NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 47 ]

1 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-12 01:48:26)

Temat: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Padało i padało, a ja czytałam Was i czytałam. I pewna myśl mi przyszła do tej głupiej głowy. Czemuż wszystkie wątki są tak pesymistyczne????? No whay????? Nie ma żadnego tematu pt. ROMANS NAUCZYŁ MNIE ŻYCIA, czy coś tam :)
Chcecie drogie Panie (bo cholera jasna, a nóż ten temat bardziej nas  dotyczy), żyć w wiecznym cierpieniu?
Myślę, że pierwszorzędna myśl musi być takowa (ja jako kobieta): zachowałam sie, jak [wulgaryzm].

uuuuuuuu boli ego?

Boli.


Zaj....cie było na początku tego romansu, nie????


A teraz ryczysz?
Skąd ja to znam...... niestety z autopsji.

Ogarnij się, idź do psychiatry...
:) No, jak, kurcze do psychiatry, toż to  wstyd........
A Qrła wstydu nie miała, jak pięknie nóżki rozkładała przed obcym chłopem????????

I to piszę JA, ja była kochanka, nie moherowe berety

Zobacz podobne tematy :
Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
LIBRA38 napisał/a:

Padało i padało, a ja czytałam Was i czytałam. I pewna myśl mi przyszła do tej głupiej głowy. Czemuż wszystkie wątki są tak pesymistyczne????? No whay????? Nie ma żadnego tematu pt. ROMANS NAUCZYŁ MNIE ŻYCIA, czy coś tam smile
Chcecie drogie Panie (bo cholera jasna, a nóż ten temat bardziej nas  dotyczy), żyć w wiecznym cierpieniu?
Myślę, że pierwszorzędna myśl musi być takowa (ja jako kobieta): zachowałam sie, jak [wulgaryzm].

uuuuuuuu boli ego?

Boli.


Zaj....cie było na początku tego romansu, nie????


A teraz ryczysz?
Skąd ja to znam...... niestety z autopsji.

Ogarnij się, idź do psychiatry...
smile No, jak, kurcze do psychiatry, toż to  wstyd........
A Qrła wstydu nie miała, jak pięknie nóżki rozkładała przed obcym chłopem????????

I to piszę JA, ja była kochanka, nie moherowe berety

Rozkładałaś nogi przed obcym chłopem? Nieładnie. Niektórzy wyobraź sobie nawiązali emocjonalną więź zanim poszli do łóżka. Sprowadzanie romansu do bezmyślnego uprawiania seksu jest dość krzywdzące, choć nie odmawiam Ci - może dla Ciebie to była tylko taka rąbanka? Sama wiesz najlepiej.  Jak ktoś włożył w to emocje, kochał to i ryczy. Masz z tym jakiś kłopot? Jak dla kogoś to była bezmyślna rąbanka, to się śmieje i szuka kogoś do kolejnej rąbanki. Ja jak narazie tęsknię - za człowiekiem, za jego bliskością, za rozmową. W najmniejszym zaś stopniu za seksem.

3

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Rachunek sumienia i pokuta w jednym? Rzadko się zdarza, ale dobrze wróży na przysżłość smile Oby więcej takich przemyśleń!

4 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-11-12 18:02:06)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Pink Panther 38 napisał/a:

Rozkładałaś nogi przed obcym chłopem? Nieładnie. Niektórzy wyobraź sobie nawiązali emocjonalną więź zanim poszli do łóżka. Sprowadzanie romansu do bezmyślnego uprawiania seksu jest dość krzywdzące, choć nie odmawiam Ci - może dla Ciebie to była tylko taka rąbanka? Sama wiesz najlepiej.  Jak ktoś włożył w to emocje, kochał to i ryczy. Masz z tym jakiś kłopot? Jak dla kogoś to była bezmyślna rąbanka, to się śmieje i szuka kogoś do kolejnej rąbanki. Ja jak narazie tęsknię - za człowiekiem, za jego bliskością, za rozmową. W najmniejszym zaś stopniu za seksem.

Wydaje mi się, że mnie nie zrozumiałeś. Mój post miał  na celu, to żeby nie wulgaryzm sobie jescze bardziej psychiki, żeby dojsc do siebie. Myślisz, że ja za NIM nie tęsknie? Bardzzzzzzzzzzo. Wulgaryzm mnie wręcz. Leki troichę to wyciszyły to......Chodziło mi o aspekt psychiczny, jak poradzić sobie romansie

5 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-12 01:53:15)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
LIBRA38 napisał/a:

Wydaje mi się, że mnie nie zrozumiałeś. Mój post miał  na celu, to żeby nie [wulgaryzm] sobie jescze bardziej psychiki, żeby dojsc do siebie. Myślisz, że ja za NIM nie tęsknie? Bardzzzzzzzzzzo. [wulgaryzm] mnie wręcz. Leki trochę to wyciszyły to......Chodziło mi o aspekt psychiczny, jak poradzić sobie romansie

Wiesz pewną żałobę trzeba przeżyć. Po prostu... to była jakaś relacja. Wywołała ogrom uczuć, które nie mogły się w takich warunkach normalnie rozwinąć, a rozstanie boli jak to zwykle przy rozstaniach. Na domiar złego nie masz jak obrzydzić sobie obiektu, bo go miałaś tylko w trybie randkowym. Ale sprowadza ie tego w pierwszym poście do rozkładania nóg i bezrozumnej kopulacji jest chyba błędne. Naprawdę tak to odbierałaś u siebie? Trywializowanie tego co się czuje, nie pomoże. Trzeba przeżyć te wszystkie fazy, żeby wyzdrowieć. Jedyna nauka jaką wyniosłam z tego, to taka, żeby w podobną relację nigdy nie wchodzić. A jak się trafi kolega, który zacznie narzekać na małżeństwo, to dać mu numer od prawnika, po co się ma kolega umartwiać.
W tej chwili jest mi smutno. Tak zwyczajnie. Bo było to czym innym dla mnie i czym innym dla niego. I nic z tym nie zrobię. On mnie nie kochał, teraz już nie potrzebuje. Rozwala mnie to, że nie mogę dzielić z nim życia, ale to pewnie minie. Libra38 - czy myślałaś czasem nad tym co by było gdybyście byli razem? Czy on by Ci pasował na co dzień.

P.S. jaki lek Ci pomaga, czy możesz podać nazwę?

6

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Drogie kochaneczki, że Was tak ładnie nazwę. Romans mojego męża rozpier...ił mnie i moje serce na milion kawałków. Na szczęście już prawie byłego, chociaż próbował i na głowie stawał, żeby było wszystko dobrze, ale nie potrafiłam. To nie wasza wina, nie Wy obiecywałyście wierność. Ja już mam to za sobą, nie czuje bólu, ani żalu. Próbuje sobie układać mój świat. Ale trochę mnie śmieszą te slogany o tęsknocie, lekach na uspokojenie, choćby przez wzgląd na biedne zdradzone kobiety, które tu zależą, a w tym momencie przeżywają najgorszy horror swojego życia. Ja szczerze wam współczuję, ale dla kogoś w samym środku piekła, to zwykłe kur.....wo.

7

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Pink Panther 38 napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:
Pink Panther 38 napisał/a:

Rozkładałaś nogi przed obcym chłopem? Nieładnie. Niektórzy wyobraź sobie nawiązali emocjonalną więź zanim poszli do łóżka. Sprowadzanie romansu do bezmyślnego uprawiania seksu jest dość krzywdzące, choć nie odmawiam Ci - może dla Ciebie to była tylko taka rąbanka? Sama wiesz najlepiej.  Jak ktoś włożył w to emocje, kochał to i ryczy. Masz z tym jakiś kłopot? Jak dla kogoś to była bezmyślna rąbanka, to się śmieje i szuka kogoś do kolejnej rąbanki. Ja jak narazie tęsknię - za człowiekiem, za jego bliskością, za rozmową. W najmniejszym zaś stopniu za seksem.

Wydaje mi się, że mnie nie zrozumiałeś. Mój post miał  na celu, to żeby nie [wulgaryzm] sobie jescze bardziej psychiki, żeby dojsc do siebie. Myślisz, że ja za NIM nie tęsknie? Bardzzzzzzzzzzo. [wulgaryzm] mnie wręcz. Leki trochę to wyciszyły to......Chodziło mi o aspekt psychiczny, jak poradzić sobie romansie

Wiesz pewną żałobę trzeba przeżyć. Po prostu... to była jakaś relacja. Wywołała ogrom uczuć, które nie mogły się w takich warunkach normalnie rozwinąć, a rozstanie boli jak to zwykle przy rozstaniach. Na domiar złego nie masz jak obrzydzić sobie obiektu, bo go miałaś tylko w trybie randkowym. Ale sprowadza ie tego w pierwszym poście do rozkładania nóg i bezrozumnej kopulacji jest chyba błędne. Naprawdę tak to odbierałaś u siebie? Trywializowanie tego co się czuje, nie pomoże. Trzeba przeżyć te wszystkie fazy, żeby wyzdrowieć. Jedyna nauka jaką wyniosłam z tego, to taka, żeby w podobną relację nigdy nie wchodzić. A jak się trafi kolega, który zacznie narzekać na małżeństwo, to dać mu numer od prawnika, po co się ma kolega umartwiać.
W tej chwili jest mi smutno. Tak zwyczajnie. Bo było to czym innym dla mnie i czym innym dla niego. I nic z tym nie zrobię. On mnie nie kochał, teraz już nie potrzebuje. Rozwala mnie to, że nie mogę dzielić z nim życia, ale to pewnie minie. Libra38 - czy myślałaś czasem nad tym co by było gdybyście byli razem? Czy on by Ci pasował na co dzień.

P.S. jaki lek Ci pomaga, czy możesz podać nazwę?

Może źle się określiłam.......kocham GO i nie przestanę. Tylko moj post miał założenie całkiem inne, niż do tego  bijecie/ Czemu?

8

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Pink Panther 38 napisał/a:

P.S. jaki lek Ci pomaga, czy możesz podać nazwę?

Pantero nie kombinuj nie wszystkie leki są  dla wszystkich dobre i uniwersalne to raz
To co dobrano Librze to wcale nie musi dobrze i skutecznie pomóc Tobie
Naprawdę to poważna sprawa nie ma co eksperymentować na własną rękę.
Różnice nawet bardzo małe między waszymi stanami i organizmami są bardzo istotne.
Psychiatrzy też są rożni jedni z powagą się zajmują farmakoterapią inni wypisują na życzenie albo co tam pod ręką.
Właściwe dobranie leków to nie taka prosta sprawa jak się wydaje i wcale nie zawsze leki są konieczne ,ale jak się uprzesz to pacjent nasz pan/pani.

9 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-12 01:08:17)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

LIBRA38 Ty go kochasz, ale pytanie czy on kocha Ciebie? Bo zrozumiałem, że chyba wrócił do żony...Skoro wrócił, to czy Twoja miłość ma jakikolwiek sens? Takie wzdychanie w powietrze do osoby z która się już w ogóle nie widujesz?

10 Ostatnio edytowany przez Pink Panther 38 (2019-11-12 01:12:28)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
RangeRove'a napisał/a:

Drogie kochaneczki, że Was tak ładnie nazwę. Romans mojego męża rozpier...ił mnie i moje serce na milion kawałków. Na szczęście już prawie byłego, chociaż próbował i na głowie stawał, żeby było wszystko dobrze, ale nie potrafiłam. To nie wasza wina, nie Wy obiecywałyście wierność. Ja już mam to za sobą, nie czuje bólu, ani żalu. Próbuje sobie układać mój świat. Ale trochę mnie śmieszą te slogany o tęsknocie, lekach na uspokojenie, choćby przez wzgląd na biedne zdradzone kobiety, które tu zależą, a w tym momencie przeżywają najgorszy horror swojego życia. Ja szczerze wam współczuję, ale dla kogoś w samym środku piekła, to zwykłe kur....wo.

Czujesz ból i czujesz żal. Ocieka nimi każde słowo. Nawet "kochaneczki". Każdy ma prawo do swoich uczuć. Ty masz swoje. Ja mam swoje. Jak ktoś cierpi, to szuka pomocy. Jak cię bolą wpisy kochanek, to po kij tu wchodzisz? Wchodź do zdradzonych i tam sobie pomóż.
Śmieszy mnie takie podchodzenie do tematu. Oczywiscie twój mąż był cudem natury, aniołem w ludzkiej postaci, ale się zbiesił przez kochankę. Był jaki był, ciesz się ze masz go z głowy.


Nie, nie współczujesz - ale wiesz co? My tu nie wchodzimy po współczucie na forum. Po pomoc w wychodzeniu z toksycznej relacji, jaką jest romans. I choćbyś nie wiem jak nóżkami tupała, każdy będzie miał tu swoje przeżycia, uczucia i każdy będzie sobie jakoś radził. Tak jak potrafi. Kochałam z całego serca niewłaściwego człowieka. Bywa. Pora się z tego wyleczyć i nie powtarzać błędów.

11

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

LIBRA38 Ty go kochasz, ale pytanie czy on kocha Ciebie? Bo zrozumiałem, że chyba wrócił do żony...Skoro wrócił, to czy Twoja miłość ma jakikolwiek sens? Takie wzdychanie w powietrze do osoby z która się już w ogóle nie widujesz?

Nie, to kompletnie nie ma sensu, ale co w emocjach ma sens? One są raczej daleko od rozumu.
Paslawek - masz rację, pytałam z ciekawości. Do psychiatry się na razie nie wybieram ale mocno rozważam psychologa.

12

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

Rachunek sumienia i pokuta w jednym? Rzadko się zdarza, ale dobrze wróży na przysżłość smile Oby więcej takich przemyśleń!

A no kurde sie zdarza

13

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Póki jeszcze( miejmy nadzieję) zdrada nie jest tak bardzo akceptowalnym zjawiskiem, zawsze porzucona czy zdradzona osoba będzie uważana za pokrzywdzoną, przynajmniej bardziej, także w moim odczuciu. Za to winnym będzie przede wszystkim a właściwie tylko zdradzający. Mam wrażenie, czytając to forum, że jednak trend się powoli odwraca i najtrudniejsze co jest do zrobienia, to UNIKNIĘCIE romansu. A o to chyba w tym wszystkim chodzi...Każdy ma prawo do swojego uczucia, ale nie kosztem innych.

14 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-12 01:55:39)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Pink Panther 38 napisał/a:

Wiesz pewną żałobę trzeba przeżyć. Po prostu... to była jakaś relacja. Wywołała ogrom uczuć, które nie mogły się w takich warunkach normalnie rozwinąć, a rozstanie boli jak to zwykle przy rozstaniach. Na domiar złego nie masz jak obrzydzić sobie obiektu, bo go miałaś tylko w trybie randkowym. Ale sprowadza ie tego w pierwszym poście do rozkładania nóg i bezrozumnej kopulacji jest chyba błędne. Naprawdę tak to odbierałaś u siebie? Trywializowanie tego co się czuje, nie pomoże. Trzeba przeżyć te wszystkie fazy, żeby wyzdrowieć. Jedyna nauka jaką wyniosłam z tego, to taka, żeby w podobną relację nigdy nie wchodzić. A jak się trafi kolega, który zacznie narzekać na małżeństwo, to dać mu numer od prawnika, po co się ma kolega umartwiać.
W tej chwili jest mi smutno. Tak zwyczajnie. Bo było to czym innym dla mnie i czym innym dla niego. I nic z tym nie zrobię. On mnie nie kochał, teraz już nie potrzebuje. Rozwala mnie to, że nie mogę dzielić z nim życia, ale to pewnie minie. Libra38 - czy myślałaś czasem nad tym co by było gdybyście byli razem? Czy on by Ci pasował na co dzień.

P.S. jaki lek Ci pomaga, czy możesz podać nazwę?

NEOSPAZMINA

15

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

LIBRA38 Ty go kochasz, ale pytanie czy on kocha Ciebie? Bo zrozumiałem, że chyba wrócił do żony...Skoro wrócił, to czy Twoja miłość ma jakikolwiek sens? Takie wzdychanie w powietrze do osoby z która się już w ogóle nie widujesz?

Kolejna nadinterpretacja, Twoja i  ów AFTERA. Po pierwsze sami mu "DOROBILIŚCIE ZONE"Gdzie napisałam, że takąwą miał?????????? Mniejsza o to, żona, dziewczzyna.........

16

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Dlaczego tak łatwo zdradzac i romansować  i dlaczego tak trudno walczyc o miłość i żar w prawomocnym związku.

17

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

LIBRO38, rozumiem, że mogą Tobą rządzić emocje, ale one nie zwalniają z przestrzegania naszego regulaminu, a ten wyraźnie mówi, że używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne jest zabronione. W tym miejscu proszę, abyś jednak zwracała uwagę na to, jakiego używasz języka, zapoznała się z naszymi zasadami (z naciskiem na punkt 9 RF) i stosowała do ich zapisów.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

18

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

Póki jeszcze( miejmy nadzieję) zdrada nie jest tak bardzo akceptowalnym zjawiskiem, zawsze porzucona czy zdradzona osoba będzie uważana za pokrzywdzoną, przynajmniej bardziej, także w moim odczuciu. Za to winnym będzie przede wszystkim a właściwie tylko zdradzający. Mam wrażenie, czytając to forum, że jednak trend się powoli odwraca i najtrudniejsze co jest do zrobienia, to UNIKNIĘCIE romansu. A o to chyba w tym wszystkim chodzi...Każdy ma prawo do swojego uczucia, ale nie kosztem innych.

Ja tam uważam, że osoba Z KTÓRĄ zdradzający zdradza też nie jest bez winy.
Tu się przedstawia je jako biedne, pokrzywdzone, bo on taki paskudny, nie zostawił żony, ona kochała, on kochał, ale był draniem. Ojej, rozpłakać się idzie nad biedą kochanki, która z własnej woli wbiła na trzecią w inną relację.

Cóż, mam mało popularny zapewne pogląd na takie sprawy i uważam, że żadna kobieta nie powinna się brać za zajętego faceta, choćby ten nie wiem jak bardzo pokazywał, że kocha. Zajęty? No to wywalić go z orbity i jasno mu powiedzieć dlaczego. Gdyby ludzie przez zwykłą głupią solidarność z własną płcią potrafili sobie odpuścić ludzi w związkach byłoby nam o niebo lepiej.
Sorry dziewczyny, to, w czym jesteście teraz i jakie emocje Wami rządzą to jest całkowicie Wasza wina. Zrobiłyście sobie to na swoje własne życzenie. Mam nadzieję, że przynajmniej będą z tego jakieś wnioski.

19

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Ja bym nie brał leków. Choć sam czasem miałem ochotę pójść do lekarza aby dał mi coś na obniżenie zakochania w kochance bo miałem wrażenie że mi głowa eksploduje od hormonów i zeby dorzucił coś na obniżenie pożądania bo nawet nie zabardzo mogłem z nią rozmawiać. Gotowość na seks permanentna i natychmiastowa. Z nią było tak samo. Ale się męczyliśmy. Dobrze że wychodzę z tego - ulga.  Miłość to jednak stan chorobowy, długotrwały.

Odejście kochanka/i jest formą straty, który trzeba sobie zrekompensować aby mózg był zadowolony. Do tego może polecieć samoocena bo jednak odszedł. Więc trzeba to wszystko wyrownać.

Więc racja, użalanie się nie ma sensu. Moja rada dla koleżanek "po fachu" jest taka.

Aby odzyskać równowagę psychiczną potrzebne jest:
- Całkowite zerwanie kontaktów z kochankiem (tak jak alkoholik nie powinien mieć wódki w domu); żadne tam zostańmy przyjaciółmi.

- Zmuszenie się do aktywności fizycznej i umysłowej poprzez  zapisanie się na kurs, szkolenie itp. Coś co podniesie naszą wartość na rynku zawodowym lub matrymonialnym. Czyli coś zyskamy aby zrekompensować stratę kochanka.

-Zmuszenie się do kontaktów z innymi osobnika płci przeciwnej - tak to już jest, że takie kontaktu łagodzą stan chorobowy. Wystarczy rozmowa, delikatny flirt. Nikt nikomu nie każe stosować metody klina.

- Wiedza, że nie ma tego Jedynego. Że jest cała grupa osób wokół nas, w których można się zakochać i zbudować udane związki. Broń boże wmówić sobie kłamstwo, że ten to był ten jedyny.


Kochanki singielki i tak mają łatwiej bo macie perspektywy na nowy związek. Gorzej jest z żonatymi bo po pięknej i namiętnej kochance trzeba wrócić do żony, do tego co było, do problemów od których uciekaliśmy. Tu jest dopiero dramat.

20

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Hrefi napisał/a:

Ja bym nie brał leków. Choć sam czasem miałem ochotę pójść do lekarza aby dał mi coś na obniżenie zakochania w kochance bo miałem wrażenie że mi głowa eksploduje od hormonów i zeby dorzucił coś na obniżenie pożądania bo nawet nie zabardzo mogłem z nią rozmawiać. Gotowość na seks permanentna i natychmiastowa. Z nią było tak samo. Ale się męczyliśmy. Dobrze że wychodzę z tego - ulga.  Miłość to jednak stan chorobowy, długotrwały.

Odejście kochanka/i jest formą straty, który trzeba sobie zrekompensować aby mózg był zadowolony. Do tego może polecieć samoocena bo jednak odszedł. Więc trzeba to wszystko wyrownać.

Więc racja, użalanie się nie ma sensu. Moja rada dla koleżanek "po fachu" jest taka.

Aby odzyskać równowagę psychiczną potrzebne jest:
- Całkowite zerwanie kontaktów z kochankiem (tak jak alkoholik nie powinien mieć wódki w domu); żadne tam zostańmy przyjaciółmi.

- Zmuszenie się do aktywności fizycznej i umysłowej poprzez  zapisanie się na kurs, szkolenie itp. Coś co podniesie naszą wartość na rynku zawodowym lub matrymonialnym. Czyli coś zyskamy aby zrekompensować stratę kochanka.

-Zmuszenie się do kontaktów z innymi osobnika płci przeciwnej - tak to już jest, że takie kontaktu łagodzą stan chorobowy. Wystarczy rozmowa, delikatny flirt. Nikt nikomu nie każe stosować metody klina.

- Wiedza, że nie ma tego Jedynego. Że jest cała grupa osób wokół nas, w których można się zakochać i zbudować udane związki. Broń boże wmówić sobie kłamstwo, że ten to był ten jedyny.


Kochanki singielki i tak mają łatwiej bo macie perspektywy na nowy związek. Gorzej jest z żonatymi bo po pięknej i namiętnej kochance trzeba wrócić do żony, do tego co było, do problemów od których uciekaliśmy. Tu jest dopiero dramat.

Niekoniecznie u żonatego jest dramat po wysypaniu zdrady. U -"mojego" - miodowe miesiące. Żona się stara, fruwa na uszach, a żonaty zachwycony polepszonymi warunkami małżeńskimi.
Ja się zbieram z podłogi. W sumie powinnam czuć satysfakcję - bo tak pomogłam tongue
Ale jedyne co czuję to żal za spotkaniami. Choć same spotkania byly super, dawały złudzenie związku... przez kilka godzin czułam się dla niego naprawdę KIMŚ. A potem on sobie szedł i wszystkie te fajne uczucia znikały. Zostawała tragiczna tęsknota ale jednak z perspektywą jakiegoś tam spotkania w niedługim czasie, i telefonu...
Teraz jest tylko tęsknota. Przeogromna. I już nie wiem za czym tęsknię - czy tylko za nim, czy za wyobrażeniem o nim, czy za emocjami, których tak naprawdę nigdy przedtem nie mialam?
Usiłuję nie myśleć, ale to trudne. Moje myśli wciąż są przy nim. I zajęłam się tym o czym mówisz... pracą. A jednak  płaczę po nocach, w dzień też, emocjonalnie sobie średnio radzę.
Choć są dni, kiedy cieszę się, że mam to za sobą, bo przecież romans bolał... bo kochasz, a nie możesz z tym kimś niczego robić, nigdzie pójść, wciąż musisz być w ukryciu, schowany przed światem, jak syf w pokoju.
Ale jednak wciąż dużo dni z tęsknotami, smutkiem, tysiącem myśli - "co by było gdyby" i "dlaczego jestem gorsza, choć tyle czasu miałam mówione, że jestem spełnieniem jego marzeń?"
Nigdy się już nie dowiem co było prawdą, a co kłamstwem - i to też rozwala. Są dni, kiedy ponad wszystko pragnę zniknąć. Wneriwia mnie moja rodzina, wypytująca  co się dzieje. Bo przecież im nie powiem. Resztę życia chciałabym spędzić leżąc w pozycji embrionalnej na podłodze. Totalny syf.
Jestem singielką z dzieckiem. Dopóki ono jest ode mnie zależne, szanse na stworzenie nowego związku są nikłe. Małe są szanse na znalezienie faceta na tyle dojrzałego, by w pełni zaakceptował nie swoje dziecko... na to stać tylko kochającą kobietę - by pokochać dziecko swojego partnera. Faceci ponad wszystko wielbią swoje geny i obawiam się, że nie ich dziecko nie zaskarbiło by ich sympatii. Tak myślę. Zresztą nawet Hrefi, gdzieś tan to poruszałeś na swoim wątku.

21 Ostatnio edytowany przez balin (2019-11-12 11:15:18)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Lady Loka napisał/a:

Sorry dziewczyny, to, w czym jesteście teraz i jakie emocje Wami rządzą to jest całkowicie Wasza wina. Zrobiłyście sobie to na swoje własne życzenie. Mam nadzieję, że przynajmniej będą z tego jakieś wnioski.

Święte słowa. Zakładanie takich wątków, to ciągłe bicie piany i oddawanie się złym emocjom.

22 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-11-12 11:29:49)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
balin napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Sorry dziewczyny, to, w czym jesteście teraz i jakie emocje Wami rządzą to jest całkowicie Wasza wina. Zrobiłyście sobie to na swoje własne życzenie. Mam nadzieję, że przynajmniej będą z tego jakieś wnioski.

Święte słowa. Zakładanie takich wątków, to ciągłe bicie piany i oddawanie się złym emocjom.

Ale co z tego, ze to nasza wina? To coś zmienia? Te emocje od tego nie znikną. A wygadanie się pomaga to "ogarnąć". Co w zamian? Mam.pić? Skoczyć z mostu? Są emocje to szukam pomocy. Dziwni jesteście z tym odmawianiem komuś prawa do przeżywania tego co przeżywa. Idąc tym tokiem myślenia można by mówić osobie zdradzonej, że sama jest sobie winna bo nie dbała o związek albo wzięła sobie za partnera dupka.
Emocje są jakie są. Trzeba je przeżyć. A grupa wsparcia pomaga. Bicie piany to właśnie takie mądrości jak "sama jesteś winna". Ani se to w oko wsadzić, ani w tyłek. Prosi autorka o radę, to się je radzi a nie zasypuje kocopałami w stylu "a dobrze ci tak" albo "masz co chciałaś". Paslawek jakoś nikogo po głowie nie głaszcze ani nie chwali tylko obiwktywnie i konstruktywnie doradza. Od tego chyba jest to forum? A dzielenie ludzi na lepszych czy gorszych i odmawianie komukolwiek przeżywania emocji jest durne do granic możliwości.

23 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-12 11:38:05)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Lady Loka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Póki jeszcze( miejmy nadzieję) zdrada nie jest tak bardzo akceptowalnym zjawiskiem, zawsze porzucona czy zdradzona osoba będzie uważana za pokrzywdzoną, przynajmniej bardziej, także w moim odczuciu. Za to winnym będzie przede wszystkim a właściwie tylko zdradzający. Mam wrażenie, czytając to forum, że jednak trend się powoli odwraca i najtrudniejsze co jest do zrobienia, to UNIKNIĘCIE romansu. A o to chyba w tym wszystkim chodzi...Każdy ma prawo do swojego uczucia, ale nie kosztem innych.

Ja tam uważam, że osoba Z KTÓRĄ zdradzający zdradza też nie jest bez winy.
Tu się przedstawia je jako biedne, pokrzywdzone, bo on taki paskudny, nie zostawił żony, ona kochała, on kochał, ale był draniem. Ojej, rozpłakać się idzie nad biedą kochanki, która z własnej woli wbiła na trzecią w inną relację.

Cóż, mam mało popularny zapewne pogląd na takie sprawy i uważam, że żadna kobieta nie powinna się brać za zajętego faceta, choćby ten nie wiem jak bardzo pokazywał, że kocha. Zajęty? No to wywalić go z orbity i jasno mu powiedzieć dlaczego. Gdyby ludzie przez zwykłą głupią solidarność z własną płcią potrafili sobie odpuścić ludzi w związkach byłoby nam o niebo lepiej.
Sorry dziewczyny, to, w czym jesteście teraz i jakie emocje Wami rządzą to jest całkowicie Wasza wina. Zrobiłyście sobie to na swoje własne życzenie. Mam nadzieję, że przynajmniej będą z tego jakieś wnioski.

Masz całkowitą rację. Szczególnie ciężko jest zrozumieć sytuację, kiedy romans ma miejsce pomiedzy ludźmi będącymi w małżeństwach. W skrajnych przypadkach, kiedy do zdrady dochodzi np z jakimś krewnym małżonka, czy pomiędzy bliskimi znajomymi, wydaje mi się już to poziom nie do ogarnięcia. Patrząc z boku wydaje mi się to obrzydliwe. Nieistotne, czy rozbijam małżęństwo czy związek, krzywda zawsze jest równie dotkliwa. To czego najbardzoiej nie ogarniam, to, kiedy romasn taki trwa w najlepsze i zdradzajacy wraca od kochanki. kochanka do partnera. NIe potrafiłbym komuś spojrzeć w oczy, wchodząc do jego łóżka, kiedy jeszcze godzinę wczęsniej zabawiałęm się  z kochanką. To ku**a nie, zwyczajnie i naturalnie NIE! Nie mógłbym też zwyczajnie rano spojrzeć w lustro. Emocje emocjami, ale właśnie rozum jest nam dany po to, żęby ostatecznie nad emocjami zwyciężać. Z tego powodu, trzymanie się wspomnień o kochanku tak usilnie i kurczowo, jak nieraz tutaj się czyta, jest dla mnie niepojęte, tym bardziej, kiedy ktoś nas perfidnie oszukał, robiać z nas idiotę.
EDIT: Kiedyś te emocje musza się skończyć. To kiedy to nastąpi, zależy w moim odczuciu od tego, kiedy nasz rozum w końcu weźmie górę. Bo musi wziąć górę, żeby można było zacząć żyć. Ja nie chcę tutaj nikogo potępiać, nie mogę tylko czsami zrozumieć, jak tak łatwo daje się przekraczać pewne granice, które wydają mi się nieprzekraczalne. Widać, że romasn to bardziej nie walka rozumu z emocjami(choć w skrócie może tak), ale raczej walka pomiędzy naszymi emocjami i odczuciami a uczuciami innych. I wtedy mamy dylemat. Ostatnio zbyt wiele pojawia się tutaj takich historii i zastanawiam się co się z ludźmi dzieje..

24 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2019-11-12 11:44:25)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Hrefi - piszesz, że mieliście ciągła ochotę na siebie,ale tym właśnie rządzi się romans, nie jest to nic wyjątkowego. Wiadomo, że jak spotykacie się na 3 (albo ileś tam) godziny, a potem wracacie, aby ochłonąć to na następnym spotkaniu znów emocje mogą pójść w górę. W normalnym związku, gdzie przebywa się ze sobą codziennie po wiele godzin (i nocy) to az tak wielka namiętność załóżmy utrzymywałby się przez pół roku, a romansie trzeba to wszystko podzielić i rozłożyć i mogą wyjść z tego nawet 4 lata silnej facynacji. Generalnie romams to iluzja i 40% tej namiętności wynika z dogodnych warunków by ta mogła się rozwinąć, niż z "niesamowitej więzi" jaka łączy kochanków.
Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawe i później piszą wiersze do szuflady, gdzie tak naprawdę nie ma nad czym wzdychać.

25

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Ja nikomu nie odmawiam prawa do emocji i do tego, co przeżywa, ale też nie stawiajcie siebie w sytuacji najbardziej poszkodowanej osoby, skoro zrobiłyście sobie to na własne życzenie.
To tak jakby ktoś złamał sobie nogę skacząc z okna na 2 piętrze. Każdy rozumie, że boli i że trzeba popłakać, ale każdy tez wie, że taka sama sobie zrobiła krzywdę.

Warto sobie to uświadomić i przestać oskarżać żony, mężów i kogokolwiek jeszcze, kto się tutaj wypowiada. Tak, boli. Jak boli każde zerwanie i każda rozwalona relacja. Ale trzeba się odciąć i iść dalej i wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, że się nie wchodzi z butami w życie innej pary.

Jedyna opcja, w której faktycznie bym nie szukała winy kochanki i powiedziałabym, że cierpienie jest zrozumiałe i próbowałabym pocieszyć, to wtedy, kiedy facet nie powiedziałby, że ma partnerkę/dziewczynę/żonę i wyszłoby to już w trakcie relacji.
W każdej innej sytuacji, jeżeli kochanka o wszystkim wie, a i tak w ten związek wchodzi licząc na odbicie męża innej kobiecie, to dla mnie nie ma usprawiedliwienia w postaci biednego misia nieszczęśliwego w związku.

26

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Lady Loka napisał/a:

Ja nikomu nie odmawiam prawa do emocji i do tego, co przeżywa, ale też nie stawiajcie siebie w sytuacji najbardziej poszkodowanej osoby, skoro zrobiłyście sobie to na własne życzenie.
To tak jakby ktoś złamał sobie nogę skacząc z okna na 2 piętrze. Każdy rozumie, że boli i że trzeba popłakać, ale każdy tez wie, że taka sama sobie zrobiła krzywdę.

Warto sobie to uświadomić i przestać oskarżać żony, mężów i kogokolwiek jeszcze, kto się tutaj wypowiada. Tak, boli. Jak boli każde zerwanie i każda rozwalona relacja. Ale trzeba się odciąć i iść dalej i wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, że się nie wchodzi z butami w życie innej pary.

Jedyna opcja, w której faktycznie bym nie szukała winy kochanki i powiedziałabym, że cierpienie jest zrozumiałe i próbowałabym pocieszyć, to wtedy, kiedy facet nie powiedziałby, że ma partnerkę/dziewczynę/żonę i wyszłoby to już w trakcie relacji.
W każdej innej sytuacji, jeżeli kochanka o wszystkim wie, a i tak w ten związek wchodzi licząc na odbicie męża innej kobiecie, to dla mnie nie ma usprawiedliwienia w postaci biednego misia nieszczęśliwego w związku.

Lady Loka szukam i szukam w tym, co tu już zostało napisane (w tym wątku) i za diabła nie widzę żeby ktoś pisał o winie męża/zony/kochanka/kochanki/Tuska/pani sąsiadki/czy innych osób.
Ty ani nikt inny nie musi mnie pocieszać. Ani na mnie pluć, serio. Wątki takie są zakładane nie po to aby ktoś głaskał po głowie, tylko aby ktos, kto był w tym emocjonalnym syfie i jest być może już dalej na drodze wychodzenia z tego, pokazał drogowskaz. Którędy iść, żeby wyjść. Bo zeby już nigdy nie wchodzić w coś takiego, to raczej każda/każdy z nas wie.

27

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

gracjana1992 - myślę że masz całkowitą rację. Pewnie są też takie przypadki w których zdradzający został wypchnięty za drzwi do kochanka, kochanki i dopiero wtedy sobie uświadomił kto w tej relacji daje prawdziwe wsparcie. Niestety mało jest osób zdradzonych, gotowych na tak drastyczne rozwiązanie w locie.

28 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2019-11-12 12:15:50)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bleach napisał/a:

gracjana1992 - myślę że masz całkowitą rację. Pewnie są też takie przypadki w których zdradzający został wypchnięty za drzwi do kochanka, kochanki i dopiero wtedy sobie uświadomił kto w tej relacji daje prawdziwe wsparcie. Niestety mało jest osób zdradzonych, gotowych na tak drastyczne rozwiązanie w locie.

Dokładnie. Dodatkowo śmieszne jest, że kochankowie "tak się kochają", wyją po nocach do księżyca, ale jeśli przychodzi czas konkretnych kroków (przecież TAKA miłość się nie zdarza) to jednak cieple kapcie są ważniejsze. To jednak ten kredyt, no i te pogorszenie warunków finansowych są ważniejsze... I nagle cała banka mydlana wzniosłych uczuć pęka.

29

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Soft Heart napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja nikomu nie odmawiam prawa do emocji i do tego, co przeżywa, ale też nie stawiajcie siebie w sytuacji najbardziej poszkodowanej osoby, skoro zrobiłyście sobie to na własne życzenie.
To tak jakby ktoś złamał sobie nogę skacząc z okna na 2 piętrze. Każdy rozumie, że boli i że trzeba popłakać, ale każdy tez wie, że taka sama sobie zrobiła krzywdę.

Warto sobie to uświadomić i przestać oskarżać żony, mężów i kogokolwiek jeszcze, kto się tutaj wypowiada. Tak, boli. Jak boli każde zerwanie i każda rozwalona relacja. Ale trzeba się odciąć i iść dalej i wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, że się nie wchodzi z butami w życie innej pary.

Jedyna opcja, w której faktycznie bym nie szukała winy kochanki i powiedziałabym, że cierpienie jest zrozumiałe i próbowałabym pocieszyć, to wtedy, kiedy facet nie powiedziałby, że ma partnerkę/dziewczynę/żonę i wyszłoby to już w trakcie relacji.
W każdej innej sytuacji, jeżeli kochanka o wszystkim wie, a i tak w ten związek wchodzi licząc na odbicie męża innej kobiecie, to dla mnie nie ma usprawiedliwienia w postaci biednego misia nieszczęśliwego w związku.

Lady Loka szukam i szukam w tym, co tu już zostało napisane (w tym wątku) i za diabła nie widzę żeby ktoś pisał o winie męża/zony/kochanka/kochanki/Tuska/pani sąsiadki/czy innych osób.
Ty ani nikt inny nie musi mnie pocieszać. Ani na mnie pluć, serio. Wątki takie są zakładane nie po to aby ktoś głaskał po głowie, tylko aby ktos, kto był w tym emocjonalnym syfie i jest być może już dalej na drodze wychodzenia z tego, pokazał drogowskaz. Którędy iść, żeby wyjść. Bo zeby już nigdy nie wchodzić w coś takiego, to raczej każda/każdy z nas wie.

Soft Heart, ale to naprawdę nie jest trudna droga. Odcięcie kontaktu i przeżycie żałoby. Jak każdy po związku, który nie wyszedł. Postawić sprawę jasno panu zdradzającemu, że się relacji nie chce, a potem po prostu zajęcie mózgu czymś innym. Wywalenie/schowanie zdjęć, pamiątek, wspomnień. Siłownia, spacery, zajęcie się jakąś nową rzeczą. Wyjście do ludzi, rozmowy z przyjaciółmi, spędzenie czasu z rodziną. I tyle. Co z oczu to z serca, jeżeli nie będzie się pielęgnować wspomnień w sercu, to te wspomnienia z czasem będą coraz bledsze tylko trzeba po pierwsze dać czasowi czas, a po drugie nie rozgrzebywać tego w każdym możliwym etapie.

30

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

gracjana1992 - Wiesz już nawet pomijając kredyty itp rzeczy a pozostając przy motywie miłości. Wydaje mi się że przede wszystkim wtedy okazuje się jak bardzo oboje kłamali. Nagle okazuje się że mąż wcale nie bił i nie pił a żona jednak nie odmawiała seksu i nie była taką zouzą.

31

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Lady Loka napisał/a:
Soft Heart napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja nikomu nie odmawiam prawa do emocji i do tego, co przeżywa, ale też nie stawiajcie siebie w sytuacji najbardziej poszkodowanej osoby, skoro zrobiłyście sobie to na własne życzenie.
To tak jakby ktoś złamał sobie nogę skacząc z okna na 2 piętrze. Każdy rozumie, że boli i że trzeba popłakać, ale każdy tez wie, że taka sama sobie zrobiła krzywdę.

Warto sobie to uświadomić i przestać oskarżać żony, mężów i kogokolwiek jeszcze, kto się tutaj wypowiada. Tak, boli. Jak boli każde zerwanie i każda rozwalona relacja. Ale trzeba się odciąć i iść dalej i wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, że się nie wchodzi z butami w życie innej pary.

Jedyna opcja, w której faktycznie bym nie szukała winy kochanki i powiedziałabym, że cierpienie jest zrozumiałe i próbowałabym pocieszyć, to wtedy, kiedy facet nie powiedziałby, że ma partnerkę/dziewczynę/żonę i wyszłoby to już w trakcie relacji.
W każdej innej sytuacji, jeżeli kochanka o wszystkim wie, a i tak w ten związek wchodzi licząc na odbicie męża innej kobiecie, to dla mnie nie ma usprawiedliwienia w postaci biednego misia nieszczęśliwego w związku.

Lady Loka szukam i szukam w tym, co tu już zostało napisane (w tym wątku) i za diabła nie widzę żeby ktoś pisał o winie męża/zony/kochanka/kochanki/Tuska/pani sąsiadki/czy innych osób.
Ty ani nikt inny nie musi mnie pocieszać. Ani na mnie pluć, serio. Wątki takie są zakładane nie po to aby ktoś głaskał po głowie, tylko aby ktos, kto był w tym emocjonalnym syfie i jest być może już dalej na drodze wychodzenia z tego, pokazał drogowskaz. Którędy iść, żeby wyjść. Bo zeby już nigdy nie wchodzić w coś takiego, to raczej każda/każdy z nas wie.

Soft Heart, ale to naprawdę nie jest trudna droga. Odcięcie kontaktu i przeżycie żałoby. Jak każdy po związku, który nie wyszedł. Postawić sprawę jasno panu zdradzającemu, że się relacji nie chce, a potem po prostu zajęcie mózgu czymś innym. Wywalenie/schowanie zdjęć, pamiątek, wspomnień. Siłownia, spacery, zajęcie się jakąś nową rzeczą. Wyjście do ludzi, rozmowy z przyjaciółmi, spędzenie czasu z rodziną. I tyle. Co z oczu to z serca, jeżeli nie będzie się pielęgnować wspomnień w sercu, to te wspomnienia z czasem będą coraz bledsze tylko trzeba po pierwsze dać czasowi czas, a po drugie nie rozgrzebywać tego w każdym możliwym etapie.

Wspomnienia i dawanie/niedawanie sobie z nimi rady to jeden z elementów Lady masz rację.
Innymi elementami do zrozumienia,odreagowania są wszystkie żale "do",pretensje,poczucia winy/krzywdy,rozczarowania i urazy.
Pierwsze najważniejsze to przyznanie się przed sobą do tych uczuć dostrzeżenie poziomów,stopnia,natężenia i racjonalności lub irracjonalności tych emocji i uczuć.Głupie,urojone,niesłuszne, itp uczucia to też uczucia są prawdziwie odczuwane i przeżywane ocenianie ich nic nie daje pożytecznego po za wzmacnianiem ich i utrwalaniem tłumienie jest bardzo szkodliwe powoduje chorowanie emocji doprowadza często do nerwic.
Barierami w komunikacji ze sobą są wypieranie się, tłumienie przez racjonalizowanie ,gdybanie,słynne bicie piany ,obwinianie rożnych stron romansu, umniejszanie ,deprecjonowanie,teoretyzowanie .moralizowanie,ocenianie siebie surowe,okrutne i bezwzględne pisze tu o wewnętrznych osądach a nie o opiniach innych,które również mają jakiś tam wpływ na użalanie się nad sobą .
Wiele tych mechanizmów obronnych i nie tylko obronnych, jest odruchowe, uwarunkowane wzorcami (nie ważne teraz skąd one są)  mimowolne,nielogiczne,nieracjonalne podświadome nie połączone ze świadomością bo skrywane i zagłuszane to sposoby samoregulacji uczuć niekoniecznie zdrowe jeżeli utkwi się na jakimś etapie .
Niektóre emocje i myśli są ze sobą sprzeczne powodują konflikty wewnętrzne odbierające energię życiową .
Jeżeli chce się pomóc sobie to po pierwsze dobrze jest poznać to co siedzi w podświadomości to jest możliwe uczucia są od tego i zrozumienie,najtrudniejsze jest do pokonania przywiązanie do odruchów osądzania siebie powodującym niemożność odpuszczenia ,silne tarcie i opór to samo dotyczy innych osób uwikłanych w romans osób które się ocenia.
Wybaczenie sobie romansu i tego wszystkiego co z nim związane to też proces okazuje się że przejście przez wszystkie uczucia ,emocje jest nie do ominięcia jeżeli coś zostaje nie przepracowane a stłumione wraca i dalej odbiera spokój .

32 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-11-12 18:06:27)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

[post poniżej poziomu forum, wyraźnie naruszający zasady]

33

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Soft Sposób radzenia sobie ze skutkami romansu to jedno. Bywa łatwiej lub gorzej, zeleży przecież od osoby. Ale nie zaprzeczysz, że pakowanie się w romans jest w 100 % dobrowolne, nikt Cię nie pcha w ramiona kochanka. Jednym słowem, jest to w pełniświadomy wybór, dokonywany w celu zaspokojenia naszych potrzeb. Tylko dlaczego tak trudno, zakończyć jeden etap i potem wchodzić w drugi? Jest tutaj chyba więcej histori romansów między osobami w małżeńśtwach, niż między dwoma,z których jedna jest wolna. Co sprawia, że icg tak silnie do siebie ciągnie? MOżę właśnie poszukiwanie zrozumienia..

34

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

Soft Sposób radzenia sobie ze skutkami romansu to jedno. Bywa łatwiej lub gorzej, zeleży przecież od osoby. Ale nie zaprzeczysz, że pakowanie się w romans jest w 100 % dobrowolne, nikt Cię nie pcha w ramiona kochanka. Jednym słowem, jest to w pełniświadomy wybór, dokonywany w celu zaspokojenia naszych potrzeb. Tylko dlaczego tak trudno, zakończyć jeden etap i potem wchodzić w drugi? Jest tutaj chyba więcej histori romansów między osobami w małżeńśtwach, niż między dwoma,z których jedna jest wolna. Co sprawia, że icg tak silnie do siebie ciągnie? MOżę właśnie poszukiwanie zrozumienia..

Wiesz, ja od miesięcy siedzę i analizuję. Ten romans zaczął się przecież nie w dniu pierwszego spotkania, tylko dużo wcześniej. U mnie - jak tak pomyślę, to jakoś rok wcześniej było powolne zagadywanie, budowanie zaufania, powoli, powoli puszczają mury zwątpienia - zaczynasz dostrzegać, czego ci brakuje. Zainteresowania drugiej strony, zrozumienia, poczucia bycia ważną, bycia dla tej jednej osoby "w centrum"... na ile to wszystko była prawda, na ile moje własne projekcje? Sama nie wiem. W ramiona drugiej osoby pcha cię to, co cię pcha w ramiona każdego człowieka który jest dla ciebie ważny i dla którego czujesz się ważny. Potrzebny... narazie mam takie myśli - że nigdy więcej nie będę się czuła tak ważna dla żadnego mężczyzny. Jakbym wszystko co było dobre w moim życiu miała już za sobą.
Czy ja tęsknię za człowiekiem który rzeczywiście istnieje, czy za kimś kogo nie ma, bo sama nadałam mu te cechy za którymi tęsknię?
Myślę też o tym czego brakowało mi w moim życiu i czego wciąż brakuje, skoro mimo swoich wcześniejszych zasad (czyli zajęty=niedostępny) weszłam w to, w co weszłam. Jestem pewna, że to co się stało, mogło się stać tylko z tym konkretnym człowiekiem bo - wierzcie sobie lub nie - wchodziłam w tę relację z ogromnym ładunkiem emocjonalnym, może jeszcze nie miłością, ale zakochaniem. Po czasie zaczynasz się zastanawiać ile w tym, co słyszysz jest prawdy i czy dla niego to jest to samo co dla ciebie. Te rzadkie początkowo refleksje natychmiast zostają pożarte przez emocje. Wiem, że gdybym tylko kierowała się rozumem, bez emocji - nic by z tego nie wyszło. Ale kierowałam się emocjami, jak pewnie 95%innych kobiet. Nie kalkulowałam, nie myślałam na początku o przepaści, w którą taka relacja prowadzi, choć przecież musiałam wiedzieć, że dziecko może być tylko wygodną wymówką nie do obalenia.
Cóż... nie orientuję się w relacjach damsko - męskich. Mam za sobą az dwie - byłe małżeństwo i romans. W każdej z tych relacji dawałam z siebie 300% normy, wierząc że to wystarczy, by się udało. Efekt był taki, że moje  starania dla nikogo - ani dla ex męża, ani już ex kochanka nie miały żadnej wiekszej wartości. Teraz jestem tylko zmęczona, a jedyne co jeszcze mogłabym światu ofiarować, to własne zwłoki za ileśtam lat.

35 Ostatnio edytowany przez After (2019-11-12 14:39:21)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Tylko dlaczego tak trudno, zakończyć jeden etap i potem wchodzić w drugi?

Działa tutaj zasada dwóch gałęzi.
Zdradzany to takie koło ratunkowe, gdyby kochanek się zawinął lub romans ujrzał światło dzienne w najbardziej nieoczekiwanym momencie
To taki rezerwista trzymany w odwodzie, pod pełną parą.
Perfidnie manipulowanym, tylko po to aby nagle nie okazało się, że zdrajca nie ma do kogo wrócić.
Do tego stopnia zdrajcy są bezczelni, że wręcz z niego robią zazdrosnego idiotę.
Może i jest dla zdrajcy nic nie znaczącym śmieciem, ale za to jest wiernym jak pies czekający na swojego pana, gotowym walczyć o jego miłość bez zastanowienia.
Tak jak napisałem bagieni k, mało która ofiary zdrady ma świadomość tego, że walczy o kogoś, komu tylko zdradzony  pozostał

36

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
bagienni_k napisał/a:

Soft Sposób radzenia sobie ze skutkami romansu to jedno. Bywa łatwiej lub gorzej, zeleży przecież od osoby. Ale nie zaprzeczysz, że pakowanie się w romans jest w 100 % dobrowolne, nikt Cię nie pcha w ramiona kochanka. Jednym słowem, jest to w pełniświadomy wybór, dokonywany w celu zaspokojenia naszych potrzeb. Tylko dlaczego tak trudno, zakończyć jeden etap i potem wchodzić w drugi? Jest tutaj chyba więcej histori romansów między osobami w małżeńśtwach, niż między dwoma,z których jedna jest wolna. Co sprawia, że icg tak silnie do siebie ciągnie? MOżę właśnie poszukiwanie zrozumienia..

To już było nie raz na tym i innych forach do bólu wałkowane.
Dobrowolna decyzja wybór umówienia się "na kawę " to jakby (umowne nie czepiać się liczb proszę ) jedna czwarta zdrady emocjonalnej to już trwa  i jest w toku to nie jest już początek ta "pierwsza kawa". Przyzwolenie zostało dane wcześniej
Postrzeganie zdrady tylko jako jeden punkt jest moim zdanie błędem, zdradzanie i romans jest rodzajem procesu relacji.
Ma wiele punktów jest jednak punkt krytyczny  - moim zdaniem ,do pewnego momentu stosunkowo łatwo się jeszcze z tego wycofać jeżeli jednak przekroczy się ten punkt to uruchamia się inny stan świadomości, nie trzeźwy,obsesyjny,przymusowy( jak np koksie lub amfie) a wtedy to już żadną siła woli  i rozumem nie da się wytrzeźwieć za cholerę. W pewnych momentach te działania mają straszliwe choć nie natychmiastowe, konsekwencje już w innych wątkach też o tym było nie raz nie dwa.Rozpoczęta reakcja musi mieć swoją reprodukcje musi się rozłożyć,wybrzmieć, kosztuje to organizm i psychikę ogromny wydatek energii powodując coś jak  kaca, zejścia,skręty rozdrażnienie,dołek  i inne po jakimś czasie i różnie to przebiega powodując chęć powtórzenia haju przeszkody na drodze do tego powodują amok też to różnie wygląda u rożnych osób niektórzy kryją się znakomicie z tym nie do rozpoznania dla zdradzonego który nawet nie wie czego szukać i się spodziewać .U zdradzającego wszystkie chwyty są już dozwolone przez niego bo "cel uświęca środki" dlatego wyrachowanie,kłamanie podłość i wszystko inne jest w użyciu mniej lub więcej znaczenia celu jest ogromne spycha sumienie do ciemnego niechcianego kąta do tego stopnia że się nie ma z sumieniem kontaktu .
Czy jest to usprawiedliwieniem zdrady nie nie jest, nie jest też okolicznością łagodzącą i stawianiem osoby zdradzającej w pozycji jakiejś szczególnej pod ochroną i z przywilejami bo się zauroczyła/zakochała- stwierdzam fakt jak nie mieliście romansu to nie wiecie o co biega nie zrozumiecie działania "przymusowego".
"Apelowanie" do sumienia może być nieskuteczne podobnie wywoływanie poczucia winy ocenianiem  nie trafi się do osoby w trakcie romansu i jeszcze przez pewien czas po nim .
Powiedzenie "uważaj bo się potkniesz" jak już ktoś leży jest bez sensu .
Dla mnie w dalszym ciągu świadoma (mniejsza o definicję) ,dojrzała,szczęśliwa ,pogodzona ze sobą , mądra niezależna i samodzielna w myśleniu i przezywaniu emocji ,uczuć osoba nie wchodzi w romans .Kto taki jest zawsze i wszędzie i o każdej porze ?Jedni są inni nie są  i tyle.
Natomiast matura ,wiek ,inteligencja nie gwarantują tego ludzie się zdradzają bo są jacy są .Wiem że wszyscy powinni być niemal święci i doskonali ,ale nie są nawet Ci bliscy co przez lata byli w związku z nami.Odwieczna tragedia ciągle ktoś chce spróbować jak to jest na sobie.Ciekawość i tajemnica też dodatkowo nakręcają i mają swój pokrętny urok.
Odruch związany z  instynktem to co nieświadome to to "wpadł mi w oko" potrafi uruchomić całą lawinę nieszczęść jeżeli popełni się błąd/decyzję podążania za pożądaniem i rozwijania go .Dlatego romanse są takie niszczące i niebezpieczne dla wszystkich  chociaż początek wygląda niby niewinnie.

37

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
paslawek napisał/a:

Dla mnie w dalszym ciągu świadoma (mniejsza o definicję) ,dojrzała,szczęśliwa ,pogodzona ze sobą , mądra niezależna i samodzielna w myśleniu i przezywaniu emocji ,uczuć osoba nie wchodzi w romans. Kto taki jest zawsze i wszędzie i o każdej porze ? Jedni są inni nie są  i tyle.

W tym tkwi chyba cały problem. Bezustannie szukamy tego szczęścia, pod różnymi postaciami, próbując za wszelką cenę zaspokoić nasze potrzeby. Wygląda na to, że osoby którym się to przydarzyło, czsowo tracą wymienione przez Ciebie atrybuty i dają się ponieść chwili. Nie widzi się tego punktu krytycznego, dopóki się go nie przekroczy.

38

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
After napisał/a:

Tylko dlaczego tak trudno, zakończyć jeden etap i potem wchodzić w drugi?

Działa tutaj zasada dwóch gałęzi.
Zdradzany to takie koło ratunkowe, gdyby kochanek się zawinął lub romans ujrzał światło dzienne w najbardziej nieoczekiwanym momencie
To taki rezerwista trzymany w odwodzie, pod pełną parą.
Perfidnie manipulowanym, tylko po to aby nagle nie okazało się, że zdrajca nie ma do kogo wrócić.
Do tego stopnia zdrajcy są bezczelni, że wręcz z niego robią zazdrosnego idiotę.
Może i jest dla zdrajcy nic nie znaczącym śmieciem, ale za to jest wiernym jak pies czekający na swojego pana, gotowym walczyć o jego miłość bez zastanowienia.
Tak jak napisałem bagieni k, mało która ofiary zdrady ma świadomość tego, że walczy o kogoś, komu tylko zdradzony  pozostał

Żeby to było tylko to
"Zasada dwóch gałęzi" to  jeden z elementów całego "systemu zdrady"występujący w pewnych typach romansów.

39

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Pink Panther 38 napisał/a:
RangeRove'a napisał/a:

Drogie kochaneczki, że Was tak ładnie nazwę. Romans mojego męża rozpier...ił mnie i moje serce na milion kawałków. Na szczęście już prawie byłego, chociaż próbował i na głowie stawał, żeby było wszystko dobrze, ale nie potrafiłam. To nie wasza wina, nie Wy obiecywałyście wierność. Ja już mam to za sobą, nie czuje bólu, ani żalu. Próbuje sobie układać mój świat. Ale trochę mnie śmieszą te slogany o tęsknocie, lekach na uspokojenie, choćby przez wzgląd na biedne zdradzone kobiety, które tu zależą, a w tym momencie przeżywają najgorszy horror swojego życia. Ja szczerze wam współczuję, ale dla kogoś w samym środku piekła, to zwykłe kur....wo.

Czujesz ból i czujesz żal. Ocieka nimi każde słowo. Nawet "kochaneczki". Każdy ma prawo do swoich uczuć. Ty masz swoje. Ja mam swoje. Jak ktoś cierpi, to szuka pomocy. Jak cię bolą wpisy kochanek, to po kij tu wchodzisz? Wchodź do zdradzonych i tam sobie pomóż.
Śmieszy mnie takie podchodzenie do tematu. Oczywiscie twój mąż był cudem natury, aniołem w ludzkiej postaci, ale się zbiesił przez kochankę. Był jaki był, ciesz się ze masz go z głowy.


Nie, nie współczujesz - ale wiesz co? My tu nie wchodzimy po współczucie na forum. Po pomoc w wychodzeniu z toksycznej relacji, jaką jest romans. I choćbyś nie wiem jak nóżkami tupała, każdy będzie miał tu swoje przeżycia, uczucia i każdy będzie sobie jakoś radził. Tak jak potrafi. Kochałam z całego serca niewłaściwego człowieka. Bywa. Pora się z tego wyleczyć i nie powtarzać błędów.


Pantero, czemuż od razu atak?  Chociaż to zupełnie, oczywiste, że masz prawo odczytać mój komentarz jak tyko chcesz, tylko jakieś mam wrażenie że jakieś czułe miejsce się odzywa i chyba się uruchomiły w Tobie mechanizmy obronne? Czujesz mój ból i żal? Niepotrzebnie. Mówisz że na forum nie przychodzi się po współczucie? A ja uważam że tak i gros osób tego tu właśnie szuka. Napisałam kochaneczki z uśmiechem na ustach, możesz mi wierzyć lub nie, nie wnikam, na co dorosły i myślący człowiek się zgadza, wiem tylko, że bycie ta drugą i tylko w czterech ścianach jest swojego rodzaju poświęceniem, ale przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ja mam raczej wrażenie, że masz problem z tym, że jakaś żona czyta twoje żale  i jeszcze śmie komentować. Wiesz, z czysto ludzkiej życzliwości powtórzę co powyżej napisano, nie bierz lekow na własną rękę, wybierz się do psychiatry, który dobierze Ci odpowiednie leczenie i dawkowanie. Pozdrawiam

40 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-11-12 20:28:32)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
RangeRove'a napisał/a:
Pink Panther 38 napisał/a:
RangeRove'a napisał/a:

Drogie kochaneczki, że Was tak ładnie nazwę. Romans mojego męża rozpier...ił mnie i moje serce na milion kawałków. Na szczęście już prawie byłego, chociaż próbował i na głowie stawał, żeby było wszystko dobrze, ale nie potrafiłam. To nie wasza wina, nie Wy obiecywałyście wierność. Ja już mam to za sobą, nie czuje bólu, ani żalu. Próbuje sobie układać mój świat. Ale trochę mnie śmieszą te slogany o tęsknocie, lekach na uspokojenie, choćby przez wzgląd na biedne zdradzone kobiety, które tu zależą, a w tym momencie przeżywają najgorszy horror swojego życia. Ja szczerze wam współczuję, ale dla kogoś w samym środku piekła, to zwykłe kur....wo.

Czujesz ból i czujesz żal. Ocieka nimi każde słowo. Nawet "kochaneczki". Każdy ma prawo do swoich uczuć. Ty masz swoje. Ja mam swoje. Jak ktoś cierpi, to szuka pomocy. Jak cię bolą wpisy kochanek, to po kij tu wchodzisz? Wchodź do zdradzonych i tam sobie pomóż.
Śmieszy mnie takie podchodzenie do tematu. Oczywiscie twój mąż był cudem natury, aniołem w ludzkiej postaci, ale się zbiesił przez kochankę. Był jaki był, ciesz się ze masz go z głowy.


Nie, nie współczujesz - ale wiesz co? My tu nie wchodzimy po współczucie na forum. Po pomoc w wychodzeniu z toksycznej relacji, jaką jest romans. I choćbyś nie wiem jak nóżkami tupała, każdy będzie miał tu swoje przeżycia, uczucia i każdy będzie sobie jakoś radził. Tak jak potrafi. Kochałam z całego serca niewłaściwego człowieka. Bywa. Pora się z tego wyleczyć i nie powtarzać błędów.


Pantero, czemuż od razu atak?  Chociaż to zupełnie, oczywiste, że masz prawo odczytać mój komentarz jak tyko chcesz, tylko jakieś mam wrażenie że jakieś czułe miejsce się odzywa i chyba się uruchomiły w Tobie mechanizmy obronne? Czujesz mój ból i żal? Niepotrzebnie. Mówisz że na forum nie przychodzi się po współczucie? A ja uważam że tak i gros osób tego tu właśnie szuka. Napisałam kochaneczki z uśmiechem na ustach, możesz mi wierzyć lub nie, nie wnikam, na co dorosły i myślący człowiek się zgadza, wiem tylko, że bycie ta drugą i tylko w czterech ścianach jest swojego rodzaju poświęceniem, ale przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ja mam raczej wrażenie, że masz problem z tym, że jakaś żona czyta twoje żale  i jeszcze śmie komentować. Wiesz, z czysto ludzkiej życzliwości powtórzę co powyżej napisano, nie bierz lekow na własną rękę, wybierz się do psychiatry, który dobierze Ci odpowiednie leczenie i dawkowanie. Pozdrawiam

Każdy ma pewnie inny motyw uzewnętrzniania na takim forum. Moim głównym celem było poradzenie sobie z szalejącymi emocjami. Współczucie? Co to da? Niepotrzebne mi i spychające mnie do roli ofiary, którą przecież nie jestem.
Jest źle. Momentami tragicznie. Bezsenne noce, senne dni. Właśnie wstałam, musiałam odespać. Po odespaniu jest nieco lepiej. W nocy leżę w cichym pokoju i czuję nasilający się łomot serca.  Przez głowę przewala się tysiące myśli, ale to przecież nic.
Bo... czy ja coś straciłam? Ułuda, miraż - nic nie straciłam. W dłuższej perspektywie zyskam spokój. Kiedy? Trudno powiedzieć.

Skoro jednak Ty poradziłaś sobie po zdradzie, to i ja sobie poradzę po czymś, co w zestawieniu ze zdradą jest zwykłą pierdołą. Nic tak naprawdę nie miałam -  a zatem co tracę?
Dajesz, Range, nadzieję, za co jestem Ci bardzo wdzięczna.

Nie potrafię się jednak wyzbyć myśli, że oto straciłam miłość swojego życia. Że nikt już tak mnie nigdy (to prawdopodonie iluzja, bo mnie przecież nie kochał) nie pokocha i ja już nikogo tak nie pokocham.
Koniec.
Finito
Game over.

41

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Soft, dziękuję Ci za ten wpis. Jeśli daje ci nadzieję, to dobrze, bo jestem pewna, że sobie poradzisz i będziesz jeszcze szczęśliwa. Tylko musisz uwierzyć że twoje szczęście, zależy wyłącznie od Ciebie. Nie od tego czy znajdziesz jakiegoś faceta, ale od tego, jak będziesz potrafiła sama wydobyć z siebie te najlepsze cechy, popracujesz nad tym co Cię drażni w sobie i szczerze siebie pokochasz. Może to śmieszne brzmi, ale jest szczęścia będziesz szukać na zewnątrz siebie to tak na prawdę nie znajdziesz go nigdy. A ono siedzi teraz i płacze razem z Tobą. Po prostu je wydobądz.Druga rzecz, która rzuca mi się w oczy, Niby jesteśmy po dwóch stronach "barykady", ale obie znamy te same uczucia pustki, żalu, goryczy i utraty "miłości życia". Ja przestałam myśleć o tych uczuciach, odchorowalam co moje, wiem co to depresja i chwilowa euforia powrotu. Dziś nie żałuję NICZEGO, co mialo miejsce. Niczego. Mam cudowne dzieciaki, jest też ich Tata, który był kiedyś dla mnie najważniejszy, a dziś, jest częścią mojego życia. Po prostu. Tobie współczuję przede wszystkim dlatego, że kochanki nie są zazwyczaj traktowane jako poszkodowane, tylko jako zmije, pozbawiające rodziny ojców i mężów, a przecież to są świadome lub nie, ale faceta wybory.

42

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Nigdy nie rozumiałem o co chodzi z tym szukaniem szczęścia w sobie a nie na zewnątrz. Kojarzy mi się to tanim coachingiem. Przecież człowiek, a zwłaszcza kobieta, to istota mocno społeczna o ogromnych potrzebach bliskości z drugim człowiekiem.

No i ciekawe jak wy będzie szukać tego szczęścia w sobie w samotności kiedy ciało aż się prosi o dotyk, bliskość, seks. Gdy człowiek nie ma z kim podzielić się emocjami, wrażeniami. Naprzyklad  wyjazd na weekend w góry nie jest opcją ciekawą bo z kim? Dziecko to nie to samo.

43

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ
Hrefi napisał/a:

Nigdy nie rozumiałem o co chodzi z tym szukaniem szczęścia w sobie a nie na zewnątrz. Kojarzy mi się to tanim coachingiem. Przecież człowiek, a zwłaszcza kobieta, to istota mocno społeczna o ogromnych potrzebach bliskości z drugim człowiekiem.

No i ciekawe jak wy będzie szukać tego szczęścia w sobie w samotności kiedy ciało aż się prosi o dotyk, bliskość, seks. Gdy człowiek nie ma z kim podzielić się emocjami, wrażeniami. Naprzyklad  wyjazd na weekend w góry nie jest opcją ciekawą bo z kim? Dziecko to nie to samo.

Nigdy nie mów nigdy .Myślę że dobrze wiesz o co chodzi smile
To dwie rzeczy naturalne potrzeby będąc w związku kontra desperacja przeważnie skryta ukrywana przed sobą.
Znaczenie potrzeb,uczuć i ich regulowanie  jeżeli zależy bardziej od drugiej osoby niż od Ciebie to tworzy problem równowagi i zdrowej kontroli panowania nad sobą jeżeli zachwiana zostanie ta równowaga potrzeby i oczekiwania przekształcają się w desperackie roszczenia zaspokajania ich przez drugą osobę co w praktyce jest niemożliwe i nierealne jeżeli nie jesteś w równowadze z samym sobą związek też w niej nie jest poczucie braku ,samoocena ,poczucie wartości ciągle to samo w kółko do rozwoju - nic nowego oczywistości.
"Wysoka" nie realna samoocena czyli pycha to tylko zagłuszona niska samoocena bajki na swój temat.

44 Ostatnio edytowany przez RangeRove'a (2019-11-12 23:37:10)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Hrefi, czuję się trochę wywołana do tablicy, więc Ci trochę temat przybliże. To nie jest tani coaching, tylko próba zrozumienia siebie i swoich emocji i lęków. Wydobycie ich, przepracowanie tych pomijanych, ukojenie  i zamknięcie. Bardzo dokładnie opisales swój romans i swoje rozterki, przyznam czytałam z zaciekawieniem. czy zastanawiałeś się dlaczego to się stało? Może i tak.  może nawet twoje działania były powodowane nie tylko stojacym w pionie członkiem, ale czymś co tkwi głębiej? Nie musisz mi odpowiadać, odpowiedz sobie smile

Ps. Muszę bo się udusze wink
Oczywiście, że dotyk i bliskość mężczyzny jest dla kobiety czymś czego się zastąpić nie da, tylko wiesz, nie za wszelką cenę, po prostu.
Z reszta zawsze można wyskoczyć w weekend na disco, gdzie wielu młodych, przystojnych facetów tylko czeka na kobiety pragnące dotyku big_smile

45 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-12 23:41:38)

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Hrefi Nie przesadzaj.
Nie wiem, może jestem dla Ciebie jakiś upośledzony, ale nie mam osobiście odczucia, aby ciągle przebywać w czyimś towarzystwie. Nie potrzebuję ciągłego kontaktu z ludźmi, nie czuje się dobrze w większej grupie. Nie przepadam za zbyt częstymi kontaktami z konkretnymi osobami, wole co jakiś czas się  spotkać na neutralnym gruncie z dobrymi znajomymi. Nie potrzebuję do życia drugiego człowieka, bo jestem istotą samodzielną i samowystarczalną. Drugi człowiek moze być jedynie dodatkiem a nie fundamentem, nie jestem z nikim związany jakimiś trwałymi więzami, żeby ciągle łaknąć kontaktu z drugą osobą.
W niewielu relacjach, jakich miałem okazje doświadczyć, nie sama bliskość czy dotyk miały największe znaczenie, ale raczej wspólne spędzanie czasu, rozmowy, poczucie humoru.
Poza tym, jeśli gdzieś jadę, żeby coś zobaczyć, coś przeżyć, mam jakiś cel do wykonania, to przede wszysstkim dla tego celu. Jak idę w góry, to najistotniejsze, jest gdzie idę a nie z kim. Poza tym, w pjedynke zawsze istnieje większa szansa, że się coś zobaczy smile

RangeRove'a Świetnie napisane! Zawsze, kiedy czytam takie przemyślenia , napawa to mocnym optymizmem. Tego typu wypowiedzi powinny być jak najbardziej wzorem dla takich osób, jak Soft, które nie mogą tak naprawdę ruszyć z miejsca w swoim dążeniu do poprawy swojego stanu emocjonalnego. Wydaje mi sie właśnie, żę w momencie, kiedy jesteśmy w stanie wydobyć  z siebie te wszystkie pozytywy lub je obudzić, to z łatwością powinny się one przebić przez cały ogrom negatywnych emocji. A te negatywne z kolei przepracować i dostrzec ich bezużyteczność. Tym samym szybciej odzyskujemy dobre samopoczucie i równowagę ducha. Sama świadomość, że rozpaczamy po kimś, kto tak naprawdę wytwarzał wokół nas iluzoryczny obraz swojej osoby, powinna skłonić nas do refleksji i otrzepania się z tego kurzu.

46

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Kobieta istota społeczna, ale nie perpetum mobile.. Jak ktoś wyssa energię to trzeba ją uzupełnić, ze swojego środka..

47

Odp: NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Z własnego doświadczenia wiem tylko tyle, że czynne zauroczenie facetem innym niż partner wskazuje na problemy w samym związku. Można zagubić się w pracy, w codziennej bieganinie, przestać pielęgnować uczucie i kłopot gotowy. Bo ten inny mężczyzna widzi nas tylko chwilami, kiedy nas komplementuje i daje atencję, a nie wtedy kiedy w domu jest bajzel, mamy włosy jak słoma i dziecko znowu ma katar. To tak jak porównanie super imprezy z codziennym, nudnym obiadem z grochówką. Tylko, że suma summarum, po imprezie zwykle mamy kaca, a grochówka jest pełna witamin.

Czy tęsknie za tym mężczyzną, którym się zauroczyłam? I tak i nie. Nie mam żadnej wielkiej dziury w sercu, ale tak szczerze, lubiłam go jako człowieka i mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań, więc trochę szkoda. Na plus, przewartościowałam swój związek i umocniłam więź z Miśkiem, co jest absolutnie najważniejsze- tyle jako pozytywne efekty.

Posty [ 47 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » NIE MARNUJ ŻYCIA NAD UŻALANIEM SIĘ NAD SOBĄ

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024