Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 28 ]

Temat: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Historia, jak wiele innych tego typu, choć może nie tak do końca... Po 29 latach znajomości w tym 26 latach wspólnego mieszkania, a 20 małżeństwa żona stwierdziła że odchodzi - banał prawda?

Dawniej różnie bywało, czasem lepiej czasem gorzej, był okres kiedy było bardzo krucho z kasą, ale od powiedzmy 10 lat kasy starczało na normalne życie, bez cienia szaleństw ale i bez zaciskania pasa, w planach budowa nowego domu, własna firma itp.

Ostatnie lata to coraz większe odsuwanie się żony, brak aktywnego życia w rodzinie, najwyżej neutralne reakcje na próby wciągnięcia jej w aktywność (jesteśmy, wróć byliśmy, związani hobbystycznie i zawodowo z aktywnym wypoczynkiem/turystyką), bardziej ustawienie się w roli gospodyni jednocześnie pracującej na etacie też w branży turystycznej. Działalność gospodarczą ciągnąłem sam z dzieciakami a przy jej niewielkim, bardziej biurowym udziale. Ale co było lata temu to mniej ważne choć się wszystko odkładało gdzieś w głowie, a ja swoje za uszami mam jak najbardziej. W sumie pewnie po równo na to zapracowaliśmy, choć zdrady z żadnej strony nie było. Chyba nie było, no z mojej strony to na pewno, a czy jej tego już taki głęboko pewien jak jeszcze parę miesięcy temu nie jestem.

Rok temu jesienią umiera nam syn i wg niej to, a właściwie moja reakcja na i po wydarzeniu było początkiem końca. Ona potrzebowała bliskości, ja samotnej 2-3 miesięcznej żałoby bo to co przeszedłem też od strony prokuratorsko-organizacyjno-formalnej było traumą kolosalną.
Od końca zimy b.r. próbują ją prawie za wszelką cenę wyrwać z letargu, ale nic z tego tylko 18 letnia córka się angażuje za to żona wpada w znajomość, czy też płytki acz skonsumowany romans. Sprawa wydaje się totalnie przypadkowo bo czekałem na odpowiedź osoby z usług której czasem korzystaliśmy w działalności gospodarczej i wszedłem na messengera żony.
Tam aktywna rozmowa o braku sensu w związku, o tym że zaczyna myśleć o wyprowadzce itp, no i również o czystej fizyczności. Skończyło się awanturą ale też solennym przyrzeczeniem że to nic ważnego i koniec romansu. Co ciekawe faktycznie tak się stało, znajomość była utrzymywana (spotykali się też, mimo pracy w innych branżach, przy okazji obowiązków służbowych obojga), ale braku podtekstu emocjonalno-erotycznego jestem bardziej niż 100% pewien. Z mojej strony początek starań o poprawę relacji w związku i oczywiście jak nie trudno się domyśleć początek braku zaufania i podejrzliwości względem jej poczynań.

Potem bardzo dziwny kilkutygodniowy okres w życiu z obustronnie absurdalnie udanym seksem i ostrą pracą. Dosłownie praca, wróć harówka i super sex.

Niestety przez dziwaczny zbieg okoliczności spotyka w pracy człowieka dla którego straciła całkiem głowę - ciągły zalew smsów, godzinne rozmowy tel. ale jak coś tam do mnie dotarło to że tylko niewinny kolega, jaki romans co ja mówię. Smsy były niedorzeczne, jakieś oderwane od rzeczywistości i totalnie enigmatyczne - teraz już wiem że to gość który ma zdaje się lekko nierówno pod kopułą, znaczy strasznie uduchowiony marzyciel o "trochę" dziwnych podglądach. No i sprawy się potoczyły błyskawicznie, jak się wydało kolosalna awantura i oczywiście "ja już nie będę", a początek moich już nie starań ale ciężkiej pracy by uratować małżeństwo...
Takich awantur podczas których padało że się wyprowadzi, jego kocha, a czy może żyć kochając dwóch itp. były jeszcze ze 2, podczas przedostatniej straciłem panowanie nad sobą i ją uderzyłem. Wiem to nawet nie głupota i jak koszmarnie jest mi tego wstyd, jaką odrazę czuję wiem tylko sam. To już będzie trauma do końca życia...

Po tej akcji sprzed ponad 1,5 miesiąca było ogólnie bardzo dobrze, widać że starania przynoszą efekt i ona czuje się z rodziną dobrze. Jednak męczyły ją moje pytania, bo jakiś ponoć śladowy kontakt z tym drugim adoratorem utrzymywała. Jaki naprawdę tego nie wiem bo nauczyła się kasować ślady swoje aktywności i czasem coś tam sporadycznie do mnie trafiało. Za to odbyłem bardzo długą rozmowę tel. z gościem (on zadzwonił) i miałem wrażenie ze jest zalany albo ma problemy z rozumowaniem. Od ostrego opierdolu że ona jest wolnym człowiekiem i nie mogę jej nic narzucać (no ludzie jak mąż może przeszkadzać w rozwoju romansu)  po dyskusje o wspólnych znajomych i propozycji zbratania się na imprezie przy ognisku, no jazda na całego. Gość żył przez dłuższy czas pod jednym dachem w nieformalnej separacji z żoną, a teraz ostatnio ona się ponoć wyprowadziła z jednym dzieckiem i rozwód w toku.

Niestety tydzień temu z jakiejś luźnej rozmowy zeszło na tematy coraz poważniejsze aż oświadczyła z pełnym przekonaniem i stanowczością a właściwie bardziej tępym uporem że odchodzi. Tym razem zaparła się i koniec. Przekonywanie nic nie dało, pakuje sie i odchodzi, nic nie chce itp.

Tak też zostało, po ostrych emocjach, ale nawet śladu agresji słownej czy broń Panie Boże fizycznej, nic się nei zmieniło. Za to wspólnie podczas kolejnych rozmów ustaliliśmy wstępnie że jak się mamy rozstać to chociaż z głową. Ustaliliśmy co trzeba pozałatwiać (darowizna wspólnej nieruchomości na córkę, podział majątku, rozdzielność majątkowa) i to robimy...

Tylko że ją kocham, tak naprawdę głęboko, mimo wszelkich wad i "akcji" przez nią fundowanych. Nie przyzwyczajenie, coś dużo więcej.

I teraz kolejny kamyczek, ona jest nieuleczalnie chora, ostatni rok był ciężki, jest od 4 miesięcy na zwolnieniu, 2 nieudane zabiegi operacyjne, później kolejny i w końcu dializy. Szczęściem choć w tym zakresie wychodzi na prostą. Oczywiście cały czas obchodzenie się jak z jajkiem, stała pomoc z mojej strony, co oczywiste, ale też ze strony mojej rodziny, mimo iż wiedzieli o jej romansie i próbach zakończenia małżeństwa. Sam pochodzi z rozbitej rodziny i matka nigdy takiego prawdziwego zainteresowania jej losem nie wykazywała, o pomocy nie mówiąc.

I teraz Drogie Bravo - jak poradzić sobie z emocjami.

Ona odejdzie, wchodząc z marszu w nowy związek na którego stałem drodze, a właściwie stała jej najbliższa rodzina. Ja, pogodzony że odchodzi, zostaję sam, znaczy z córką na utrzymaniu, w rozpadającym się starym domu, bez perspektyw i nadziej za to stojąc przed koniecznością porzucenia dotychczasowej pracy i wypracowanej pozycji. Mówiąc wprost najlepiej bym wrócił na Śląsk i poszedł gdzieś jako trybik na fizycznego...

Jak ogarnąć swoje emocje, przestać ją kochać, zamartwiać się czy da radę, czy nie posypie się jej bardziej zdrowie. Jak pogodzić się że będę sam a ona w tym czasie rozkwita?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Twój problem jest naprawdę bardzo trudny i dlatego, jak sądzę, nikt nie pisze do ciebie.
Teraz nie mam czasu ale wieczorem napiszę, jak ja to widzę. Może uda mi się trafić w sedno problemu i przez to jakoś ci pomogę, bo jakies zdanie na temat twojego problemu już mam.
Na razie.

3 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-11-16 13:01:51)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Marcin sam na pewno wiesz, że swoje musi poboleć, byś wyszedł ze starych przyzwyczajeń i ułożył je sobie na nowo. Bardzo ci współczuję że dotknęło cię tak dużo smutków w ostatnim czasie. Życzę ci by ta zmiana była początkiem czegoś dobrego dla ciebie. Może warto rozważyć terapię by odnaleźć się na tym życiowym zakręcie i poczuć, że bierzesz swoje życie we własne ręce. Analizować waszego związku nie chcę bo wszystko zostało już powiedziane przez ciebie i ty masz świadomość zaistniałej sytuacji. Twoja żona już podjęła ostateczną decyzję, której nie zmieni. By sobie ulżyć w natrętnych myślach Może warto rozważyć jakiś sport, pasję, która spali zmęczeniem nadmiar emocji, bieganie, pływanie, wyjazdy w góry. Chciałbym ci dać tabletkę na ukojenie, ale niestety takich nie ma.

4

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Na pocieszenie tez przeżyłem, trauma jestem samotny a jednocześnie straciłem obu rodziców z czego  matka umierała w męczarniach a brat mieszka za granicą.

5

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Męczy cię to, że ona po rozstaniu z tobą zacznie żyć pełnia życia, podczas gdy ty będziesz dogorywal w poczuciu nieszczęścia i bezsensu.
Zaczne więc od tego aspektu. Otóż ona wcale nie będzie żyła w rozkwicie szczęścia, bo problemy jakie ja przytłaczaja uniemożliwia jej coś takiego skutecznie. Szczęścia nie da jej ani ten facet, ani zmiana miejsca zamieszkania. Gdziekolwiek ona pójdzie problemy pójdą za nią. Tak więc pójdzie za nią beznierna rozpacz, że Utraciła syna, głęboki żal w sercu jaki nosi w stosunku do ciebie i poczucie kolosalnej porażki życiowej, już nie mówiąc o chorobie.
Ta kobieta z jakiegoś powodu ma do ciebie żal o to, w jaki sposób zachowałes się w obliczu śmierci waszego syna oraz o to, jak zachowywał es się potem. Myślę, że oboje tak strasznie cierpicie, że do tej pory nigdy nie odmwazyliscie się porozmawiać o tym wszystkim szczerze i jak najbliższe dla siebie na świecie osoby.
Myślę, że powinniście przepracowac ten temat na terapii ikto wie ile lat wam to zajmie. Jednak bez tego oboje mocno się pograzycie, obojętne czy będziecie razem, czy nie.
Czy mieliscie/macie opiekę psychologiczna albo psychiatryczna?

Może macie jeszcze szansę, ale ktires z was musiałoby pokierować tym wszystkim z głową. Chyba na ciebie spadnie ta rola, bo ona w jej mniemaniu ucieknie/Uciekła od problemów. Tak jest jej po prostu łatwiej, bo rzecz tego kalibru, takiego stopnia bólu po prostu ją przerosła.

Tak myślę o tym, przynajmniej na ten moment.

6 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-11-16 21:11:51)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Istne szaleństwo, naprawdę. A gdzie w tym wszystkim ty? Martwisz się o żonę, chwalebne i bardzo to doceniam, ale czasem dobrze wykazać się odrobiną egoizmu i zwyczajnie pomyśleć o sobie.   Przecież ty już też jedziesz "na oparach", nie masz siły i mimo że dużo hartu ducha tutaj chcesz pokazac, to między wierszami znajduję trochę przerażonego i zmęczonego tym wszystkim człowieka.

Żona wybrała dla siebie przyszlość, nie jest niepełnosprawna umysłowo ani nie jest małym dzieckiem, abyś wciąż za nią biegał i podstawial poduszke, gdy się przewróci. Czas chyba żebyś zadbał o siebie.
Piszesz:

"Ja, pogodzony że odchodzi, zostaję sam, znaczy z córką na utrzymaniu, w rozpadającym się starym domu, bez perspektyw i nadziej za to stojąc przed koniecznością porzucenia dotychczasowej pracy i wypracowanej pozycji. Mówiąc wprost najlepiej bym wrócił na Śląsk i poszedł gdzieś jako trybik na fizycznego..."

Podobno jeden na widok napełnionej do połowy szklanki powie, że szklanka jest do połowy pusta, a drugi że do połowy pełna.

Ja widzę twoją sytuację tak:

Jesteś pogodzony z odejściem żony, zrobiłeś wszystko co mogłeś żeby utrzymać to małżeństwo i teraz do końca swoich dni nie będziesz odwracał oczu,  gdy będziesz się przed lustrem golił.
Jestes zdrowy, fizycznie sparwny, twoja  córka zostaje przy tobie, masz dom który choć wymaga remontu to jest twoj i przedstawia na pewno jakąś wartość. 
Jesli się zbierzesz do kupy, to jakieś wyjście z pracą znajdziesz, bo zawsze sobie radziłeś i jestes zaradny.

Na koniec powiem ci jeszcze tak;
Wybaczyłeś zonie zdradę, przeszedłes do porządku dziennego, bo chciałeś dobrze. Tylko gdzies słyszałam takie powiedzenie;
"Dawanie komuś drugiej szansy po zdradzie, to jest dawanie mu drugiej kuli do pistoletu, bo nie trafił cię za pierwszym razem".
Jak myslisz, pasuje do ciebie ten aforyzm?

7 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-11-16 21:53:13)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Uważam, że powodem rozpadu tej rodziny (o ile oczywiście do tego dojdzie) jest fakt utraty syna i nieprzerobionych przez żonę urazów do męża z powodu jego nie takiej, jaką jej zdaniem powinna być, reakcji i zachowania męża w obliczu rodzinnej tragedii.
Cała reszta to pierdoly.

8 Ostatnio edytowany przez Marcin2070 (2019-11-17 10:57:01)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Bardzo dziękuję za powyższe wpisy.

Czy rodzina się rozpadnie - tak, żona odejdzie i z tym faktycznie jestem pogodzony. Ból jest kolosalny, ale to już mój problem nie jej. Tak męczy mnie świadomość że rozpoczyna z marszu nowy związek, to dla mnie nieludzkie a jednocześnie nie potrafiłbym życzyć jej źle.   
Czy po śmierci syna rozmawialiśmy - tak, ale z żoną ogólnie jest ten problem że rozmawiać, tak w pełnym tego słowa znaczeniu, od dawna nie chce/nie potrafi. Nawet ona nie wie i nie potrafimy dojść do tego co jest prawdziwą przyczyną tej postawy. Nie ma ponoć innych urazów po śmierci niż braku mojej bliskości, ale nie potrafiłem przez te pierwsze miesiące inaczej. Czy cała reszta to pierdoły, być może ale to one doprowadzają do rozpadu rodziny i nawet sama przyznała że gdyby potrafiła zerwać nową znajomość to było by dobrze. Oczywiście nie wiadomo na jak długo, bo skoro to drugi praktycznie z ramion w ramiona, to pewnie był by i trzeci.

Właśnie jak to wyżej Salomonka napisała - lecę na oparach, wiem co musi się stać i co będę musiał zrobić, lecz skąd brać na to siłę?
Z aktywności tak naprawdę zrezygnowałem wiosną, bo i brak czasu (moja branża jest sezonowa) ale przede wszystkim brak chęci i satysfakcji. Ot po prostu męczyło mnie to byłem myślami zupełnie gdzie indziej...

p.s.
Lektura forum daje dużo do myślenia i pomaga, przynajmniej teraz bo jak faktycznie opuści dom, zamknie za sobą drzwi to nie wiem jak będzie.

9 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-11-17 12:09:45)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

------------cyt; Skończyło się awanturą ale też solennym przyrzeczeniem że to nic ważnego i koniec romansu. Co ciekawe faktycznie tak się stało, znajomość była utrzymywana (spotykali się też, mimo pracy w innych branżach, przy okazji obowiązków służbowych obojga), ale braku podtekstu emocjonalno-erotycznego jestem bardziej niż 100% pewien. Z mojej strony początek starań o poprawę relacji w związku i oczywiście jak nie trudno się domyśleć początek braku zaufania i podejrzliwości względem jej poczynań.

Potem bardzo dziwny kilkutygodniowy okres w życiu z obustronnie absurdalnie udanym seksem i ostrą pracą. Dosłownie praca, wróć harówka i super sex.

Niestety przez dziwaczny zbieg okoliczności spotyka w pracy człowieka dla którego straciła całkiem głowę - ciągły zalew smsów, godzinne rozmowy tel. ale jak coś tam do mnie dotarło to że tylko niewinny kolega, jaki romans co ja mówię. Smsy były niedorzeczne, jakieś oderwane od rzeczywistości i totalnie enigmatyczne - teraz już wiem że to gość który ma zdaje się lekko nierówno pod kopułą, znaczy strasznie uduchowiony marzyciel o "trochę" dziwnych podglądach. No i sprawy się potoczyły błyskawicznie, jak się wydało kolosalna awantura i oczywiście "ja już nie będę", a początek moich już nie starań ale ciężkiej pracy by uratować małżeństwo... ----------


Ciężko tu wyrokować, kto zawinił kto odpowiada, że stało się co się stało. Ty też mialeś prawo przeżywac śmierć syna i to w sposób, jakiego nie można oceniać czy osądzać. Dramat dotknął całą rodzinę, twoją córkę także jak myślę.
Różnie z tym bywa, jednych taki dramat cementuje jako rodzinę, umacnia więzi, powoduje inne bardziej trzeźwe spojrzenie na to co się ma, posiada , a u innych wręcz odwrotnie.

Żona rzuciła się w wir nowego życia, nowego związku, chce zacząć wszystko od nowa i powinieneś chyba się z tym pogodzić, pozwolić jej żyć, jak chce. Wiem, że łatwo to mówić, ale dobrze wiesz, że czasem w życiu trzeba pewną drogę przejść, choćby była strasznie trudna i raniła, ale po prostu TRZEBA to zrobić, by dotrzec do spokojnej przystani.

Zadajesz w liście bardzo trudne pytania; co zrobić, jak dalej żyć, a wiesz że nikt nie zna na nie odpowiedzi.
Każdy musi sam znaleźć swoje remedium na ból, własny sposob na przeżycie odejścia kochanej osoby. Dla jednych to będzie kilka tygodni, dla innych kilka miesięcy, dla jeszcze innch (dla mnie np.) było to kilka lat walki o siebie. Ważne żeby zamknąć w końcu ten rozdzial swojego życia za sobą i do niego nie wracać. Jesli zostawisz niedomknięte drzwi, to już po tobie... Osoba ktora cię skrzywdziła, dla której robiłeś wszystko i gotów byłeś na wszystko powoli odbierze ci resztę tego co masz, radości i normalności.

A co z córką? Jak ona to wszystko znosi?

10

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Tylko że ją kocham, tak naprawdę głęboko

Kochasz nie ją,
To co kochasz to fatamorgana, kogoś, kto już nie istnieje. Im szybciej to dotrze, tym szybciej pozbędziesz się złudzeń.
Jej już w Twoim życiu nie ma. Więc zacznij tak żyć jakby jej nie było,
Najgorsze co można zrobić to żyć, jak tutaj piszę, pogrążony w polu stokrotek, w bólu i rozpaczy.
Tego już nie ma i se vraci. Im szybciej z tym się pogodzić, zaakceptujesz tym szybciej wrócisz do zdrowia

Ja, pogodzony że odchodzi,


Czemu sam siebie oszukujesz Marcin ? Sam wiesz doskonale, że to bujda na reesorach!
Ty nadal karmisz się nadzieją, Im szybciej ją zabijesz, tym krócej będziesz cierpieć.
A w ten sposób jak ze sobą postepujesz, to cierpienie może trwać bez końca
Rozumiesz to?
Dałeś sobie radę po śmierci syna, czymś znacznie bardziej traumatycznym niż odejście kobiety,
Poradzisz sobie i teraz.
Masz oparcie w córce,
Póki co to jest jedyna kochająca Ciebie kobieta.
Inna to miłość ale może właśnie dlatego najpiękniejsza.
Zostałeś z córką - więc nie pisz, że zostałeś sam.
Nie każdy ojciec ma takie szczęście.

bez perspektyw i nadziej za to stojąc przed koniecznością porzucenia dotychczasowej pracy i wypracowanej pozycji.


Niby czemu to ma być konieczność?
Masz wypracowaną pozycję, masz kontakty
To dla Ciebie szansa . Wykorzystaj to.
Wcale nie musisz z tego rezygnować!
Rezygnować z tego co lubisz,

w rozpadającym się starym domu, bez perspektyw i nadziei


Takie myślenie i nastawienie na pewno Ci pomoże
Marcin, do cholery!
Jesteś Mężczyzną. Takim przez duże M.
Już to udowodniłeś, ratując życie kobiety,
Pomimo tego, że jesteś dla niej już tylko wspomnieniem
Przecież k**a tacy nigdy się nie poddają.
Masz swoje pasje, hobby. Wróć do tego
Zycie rzuciło Ci pod nogi rękawicę. Rzuciło Ci wyzwanie
Podejmij je, zmierz się z tym jak na prawdziwego mężczyznę przystało!
Bo jako mężczyzna dasz radę!
Zapomnij o tej kobiecie
Jej już nie ma. Ona jeszcze o tym nie wie, ale już z****a swoje życie. Ale to już nie twój problem, nie twoje zmartwienie.
To historia
Teraz najważniejsze jest to co jest przed Tobą
Jakie to będzie, wyłącznie od Ciebie Marcin!

11

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Zetknięcie się z śmiercią tak blisko zawsze robi jakieś przeartościowania. Nawet jak jest się razem, to miłość polega na daniu komuś wolności. Są miejsca, gdzie już nie wchodzisz.
Współczuję, ale musisz odpuścić i zadbać o siebie.

12

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Zapomnieć 30 wspólnych lat i odpuścić, trzeba lecz łatwe to nie jest...
Pisałem że jestem z faktem pogodzony, wiem iż to się stanie, nawet rozmawialiśmy i z jej ust padło że nawet gdyby została to jak dalej wspólnie żyć? Nie potrafił bym, aczkolwiek zgadza się jakieś złudzenia pozostały i bardzo męczą, choć to tylko jakieś tam "a może jednak" głęboko z tyłu głowy.

Stąd to moje retoryczne "jak" z tym dać radę, retoryczne bo recepty chyba nie ma, ale wyżalić sie może?

Córka jest załamana, zgrywa twardą, zawsze była "wyszczekana" i radę sobie da. Jak ta jazda odbije się na jej psychice to już zupełnie odmienny temat. Musi zdać maturę a potem studia w mieście gdzie studiuje jej chłopak. Dla mnie kolejny kamyczek - zatrzymać jej nie myślę i nie mógłbym, lecz wtedy zostaję już faktycznie sam.

13

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Minęły 3 tygodnie od dnia kiedy żona stanowczo obwieściła że koniec.
Były to bardzo dziwaczne tygodnie, pierwsze dwa dość szybko przeszły w "lekkie zawieszenie broni" - czas długich całonocnych rozmów, wzajemnych żali, choć to ja byłem stroną aktywną, on dużo mniej, ale też tak było praktycznie od zawsze. Spokojniejsze ustalanie spraw formalnych, z tym że ciężko było zgrać termin u notariusza, zgromadzić niezbędne papiery i tak co parę dni odsuwana wizyta, ja rozmawiałem ze znajomym radcą prawnym co żonie się zbytnio nie spodobało, acz wiedziała że taka rozmowa będzie. Ogólnie dalej prowadziliśmy wspólne gospodarstwo, obiady, zakupy, spaliśmy w jednym łóżku z dużą ilością przytulania a i seks też bywał tak jak dawniej. Ani lepiej ani gorzej, ale z taką świadomością że lada moment będzie koniec...

Natomiast tydzień temu na skutek naprawdę dziwacznego zbiegu okoliczności rozmawiałem ze starym odległym znajomym (powiedzmy Pan X), który przez naszego wspólnego znajomego dowiedział się o tym że chcę pozbyć się części sprzętu z firmy i zastanawiał się czy aby nie kupić. 
Ten wspólny znajomy to taki mój bliski znajomy, wiemy o sobie naprawdę sporo i pożaliłem iż szykuje mi się rozwód, muszę znaleźć pilnie robotę, itp. Powiedziałem sporo, ale bez szczegółów. No i parę dni później dostałem info że był Pan X rozmawiali o różnych pierdołach, że on tez musi sobie conieco poukładać w życiu, że szuka jakiegos sposobu itp. No to usłyszał o sprzęcie firmowym i wtedy ponoć spore oczka Pan X zrobił i powiedział dziwnie się składa bo swego czasu jego znajomy o mnie mocno wypytywał, później sporo o mnie opowiadał itp. Ale już nie są znajomymi. Ogólnie brzmi to jak brazylijska telenowela, ale wyszło że adorator mej żony miał nie jedna podobną przygodę na koncie, co więcej zarwał żonę Pana X i błyskawicznie doprowadził do rozpadu jego rodziny. Takie hobby, sposób na życie, albo też kompletna nieświadomość swych czynów, bo jak przychodzi do czegoś poważniejszego to gość się zwija.

Oczywiście powiedziałem i żona przeżyła lekki szok, już była konkretnie umówiona na oglądanie mieszkań do wynajęcia, a tu takie wieści.
Napisała od razu kilka łzawych smsów, odpowiedz dopiero pół dnia później, dosłownie "kto to widział śledzić ... dramat" + "najlepiej zwalić wszystko na...", "jak nie chcesz to nie" itp. robienie z siebie ofiary i wzbudzanie w żonie poczucia winy. Dzień później kolejne dłuższe smsy ze strony żony, odpowiedź sucha króciutka dobę później. Smsy widziałem, sama pokazała, Pana X nie na szans by znała (zresztą nie powiedziałem kto to, no kilku innych rzeczy jej nie powiedziałem, a swoją drogą usłyszałem od gościa którego nie widziałem parę lat rzeczy o których nie miał prawa wiedzieć, m.in. że uderzyłem żonę. O tym wiedziałem ja, moja siostra, żona i jej adorator.). No i żona już straciła całą pewność, do tego gdzieś tam zaczęła sobie składać fakty, czy raczej ich brak (zero nawet ogólnikowych deklaracji, coraz słabszy ostatnimi czasy kontakt, znaczy codziennie jakiś sms/wiadomość bez treści, ot taki podtrzymywanie kontaktu), luki w jego opowieściach. W efekcie, oczywiście za moimi namowami, zerwała całkowicie kontakt, poblokowała co się da, zresztą gość sie i tak nie odzywał. Pomysł wyprowadzki upadł, chce zostać i jednak naprawić związek...

Po kilku dniach przeprosiła córkę, widać że się bardziej stara, zaczyna coraz normalniej rozmawiać, w nocy przytulanie, seks też ale w przeciwieństwie do tego co nieraz można na forum wyczytać, nie jest to jakaś radykalna przemiana. Nie ma seksu życia, nie ma ciągłych uśmieszków i "czego to ja dla ciebie teraz nie zrobię". Nie, wręcz przeciwnie - jest normalnie, tak jak być powinno na co dzień.

Wiem że ona faktycznie mocno się na gościu przejechała, że w końcu odważyła się szczerze porozmawiać ze mną, zrozumiała iż pewne rzeczy to był jej dziki upór i klapki na oczach. Ja też co nieco zrozumiałem, ale też po pełnym zaufaniu to już nawet nie wspomnienie zostało i jestem bardzo ciekaw jak się całość dalej potoczy. Ot taki eksperyment na żywym organizmie - z jednej strony chcę dalej ratować małżeństwo, ale już tak z dużą dozą ostrożności wink

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Straszna historia....nie wiem czy można było zknocić sprawe bardziej niz ty to zrobiles.

Na tę chwile być może masz spokój bo jej plany spaliły na panewce, ty dla niej nie reprezentujesz nic wiecej poza bezpieczeństwem finansowym i świętym spokojem....nie ma do ciebie ona żadnego szacunku co mnie nie dziwi, bo rozgrywa ciebie jak tylko chce,a jak ona mówi sprawdzam, ty odpuszczasz no bo ją "Kochasz"....
Cale jej zachowanie wedlug mnie jednak jest tylko rezultatem, twojej postawy...bedziesz mial ochote to sie bardziej na ten temat rozpisze.

15

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Z chęcią poczytam.
Czy dałem się rozegrać, zapewne w sporym stopniu tak, ale czy do końca to się zobaczy. Bezpieczną przystanią finansową też raczej nie będę, bo rozdzielność majątkowa ma wkrótce nastąpić.

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
Marcin2070 napisał/a:

Z chęcią poczytam

No to lecimy.
Masz problem....tym problemem jesteś TY i twoje zachowanie.
Po pierwsze twoja żona. Wyidealizowaleś ją do potegi.Wpatrzony jesteś w nia jak w obrazek.Szczerze co ona musialaby zrobić, żebys wyrzucił ją z domu?Problem jest w tym, że boisz się od niej odejść, bo kto zechce takiego "dziada jak ja" pewnie sobie myslisz. Panicznie sie tego boisz i mówisz, że to miłość. Po tak długim stażu związku o miłości zapomnij, bardziej jest to przywiązanie. Przykład mojego ojca, który życie pracował w jednej firmie, no ale do emerytury nie doczekał i został zwolniony. Przez pierwszy tydzień po prostu wrak człowieka. Ale znalazł nową pracę i wszystko sie ułożyło.
Tu jest twój problem, nie możesz sie bać odejścia kobiety, oraz tego, że to ty od niej odejdziesz.Miedzy nami jest wszystko ok, ale jak przekroczysz granice to nie ma zmiłuj. Bycie konsekwentnym. Coś powiedziałeś, że zrobisz to masz to zrobić.

Swoim zachowaniem powodujesz, że żona nie ma do ciebie żadnego szacunku. No bo i tak może wrócić zawsze, a ty i tak nic z tym, nie zrobisz.
Miała kochanków no i co z tego? Tobie to przecież widać nie przeszkadza. To że mieliscie przez pewien czas duzo sexu to też ich zasługa. Nie było nikogo innego pod ręką, no to padło na ciebie.

To, że powiedziała zdecydowanie, że odchodzi znaczylo tylko tyle, że miała już wszystko przygotowane.Magiczna historia o małpie i gałęzi. Plan spalił na panewce no to pora wrócić do mężusia.
A maż sie cieszy, że żona zmądrzała i wróciła, tylko, że nie na długo. Bo potem znowu powtórka. Tu sie psychologia kłania. Zapomnij o logice u kobiet, patrz na nią jak na 4 letnią dziewczynkę, która ma co chwilę inne humory, a decyzje podejmuje jak typowy polski wyborca, czyli po kolorze krawatu u kandydata.

Dlatego pytam się nie co zrobisz z twoją żoną, tylko co zrobisz z sobą. Bo jak widać wszystko to się dzieje, za twoim blogosłeństwem. Dbasz o siebie wogóle? Jakieś kobiety wogóle zwracają na ciebie uwagę, czy żona robiłą to z tobą z obowiązku małłżenskiego, aż w koncu straciła i na to ochote. Jej zachowanie obecnie jest całkowicie uzasadnione z jej punktu widzenia, dziala na swoją korzyść.
Działasz w biznesie więc powinieneś o co chodzi w tej grze. Jak sam widzisz nie o żadną miłość tylko potencjalne zyski i straty.

Na tą chwile skupił bym sie tylko na sobie ( zdrowie, wygląd, znajomi), firmie( bez kasy nie pojedziemy) i dzieciach. Nic nie powinno zawracać ci głowy, a na pewno nie twoja potencjalnie ex małżonka. To że w tej chwili kombinuje na boku jest bardziej niż pewne. A rodzielność majątkową powinieneś z nia zrobiś od razu po pierwszym incydencie.

Uwierz mi, że bedąc dla niej miłym tylko sobie szkodzisz.

17

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Czy wiesz kim dla niej obecnie jestes? Bo Marcin to elementarne pytanie, pozwoli Ci na odpowiednie przygotowanie tego co moze nastapic, wiec przemysl czy Ty dla niej to baza wypadowa? Plan B na przeczekanie kiedy ona znowu znajdzie swoje big love? Piszesz o przezytym zawodzie u niej, ale czy to dla ciebie gwarancja ze ona nie poszuka nowego pocieszyciela?

18

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Dzień dobry pięć lat później, piszę z nowego konta do starego maila nie mam już dostępu i nie mogę odzyskać hasła...

Przeglądam forum od czasu do czasu i szkoda że sporo historii urywa się.
U mnie zakończyło się jednak inaczej niż byłem przekonany podczas pisania pierwszego postu, żona jednak nie odeszła, romans został przerwany w listopadzie 19', czyli +/- po pół roku. Mimo obietnic jakiś tam śladowy kontakt z gościem utrzymywała jeszcze przez pewien okres, ale z czasem ustał całkowicie. Córka skończyła studia, prowadzi samodzielne życie w innym mieście, ja wybudowałem nowy dom i powoli życie się toczy.
Choć różowo nie jest, bo ostatnie kilka lat do miło spokojnych nie należało, pomijając tematy osobiste to epidemia i ogólne przemiany w społeczeństwie/gospodarce sporo namieszały we wcześniejszej stabilizacji.


Czy stało się dobrze czy źle to pytanie na które nie potrafię sobie jednoznacznie odpowiedzieć i w sumie bywa czasami męczące.
Wygrała chyba jednak wygoda i niechęć do rewolucji, gdyby historia wydarzyła się 5-10 lat wcześniej pewnie był zaczynał nowe życie...

19

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Dziękuje że to napisałeś, zawsze mnie interesowało jak się kończą historie zainicjowane na forum.

20

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
Marcin2070_2025 napisał/a:

Dzień dobry pięć lat później, piszę z nowego konta do starego maila nie mam już dostępu i nie mogę odzyskać hasła...

Przeglądam forum od czasu do czasu i szkoda że sporo historii urywa się.
U mnie zakończyło się jednak inaczej niż byłem przekonany podczas pisania pierwszego postu, żona jednak nie odeszła, romans został przerwany w listopadzie 19', czyli +/- po pół roku. Mimo obietnic jakiś tam śladowy kontakt z gościem utrzymywała jeszcze przez pewien okres, ale z czasem ustał całkowicie. Córka skończyła studia, prowadzi samodzielne życie w innym mieście, ja wybudowałem nowy dom i powoli życie się toczy.
Choć różowo nie jest, bo ostatnie kilka lat do miło spokojnych nie należało, pomijając tematy osobiste to epidemia i ogólne przemiany w społeczeństwie/gospodarce sporo namieszały we wcześniejszej stabilizacji.


Czy stało się dobrze czy źle to pytanie na które nie potrafię sobie jednoznacznie odpowiedzieć i w sumie bywa czasami męczące.
Wygrała chyba jednak wygoda i niechęć do rewolucji, gdyby historia wydarzyła się 5-10 lat wcześniej pewnie był zaczynał nowe życie...

Dziękuję że dopisałeś.
Też mnie wkurza gdy wątki są nagle urwane i nie wiem co dalej. Lubię czytać stare tematy i zastanawiam się często co u tych ludzi słychać, jak potoczyły się ich losy.

W sumie stało się to, czego pragnąłeś, prawda?...

21

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
random.further napisał/a:

Dziękuje że to napisałeś, zawsze mnie interesowało jak się kończą historie zainicjowane na forum.

O, haha. Napisałam to samo w tej samej minucie smile

22

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
madoja napisał/a:

...
W sumie stało się to, czego pragnąłeś, prawda?...

Zasadniczo tak, choć cenę wysoką trzeba było zapłacić i psychicznie dała historia mocno w kość. Nerwowy się zrobiłem, łatwo przychodzi irytacja nawet głupotami, sporo ogólnej nieufności taki brak wiary w czystość intencji itp. Czy tego by nie było gdybyśmy się rozstali? Kto wie.

W każdym razie tak całkowicie zapomnieć i przejść do porządku dziennego jak gdyby "nic się nie stało" to chyba tylko w bajkach. Ale też nie jest to na poziomie by myśleć o rozwodzie, czy jakimś "rewanżu".

23

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
Marcin2070_2025 napisał/a:

Nerwowy się zrobiłem, łatwo przychodzi irytacja nawet głupotami, sporo ogólnej nieufności taki brak wiary w czystość intencji itp. Czy tego by nie było gdybyśmy się rozstali? Kto wie.

Przepracuj, poszukaj pomocy albo coś, jak zostawisz - niszczące będzie mocno.
Wiem, wiem, łatwo powiedzieć.

24

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

jeśli minęło 5 lat, masz dopiero 52..
wybacz, ale jakie masz plany? żyć w byle jakim związku kolejne 20, 30 lat?
żona potraktowała Cię podle, potem mimo iż miała zerwać kontakt ciągle go utrzymywała, tak "doceniła" Twoje wybaczenie..
jak jest teraz między Wami? Masz super towarzyszkę, weszliście na inny poziom związku?
z tego co piszesz to nie.
pogrzebałeś się za życia- z wygody- a życie masz niewygodne.

25

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?
Marcin2070_2025 napisał/a:

Dzień dobry pięć lat później, piszę z nowego konta do starego maila nie mam już dostępu i nie mogę odzyskać hasła...

Przeglądam forum od czasu do czasu i szkoda że sporo historii urywa się.
U mnie zakończyło się jednak inaczej niż byłem przekonany podczas pisania pierwszego postu, żona jednak nie odeszła, romans został przerwany w listopadzie 19', czyli +/- po pół roku. Mimo obietnic jakiś tam śladowy kontakt z gościem utrzymywała jeszcze przez pewien okres, ale z czasem ustał całkowicie. Córka skończyła studia, prowadzi samodzielne życie w innym mieście, ja wybudowałem nowy dom i powoli życie się toczy.
Choć różowo nie jest, bo ostatnie kilka lat do miło spokojnych nie należało, pomijając tematy osobiste to epidemia i ogólne przemiany w społeczeństwie/gospodarce sporo namieszały we wcześniejszej stabilizacji.


Czy stało się dobrze czy źle to pytanie na które nie potrafię sobie jednoznacznie odpowiedzieć i w sumie bywa czasami męczące.
Wygrała chyba jednak wygoda i niechęć do rewolucji, gdyby historia wydarzyła się 5-10 lat wcześniej pewnie był zaczynał nowe życie...

Cieszę się, że córce się udało, życzę jej powodzenia. Tobie się... nie udało. Zostałeś z babką, która się zabawiała to z jednym, to z drugim, okłamywała Cię, wykorzystywała, a jak przyszedł rak, to wiadomo- pomagier na wyciągnięcie ręki. Zostałeś wykastrowany, chociaż sam widzisz, że to strach przed rewolucją Cię wyhamował. A szkoda, bo nigdy nie jest za późno.

26

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

autorze, nie przejmuj się, moze dojdzie do siebie i sama kopnie Cię w tyłek.:)
jej rodzina nie kocha?
chyba Ciebie. skoro nikt Ci jeszcze nie wylał kubła zimnej wody na głowę.

27 Ostatnio edytowany przez Marcin2070_2025 (2025-02-12 20:41:21)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

W pewnej części macie rację, ale tylko w części.
Tak wygrała wygoda i chęć załagodzenia sytuacji do czasu aż córka się usamodzielni. Tak okłamywała a mimo to otrzymała pomoc w chorobie (nie nowotworowej). Teraz znaczy od połowy 20' nie kombinuje na boku i prowadzi normalne życie. Nie ma fajerwerków, ale też i źle nie jest.

Czy mnie potencjalnie kopnie w tyłek, wątpię. Nawet gdyby to wątpliwości, rozterek nie będzie i sprawy zostaną rozwiązane szybko a czy będę sam czy poszukam innej życiowej partnerki? Kto to wie? Choć przeglądając różne tematy na tym forum, czy ogólnie w SM mózg się lasuje. Może w świecie realnym więcej normalnych, tzn. pasujących do mojej definicji normalności, kobiet?

W jednym lekcja była niesłychanie skuteczna i wszelkie altruistyczne odruch w zakresie materialnym poszły w odstawkę. W razie jakichkolwiek akcji zostanie z tym co ma na sobie. A nie przepraszam z połową jednej obecnie niesprzedawalnej w sensownych pieniądzach działki.

28 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-02-12 23:42:47)

Odp: Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Ale co to za życie? Lepsze czy gorsze joz wcześniej? Masz żonę, partnerkę kochankę w niej?
Czy tylko współlokatorkę, której nie opłaca się wyprowadzać?
Bo jeśli to ostatnie to sam na siebie ukręcileś bicz..

Posty [ 28 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Problemy w starym związku, romans i co z emocjami tego porzucanego?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024