Cześć,
Przez miesiąc spotykałam się z facetem poznanym przez internet. Wydawał się trochę nieśmiały i zamknięty w sobie, ale też taka jestem, więc pomyślałam, że może się otworzy. Codziennie z nim pisałam, on zagadywał. 5 razy zaproponował spotkanie. Sęk w tym, że jak zagadywał przez sms-y zwykle to ja musiałam podtrzymywać rozmowę, odpisywał w "zamknięty" sposób, nie zadawał pytań. Na spotkaniach też. No ale skoro nadal się kontaktował, zapytałam dlaczego nie pyta. Powiedział, że nie chce być wścibski i zaczął je zadawać. No, ale po 4 spotkaniach nadal z jego strony nie było flirtu, kontaktu fizycznego, komplementu, nawet głupiego kwiatka, zachowywał się bardzo na luzie, ubrany był casualowo. Dzień przed naszym 5 spotkaniem widziałam, że logował się na portal randkowy, zwlekał z potwierdzeniem miejsca spotkania i coś we mnie pękło. Poprosiłam żebyśmy poszli na spacer i porozmawiali. Powiedziałam, że czuję sie z nim jak na randkach tylko spotkaniach z kumplem. Powiedział, że nie chciał mnie spłoszyć, a potem, że miał traumatyczne przeżycia z kobietami (nie będę wchodzić w szczegóły, ale zdrada i bolesne rozstanie) i zajmuje mu więcej czasu otworzenie się. Powiedział, że mu na mnie zależy, bo dobrze czuje się w moim towarzystwie, nic o tym, że mu się podobam, że mam fajny charakter.. Powiedziałam, że nie wiem czy dam radę sobie z jego bagażem doświadczeń (tak wtedy czułam). Od tamtej pory nie mamy kontaktu. Co myślicie? Wydaje mi się, że zwyczajnie nie był zainteresowany. Z zainteresowanymi facetami zawsze widziałam w ich oczach ten entuzjazm, iskierkę, jakiś drobny flirt.