Witajcie. Postanowiłam napisać tutaj bo nie mam się komu wygadac. Mam długi. Nie jest to ogromna kwota pieniędzy, ale przez to, że brnelam coraz dalej w kłamstwa, jest mi ciężko z nich wyjść. Oszukuje swojego męża. On o dlugach nie wie. Nie może się dowiedzieć, gdyż to byłby koniec naszego małżeństwa. Ja robię wszystko, żeby jakoś to spłacać ale mam wrażenie że stoję cały czas w miejscu i zaciągam kolejne chwilówki. Jestem w BIK, KRD i co tam jeszcze. Dziś mąż oświadczył, że to ja mogła bym tym razem wziąć na raty telewizor. Jestem załamana i strasznie się boję. Znów czuje ten dziwny ucisk w klatce i ten stres. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Nigdzie nie dostanę niczego na raty. Co mam robić? Jak namówić męża, żeby wziął to na siebie? Pomóżcie nie chce mi się żyć, jest mi z tym wszystkim tak ciężko. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc, nie mam już rodziców. Tak bardzo boję się przyszłości, boję się że mąż o wszystkim się dowie. Nic mnie nie cieszy, żyje z dnia na dzień i coraz bardziej pogrążam się. Chciałabym od was zwykłej rady, albo może osoby, z którą zwyczajnie mogła bym pogadać, bo czuję się taka samotna
Tak bardzo potrzebuje wsparcia, że mi się uda, że dam radę i że wszystko będzie dobrze. Proszę nie oceniajcie mnie. Mam i tak już bardzo ciężko.
Witajcie. Postanowiłam napisać tutaj bo nie mam się komu wygadac. Mam długi. Nie jest to ogromna kwota pieniędzy, ale przez to, że brnelam coraz dalej w kłamstwa, jest mi ciężko z nich wyjść. Oszukuje swojego męża. On o dlugach nie wie. Nie może się dowiedzieć, gdyż to byłby koniec naszego małżeństwa. Ja robię wszystko, żeby jakoś to spłacać ale mam wrażenie że stoję cały czas w miejscu i zaciągam kolejne chwilówki. Jestem w BIK, KRD i co tam jeszcze. Dziś mąż oświadczył, że to ja mogła bym tym razem wziąć na raty telewizor. Jestem załamana i strasznie się boję. Znów czuje ten dziwny ucisk w klatce i ten stres. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Nigdzie nie dostanę niczego na raty. Co mam robić? Jak namówić męża, żeby wziął to na siebie? Pomóżcie
nie chce mi się żyć, jest mi z tym wszystkim tak ciężko. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc, nie mam już rodziców. Tak bardzo boję się przyszłości, boję się że mąż o wszystkim się dowie. Nic mnie nie cieszy, żyje z dnia na dzień i coraz bardziej pogrążam się. Chciała bym od was zwykłej rady, albo może osoby, z którą zwyczajnie mogła bym pogadać, bo czuję się taka samotna
Tak bardzo potrzebuje wsparcia, że mi się uda, że dam radę i że wszystko będzie dobrze. Proszę nie oceniajcie mnie. Mam i tak już bardzo ciężko.
Jak powstały te długi? Na co wydałas te pieniądze? Możesz opisać schemat tego zapętlenia?
Porozmawiac, przyznac sie, poprosic męża o pomoc.
Porozmawiac, przyznac sie, poprosic męża o pomoc.
Też się pod tym podpisuję.
On o dlugach nie wie. Nie może się dowiedzieć, gdyż to byłby koniec naszego małżeństwa.
Wybacz że to napiszę. Ale jeżeli jedna ze stron nie może porozmawiać z drugą o swoich problemach to trwanie w takim małżeństwie i tak nie ma sensu. Przecież po to wchodzimy w związki z drugą osobą aby mieć w razie konieczności wsparcie, pomoc, troskę. Jedyne rozwiązanie to szczerze o wszystkim mężowi powiedzieć.
Zaczęłabym od przyznania się mężowi do wszystkiego.
Nawarzyłaś tego piwa i trzeba będzie teraz je wypić.
W tym wypadku mysle, ze naprawde 'prawda Cie wyzwoli'. Trzymanie takich sekretow w malzenstwie to jak picie kwasu.
Poza tym jak Ty przestaniesz spłacać długi, to komornik będzie miał prawo wejść na Wasz wspólny majątek, więc też i na majątek Twojego męża. Chyba lepiej mu powiedzieć od razu niż potem jak mu komornik zajmie pensję.
Po co te kredyty brałaś? Co kupowałaś?
Idź do jakiejś instytucji, która Ci połączy wszystkie kredyty w jedno i da jedną ratę do spłaty i po prostu to spłacaj. Wywal karty kredytowe, daj sobie bana na chwilówki. Branie chwilówek, żeby spłacać kredyty to najgorsze co może być.
Pracujesz?
Witajcie. Postanowiłam napisać tutaj bo nie mam się komu wygadac. Mam długi. Nie jest to ogromna kwota pieniędzy, ale przez to, że brnelam coraz dalej w kłamstwa, jest mi ciężko z nich wyjść. Oszukuje swojego męża. On o dlugach nie wie. Nie może się dowiedzieć, gdyż to byłby koniec naszego małżeństwa. Ja robię wszystko, żeby jakoś to spłacać ale mam wrażenie że stoję cały czas w miejscu i zaciągam kolejne chwilówki. Jestem w BIK, KRD i co tam jeszcze. Dziś mąż oświadczył, że to ja mogła bym tym razem wziąć na raty telewizor. Jestem załamana i strasznie się boję. Znów czuje ten dziwny ucisk w klatce i ten stres. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Nigdzie nie dostanę niczego na raty. Co mam robić? Jak namówić męża, żeby wziął to na siebie? Pomóżcie
nie chce mi się żyć, jest mi z tym wszystkim tak ciężko. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc, nie mam już rodziców. Tak bardzo boję się przyszłości, boję się że mąż o wszystkim się dowie. Nic mnie nie cieszy, żyje z dnia na dzień i coraz bardziej pogrążam się. Chciała bym od was zwykłej rady, albo może osoby, z którą zwyczajnie mogła bym pogadać, bo czuję się taka samotna
Tak bardzo potrzebuje wsparcia, że mi się uda, że dam radę i że wszystko będzie dobrze. Proszę nie oceniajcie mnie. Mam i tak już bardzo ciężko.
to są typowe sprawy które pojawiają się w takich sytuacjach,
poczucie samotności, bezsensu, poczucie wartości do samego spodu, nie akceptacja siebie z uwagi na życie w kłamstwie, dodatkowo ciało daje Ci znać że ma tego dość
nie jest to sytuacja bez wyjścia, ale potrzebujesz oddać kontrolę w tym zakresie, pewnie znając swojego męża, lub też wyobrażając sobie, wiesz co Cię czeka, chodź może to wcale tym nie być
warto, porozmawiać z mężem, wyjaśnić co i dlaczego, bez tego raczej się nie obejdzie, zwłaszcza że życie pokazuje Ci właśnie znak STOP w tym temacie
pomijam jak wielki to ma wpływ na życie, relacje, stosunki w rodzinie, poniekąd z własnego życzenia
a stoją jeszcze przed Tobą konsekwencje wzięcia tego i dorosłego załatwienia, inaczej będziesz ciągle uciekać, a problemy będą się mnożyć,
kwestia ile czasu chcesz odraczać spotkanie się z tym, chcesz nie wiem, zawału, nerwicy przewlekłej, depresji
zamiast żyć bez zniewolenia
temat nie jest łatwy, jest jednak możliwy do wyprostowania
Dziękuję wam wszystkim za odzew. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiem że najlepiej było by się przyznać ale nie w moim przypadku. Mąż by tego nie zniósł. Myślałam długo nad tym, żeby porozmawiać z teściową. Jest mi bardzo bliska sercu i jedynie jej była bym w stanie się przyznać. Ale nadal nie potrafię tego zrobić bo tak mi wstyd. W dodatku nie chce jej martwić.
Muszę to wszystko ogarnąć i mam nadzieję że w końcu zacznę wszystko regularnie spłacać. Boję się tylko tego telewizora. Jeśli mąż zacznie drazyc temat?
Ja pracuje, zarabiam, ale pieniądze przelewam na konto męża, więc muszę bardzo kombinować, żeby co miesiąc płacić ratę. A skąd długi? Zaczęło się już na studiach, miałam mieszkanie po tacie, które stało puste, powstał niewielki dług za czynsz. Potem studia. Potem pożyczka w banku. Potem nasz ślub, gdzie musieliśmy szybko odłożyć pieniądze na nasze wesele, bo nie mieliśmy od nikogo pomocy, a ciągle było coś. A to samochód do naprawy, a to ubezpieczenie, a to kosztowne leczenie zęba. Zadluzylam się dla nas. Brne w tym już tak głęboko i długo, że nie jestem w stanie przyznać się mężowi. wybaczcie ale naprawdę nie jestem w stanie. Dziękuję wam za każde słowo, i za to, że mnie nie zlinczowaliscie i że mnie nie oceniacie. Tak wiele to dla mnie znaczy. Czuję że nie jestem sama i może jakoś z tego wyjdę?
Ode mnie rady na to, jak dalej okłamywać męża, nie dostaniesz.
No tak, miałaś długi - dlatego najlepiej zaciągnąć się dalej na wesele. Szkoda gadać.
Związek budowany na kłamstwie jest mało warty. Mąż się dowie i zostawi cie, ale nie przez długi, a kłamstwa. I przelewanie swojej wypłaty na jego konto, absurd.
Dlaczego przelewasz swoją wypłatę na konto męża? Z czego Ty żyjesz? Z czego robisz zakupy?
13 2019-11-18 17:47:57 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-11-18 17:50:16)
Dziękuję wam wszystkim za odzew. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiem że najlepiej było by się przyznać ale nie w moim przypadku. Mąż by tego nie zniósł. Myślałam długo nad tym, żeby porozmawiać z teściową. Jest mi bardzo bliska sercu i jedynie jej była bym w stanie się przyznać. Ale nadal nie potrafię tego zrobić bo tak mi wstyd. W dodatku nie chce jej martwić.
Muszę to wszystko ogarnąć i mam nadzieję że w końcu zacznę wszystko regularnie spłacać. Boję się tylko tego telewizora. Jeśli mąż zacznie drazyc temat?
Ja pracuje, zarabiam, ale pieniądze przelewam na konto męża, więc muszę bardzo kombinować, żeby co miesiąc płacić ratę. A skąd długi? Zaczęło się już na studiach, miałam mieszkanie po tacie, które stało puste, powstał niewielki dług za czynsz. Potem studia. Potem pożyczka w banku. Potem nasz ślub, gdzie musieliśmy szybko odłożyć pieniądze na nasze wesele, bo nie mieliśmy od nikogo pomocy, a ciągle było coś. A to samochód do naprawy, a to ubezpieczenie, a to kosztowne leczenie zęba. Zadluzylam się dla nas. Brne w tym już tak głęboko i długo, że nie jestem w stanie przyznać się mężowi.wybaczcie ale naprawdę nie jestem w stanie. Dziękuję wam za każde słowo, i za to, że mnie nie zlinczowaliscie i że mnie nie oceniacie. Tak wiele to dla mnie znaczy. Czuję że nie jestem sama i może jakoś z tego wyjdę?
1. Dlaczego swoją wypłatę przelewasz na konto męża? Nie msz własnych pieniędzy? Jak sie rozliczacie w ogole? Kto robi zakupy, płaci rachunki?
2. Co się stało z mieszkaniem "po tacie"? Dalej stoi puste, jest sprzedane czy wynajete i co z pieniędzmi z tego mieszkania?
3. Jak mozna naprawiać samochód, leczyć kosztownie zęby itd. i nie spodziewać sie, że to kosztuje? Jak mężowi się zdawalo, skąd bierzesz na to pieniądze?
4. I w końcu; co mąż robi z waszymi pieniędzmi, jesli nawet telewizor chce kupowac na raty?
Dla mnie zawsze jedynym bodzcem do tego, aby się nie zadlużać było brać więcej pracy. Może weź jakąś dodatkową pracę po godzinach, nie wiem... sprzatanie jakiegos biura, albo przedszkola, poszukaj czegoś. Ważne, zeby nie była to zbyt ciężka praca i abyś zarobiła kilka zlotych, które BĘDĄ TYLKO TWOJE.
Myślalaś o takim rozwiązaniu "na już?" A o reszcie trzeba naprawdę porozmawiać, bo to mi jakoś na zdrowe relacje w twoim malżeństwie nie wygląda.
Przelewam pieniądze, bo nie posiadam karty do bankomatu. Ale korzystam z konta męża, płace rachunki, codziennie robię zakupy, mam przy sobie kartę męża. Na swoim koncie zostawiam sobie parę groszy.
Mieliśmy sporo oszczędności które poszły na remont domu. I wiecie, że teraz mam nowe mieszkanie, a nawet mnie to nie cieszy. Kompletnie. A tak marzyłam o tym, urzadzalam. Boli mnie to, że mój mąż jest dobry dla mnie, a ja go oszukuje. Ten telewizor to właściwie dlatego, że nie mamy żadnych zaoszczedzonych już pieniędzy. Stąd pomysł żeby wziąć na niewielkie raty, a dlatego na mnie, bo mam umowę na stałe, a mąż nie. Szczerze myślałam o tym żeby się przyznać ale jak? Nie dam rady. W pewnym momencie już było wszystko ok, udawało mi się płacić regularnie i byłam bliska by niedługo z tego wyjść i mąż o niczym by się nie dowiedział. Może jeśli wezmę się za to, poszukam jakiejś pomocy, uda mi się to zrobić? Wierzycie w to?
Moja wartość spadła do zera. Czuję się nic nie warta. Boję się przyszłości. Chciała bym żeby ktoś mi powiedział, uda ci się, jakoś z tego wyjdziesz i zapomnisz! Bo przecież że źle zrobiłam to wiem. Jaka byłam głupia, nie potrafię tego zrozumieć. W młodości też sprawiałam problemy, nie miałam wesołego dzieciństwa, same problemy. I mam wrażenie że ja sama dalej ciągne ten wóz problemów, bo nie umiem inaczej. Chcę sobie obiecać, że wezmę się w garść i ogarnę to wszystko. Wiem że długi powstały przez głupoty. Wiem o tym. Dlatego chyba tym bardziej jestem na siebie wściekła, że to wszystko tak głupie. Mąż jest bardzo uczulony jeśli chodzi o pieniądze. Czasami kiedy nam brakowało, było w domu bardzo ciężko. Mąż pod tym względem jest strasznie słaby psychicznie. Przez kilka dni potrafił spać, przejmować się, nie rozmawiać ze mną. Wtedy to ja byłam ta silniejszą psychicznie. I chyba dlatego starałam się żeby tych pieniędzy nie brakowało, bo wiedziałam że on się będzie tym strasznie przejmował. Chciałam być ta dobra, która mówi : spokojnie, mamy na to pieniądze. To było jeszcze za czasów, kiedy mieliśmy osobne konta.
Mam wrażenie, że nie mówisz o kłopotach finansowych mężowi na beżąco, bojąc sie jego reakcji. Starasz się ochraniać go przed każdym problemem, a to na dłuższą "metę" nie da się.
Musisz w końcu dojrzeć do tego, aby każdą problematyczną sprawę, czy jakiś problem finansowy omówić z mężem i go nie oszczędzać, w końcu jest dorosły. Branie czegoś na raty dla mnie zawsze było lekko mówiąc nierozważne. Zwłaszcza jak sytuacja z pracą twojego męża jest dość nieklarowna.
Jeśli nie chcesz mówic mężowi, to naprawde znajdź dodatkowe zajęcie. Teraz przed świętami jest dużo ogłoszeń dot. sprzatania, mycia okien itp. W tym czasie szukaj czegoś lepszego, może w ogóle lepiej płatnej pracy. Jednak na początek, aby zapłacić choć najpilniejsze długi powinno wystarczyć. Nie wiem jak to jest z chwilówkami, ale mam wrażenie że jeśli porozmawiasz, przedstawisz swoją sytuację i poprosisz o prolongatę terminu spłaty, albo o odroczenie czy jak to się nazywa, to chociaż nie będa cię "ścigać" i będziesz miala szansę zacząć z długu wychodzić. Tylko musisz się "sprężyć" i nie uciekać przezd problemem, tylko się z nim zmierzyć.
Wyjśc naprawdę jest sporo, bo to nie są z pewnością jakieś powalające kwoty idące w setki tysięcy złotych. Wszystko można opanować tylko trzeba chceć i trzeba pomyśleć. I nie czekać na cud, tylko działać Dasz radę, tylko zacznij od dogadania się z wierzycielami. Oni naprawde wolą, abyś przyszla i ustaliła jak będziesz spłacać raty, niż uciekała przed problemem. W końcu dosteniesz komornika i dojdą ci dodatkowe , wcale niemałe koszty. Weż się w garść i działaj
. Nie z takich problemów ludzie wychodzili.
(...) Boli mnie to, że mój mąż jest dobry dla mnie, a ja go oszukuje. (...)
Znam sposób na pozbycie się tego bólu: przestań oszukiwać.
17 2019-11-18 21:22:57 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-11-18 21:26:10)
Majka9090 napisał/a:(...) Boli mnie to, że mój mąż jest dobry dla mnie, a ja go oszukuje. (...)
Znam sposób na pozbycie się tego bólu: przestań oszukiwać.
Może to jest dobre wyjscie, tym bardziej że autorka wbrew pozorom nie ponosi winy sama za te długi. Mąż chyba umie liczyć i mógl zauważyc, że saldo jakoś dziwnie zawsze wychodzi na plus. Zwłaszcza po tym, jak się "przejmie" i idzie na kilka dni przespać problemy finansowe.
18 2019-11-18 21:26:01 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-18 21:29:00)
chwilówki są dla bogatych. Ilukrotność pensji potrzebna jest by spłacić wszystko?
Tak, mąż to małe dzidzi, padnie od tej wiadomości. Co to będzie jak przyjdą większe problemy?
Powiedz mężowi jak najszybciej.
Wytłumacz na co poszły te pieniądze.
Powinien zrozumieć, że większość poszła na wasze wspólne potrzeby i powinien pomóc w spłaceniu tego.
Choćby oszczędzając na swoich potrzebach.
Telewizor nie jest konieczny do życia, można się bez niego obejść a już część długu będzie spłacona.
Powiedz, dlaczego tak bardzo boisz się powiedzieć mężowi? Co takiego może Ci zrobić?
Napisałaś że długi nie są aż tak wysokie.
Prawdopodobnie więc mąż będzie to przeżywał góra tydzień, a potem jakoś sobie z tym poradzicie.
MUSISZ MU POWIEDZIEĆ.
Bo póki co, pewnie rozmyślasz skąd znów pożyczyć pieniądze. Tak nie można, bo nigdy z tego nie wyjdziesz.
Powiedz, dlaczego tak bardzo boisz się powiedzieć mężowi? Co takiego może Ci zrobić?
Napisałaś że długi nie są aż tak wysokie.
Prawdopodobnie więc mąż będzie to przeżywał góra tydzień, a potem jakoś sobie z tym poradzicie.
MUSISZ MU POWIEDZIEĆ.
Bo póki co, pewnie rozmyślasz skąd znów pożyczyć pieniądze. Tak nie można, bo nigdy z tego nie wyjdziesz.
Tu nie chodzi o długi. Chodzi o kłamstwo. Okłamywała go już przed ślubem, jak się dowie, to może być różnie.
NIe wiem jaki to dług. Ale chyba jedynym wyjściem byłoby zakomunikowanie mężowi strasznej wiadomości ze oto będzie przez 3 lub 23 miesiące musiał utrzymywać żonę.
Jemu chyba było wygodnie udawać ze wesele organizuje się z powietrza zęby leczą za darmo itp.
A autorce że jest lepiej niż jest.
Jak od tego to małżeństwo padnie to lepiej ze teraz.
oczywiscie ze o klamstwo, dlugi swoją drogą, znam gorsze rzeczy niz rata 500zl, chodzi tu o zaufanie:(
co do kredytach na wesele to ten temat pomine bo zgrzesze, dodam tylko ze mam kolezanki z trenami na 10 metrow, z kredytem lub pozyczka,zanim splacili to rozwod na cztery fajery byl,szkoda kasy brac na jakies wesela, mozna sie obyc.
oczywiscie ze o klamstwo, dlugi swoją drogą, znam gorsze rzeczy niz rata 500zl, chodzi tu o zaufanie:(
co do kredytach na wesele to ten temat pomine bo zgrzesze, dodam tylko ze mam kolezanki z trenami na 10 metrow, z kredytem lub pozyczka,zanim splacili to rozwod na cztery fajery byl,szkoda kasy brac na jakies wesela, mozna sie obyc.
co to?
"z trenami na 10 metrow"
nokiaaa napisał/a:oczywiscie ze o klamstwo, dlugi swoją drogą, znam gorsze rzeczy niz rata 500zl, chodzi tu o zaufanie:(
co do kredytach na wesele to ten temat pomine bo zgrzesze, dodam tylko ze mam kolezanki z trenami na 10 metrow, z kredytem lub pozyczka,zanim splacili to rozwod na cztery fajery byl,szkoda kasy brac na jakies wesela, mozna sie obyc.co to?
"z trenami na 10 metrow"
Tren to przedłużenie sukni, takie, co ciągnie się po ziemi .
Tren to przedłużenie sukni, takie, co ciągnie się po ziemi
.
tak coś podejrzewałem, wolałem dopytać, dziś inaczej na PRZESTAWIENIA kostiumowe patrzę
Tu nie chodzi o długi. Chodzi o kłamstwo. Okłamywała go już przed ślubem, jak się dowie, to może być różnie.
Ale dlaczego zataiła pierwsze długi? Czego się bała?
Cyngli napisał/a:Tu nie chodzi o długi. Chodzi o kłamstwo. Okłamywała go już przed ślubem, jak się dowie, to może być różnie.
Ale dlaczego zataiła pierwsze długi? Czego się bała?
Pewnie tego, że się z nią nie ożeni, a zostawi.
Mam wrażenie, że nie mówisz o kłopotach finansowych mężowi na beżąco, bojąc sie jego reakcji. Starasz się ochraniać go przed każdym problemem, a to na dłuższą "metę" nie da się.
Musisz w końcu dojrzeć do tego, aby każdą problematyczną sprawę, czy jakiś problem finansowy omówić z mężem i go nie oszczędzać, w końcu jest dorosły. Branie czegoś na raty dla mnie zawsze było lekko mówiąc nierozważne. Zwłaszcza jak sytuacja z pracą twojego męża jest dość nieklarowna.
Jeśli nie chcesz mówic mężowi, to naprawde znajdź dodatkowe zajęcie. Teraz przed świętami jest dużo ogłoszeń dot. sprzatania, mycia okien itp. W tym czasie szukaj czegoś lepszego, może w ogóle lepiej płatnej pracy. Jednak na początek, aby zapłacić choć najpilniejsze długi powinno wystarczyć. Nie wiem jak to jest z chwilówkami, ale mam wrażenie że jeśli porozmawiasz, przedstawisz swoją sytuację i poprosisz o prolongatę terminu spłaty, albo o odroczenie czy jak to się nazywa, to chociaż nie będa cię "ścigać" i będziesz miala szansę zacząć z długu wychodzić. Tylko musisz się "sprężyć" i nie uciekać przezd problemem, tylko się z nim zmierzyć.
Wyjśc naprawdę jest sporo, bo to nie są z pewnością jakieś powalające kwoty idące w setki tysięcy złotych. Wszystko można opanować tylko trzeba chceć i trzeba pomyśleć. I nie czekać na cud, tylko działać
Dasz radę, tylko zacznij od dogadania się z wierzycielami. Oni naprawde wolą, abyś przyszla i ustaliła jak będziesz spłacać raty, niż uciekała przed problemem. W końcu dosteniesz komornika i dojdą ci dodatkowe , wcale niemałe koszty. Weż się w garść i działaj
. Nie z takich problemów ludzie wychodzili.
Dziękuję, jest dokładnie tak jak piszesz, to ja próbowałam ochronić męża przed problemami i nawet nie wiem w którym momencie straciłam nad tym kontrolę.
Dziś staram się ogarnąć sytuacje chociaż jestem w pracy, wzięlam się po prostu za to tak jak piszesz i mam już pewien plan tylko muszę być w nim konsekwentna to wtedy mi się uda. Wierzę w to że się uda. Na początku chce się zmierzyć z tym wszystkim a nie od tego uciekać. Chociaż kosztuje mnie to wiele nerwów, odbiera chęć do życia, sprawia że czuję lęk. Prawie w ogóle się nie uśmiecham, nie mam na nic chęci, ciągle o tym myślę. Jestem młoda a nie ma we mnie życia. Dziękuję za słowa otuchy, że naprawdę mi się uda. Wierzę w to. Małymi krokami do przodu.
Ciężar kłamstwa jest niesamowity. Cieszę się że mogłam się tutaj wygadac, bo nikt o tym nie wie, nikt. Duszę to w sobie sama. Najgorsze jest poczucie winy, że sama sobie jestem winna, że można to było inaczej załatwić.
30 2019-11-20 17:43:52 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2019-11-20 17:47:18)
ciekawa jestem czy u twojego meza przeszloby pewne rozwiazanie, mianowicie, ty caly budzet oddajesz jemu, ze niby on kieruje waszymi pieniedzmi i splacacie te dlugi, no skoro ktos wpada w dlugi "bez powodu" to potrzebuje kogos kto nim pokieruje, jedzie to przemocą ekonomiczną ale znam takie malzenstwa gdzie przepraszam ale mąz daje zonie sto zl na zakupy i ani wiecej. kto mysli ze to nie glupi pomysl?dlugi to hazard, tu potrzeba hamulca.
Majka, przestań się non stop obwiniać, bo aktualnie to już niczego sensownego do tematu nie wnosi. Nie jesteś jedyną, która na własne życzenie narobiła sobie problemów. Czasami brakuje człowiekowi wyobraźni albo poniesie go ułańska fantazja... Trudno. Teraz trzeba wziąć się w garść i zrobić porządek z tematem. Myślałaś o dodatkowej pracy w weekendy lub wieczorami ? Może nawet w Twoim miejscu pracy. Pytałaś może ? W mojej miejscowości np.Biedronka bardzo kusi reklamą pracy na dogodnych dla pracownika warunkach...do tego stopnia, że sama zaczynam się zastanawiać, czy sobie u nich aby nie dorobić. Teraz naprawdę jest niezły czas na znalezienie dodatkowej pracy. Gdybyś znalazła dodatkowe płatne zajęcie oraz ułożyła jakiś sensowny plan wyjścia z długów, to może łatwiej byłoby Ci porozmawiać z mężem ? Z jednej strony przedstawiłabyś mu swój problem, ale z drugiej mogłabyś się podeprzeć jakimś planem wyjścia z kryzysu... Może byłoby Ci emocjonalnie łatwiej.
Jednego jestem pewna - jeżeli zechcesz wyjdziesz z tego. Najważniejsze to wziąć się w garść, następnie poszukać dodatkowej pracy i ewentualnych oszczędności w codziennych wydatkach. To oszczędzanie nie będzie trwało wiecznie. Przetrzymasz. Nie z takich problemów ludzie wychodzą jak chcą A w TV nie ma nic sensownego do oglądania... nowy telewizor może poczekać
Ja ciągle nie rozumiem, jak to jest, że łatwiej przelewać całą kasę na konto męża niż dorobić sobie kartę do własnego konta.
Ja ciągle nie rozumiem, jak to jest, że łatwiej przelewać całą kasę na konto męża niż dorobić sobie kartę do własnego konta.
Też miałam zapytać w czym tkwi problem, bo dla mnie większym byłoby pamiętanie, by przelać kwotę, którą za chwilę będę musiała wybrać z czyjegoś konta. No chyba, że to odbywa się tylko raz w miesiącu, co i tak nie zmienia faktu, że takie rozwiązanie jest dla mnie niezrozumiałe. W ogóle finanse w tym małżeństwie są dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania.
Majko, żyjesz w stresie, który zafundowałaś sobie na własne życzenie. To co jest teraz jest już tylko konsekwencją pierwszego zatajenia długów, ale o tym wiesz, niepokoi mnie natomiast, że już zaczynając planować z mężem wspólne życie kreowałaś się na kogoś innego niż byłaś - dlaczego?
Co do kłamstwa się nie wypowiem, ale W temacie długów- poszukaj sprawdzonej kancelarii oddluzeniowej. Ja dzięki pomocy takiej kancelarii pomału wychodzę na prostą. Dowiedziałam się jakie długi spłacać A jakie mają szansę na wygraną w sądzie. Te które muszę- dogadalam się z firmami na w miarę rozsądne kwoty, z innymi walczę w sądzie. Fakt, kancelarii trzeba zapłacić ale parę stow w porównaniu do kilku tysięcy robi różnicę. Byłam w Twoim miejscu, lawirowalam choc ja akurat zadluzalam się z innych powodów. Wiem jaki to stres, nieprzespane noce itp. Żałuję że tak późno zwróciłam się o pomoc do specjalistów, zaoszczedzialbym sobie dużo stresu A także i kasy. Dziś na 6 długów- jeden spłacony, drugi w trakcie, jedna sprawa sądową wygraną i czekam na trzy kolejne , ale co najważniejsze- nie spędzają mi one już snu z powiek.
Gustawa, co to za kancelaria? Może być na priv, tzn proszę