Mam duży problem i chyba największy ze sobą. Mój, ktoś tam, jest agresywny, arogancki i liczy się tylko ze sobą. Mieszka u mnie od marca i dał mi 1 raz na mieszkanie. Wiadomo, ze rachunki rosną, ale on śpi dobrze. Ja nie. Nawet teraz sobie chrapie. Do sedna, coś do Niego czuję, ale czemu jest mi go żal, a siebie nie. Straszna sytuacja. On nie ma domu i liczy tylko na pomoc Mamy. Chciałabym mu powiedzieć wynocha(bo już tez jestem agresywna), ale nie pottafię
Dlaczego nie potrafisz ? Co Cię powstrzymuje ?
3 2019-11-28 00:12:44 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-28 03:14:45)
Poznaliśmy się w ogóle na odwyku wiec każde z nas miało swoje problemy
-----------------
Jakbym wiedziała to bym Ci powiedziała kocham go i nienawidzę
Nie przeżyjesz życia za niego, a o swoje życie powinnaś walczyć.
Mam duży problem i chyba największy ze sobą. Mój, ktoś tam, jest agresywny, arogancki i liczy się tylko ze sobą. Mieszka u mnie od marca i dał mi 1 raz na mieszkanie. Wiadomo, ze rachunki rosną, ale on śpi dobrze. Ja nie. Nawet teraz sobie chrapie. Do sedna, coś do Niego czuję, ale czemu jest mi go żal, a siebie nie. Straszna sytuacja. On nie ma domu i liczy tylko na pomoc Mamy. Chciałabym mu powiedzieć wynocha(bo już tez jestem agresywna), ale nie pottafię
To po prostu powiedz mu "wynocha".
6 2019-11-28 00:28:15 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-28 03:13:15)
Wiem, ale po prostu zależy mi chyba na nim chociaź jemu na mnie nie.
-------------------
Ej napisz mu wynocha, a serce wyrzuć do śmietnika.
Ej napisz mu wynocha, a serce wyrzuć do smietnika
Zawsze możecie wspólnie pochrapać.
Dodam jeszcze, ze on mi ciągle mówi, iż jestem liczydłem jeba............ i tylko na tym mi zależy. Chyba nie wie, ze istnieje coś takiego jak proszek do prania, papier do srania oraz pasta do zębów itp. Hardcore
9 2019-11-28 01:16:23 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-28 03:12:34)
[treść sprzeczna z zasadami forum]
Poznaliśmy się w ogóle na odwyku wiec każde z nas miało swoje problemy
Czyli jesteście dopiero co po odwyku. Dwójka ludzi nieprzystosowanych do życia, z problemami z psychiką (nałóg to jak wysypka przy ospie - objaw, a nie choroba). Więc nie, wy nie mieliście problemów - wy cały czas macie problemy, które ograniczyć mogą lata terapii.
Wiesz, że takie związki z odwyku to schemat? Bo nikt mnie nie zrozumie tak, jak drugi alkoholik/narkoman/hazardzista... Bo nowa "miłość" wypełnia pustkę po nałogu. I wiesz jak się zazwyczaj kończą takie związki? Powrotem co najmniej jednej, a często obu osób do nałogu.
Płaczę teraz jak to czytam. Nie wiem, jestem marzycielką i go wyidealizowałam. Może siebie też. Myślałam, że się uda i jak najbardziej rozumiem, ze trochę nam w życiu nie wyszło, ale czy to znaczy, że mamy nie żyć? Jakoś chyba warto
Płaczę teraz jak to czytam. Nie wiem, jestem marzycielką i go wyidealizowałam. Może siebie też. Myślałam, że się uda i jak najbardziej rozumiem, ze trochę nam w życiu nie wyszło, ale czy to znaczy, że mamy nie żyć? Jakoś chyba warto
A kto Ci powiedział, że masz nie żyć? Tylko najpierw się robi porządek ze sobą, a dopiero potem wchodzi w związki. W Twoim przypadku związek z drugim nałogowcem zawsze będzie obarczony większym ryzykiem - ryzykiem powrotu do nałogu.
No wiem i wiedziałam, ale zaryzykowałam bo niby siła wyższa miłość
miłość
Jesteś pewna, że nie zapełnianie pustki po nałogu?
Znowu się nie wyświetliło, jestem tutaj laikiem. Nie wiem czy to była miłość czy tylko kochanie, a może nałóg. W każdym razie dziękuję Ci za konkretne spostrzeżenia
Bezsens miliard, zgodnie z regulaminem pisanie postów jeden pod drugim stanowi jego naruszenie. Jeśli chcesz coś dodać do swojej wypowiedzi, użyj, proszę, funkcji "edytuj", która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów. Równocześnie proszę o zapoznanie się z naszymi zasadami i stosowanie do ich zapisów.
Przy okazji wyjaśnię, bo widzę, że masz z tym problem, że niektóre z Twoich postów nie zostały umieszczone na forum, bo zamiast kliknąć w opcję "Wyślij" co najmniej dwukrotnie użyłaś funkcji "Raportuj", która służy wyłącznie do kontaktu z moderacją.
Z pozdrowieniami, Olinka
17 2019-11-28 10:51:16 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-11-28 10:52:09)
Do sedna, coś do Niego czuję, ale czemu jest mi go żal, a siebie nie. Straszna sytuacja. On nie ma domu i liczy tylko na pomoc
Zostało Ci to z odwyku. 12 krok. Próbujesz naprawić świat za wszelką cenę i pomagając innym odkupić winy. Za bardzo to wzięłaś do siebie. Ty masz wyrzuty sumienia, on to wykorzystuje.
Tak naprawdę utrzymując tą "niezdrową" relację robisz złą przysługę i dla niego i dla siebie. Jeśli nie zrobisz z tym porządku to ten człowiek nigdy nie poczuje potrzeby zrozumienia swojego postępowania. Ty nie poczujesz, że powinnaś to zrobić dla siebie, bo tyle już w siebie zainwestowałaś pracy by zbudować swój szacunek dla siebie samej. Ty teraz swoim brakiem konkretnej reakcji, czyli brakiem oczyszczenia swojej przestrzeni z toksycznej osoby, pomagasz mu w niszczeniu twojego poczucia własnej wartości. Czy naprawdę tak mało dla siebie znaczysz, że wolisz wybrać jego wygodę, niż swoje dobro?
Olinko, dziękuję za instrukcje oraz wyrozumiałość. Jakkolwiek, nie rozumiem dlaczego usunęłaś moją odpowiedź do marakujki. Nie obraziłam jej, a jedynie podkreśliłam zjawisko istnienia karmy. Rozumiem i lubię czarny humor, ale w momencie kiedy ktoś przychodzi po pomoc bo jest na skraju wytrzymałości, to chyba nie przystoi. I tak, przekręciłam jej nick na marasrujka bo jej posty były dla mnie frustrujące, a poza tym przecież lubi się śmiać. Zagwozdka będę walczyć o swoje życie, a na pewno spróbuję, dziękuję. Janix2 na odwyku nie przerabialiśmy żadnych 12 kroków, to jest chyba system AA. Masz rację z tym poczuciem winy i wzięciu odpowiedzialności za kogoś w ramach ekspiacji. Tak, czułam się wykorzystywana, ale w imię jakiegoś uczucia milczałam. W sensie nie milczałam bo jestem ekspresyjna i mówię to co myślę, ale tego nie przerwałam. Nie postawiłam granicy i nie byłam konsekwentna. Ajko no widzisz, z tym poczuciem własnej wartości jest u mnie na bakier. Niby nie znaczę dla siebie mało, ale jednak drugi człowiek jest priorytetem. Chciałabym swojej wygody, bardzo bym chciała więc czemu jestem z brutalem, którego interesuje tylko własne ja. Jestem chora psychicznie
Ale tak wlasciwie to jest krotka pilka.
Albo akceptujesz to, ze on zyje na Twoj koszt albo nie akceptujesz.
Albo mu na to pozwalasz albo nie.
Jak mu nie pozwalasz to zacznij dbac o swoje. Po co pierzesz jego ubrania? Po co mu gotujesz? Niech zrobi zakupy i ugotuje. Daj mu rachunki i powiedz, ze oczekujesz kasy za polowe a jak nie to do widzenia.
Wynajmujesz mieszkanie czy masz swoje? On cos robi czy calymi dniami spi? Jezeli to Twoje mieszkanie to wystaw mu rzeczy za drzwi i wymien zamki. Do widzenia. Jezeli wynajmujesz to przenies sie do innego a jego tu zostaw niech sobie mieszka az go nie eksmitują.
To sie wydaje trudne ale prawda jest taka, e teraz ciagle podejmujesz decyzje. Decyzje trwania w tym co jest.
Chodzisz na terapie? Odwyk odwykiem ale chyba powinnas miec cos dalej.
Lady Loka zawsze miałam problem z decyzjami, nawet jak idę do knajpy to kwestia co zjeść jest już obarczona rozterką na skalę światową. To jest moje mieszkanie więc rachunki nie zwalają z nóg, ale jednak ciężko ogarniać wszystko. Najgorsze jest to, ze on się niby stara i próbuje pracować, ale tu nie wyszło, tam też nie, a gdzie indziej nie zapłacili. Szaleństwo bo w tym wszystkim darzę go czymś tam i poza tym mi go po prostu żal bo nie ma gdzie pójść. Wiem, ze jak sama sobie nie pomogę, to nikt tego nie zrobi. Postaram się o siłę
Podejmowac decyzje tez sie trzeba nauczyc. Z kazda kolejna jest latwiej. Poczytaj o podejmowaniu decyzji metodą kapeluszy.
Autorko, uświadom sobie, że jedynym rozwiązaniem jest dla Ciebie rozstanie i wyrzucenie tego człowieka ze swojego domu i z życia. Z każdym dniem coraz bardziej zwiększasz prawdopodobieństwo powrotu w szpony nałogu. Niestety jesteście oboje dla siebie wyzwalaczami. Taki związek się nie uda, możesz jedynie pogrążyć siebie, a bardzo możliwe, że i jego przy okazji. Chyba nie odrobiłaś należycie lekcji na odwyku.
Chcę Ci przekazać, żebyś była dla siebie dobra, a z czasem znajdzie się ktoś, kto będzie Cię traktował z należytym szacunkiem, a nie jak Twój obecny partner.
24 2019-11-29 09:39:02 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-11-29 09:40:05)
Autorko, uświadom sobie, że jedynym rozwiązaniem jest dla Ciebie rozstanie i wyrzucenie tego człowieka ze swojego domu i z życia. Z każdym dniem coraz bardziej zwiększasz prawdopodobieństwo powrotu w szpony nałogu. Niestety jesteście oboje dla siebie wyzwalaczami. Taki związek się nie uda, możesz jedynie pogrążyć siebie, a bardzo możliwe, że i jego przy okazji. Chyba nie odrobiłaś należycie lekcji na odwyku.
Chcę Ci przekazać, żebyś była dla siebie dobra, a z czasem znajdzie się ktoś, kto będzie Cię traktował z należytym szacunkiem, a nie jak Twój obecny partner.
to nie działa tak do końca, wiesz
hasło być dla siebie dobrym, jest ryzykowne, mocno gdy kieruje się do osoby, która tego jeszcze nie ma ugruntowanego,
odwyk to 6 tygodni coś około, nie wiem tak mi się o uszy obiło, po takim czasie
wiele osób liczy iż odrobiło lekcje, a to dopiero była próba zatrzymania pędzącego pociągu, przed urwiskiem, pierwsza lekcja na początku roku szkolnego w pierwszej klasy
nie będę reklamować żadnych wspólnot, bo te tez siano w głowie potrafią nieźle zrobić
polecam Ci terapię indywidualną, jako kontynuowanie drogi, dzięki której wyjdziesz z tych strategii, które sprawiają że co byś nie robiła, to w życiu jest pod górkę, tak widzisz, tak słyszysz i tak czujesz
znając ciut temat, w tym wszystkim pod spodem przebija lęk przed samotnością, taki paradoks,
alkohol idealnie tą samotność zapewniał, ale nie potrafił uleczyć
przestałaś pić, i od razu wsadziłaś coś uzależniającego, w to miejsce i tu nie chodzi czy on jest lepszy czy gorszy, i co robi nie tak
popatrz prawdzie w oczy i zadaj sobie pytanie w co Ty wierzysz, pisząc "NIBY się stara" przecież to twoja zgoda na byle jakość, na cierpienie, ba przygotowanie się do samotności, wręcz proszenie o nią
sądzę że on tez swoje ma i w to wierzy, nie zależnie co przeszedł, nie jesteście w stanie obydwoje z tego poziomu się wspierać i motywować konstruktywnie, jak ktoś pisał wyżej ryzyko uderzenia o glebę znów, dość wysokie
potrzebujesz tego, kolejny raz, zaczną może docierać teksty, że w uzależnienie wpisane jest ryzyko zapicia,
dbanie o siebie to nie walka z uzależnieniem, to nauka zdrowego podejścia i od nowa nauka życia, zaczynasz niestety nowe życie dość że z własnym bagażem spraw na plecach, to jeszcze w imię solidarności bierzesz czyjeś
gratuluję, mogę Ci przesłać moje, których mi się samemu nie będzie chciało unieść?
Lukrecja, ludzi się nie wyrzuca dorośli ludzie rozmawiają, przedstawiają swój punkt widzenia, /przy uzależnionych, chodź nie tylko, trzeba uważać, bo sprzedają bajki, w które znów ktoś naiwnie wierzy/
i decydują o swoim życiu, z czym im nie po drodze, można to załatwić bez otoczki wyrzucania, agresji,
życie,
Lukrecjaborgia, ja naprawdę mam świadomość, że to co się dzieje teraz w moim życiu jest bardzo ryzykowne, a co więcej mnie krzywdzi i czuję jakąś niesprawiedliwość. Nie odrobiłam należycie lekcji( tak jest w rzeczy samej) bo na ostatniej prostej zaczęłam już kwestionować zdanie terapeutów. Nie odkryłam tam żadnego autorytetu i niestety ponad połowa ludzi nie mówiła po polsku( w sensie mówiła po swoim polsku). Chciałabym być dla siebie dobra, ale przez całe życie robiłam raczej na opak więc ciężko zmienić przyzwyczajenia. Budowanie właściwego poczucia własnej wartości to długi proces, ale kształtowanie odpowiednich nawyków już nie. Jest nadzieja
Amethis, mój odwyk trwał 8 tygodni i nie przeszłam jakiejś spektakularnej zmiany, nie przeżyłam katharsis. Można wręcz powiedzieć, że ostatnie 2 tygodnie to moje szalone dyskusje związane z merytoryką zajęć itp. Nie uważam oczywiście, że to był stracony czas, ale nie wykorzystałam go w pełni. Terapia indywidualna mogłaby się sprawdzić, tylko musiałabym trafić na kogoś naprawdę mocnego, przed kim mogłabym się otworzyć. Wiesz, duża siła jest w grupie i dzięki mojej akurat trochę zrozumiałam. Chciałabym pięknie żyć, czuć bezpieczeństwo i to, że ktoś się o mnie troszczy, a na razie, jak widać, zgadzam się na bylejakość i to ja noszę opiekuńcze spodnie. Hihihi, tak, daj swój nadbagaż to chętnie ponoszę wszystko przez Wertera i weltschmerz. Nie rozumiem świata, zgadzam się na dużo i tak sobie żyję.
Lukrecjaborgia, ja naprawdę mam świadomość, że to co się dzieje teraz w moim życiu jest bardzo ryzykowne, a co więcej mnie krzywdzi i czuję jakąś niesprawiedliwość. Nie odrobiłam należycie lekcji( tak jest w rzeczy samej) bo na ostatniej prostej zaczęłam już kwestionować zdanie terapeutów. Nie odkryłam tam żadnego autorytetu i niestety ponad połowa ludzi nie mówiła po polsku( w sensie mówiła po swoim polsku). Chciałabym być dla siebie dobra, ale przez całe życie robiłam raczej na opak więc ciężko zmienić przyzwyczajenia. Budowanie właściwego poczucia własnej wartości to długi proces, ale kształtowanie odpowiednich nawyków już nie. Jest nadzieja
![]()
Amethis, mój odwyk trwał 8 tygodni i nie przeszłam jakiejś spektakularnej zmiany, nie przeżyłam katharsis. Można wręcz powiedzieć, że ostatnie 2 tygodnie to moje szalone dyskusje związane z merytoryką zajęć itp. Nie uważam oczywiście, że to był stracony czas, ale nie wykorzystałam go w pełni. Terapia indywidualna mogłaby się sprawdzić, tylko musiałabym trafić na kogoś naprawdę mocnego, przed kim mogłabym się otworzyć. Wiesz, duża siła jest w grupie i dzięki mojej akurat trochę zrozumiałam. Chciałabym pięknie żyć, czuć bezpieczeństwo i to, że ktoś się o mnie troszczy, a na razie, jak widać, zgadzam się na bylejakość i to ja noszę opiekuńcze spodnie. Hihihi, tak, daj swój nadbagaż to chętnie ponoszęwszystko przez Wertera i weltschmerz. Nie rozumiem świata, zgadzam się na dużo i tak sobie żyję.
Możesz zdradzić jakie jest to uzależnienie i jak sobie teraz z nim radzisz?
Jasne, alkohol wiec jest wszędzie dostępny i zawsze. Mam Ci opisać co powinno się robić czy jak bo ja już sobie nie radzę. Nie ma złotego środka i wszystko jest trochę indywidualne. Do mnie na przykład nie przemawia system 24 godzin bo nie chcę się naznaczać od rana. Staram się nie być głodna, zła, samotna i zmęczona, ale to jest ciężkie i też trochę stereotypowe
Jasne, alkohol wiec jest wszędzie dostępny i zawsze. Mam Ci opisać co powinno się robić czy jak bo ja już sobie nie radzę. Nie ma złotego środka i wszystko jest trochę indywidualne. Do mnie na przykład nie przemawia system 24 godzin bo nie chcę się naznaczać od rana. Staram się nie być głodna, zła, samotna i zmęczona, ale to jest ciężkie i też trochę stereotypowe
w takim samym wymiarze, chodź dużo prostsze i płytsze jest
nie zwracać uwagi na te potrzeby, załatwiać ich zaspokojenie sięganiem po coś sprawdzonego
wszystko co nowe wydaje się ciężkie, potrzeba czasu do wyrobienia nawyku, wtedy ciężar znika, pojawiają się następne możliwości , także w tej materii to przestaje być stereotypowe, a objawia się wolnością
wielością, różnorodnością, itd itp