Jestem z nim od prawie siedmiu lat. Od początku się sprzeczaliśmy o różne rzeczy, albo wręcz się kłóciliśmy. Nasi rodzice nie akceptują naszego związku. Są dni kiedy jest między nami naprawdę dobrze. Od kilku lat jesteśmy w związku na odległość, on musiał z powodów finansowych zostać w rodzinnym mieście ja poszłam na studia 200 km dalej. W tym roku kończymy studia i planujemy zamieszkać razem. Mimo odległości, różnic w wychowaniu i naszych charakterów dalej jesteśmy razem, ale mam wrażenie że ciągniemy za sobą bagaż pełen wyrzutów i przykrych sytuacji. W ostatnim czasie doszła kolejna taka sytuacja, mianowicie ślub jego siostry, która poznała swojego faceta kilka miesięcy temu a teraz zaplanowali ślub w Hiszpanii. Rodzice chłopaka byli początkowo oburzeni tym pomysłem i wymaganiami córki, oświadczyli że nie polecą. Siostra na ślubie chciała widzieć tylko rodziców i brata. Chłopak powiedział że beze mnie nigdzie nie poleci, na co ona stwierdziła że nasz związek tak jakby się nie liczy bo nie mamy ślubu ani nic takiego. Teraz sytuacja dodatkowo się odmieniała bo się okazało że ona kupiła bilety rodzicom i oni jednak lecą. Chłopak oświadczył że skoro tak to on nie może się nie pojawić tam z mojego powodu bo w domu będzie wojna i straci kontakt z rodziną. Jest mi strasznie przykro z tego powodu. Znamy się już sporo lat i dużo ze sobą przeszliśmy, wielokrotnie jeździłam z nim do jego rodziców żeby pomagać im w pracach na gospodarstwie i tym podobnych rzeczach. Niby dobrze się z nimi dogaduję i w ogóle, ale jeśli w pobliżu pojawia się jego siostra, w domu zaczyna brakować dla mnie miejsca. Nigdy nie lubiłam tej dziewczyny, na początku próbowałam się zmuszać do rozmowy z nią, ale nie umiem udawać i w jej obecności sztywnieję. Ona jest typem księżniczki nad którą trzeba skakać, przyjeżdżając do domu rodzinnego zachowuje się jak gość, jest po prostu sztuczna. Bardzo mocno pokłóciliśmy się o tą sytuację, bo uważam że nie można tak tego zostawić jeśli faktycznie mamy być dalej razem. On nigdy nie chciał ślubu, na pewno nie takiego kościelnego bo jest niewierzący, a ja nie mam zamiaru go brać żeby cokolwiek komuś udowadniać. Nie chcę żeby jechał na ten ślub, a jednocześnie nie mogę mu tego zabronić. On uważa że wymagam od niego żeby zerwał kontakty z rodziną i ze wszystkimi się pokłócił bo jak zwykle muszę postawić na swoim. Powiedział że nie mogę wymagać żeby wybierał między mną a rodziną. Zastanawiam się kim dla niego jestem po takim czasie. Boję się że z racji tego że nigdy nie planowaliśmy ślubu, cały czas będę traktowana jak ktoś obcy.
To wez z nim szczreze porozmawiaj
Typowe jak na te czasy i dosyć często spotykane „ bo co powiedzą rodzice „ . Nie mam tutaj absolutnie do Ciebie tutaj pretensji tylko nie rozumiem dlaczego w większości związków to rodzice maja za nas decydować jak będzie wyglądało nasze życie mając w tyłku nasze zdanie . To jest dla mnie popier.... bo im tez życia nikt nie układał . A Tobie radziłbym się zastanowić nad sobą i swoim życiem bo możesz nie mieć w nim nic do powiedzenia .
Mam wrażenie że rozmowa nic nie daje, staram się wytłumaczyć mu co czuję, a to wszystko prowadzi jedynie do prania brudów i porównywania swoich rodzin.On uważa że jedyne na czym mi zależy to na władzy i że robię z tego kłótnię dla własnej satysfakcji.
To wez z nim szczreze porozmawiaj
5 2019-11-25 00:20:24 Ostatnio edytowany przez MrówkaBigbitówka (2019-11-25 00:23:03)
Nie możesz mu zabronić lecieć na ślub siostry, chyba że jesteś jakąś toksyczną kobietą, na zasadzie- albo wszystko ze mną albo wcale. Nie lubisz jego siostry, więc lepiej żeby Cię tam nie było. Ona tez nie darzy Cię sympatią. Na swoim weselu (teoretycznie), też nie chciałabyś widzieć ludzi, których nie lubisz.
6 2019-11-25 00:31:00 Ostatnio edytowany przez monkeyjolka (2019-11-25 00:31:29)
Przykre to, że nie dogadujesz się z jego siostra a prócz tego jeszcze z nim kłótnie o to i nie tylko. Niestety na ślub musi pojechać sam nie ma innej opcji, siostrę się ma tylko jedną.