Witam serdecznie,
Chciałbym by ktoś bezstronny przyjrzał się mojej sytuacji życiowej bo sam nie mam już sił ani chęci do życia. Liczą się tylko moje córki 2.5 i 4 lata i tylko one dają mi jeszcze chęć do życia/działania.
Poznaliśmy się 7 lat temu.
Pierwsze spotkanie trwało 2 godziny przez które słuchałem opowieści o jej byłym partnerze. Dostała słowotoku, nie dopuszczała mnie do słowa. Opowiadała tylko o nim, jakim to nie jest gnojem, że zdradza, że ćpa itd ...
Później poszło szybko i nagle przeniosła się do miasta w którym mieszkałem. Czułem, że wszystko dzieje się bardzo szybko ale omamiła mnie swoją seksualnością, wulgarnością w sferach intymnych. Nigdy nie opowiadała mi o sobie, jakby czegoś się wstydziła/coś wypierała. Kilka razy przyłapałem ją na kłamstwach/mataczeniu. Niby pracowała u znajomych (prowadziła ich dom) ale zawsze gdy podczas rozmowy telefonicznej, ktoś wchodził do mieszkania w którym niby pracowała, zachowywała się dziwnie od razu kończąc rozmowę (przecież znajomym by to nie przeszkadzało). Kolejne kłamstwo, gdy ja siedziałem u jej rodziców a ona miała przyjechać blablacarem, ja akurat wyszedłem z psem i zobaczyłem, że przyjechała z kolegą, stając od szczytu bloku, gdzie nie ma okien. Oczywiście pokrętne tłumaczenia i wmawianie mi, że jestem chorobliwie zazdrosny. Przecież każdemu zapaliła by się kontrolka ostrzegawcza. Zapomniałem o tych sytuacjach i moja czujność została uśpiona, zapragnąłem byśmy razem mieli dziecko. Lampka zapaliła się gdy partnerka była w ciąży ... Półtorej paczki papierosów dziennie + brak odżywiania/smieciowe jedzenie. Zacząłem jej zwracać uwagę, że tak nie może być, że to nie tylko jej dziecko i zaczęły się poważne kłótnie ... Dramat zaczął się po narodzinach pierwszej córki, gdy ustała nasza bliskość bo ona przeniosła się do sypialni.
Wtedy poczułem się odrzucony, nie ważny. Tkwię w tym stanie do dzisiaj, tylko ze zwielokrotnioną siłą. Byłem jedynym żywicielem rodziny i znając jej rozrzutny styl życia, starałem się trzymać budżet. Choć powiedziałem jej, że jeśli będzie potrzebowała pieniędzy ma mi dać znać, wolała okradać moje konto, czy skarbonkę córki o którą dbałem by była pełna. Oczywiście jej sposobem na wszstko stały się kłamstwa i nie przyznawanie się do swoich idiotycznych/destrukcyjnych czynów co powodowało lawinę kłótni.
Gdy zaszła w ciążę z drugą córka, przenieśliśmy się do jej rodziców, miało być nam łatwiej. Ona miała iść do pracy a rodzina miała nam pomóc w opiece nad dziećmi. Niestety stało się zupełnie odwrotnie ...
I choć wcześniej widziałem, jaką jest wyrafinowaną aktorką, że zrobi wszystko by tylko być w centrum uwagi i by być miłą dla wszystkich, to po przeprowadzce do rodziców pokazała swoje pozerstwo w 100%.
Przez jej postępowanie, nawet dzieci nie traktują mnie dobrze.
Dzieci praktycznie od dnia urodzin oglądają bajki po kilka godzin dziennie a sam telewizor chodzi kilkanaście godzin na dobę. Tak było w jej domu i ona powiela ten schemat, powiela mnóstwo zaprogramowanych schematów wyniesionych z domu. Z domu, który ją wykrzywił ...
Próbuję z tym walczyć ale przez to dzieci mają ze mną zdecydowanie gorszy kontakt. Tylko ja potrafię im czegokolwiek zabronić, partnerka nie zna słowa "nie".
Na 10 jej wyjść do sklepu z dziećmi, dzieci 10 razy wracają z fantami wymuszonymi płaczem w sklepie.
Dieta dzieci to sól, cukier i tłuszcz
a wychowawcą jest telewizor i tablet.
Nie pomaga jej świadomość, że wszyscy (łącznie z nią) są/byli chorzy na poważne choroby nowotwór/choroby autoimmunologiczne.
Ogólnie w domu to dzieci rzadzą wszystkim, nie ma postawionych granic, norm czy obowiązków. Partnerka spełnia ich każdą zachciankę natychmiast a one to wykorzystują i ciągle testują, na ile mogą sobie pozwolić.
Dzieci nie potrafią się nawet przez chwilę zająć same sobą bo ona je przyzwyczaiła, że jest na każde zawołanie.
Mama jest zbyt zajęta pielęgnowaniem swojego aktorstwa wśród ludzi i pomaganiem wszystkim wokoło, by zauważyć, że dzieją się złe rzeczy wokół jej najważniejszego środowiska - jej własnym domu.
Co do pomagania wszystkim ...
Wzięła sobie na głowę bieganie po lekarzach za całą rodzinę (mama, tata, siostra, babcia). Umawia im wizyty, biega z nimi na te wizyty, chodzi im po recepty, pilnuje by brali lekarstwa. Nawet kobieta w rejestracji zwróciła jej ostatnio uwagę, że oni są dorośli i sami powinni o siebie dbać - nic to nie dało.
Całymi dniami wisi też na telefonie, bo jest łącznikiem pomiędzy chorymi a resztą rodziny + milion nic nie wartych dzwoniących "znajomych" których często oszukuje (wymyśla kłamstwa na swój temat) by przy nich wypaść jak najlepiej.
Jestem introwertykiem ze zwyrodnieniem stawów biodrowych i kręgosłupa, lekarz zabronił mi pracy fizycznej i oszczędzanie swoich bioder, chodząc o kulach.
Oczywiście pracować muszę ale zapowiedziałem jej, że nie będę spijał śmietanki jej czynów/zaniedbań rozwojowych dzieci i nie mam zamiaru siedzieć z dziećmi, które wymagają wiecznej uwagi, podczas gdy ona uzdrawia rodzinę.
Partnerka zdecydowanie też jest osobowością narcystyczną i histrioniczną
Zapomniałem dodać, że od 3 miesięcy miszkamy sami.
Smaczków jest dużo, dużo więcej
CDN ...