Nieuświadomiony strach przed bliskością. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

1

Temat: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Dopiero teraz dowiedziałam się, oraz uświadomiłam sobie, że wybierałam takich facetów, z którymi nie byłoby szans na stały związek. Mam 32 lata, zaczęłam randkować w wieku lat 15. I przez tyle lat "związków"(nie trwały dłużej niż 1,5 roku), znajomości, nie udało mi się nigdy dojść do drugiego etapu relacji, czyli miłości i stabilnego, wspólnego życia. Jestem tak zmęczona tymi staraniami, czuję się jakbym biegła w maratonie przez tych 17 lat, a nigdy nie dotarła do mety. I przykro mi jest, bo zmarnowałam najlepsze lata na ten chory maraton, zamiast budować coś z jednym, normalnym człowiekiem. No nie byłam świadoma tego, że moja podświadomość do mety dobiec nie chce.

Odechciewa mi się żyć. Straciłam najlepsze lata na jakieś g*wniane znajomości bez przyszłości i sama g*wno tworzyłam. Teraz jeszcze muszę się męczyć z tą świadomością. A tak pragnęłam tego czego w domu nie miałam - miłości, spokoju, normalności, radości we dwoje.

Nawet nie bardzo wiem, jak z tym strachem przed głębokim zaangażowaniem walczyć. Wystarczy świadomość i obserwacja? Jest mi strasznie siebie żal, tamtej dziewczyny, którą zmarnowałam. Jej emocje, młodość, normalność.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-11-12 12:52:35)

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Dopiero teraz dowiedziałam się, oraz uświadomiłam sobie, że wybierałam takich facetów, z którymi nie byłoby szans na stały związek. Mam 32 lata, zaczęłam randkować w wieku lat 15. I przez tyle lat "związków"(nie trwały dłużej niż 1,5 roku), znajomości, nie udało mi się nigdy dojść do drugiego etapu relacji, czyli miłości i stabilnego, wspólnego życia. Jestem tak zmęczona tymi staraniami, czuję się jakbym biegła w maratonie przez tych 17 lat, a nigdy nie dotarła do mety. I przykro mi jest, bo zmarnowałam najlepsze lata na ten chory maraton, zamiast budować coś z jednym, normalnym człowiekiem. No nie byłam świadoma tego, że moja podświadomość do mety dobiec nie chce.

Odechciewa mi się żyć. Straciłam najlepsze lata na jakieś g*wniane znajomości bez przyszłości i sama g*wno tworzyłam. Teraz jeszcze muszę się męczyć z tą świadomością. A tak pragnęłam tego czego w domu nie miałam - miłości, spokoju, normalności, radości we dwoje.

Nawet nie bardzo wiem, jak z tym strachem przed głębokim zaangażowaniem walczyć. Wystarczy świadomość i obserwacja? Jest mi strasznie siebie żal, tamtej dziewczyny, którą zmarnowałam. Jej emocje, młodość, normalność.

są osoby które nigdy tego sobie nie uświadamiają, po jednej i drugiej stronie, jupi smile

jeśli nie byłaś świadoma, zgodzisz się zatem że do mety dobiegałaś ? smile mety "nieświadomości", czas przesunąć linię mety

nie straciłaś najlepszych lat, nabierałaś doświadczenia życiowego które właśnie przyszło, to dobre powinno być co nie?

czego się boisz, że wiek ogranicza Cię przed dogonieniem tego co na około wszyscy mają, i nazywają szczęśliwym stabilnym, spokojnym życiem

wierzysz w bajki smile

robota przed Tobą do wykonania w ramach miłości do siebie,
wyciągnąć wnioski, czego się obawiam, po co mi takie relacje były, w nowej zacząć to od początku świadomie wybierać, podchodzić z dobrem do siebie

ewentualnie pomoc psychologiczna, jeśli jakiś hard core to powodowało wcześniej

3

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Amethis dziękuję za słowa otuchy.
Straciłam najlepsze lata, na znalezienie wartościowego partnera, mam wrażenie. Choć sama nie widziałam wtedy wartości w sobie (dopiero ją odkrywam w terapii), co wyklucza poznanie takowego. Jeszcze dobijam się jakimiś socjologicznymi artykułami, o doborze partnerów, w kontekście biologicznym. I co tu dużo mówić, lubicie młode. Trudno wam się dziwić. Mimo, że odkrywam coś czego wcześniej w sobie nie widziałam - empatia, charyzma i wiele innych fajnych cech, to czuje się jak produkt po upływie wartości do spożycia. To pewnie wynika z tego, że niegdyś pusta w środku, grałam wyglądem. W domu mnie tego nauczono. Wygląd jak jedyna wartość kobiety. Ciężko porzucić to głęboko zakorzenione przekonanie. Choć rozumowo myślę coś innego. I tak chyba we mnie jeszcze grają - stare przekonania, niejako narzucone przez ojca tyrana, a moje własne uczucia i przemyślenia.

Mam duże doświadczenie w sprawach damsko męskich, ale nie w miłości. Tu jestem zielona. Dla mnie to święty gral. Pierwszy etap zuroczenia przechodziłam na kilkanaście różnych sposobów. Młode kobiety przychodzą do mnie po porady randkowe.

Kurczę ale bym chciała mieć długi związek, być dla jednej osoby, zbudować rodzinę. Postaram się, może jeszcze nie wszystko stracone.

4

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

W swoim strachu przed bliskością i tak byłaś o wiele kroków dalej niż ja. Ja przez długie lata mogłem sobie jedynie marzyć, żeby w ogóle trzymać kogoś za rękę. Nie mówiąc o czymś więcej. Były dziewczyny, potem kobiety, które mnie pociągały, ale to nie było w wzajemnością. Myślę, że podświadomie mogłem celować właśnie w takie u których nie miałem żadnych szans. Potrafiłem się pakować w jakieś głupie układy, które teraz określa się friend zone.
Najgorsze jest to, że tych straconych lat się nie da nadrobić. Udało mi się w końcu z kimś związać. Ożeniłem się tuż przed 40-tką. Ale mam świadomość tego, że pod pewnymi względami jestem trudnym partnerem. I mimo wszystko ten strach przed bliskością nawet teraz ciągle się tli.

5 Ostatnio edytowany przez Senshi (2019-11-14 13:10:13)

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Misinx udało Ci się jednak z kimś związać. To aż szok, przy tym co było. Znasz powód swojego strachu przed bliskością? Skąd to się wzięło?

Ja pierwszy raz trafiłam na normalnego faceta, parę miesięcy temu. Zakochany po uszy, akceptujący mnie taką jaka jestem. Był blisko cały czas. Teraz ja zamieniłam się w tych facetów, którzy mnie odrzucali. Teraz ja odrzucam. Przeganiam. Za bardzo przeraża mnie, że facet mógłby mi dać to o czym pragnę - rodzinę, być może dziecko. Ja się zupełnie w tym odnaleźć nie umiem. Nie wiem co z TYM począć. Odrzuciłam go więc, i przeżywam horror, mam regres w zdrowieniu. Przeżywam rozstanie. No cyrk na kółkach.

A rzuciłam go, bo stwierdziłam, że ja go nie kocham. Czy to prawda? - nie wiem.

6

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Jak nie kochasz to nie kochasz i nie wmówisz sobie, że jest inaczej. Taka relacja męczy coraz bardziej i nie ma innej opcji niż zerwać i się odciąć. Życie.

Senchi problem w tym, że idziesz w ilość, nie w jakość. Ja bym się bardziej skupiła tutaj na przeanalizowanie Twoich wyborów i zobaczenie, czy nie jest przypadkiem tak, że sama podświadomie bojkotujesz swoje próby i wybory i bierzesz takich facetów, którzy stabilizacji Ci nie zapewnią.

7

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Lady Loka, terapeutka mówi mi, że żaden facet nie dorówna moim wymaganiom, więc już sama nie wiem czy go na prawdę nie kocham, czy tylko nie chcę bo się boję lub bo nie przystoi do mojego wyobrażenia. Ale wydaje mi się, że rzeczywiście nie kocham, ale przywiązałam się dość mocno i przeżywam rozstanie jak każdy normalny, kto miał uwagę, a już nie ma i z powrotem jest sam.

8

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Lady Loka, terapeutka mówi mi, że żaden facet nie dorówna moim wymaganiom, więc już sama nie wiem czy go na prawdę nie kocham, czy tylko nie chcę bo się boję lub bo nie przystoi do mojego wyobrażenia. Ale wydaje mi się, że rzeczywiście nie kocham, ale przywiązałam się dość mocno i przeżywam rozstanie jak każdy normalny, kto miał uwagę, a już nie ma i z powrotem jest sam.

A jakie masz te wymagania?

9

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Przede wszystkim ma być chemia. A tu jej nie czułam od początku. Jest introwertykiem a ja lubię energicznych ekstrawertyków. No mógłby jeszcze prowadzić auto, być chętny do roboty, żyć po partnersku i mieć fajną charyzmę big_smile

10

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Przede wszystkim ma być chemia. A tu jej nie czułam od początku. Jest introwertykiem a ja lubię energicznych ekstrawertyków. No mógłby jeszcze prowadzić auto, być chętny do roboty, żyć po partnersku i mieć fajną charyzmę big_smile


Ja tu nie widzę za dużych wymagań. Wzięłaś faceta, który był od ideału bardzo daleki i nie było chemii to niby co z tego miało byc tongue

Twoim problemem nie jest przypadkiem to, że intensywnie próbujesz każdego faceta jakoś dopasować do tych wymagań zamiast odpuścić i szukać tego, który wpasuje się w nie naturalnie?

11

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Lady Loka, podobno coś w tym jest, że powinnam odpuścić wyobrażenia i być otwartym na to co los ciekawego przyniesie. Naturalnie muszę uważać na dewaluację mężczyzny.

12

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Nie, to nie o to chodzi smile

chodzi o to, żeby znaleźć takiego faceta, przy którym się będziesz dobrze czuła. Ty bierzesz tego, który akurat się nawinie i próbujesz zrobić tak, żeby było dobrze. Jak to jest ten facet to nie musisz nic robić, bo po prostu jest dobrze. Zawsze będą jakieś cechy, które będą Ci przeszkadzały, więc warto mieć w głowie usystematyzowane, z czym możesz żyć, a czego absolutnie nie zaakceptujesz. Jeżeli lubisz chodzić do etatru, a Twój facet wyśmiewa taką formę spędzania czasu, to nawet w imię otwartości po prostu sie z nim nie dogadasz.
Warto mieć oczekiwania, a nie brać z biegu tego, który akurat jest zainteresowany. Bo właśnie w ten sposób, wchodząc w relacje z każdym, traci się najwięcej czasu. Ten czas lepiej poświęcić na wartościowe relacje.
Jak nie ma chemii, to od pierwszych dni wiadomo, że nic z tego nie będzie, więc nie ma sensu w coś takiego wchodzić.

13

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Przede wszystkim ma być chemia. A tu jej nie czułam od początku. Jest introwertykiem a ja lubię energicznych ekstrawertyków. No mógłby jeszcze prowadzić auto, być chętny do roboty, żyć po partnersku i mieć fajną charyzmę big_smile

Chciałabyś:
- atrakcyjnego, charyzmatycznego, aktywnego towarzysko ekstrawertyka, z pracą, prawkiem i nowoczesną wizją związku.

A wzięłaś sobie:
- niepociągające cię, spokojnego introwertyka z małymi potrzebami towarzyskimi, bez prawka, bez pracy, wymagającego aby kobieta robiła na swojego patriarchalnego tongue pana i władcę.

Żeby tylko się nie udało i potwierdziło Twoją opinię na temat związków. Czy coś w tym stylu?
Dobrze rozumiem?

ps.
Przecież ten zestaw cech to jakiś absurd. Chyba, że to wszystko to takie typowe babskie niedopowiedzenie wink. Więc na "żywo" to i Grey by się nie załapał.

14 Ostatnio edytowany przez Senshi (2019-11-14 15:41:34)

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Lady Loka, dziękuję. Masz rację.

I tak było z tą moją relacją od początku. Ja lubię nieco ambitniejszych facetów, a on mimo, że niegłupi, w wieku 35 lat nadal na magazynie robi, i raczej nie ma ambicji na nic lepszego. Skończył tylko szkołę średnią ale to nie zbrodnia. Tacy ludzie świetnie sobie radzą też w świecie.No ale on, na pierwszej randce, zwierzył mi się, że może na słuchawce w domu popracuje, to będzie mu lżej. No libido mi opadło do parteru. Tak już mam - co zrobić? Sama jestem wykształcona i prowadzę firmę. U niego jeszcze brak prawa jazdy... za dużo tego.

I masz rację, zdałam sobie sprawę, że spotykając się z nim, marnuję swój czas i jego, oraz energię na poznanie odpowiedniej osoby. Owszem, chyba pierwszy raz ktoś chciał mnie taką jaka jestem. Normalny facet w końcu, bez zaburzeń. Pomyślałam, że powinnam spróbować, że może chemia się rozbudzi. 4 miesiące minęły a ja jednocześnie przywiązana do niego ale też poirytowana coraz bardziej.

15

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Lady Loka, dziękuję. Masz rację.

I tak było z tą moją relacją od początku. Ja lubię nieco ambitniejszych facetów, a on mimo, że niegłupi, w wieku 35 lat nadal na magazynie robi, i raczej nie ma ambicji na nic lepszego. Skończył tylko szkołę średnią ale to nie zbrodnia. Tacy ludzie świetnie sobie radzą też w świecie.No ale on, na pierwszej randce, zwierzył mi się, że może na słuchawce w domu popracuje, to będzie mu lżej. No libido mi opadło do parteru. Tak już mam - co zrobić? Sama jestem wykształcona i prowadzę firmę. U niego jeszcze brak prawa jazdy... za dużo tego.

I masz rację, zdałam sobie sprawę, że spotykając się z nim, marnuję swój czas i jego, oraz energię na poznanie odpowiedniej osoby. Owszem, chyba pierwszy raz ktoś chciał mnie taką jaka jestem. Normalny facet w końcu, bez zaburzeń. Pomyślałam, że powinnam spróbować, że może chemia się rozbudzi. 4 miesiące minęły a ja jednocześnie przywiązana do niego ale też poirytowana coraz bardziej.

Bo dla tych z małymi ambicjami będziesz spełnieniem marzeń wink bo oni w kwestii związku też nie mają większych ambicji, a chemia się nie rozbudza jak jej nie ma na początku.
Szukaj dalej i nie zgadzaj się na półśrodki!

16

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Dzięki Lady Locka. Myślę, że moja terapeutka nieco przesadza z tym, że marzę o świętym gralu. Przecierpię to rozstanie - jednak się przywiązałam nieco, i wrócę na odpowiednie tory. Mam jeszcze sporo pracy nad samą sobą.

17

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Misinx udało Ci się jednak z kimś związać. To aż szok, przy tym co było. Znasz powód swojego strachu przed bliskością? Skąd to się wzięło?

Ja pierwszy raz trafiłam na normalnego faceta, parę miesięcy temu. Zakochany po uszy, akceptujący mnie taką jaka jestem. Był blisko cały czas. Teraz ja zamieniłam się w tych facetów, którzy mnie odrzucali. Teraz ja odrzucam. Przeganiam. Za bardzo przeraża mnie, że facet mógłby mi dać to o czym pragnę - rodzinę, być może dziecko. Ja się zupełnie w tym odnaleźć nie umiem. Nie wiem co z TYM począć. Odrzuciłam go więc, i przeżywam horror, mam regres w zdrowieniu. Przeżywam rozstanie. No cyrk na kółkach.

A rzuciłam go, bo stwierdziłam, że ja go nie kocham. Czy to prawda? - nie wiem.

U mnie w życiu tej bliskości po prostu nigdy nie było. Rodzice, a zwłaszcza matka preferowali tzw. zimny chów. W relacjach z płcią przeciwną byłem zawsze tylko na etapie "przyjaciela", "kolegi", "powiernika". W pewnym sensie stałem więc latami w miejscu i coraz bardziej zapadałem się w sobie. Ale największe trzęsienie ziemi paradoksalnie pojawiło się właśnie dopiero wtedy, kiedy ktoś wreszcie się mną zainteresował. Zamiast się tym cieszyć wpadłem w przerażenie. Istny koszmar. Ciągłe wołanie w głowie "uciekaj", "to nie dla ciebie" itd. W tamtym okresie chyba najbardziej pomogła mi terapia. Udało mi się jakoś pokonać ten strach. Ale nie wszystkie problemy zniknęły. Niestety po jakimś czasie okazało się, że moja obecna żona też preferuje "zimny chów". Możliwe, że podświadomie szukałem u kogoś tego co już znałem, mimo, że pragnąłem czegoś innego.

Abstrahując całkowicie od tego, czy ten obecny facet z którym się spotykasz jest wart zainteresowania czy nie, to obawiam się, że w każdym przypadku będziesz szukać tego co Ci nie pasuje, żeby mieć wymówkę do nie związania się. Nie będziesz tego robić świadomie. To będzie reakcja obronna.

18 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-15 16:51:37)

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.
Senshi napisał/a:

Przede wszystkim ma być chemia. A tu jej nie czułam od początku. Jest introwertykiem a ja lubię energicznych ekstrawertyków. No mógłby jeszcze prowadzić auto, być chętny do roboty, żyć po partnersku i mieć fajną charyzmę big_smile

No i Ci, których wybierałaś do relacji, tacy byli?
Zachwycali Cię czymś, czy po prostu uznawałaś, że interesują się Tobą, większych wad brak więc można spróbować?
Bo można i tak, tylko szybko zakończyć na zwykłej znajomości, jak po tygodniu, dwóch nic się nie pojawia, nie ,1,5 roku. bo zabierasz czas sobie i jemu.
Po prostu mężczyzna nie może być z braku laku..  kontakt z nim ma cieszyć duszę i ciało smile

19 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-11-15 18:36:21)

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

"święty gral"

Święty potocznie - unikając odpowiedzialności, bezradny, nie biorący odpowiedzialności, coś co trzeba pielęgnować, itd itp

Grał - coś nie dostępnego, nie określonego, wyobrazeniowego

smile

Czy przypadkiem mimo umiejętności, poradnosci, wybierasz takie egzemplarze nie modyfikowalne?

Które z okazji dystansu wyuczone go, idealnie wpasowuja się w Twój lek przed bliskościa, są w dokładnie tej samej odległości emocjonalnej?
Z daleka wiele spraw wygląda idealnie, problem w tym że to pozwala nic nie widzieć

Już o dokonywaniu decyzji nie wspomnę smile

smile

20

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Amethis, tak brałam tych, z którymi nie było szans by się udało coś więcej, na dłużej. Nieświadomie. Czyli np. babiarza albo narcyza, bordera...

21

Odp: Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Nie żałuj niczego bo to Twoje doświadczenie na którym co więcej się nauczylas jak widać.

Ja znam tylko jedną radę na tą sytuację. Zajmij się sobą tylko i wyłącznie. Nie zajmuj się teraz związkami, nie myśl że partner nawet najbardziej kochający i najlepszy na świecie zapewni Ci szczęście bo tak nie jest. Kiedy wy pracujesz w swoim życiu wszystkie zasoby, kiedy polubisz siebie kiedy Twoje życie będzie dla Ciebie wartością to po pierwsze przestaniesz zwracać uwagę na facetów który są niedostępni a po drugie będziesz wiodła szczęśliwe życie i wtedy dopiero może być mowa o jakimś związku. Jesteś bardzo młodą osobą i na prawdę nie masz się czym zamartwiac i tracić dzięki temu jeszcze więcej swoich cennych lat.

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nieuświadomiony strach przed bliskością.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024