Rozdział 1 Elżbieta Pollak
Nie mając nic do roboty, otworzyłam kopertę i moim oczom ukazały się moje zdjęcia. Tak, właśnie, zdjęcia! Wszystkie dokumenty były starannie, chronologicznie poukładane. Nie znałam języka polskiego prawie wcale – w domu mówiliśmy praktycznie tylko po holendersku, a na uczelni posługiwałam się angielskim i francuskim. Jednak nie miałam wątpliwości, że w kopercie znajdowały się jakieś moje polskie dokumenty z instytucji, gdyż wszędzie było dużo pieczątek oraz charakterystyczny stempel z orłem. Przeglądałam to wszystko i zaczęłam płakać, gdy trafiłam na zdjęcia z ciocią i wujem.
- Ciociu...ciociu! Jak mi Ciebie brakuje! - zawyłam na głos.
Nagle do drzwi ktoś zaczął mocno pukać, wystraszyłam się. Podeszłam i otworzyłam. W progu stało trzech wojskowych Koninianie Land macht, w tym mój nauczyciel i, jednocześnie, przełożony wujka. Byli w galowych mundurach, a ja zapomniałam, że w tym dniu miało miejsce otwarcie nowej auli na uczelni. Wojskowi z poważnymi minami weszli powoli do pokoju.