Witam, pisze do Was bo chciałabym żeby ktoś powiedział co o tym myśli bo sama już nie wiem co mam robić.
Mamy po ~30 lat, 10 lat razem + małe dziecko.
Ten rok był dla nas okropny, przeżyliśmy ogromny kryzys. Bardzo się oddaliśmy od siebie, nie spędzaliśmy ze sobą czasu, intymność umarła (sex raz na 3 miesiące) nawet mało co ze sobą rozmawialiśmy.
Po ciagnieciu tego przez około rok JA poznałam kogoś online. Zaczęło się niewinnie później jednak się zauroczyłam motylki w brzuchu, erotyczne rozmowy itd. (jak to zawsze w tych przypadkach bywa on mi dawał bardzo duże zainteresowanie obiecywał Bóg wie co). Gdy się zauroczylam po jakimś czasie zdecydowałam że muszę się rozstać z moim partnerem bo nie chciałam zdradzić go także fizycznie (Nigdy do tego nie doszło). Potrafiłam mu nawet mówić że go nie kocham (byłam przekonana że zakochałam się w tym drugim). Rozstalismy się na 2 miesiące on przez cały ten czas za mną biegał i walczył. Mi w końcu to ślepe zauroczenie zeszło i wróciliśmy do siebie. Nigdy mu się nie przyznałam co tak na prawdę się stało, że kogoś poznałam (przyznałam się dopiero jakiś miesiąc temu.)
Po powrocie do siebie ja dalej byłam oziębła chociaż się starałam sex już był dość często ale też trochę wymuszony z mojej strony.
Po dwóch miesiącach od powrotu on musiał wyjechać do innego miasta na dłuższy czas... No i stało się, pojechał tam ze złamanym sercem z jakąś nienawiścią do mnie (pomimo że nie wiedział co ja zrobiłam, przez to czuł się też jak idiota że zmieniam zdanie co chwilę czy chce być z nim czy nie) no i poznał tam dziewczynę... długo mu nie zajęło bo już w pierwszy dzień skończył u niej w domu. Do niczego fizycznego nie doszło przez 2 tygodnie. Spędzali razem czas przytulanie, całowanie mile słówka (to czego nie miał ode mnie). Ona oczywiście ten typ który udawał przyjaciółkę, cały czas mówiła jaka to ja zła a on wspaniały i że powinien mnie zostawić. Po tych niecałych dwóch tygodniach on już pisał do mnie że to koniec bez żadnych wyjaśnień. Gdy laskawie odebrał ode mnie telefon i pytałam czy mnie kocha to nigdy nie powiedział że nie jedynie "nie wiem czy kocham Cię tak mocno jak dawnej, zanim mnie zostawiłaś" 2 dni później po tych wiadomościach przespał się z nią. Od razu po "tym" dzwonił do mnie mówiąc co zrobił, przepraszając że kocha tylko mnie że ja i nasze dziecko to najlepsze co go w życiu spotkało.
W ten sam dzień jeszcze wrócił do domu i do tamtego miasta nie wrócił i zerwał kontakt z tą dziewczyną. Opowiedział mi wszystko ze szczegółami każdy dzień. Sex z nią był tragiczny (dlatego też trochę się czuje że źle miał z nią w łóżku i przebiegł do mnie z podkulonym ogonem). Mówił że był zauroczony w niej może pierwsze 2 dni a później już mało co chciał ją widywac, ale ciągle miał tę niechęć do mnie. Po jego powrocie nasze relacje się poprawiły, sex mamy minimum raz dziennie. Minęły od tego czasu ponad 2 miesiące a ja ciągle nie mogę się pogodzić że jednak on był w stanie się z kimś przespać... zbliżyć się do kogoś tak bardzo. Czy to mi kiedyś przejdzie, czy przestanę myśleć o tym dzień w dzień? Czy ona kiedyś zniknie z naszego łóżka? Podczas zbliżenia prawie za każdym razem myślę jak on to robił z nią... Czy to kiedyś minie?
Wiem że sama to wszystko zaczęłam i po tym co zrobiłam to wszystko zaczęło się sypać jak domino... kochamy się bardzo oboje, kryzys był ogromny, ale czy po mimo to wszystko co się wydarzyło można z tym żyć?