Dzień dobry,
Od dwóch lat cierpie na depresje i stany lekowe. Moje życie to pasmo nieszczęść. W sierpniu rozstałam się z partnerem i wróciłam z dzieckiem do rodziców. Na każdym kroku słyszę, że jestem nierobem (pracuje po 10,5h fizycznie
- zaczęłam 1 października prace), nieudacznikiem, nie tak się ubieram, nie tak wszystko robię.
Uważam, że ja już nie żyje tylko wegetuje. Nie obchodzi mnie jak wyglądam ani to co jem.
Dziecko ma zapewnione wszystko ale opiekuje się nią z przymusu (bardzo kocham ja) inaczej leżałabym w łóżku. Mam długi i masę innych problemów.
Rozważałam już samobójstwo, miałam wiele prób ale myślałam tez nad ucieczka. Trzyma mnie tylko dziecko ale czuje, ze dłużej nie mogę już tak żyć.. mam spakowany plecak i czekam na dobry moment. Wiem, ze w oczach wielu z was będę wyrodną matką ale ja już nie mogę cierpieć. Każdego dnia ból jest silniejszy, marze już tylko o tym żeby pozbyć się bólu, nic więcej się nie liczy. Ojciec dziecka nie ma żadnych obowiązków przy dziecku a rości sobie pełnie praw...
Przwprwszam, że to wszystko pisze ale potrzebowałam to z siebie gdzieś wyrzucić...