jestem po próbie samobostwa starciłam dziecko w 8 miesiącu. Zyc z tym czy jednak się powiesić ...
Nie ty pierwsza i nie ostatnia. Myślisz, że ty 1 dziecko straciłaś nie... Moja babka straciła syna w wieku 29 lat, prababka 2 dzieci bliźniaki, ciotka dziecko w 9 miesiącu ciąży. Musisz nauczyć się żyć na nowo. Żadne dziecko nie chciałoby żeby jego rodzic popełniał samobójstwo. Masz jeszcze mnóstwo przed sobą...
3 2019-10-21 18:05:06 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-21 18:11:42)
Od dwóch tygodni pije, wziełam urlop, a mąż w delegacji nawet nie wie o sytuacji. Nie chcę go stresować.
Jestem nowa i nie mogę znalezc na forum wpisów o podobnych sytuacjach. Proszę dajcie linki, bym mogła sama doczytać.
Idź po pomoc, najlepiej od razu na SOR.
Powiedz, że masz myśli samobójcze, od razu zostanie Ci udzielona pomoc i wsparcie.
5 2019-10-21 18:20:51 Ostatnio edytowany przez 12miecio12 (2019-10-21 18:22:40)
Akurat ten temat jest mocno obecny w moim zyciu, moja babcia pochowala swojego syna, moja mam mojego brata, a ja swoje dziecko, zona byla przez prawie 5 miesiecy na podtrzymaniu w szpitalu, dziecko sie urodzilo, aby umrzec po 2 godzinach, okazalo sie pozniej ze mialo wrodzone wade rozwojowa I nie bylo w stanie przezyc dluzej poza organizmem matki, ja osobiscie zanioslem trumne z dzieckiem na cmentarz, osobiscie kopalem dla mojego synka grob, w tamtych czasach miejscowy klecha nawet nie chcial spojrzec na trumne skoro dziecko nie bylo ochrzczone w kosciele, przetrfalismy to wszystko, choc zona przez lata nawet nie chciala patrzec na male dzieci, znam pary, gdzie na przyklad kobieta poronila 3 razy I dopiero za czwartym urodzila zdrowe dziecko, znam pary, gdzie smierc dziecka po porodzie byla powodem rozpadu malzenstwa
Kiedy zmarl moj synek bylem akurat w wojsku, pamietam ze zaraz po pogrzebie wracalem do jednostki, bo dali mi tylko przepustke na 24 godziny, mialem przesiadke w drodze do jednostki I nie potrafilem znalesc pociagu prze prawie 3 godziny, pamietam ze wrocilem ostatnim pociagiem I nie bylo juz komunikacji do jednostki, nie wiem jak tam dotarlem chociaz to bylo ok 10 km od stacji, pamietam ze kiedy wszedlem na jednostke to kumpel kapral na sluzbie postawil dwoch dyzurncy na strazy przy moim lozku, pamietam ze do konca sluzby nie dano mi juz karabinu z amunicja do reki, ale przezylem, wiec I tobie powiem tak, nie ma nic straszniejszego niz utrata swojego dziecka, ale ludzie niestety dzieci traca, wiem ze bedzie ci ciezko,
Jeśli nie jesteś trolem, to chyba decydując się na próbę samobójcza wiedziałaś że zabijesz dziecko. Zapraszam do lekarza bo nadajesz się na leczenie
Jeśli nie jesteś trolem, to chyba decydując się na próbę samobójcza wiedziałaś że zabijesz dziecko. Zapraszam do lekarza bo nadajesz się na leczenie
???
Jeśli nie jesteś trolem, to chyba decydując się na próbę samobójcza wiedziałaś że zabijesz dziecko. Zapraszam do lekarza bo nadajesz się na leczenie
Następnym razem uważniej czytaj czyjeś posty.. Autorka próbę samobójczą miała już po poronieniu, a Ty przez swoją nieuwagę możesz jej zaszkodzić.
Idź po pomoc, najlepiej od razu na SOR.
Powiedz, że masz myśli samobójcze, od razu zostanie Ci udzielona pomoc i wsparcie.
Koniecznie od razu na SOR ! Dokladnie tak jak mowi Cyngli.
To bardzo wazne.
Od dwóch tygodni pije, wziełam urlop, a mąż w delegacji nawet nie wie o sytuacji. Nie chcę go stresować.
Jestem nowa i nie mogę znalezc na forum wpisów o podobnych sytuacjach. Proszę dajcie linki, bym mogła sama doczytać.
Ja też coś zasugeruję.
Tutaj piszesz że nie chcesz stresować męża. Ty zdajesz sobie sprawę jakie cierpienie mu zafundujesz jak "się powiesisz"? Chyba nie. Proszę Cię pomyśl o nim zanim zaczniesz rozważać coś takiego.
samotnax4 napisał/a:Jeśli nie jesteś trolem, to chyba decydując się na próbę samobójcza wiedziałaś że zabijesz dziecko. Zapraszam do lekarza bo nadajesz się na leczenie
Następnym razem uważniej czytaj czyjeś posty.. Autorka próbę samobójczą miała już po poronieniu, a Ty przez swoją nieuwagę możesz jej zaszkodzić.
Nie jest napisane, ze po śmierci dziecka była próba samobójcza. Ja odebrałam to w ogóle w inny sposób. Dopiero czytając Twój post pomyślałam, że zapewne masz rację.
Współczuję serdecznie. Koniecznie zwróć się po pomoc a przede wszystkim poinformuj męża. W przeciwnym razie, skrzywdzisz jego, kiedy sam nie będzie widział co się stało.
13 2019-10-22 17:47:59 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-22 17:50:14)
Nic mi jednak po tym wszystkim. Dopiero wstałam i kolejna butelka za wyrkiem. Rano była policja, bo muzyka za głośna, jakaś wulgaryzm mnie podkablowała.
14 2019-10-22 18:14:37 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-22 18:15:39)
Najgorsze że człowiek się budzi niezbyt przytomny ale się budzi zanim znowu się zaśnie wszystko boli wywraca wnętrze.
Jeszcze gorzej jak alko przestaje działać od razu zwałka.
Będziesz czekać na męża aż wróci z delegacji - nie ucieszy się jak Ciebie zobaczy.
Zestresuje się i tak na pewno jeżeli jest facetem to przeżyje .
Kocha to zrozumie będzie blisko przytuli będzie milczał i pomoże załatwi co trzeba.
Alkohol jest słaby na taki stan po stracie dziecka.
Nic nie pomaga jeżeli uciekasz pozwól sobie pomóc odstaw to co teraz myślisz za wszelką cenę.
Mylisz się postępując w ten sposób nie ważne co dalej i co będzie.
Idź po pomoc niech dadzą Ci coś co naprawdę nieco ukoi ból - alkohol nie jest najlepszy do tego wręcz przeciwnie.
Jak pijesz drugi tydzień za chwilę będziesz wymiotować krwią i żółcią potrzebne będzie odtrucie .
Zadzwoń do męża nawet po pijanemu możne przerwać delegacje świat się nie zawali to jeszcze nie koniec .
Pijąc w ten sposób wcale tak szybko się nie umiera.
Nic nie zmienisz nic już po wszystkim.
15 2019-10-22 20:12:31 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-22 20:18:01)
tak pewnie te raz gdzieś jego statek jest na wysokości Meksyku czy Tabago i wróci. [obraźliwa treść]
ŻYĆ!! A przede wszystkim znaleźć dobrego terapeutę, sama możesz mieć problem z uporaniem się po takiej stracie
17 2019-10-24 22:00:28 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2019-10-24 22:07:34)
witaj. mojej straty nie porownam do twojej, bo moja ciaza to bylo zaledwie 7 tygodni. poczatki. ale bol byl tak wielki ze nie moglam isc nieraz,tylko szlam blednie,blakalam sie, nie moglam ulozyc zycia zawodowego i zwolnilam sie z pracy tydzien temu tylko po to aby byc bezrobotna, nie wiem co ci doradzic.
zyj,zyj,zyj! moze jeszcze bedzie dobrze, moze sie ulozy, moja prababka sprzed stu lat mam ksiazke jej rodziny stracila szostke dzieci a przezylo osmioro,takie czasy byly, umarly male w dziecinstwie pewno bez antybiotykow. zyla i przezyla siedemdziesiat lat. gdyby po pierwszej corce sie poddala to nie byloby by najmlodszej-mojej babci.nie byloby mnie.
czasem ide miastem,mysle sobie jeszcze jedna taka wiosna i bede jak te wredne baby dookola ktore znam,wierzylam w dobro, w to ze bog za dobro wynagradza a za zle karze, tymczasem dostalam kare nie wiem za co. do tej pory pamietam ten sloneczny kwiecien i to jak poszlam na wyniki, najgorsze bylo to ze tylko ja mialam zle wiadomosci, inni dobre.
lezalam w szpitalu,wzielam to na kark,bo mam siedmiolatka,zdrowe dziecko, na oddzial do mojej sali trafila nastolatka, w dziesiatym tygodniu a moze w 12, jej dziecko bylo wieksze i tez stracila je. oboje z mlodym ojcem plakali,mlodzi tacy. mowilam im ze blizniaki beda nastepne, uwierzyla, jak ją spotkam to ją zapytam o to.
ide czasem miastem, mam sluchawki na uszach, glosno muzyki slucham,glosniejszej niz moja rozpacz, uszy pękają, nikt mnie nie slucha, opowiadam ludziom o mojej tragedii, moze komus pomoze.
moze ty za piec lat bedziesz plakala, bo wlasnie wpadniesz z trzecim dzieckiem, bedziesz plakala w lazience, a obok w pokoju bedzie spal maz i dwoje malych zdrowych dzieci?skad wiesz moze Bog jeszcze da tobie szczesliwą kartę, los sie odwroci, dzis tego nie wiemy, nie dzis,nie jutro ale kiedys napewno.wtedy siadziesz na komputer i bedziesz pisala do innych kobiet tak ja teraz do ciebie, chcialabym wyciagnac dlon do ciebie i ci pomoc,ale nie umiem nic oprocz zapewnienia ze zycie potoczy sie dalej i nie wiem czemu to ci sie przydazylo. dodam jeszcze ze sama bylam, na wynikach sama, wszedzie sama, szkoda co? taka to rodzina koslawa, gdzie byl maz?gwozdzie wbijal przy remoncie drewutni u tesciow.
Bóg z Tobą.