Jestem z chłopakiem od 3 lat. Układa się między nami ok, ale mam problem. Oboje mamy podobne hobby. Tylko ja zaczęłam się tym interesować jakieś 2 lata temu, on z 10.
Z tego powodu też jest w tym dużo lepszy. No i ja nie jestem tym aż tak pochłonęła jak on. Więc uczę się dosyć powoli. Według mnie jestem już w tym dużo lepsza, ale wciąż idzie mi słabo.
Kiedys mój chłopak bardzo mnie wspierał w rozwijaniu zainteresowan. Ale mam wrażenie, że niedawno pogodził się z myślą, że jestem kiepska. Gdy staram się z nim o tym hobby rozmawiać (zwykle, codzienne rozmowy) to zwykle wychodzę na idiotke, która nie ma o niczym pojęcia. A on szybko się irytuje. Prosto w twarz mówi mi, że się do tego nie nadaje i, że powinnam sobie odpuścić. Ostatnio stwierdził, że nie mam nic mądrego do powiedzenia to nie będzie ze mną gadał, bo od tych rozmów to mu IQ spadnie.
Czuje się źle, bo z jednej strony to powinnam bronić samej siebie i wierzyć w swoje możliwości, ale z drugiej to muszę mu przyznać częściową rację. Zrobiłam ogromny postęp, ale w kółko robię wszystko źle. Idzie mi kiepsko. A to, że on mnie w kółko obraża sprawia, że mniej wierzę w siebie. Obawiam się, że ta sytuacja nigdy się nie zmieni, a ja wciąż będę słuchać "Z tobą nie da się porozmawiać o niczym mądrym lub interesującym".
Myślę również, że tak mnie to boli, bo za bardzo przejmuje się opinią innych... Ale jak tu pozostać o zdrowych zmysłach jeśli słyszy się codziennie takie teksty?
Przydałaby mi się jakaś porada... Co robić? Nie chce rezygnować z hobby tylko dlatego, że nie idzie mi to zbyt dobrze. Lubię to. Próbowałam być silna i mówić wprost "Jeśli uważasz, że jestem głupia to znajdź sobie inną. Droga wolna. ", "Nie dam się obrażać. Wcale nie jestem idiotką".
Częściowo to pomogło. Ale i tak zredukowalo to obrażanie mnie o jedynie jakieś 40%.