Witam,
Jak to jest, że jednemu jest łatwiej powiedzieć "kocham cię" a drugiemu jakby nie chce to przejść przez gardło? Moja mama nie jest emocjonalnie wylewną osobą. Nie przypominam sobie, żeby mi czy mojemu bratu mówiła np.:"kocham cię, jestem z ciebie dumna, jesteś śliczna/y, moja kochana córeczka/synek", nie pamiętam szczególnych czułości z jej strony. Tak samo zachowywała się moja babcia czyli mamy mama. Ogólnie w domu był jak to mówią "zimny chów". Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo dopóki, dopóty parę lat temu na studiach z dziewczynami zaczęłyśmy wspominać nasze babcie, jak to te brały swoje wnusie na kolana i mówiły kocham lub się z nimi bawiły. Ja takich wspomnień nie mam ani o mamie ani o babci. Sama mam dwójkę dzieci i nie rozumiem dlaczego moja mama nawet po urodzeniu się pierwszej jej wnusi (mojej córki) dalej nie potrafi się otworzyć i powiedzieć jej, że tęskni lub że jest dla niej najważniejsza, że ją kocha itp. Ja natomiast wrecz przeciwnie, chcę żeby moje dzieci wspominały mnie czule, dlatego staram się tulić, chwalić, łaskotać i kochać jak najmocniej potrafię i przede wszystkim mówić im o tym. Z moimi dziećmi potrafię rozmawiać o uczuciach ale z moją mamą mi ciężko. Jak przełamać lody? Kiedyś ja poprosiłam aby mówiła do mojej córki, że ją kocha i zrobiła tak może raz lub dwa, córka ma już 4latka. W tym roku mama dorobiła się kolejnych dwóch wnuków ale nic się nie zmieniło pod względem okazywania uczuć czy mówienia o nich. Czy to faktycznie wynika z wychowania? Mama mi powiedziała, że babcia była taka zimna. Ale dlaczego ona teraz jest taka jak jej mama? Ja chcę być inna i się staram a mama niestety nie. Czy oprócz szczerej rozmowy o oczekiwaniach i emocjach istnieje jakiś inny sposób do nakłonienia mamy aby była taka ciepłą, sympatyczną, "do rany przyłóż" babcią?