Jestem mężatką od 11 lat. Razem jesteśmy od 16 lat. Mamy dwoje dzieci, mieszkanie, pracę...Niby wszystko ok, ale... No właśnie. Samotność w związku. Brzmi banalnie, a dokucza. Pewnie padnie mnóstwo pytań na temat tego, czy próbowałam pogadać z mężem. Tak, próbowałam, choć był to bardziej monolog.
Jakiś czas temu znów się pokłóciliśmy. Mąż zarzucił mi bardzo przykre sprawy. Wyrzucił mi to, co powiedziałam mu w największym zaufaniu, co kosztowało mnie bardzo wiele. Zranił mnie tym do głębi. Powiedziałam mu, że już tak nie mogę. Nie ufam mu. Nie mogę się przemóc by sie chociaż przutulić. Szantażuje mnie ekonomicznie, mimo, że ja tez zarabiam. Zarzuca rozrzutnosc. Zdziwił się nieco jak spisałam mu wszystkie wydatki, które co miesiąc ponosimy. Porównał mnie nawet do byłej zony, co było dla mnie jak policzek. W ogóle dużo tego... Nie rozwiodę się, bo prawdę mówiąc pewnie nie dam sobie rady finansowo. Dochodzę do wniosku , że nie takiego związku chciałam. Nie o to mi w życiu chodzi. O terapii nie ma mowy. Juz mu kiedys proponowałam. Tęsknię za czułością, bliskością i zwyczajnym poczuciem bezpieczeństwa.
2 2019-10-09 15:19:09 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-10-09 15:19:39)
Mówiąc ogólnie: życie stało się zbyt nudne, monotonne i przewidywalne? Dopadła Was rutyna? Czy może pojawił się jakiś newralgiczny punkt zapalny? Rozumiem, co może oznaczać brak czułości i bliskości, bo takie problemy się pojawiają, kiedy życie ogranicza się do pracy, domu i dzieci. Ale poczucie bezpieczeństwa? Macie jakieś problemy finansowe, mieszkalne czy zawodowe?
Mówiąc ogólnie: życie stało się zbyt nudne, monotonne i przewidywalne? Dopadła Was rutyna? Czy może pojawił się jakiś newralgiczny punkt zapalny? Rozumiem, co może oznaczać brak czułości i bliskości, bo takie problemy się pojawiają, kiedy życie ogranicza się do pracy, domu i dzieci. Ale poczucie bezpieczeństwa? Macie jakieś problemy finansowe, mieszkalne czy zawodowe?
Żadnych problemów finansowych czy zawodowych.
Nie mam poczucia bezpieczeństwa z jego strony. Nigdy nie wiem z czym wypali. Nigdy nie wiem czy nie wróci do domu pod wpływem alkoholu. Rutyna? Myślę że to nie o rutynę chodzi... Po prostu coś się wypaliło.
Ale z czym ma wypalić? Zachowuje się nieodpowiedzialnie? W jakim sensie? Pracuje, zajmuje się domem czy dziećmi? Bo jeśli czasami sobie wyjdzie na mimasto z kumplami na piwo, to chyba nie zbrodnia. Okazuje Ci miłość, wspiera Cię, docenia? Samo stwierdzenie, zę się "coś tam wypaliło" chyba nie jest jeszcze powodem do rozwodu?
To raczej niezgodnosc, zmiana charakteru z wiekiem. Wczesniej tego nie zauwazałas bo małe dzieci przeslaniały wszystko. Wiele par sie rozwodzi gdy dzieci stają sie starsze.
Jestem mężatką od 11 lat. Razem jesteśmy od 16 lat. Mamy dwoje dzieci, mieszkanie, pracę...Niby wszystko ok, ale... No właśnie. Samotność w związku. Brzmi banalnie, a dokucza. Pewnie padnie mnóstwo pytań na temat tego, czy próbowałam pogadać z mężem. Tak, próbowałam, choć był to bardziej monolog.
Jakiś czas temu znów się pokłóciliśmy. Mąż zarzucił mi bardzo przykre sprawy. Wyrzucił mi to, co powiedziałam mu w największym zaufaniu, co kosztowało mnie bardzo wiele. Zranił mnie tym do głębi. Powiedziałam mu, że już tak nie mogę. Nie ufam mu. Nie mogę się przemóc by sie chociaż przutulić. Szantażuje mnie ekonomicznie, mimo, że ja tez zarabiam. Zarzuca rozrzutnosc. Zdziwił się nieco jak spisałam mu wszystkie wydatki, które co miesiąc ponosimy. Porównał mnie nawet do byłej zony, co było dla mnie jak policzek. W ogóle dużo tego... Nie rozwiodę się, bo prawdę mówiąc pewnie nie dam sobie rady finansowo. Dochodzę do wniosku , że nie takiego związku chciałam. Nie o to mi w życiu chodzi. O terapii nie ma mowy. Juz mu kiedys proponowałam. Tęsknię za czułością, bliskością i zwyczajnym poczuciem bezpieczeństwa.
A jak on zachowuje się wobec dzieci? Jakie ma z nimi relacje?
Na czym polega ta samotnosc ? Czego od niego oczekujesz ? Czy wczesniej on czegos oczekiwal od Ciebie a tego nie dostawal ? Jak Ty podchodzilas przez te lata do zwiazku ? Mial w Tobie oparcie ? Jak wygladaja i wygladaly kwestie lozkowe ?
I setka innych pytan jak juz odpowiesz na te. O ile faktyczbie chcesz jakiejs rady.
Domyslam sie jednak, ze przez lata olewalas jego potrzeby i teraz jestes wkurzina bo on zniechecil sie na tyle, ze ten zwiazek tratuje jak pojscie do pracy, mechaniczne, wyprane z emocji dzialania powtarzane codzienne
tak długo jak ty jesteś od niego zależna finansowo i emocjonalnie - tak długo będziesz na przegranej pozycji i nic się nie zmieni w twoim marnym życiu -ręczę za to.
twój mąż nie traktuje cię jak równoważnego partnera bo wie że może sobie na to pozwolić. albo coś z tym zrobisz albo będziesz się męczyć kolejne lata.
Na czym polega ta samotnosc ? Czego od niego oczekujesz ? Czy wczesniej on czegos oczekiwal od Ciebie a tego nie dostawal ? Jak Ty podchodzilas przez te lata do zwiazku ? Mial w Tobie oparcie ? Jak wygladaja i wygladaly kwestie lozkowe ?
I setka innych pytan jak juz odpowiesz na te. O ile faktyczbie chcesz jakiejs rady.
Domyslam sie jednak, ze przez lata olewalas jego potrzeby i teraz jestes wkurzina bo on zniechecil sie na tyle, ze ten zwiazek tratuje jak pojscie do pracy, mechaniczne, wyprane z emocji dzialania powtarzane codzienne
Nie, nie olewalam go. Wprost przeciwnie. Łóżko ok. Z małymi przejściami i problemami ale ogólnie w porządku. Zawsze to właśnie ja byłam skupiona na życiu rodzinnym. Wspierała mocno. Z kolei on zawsze wolał być z boku, nie angażować się, nie wypowiadać. Wolał jak to ja zalatwoalam różne sprawy, rozwiazywalam problemy. I nie, nie chodzi o wyjście raz na jakiś czas ma piwo z kolegami. Gdyby o to chodziło nic bym nie powiedziała, bo przecież ma prawo spotkać się z kolegami. Boję się jego powrotów do domu po piciu, bo raz już kiedyś wrócił tak zalany że spadł że schodów. Od tamtej pory nasz syn jak tylko widzi że ojciec jest pod wpływem cały się denerwuje. I uwierz mi, ja nic nie muszę mówić. Dziecko nie jest głupie. Do dzieci odnosi się dobrze, aczkolwiek niewiele jego wkładu w wychowanie. Zawsze w pracy. I żeby było jasne, szanuję go za to za pracuje. Ja też od zawsze pracuje i utrzymuje też dom.
10 2019-10-10 22:17:08 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-10-10 22:17:49)
Boję się jego powrotów do domu po piciu, bo raz już kiedyś wrócił tak zalany że spadł że schodów. Od tamtej pory nasz syn jak tylko widzi że ojciec jest pod wpływem cały się denerwuje. I uwierz mi, ja nic nie muszę mówić. Dziecko nie jest głupie. Do dzieci odnosi się dobrze, aczkolwiek niewiele jego wkładu w wychowanie. Zawsze w pracy. I żeby było jasne, szanuję go za to za pracuje. Ja też od zawsze pracuje i utrzymuje też dom.
dzieciakom nie trzeba mowić bo czują, czują rodziców energię i pomiędzy nimi, z tego co piszesz odnoszę wrażenie że o chodzi o Twoją
tyle że póki co jest ubrane w formę "coś się wypaliło" a co dokładnie, możesz sprecyzować ?
11 2019-10-10 22:23:49 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-10-10 22:24:08)
Hm..., rani Cię i czujesz, że nie jest lojalny, tak ?
Nie czujesz się przy Nim bezpieczna z powodu alkoholu czy jest coś więcej ?