż mnie zdradzała(ciagle były nowi mezczyźni cały czas pozwalała sobie na to i flirtowała). Zdradzała każdego wcześniejszego partnera przede mną. Na początku pierwszy raz wybaczyłem z ciężkim oporami jej płacz żal itp... Obiecała że się zmieni i że mnie już nigdy tak nie skrzywdzi ponieważ mimo tego jak mnie postrzegają ludzie jestem w środku bardzo wrażliwym mężczyzną. Myśle że z mojej strony tez jest musi być wina że nie wychodziłem z nią za często na miasto takto by nie poznała kogoś ze może za duzo pracowałem a za mało robiliśmy nowych ciekawych rzeczy i jeszcze to co mi zarzuciła że nie interesowałem się często nią. Dlaczego jej wybaczyłem pierwszy raz ponieważ chciałem jej pomóc mówila że to nie o mnie chodzi tylko o nią wiedziałem że ma depresje i rok przede mną ktoś ją porzucił. Koljne zdrady to już nie wiem dla czego wybaczałem moja duża wina jest też to iż były momenty gdzie czułem się tak odrzucony że przekonywałem ją do tego związku. NIGDY JEJ NIE ZDRADZIŁEM wiedziałem że to nie jest droga że powinienem pokazać jej dobre wartości i tak też robiłem na początku szczerze wybaczyłem zapotniałem i miałem pełne zaufanie. Wiem że dużo zawiniłem przez brak dobrej pracy i pieniędzy to moja wina że nie zarabiałem tyle i nie mogłem pozwolić sobie na bardziej kolorowe życie, czasami też jej narzekałem tak jak ona mi wspieraliśmy się. W końcu pomyślałem ze się jej oświadczę i zrobiłem to, po miesiącu zaczęła romansować z kolegą z pracy, i nic jej nie mogło zatrzymać mieszkaliśmy razem i ja na to patrzyłem ogromnie cierpiałem leżałem na łóżku i czekałem aż przyjdzie ze spotkania z nim. Typ ją wulgaryzm bo się żona dowiedziała, błagała mnie o pomoc ja byłem już troche silny ale co pomogłem, wyjechałem za granice cały czas był kontakt chociaż jak mnie nie było to też powiedziała i że zdradziła znow z innym ale żałowała bardzo znów to mocno przeżyłem. Przyjechałem po jakimś czasie przeprowadziliśmy sie do mnie ponieważ kupiłem mieszkanie było źle myślę że źle ją traktowałem ale wkurzałem sie ponieważ warunkiem mojego zejścia z nia było usuniecie fb i konaków z typami nie zrobiła tego i poznawała nowych. (Pytałem kiedyś co jest ze mną nie tak powiedziała że nie pożąda mnie ale znów zawsze mówiła że seks ze mna jest super i że jestem w tym bardzo dobry) w końcu musiała się ode mnie wyprowadzić i tułać gdzieś wtedy byłem najsilniejszy powiedziałem ze to koniec i nie odzywałem się ona ciągle zabiegała o kontakt że to u mnie zostawiła ze tamto w końcu przychodziła do mnie często uprawialiśmy seks ona się bardzo starała ciągle pisała i dzwoniła ale ja nie chciałem się przytulić i pocałować bo wiedziałem że coś siw wydarzyło jak wrociła o 6 nad ranem z melanżu. I niedawno przytłoczyły mnie problemy jechałem do niej okazać jej troche uczucia dać szanse i wtedy gdy byłem najbardziej rozmiękczony powiedziała że to koniec i przy okazji że kogoś poznała. Ten kocioł w głowie jest nie do zniesienia.
Dodam tylko że je naprawdę byłem uczciwy a przeszedłem i teraz w tym momencie przechodzę przez takie piekło że nikt by w to nie uwierzył, czy ja mam szanse z takiego syfu tyle lat trwającego wyjść?