A więc tak... około 10 miesięcy temu rozstałam się z facetem. To on mnie zostawił twierdząc, że się pogubił, że musiał się zastanowić czego chce od życia i dodatkowo czuł, że za bardzo go osaczałam. Z tym osaczaniem z biegiem czasu potrafię przyznać mu rację - to ja wiecznie pisałam pierwsza jak tylko się obudziłam, wyznawałam cały czas miłość, namawiałam na wspólne zamieszkanie, wiecznie marudziłam, że tęsknie, a dodatkowo byłam przy tym zazdrosna.
Na szczęście szybko się opamiętałam. Zrozumiałam co robię źle i przestałam walczyć o tą miłość. Zajęłam się swoim życiem i zaczęłam być szczęśliwa przede wszystkim sama ze sobą. Z K. nadal utrzymywaliśmy kontakt - wymienialiśmy ze sobą wiadomości średnio co dwa tygodnie on albo ja napisałam pierwsza. Jednak ja przestałam być taka dostępna i gdy K. proponował dwa razy spotkania ja odmówiłam, twierdząc, że po prostu nie mam czasu. Byłam przy tym miła, ale nie chciałam mu już pokazywać, że cały czas ma mnie w garści.
W ostatnim czasie K. jednak nie wytrzymał i sam napisał mi wielką epopeję, że tęskni za mną, że żałuje, że wie o tym, że wszystko zepsuł między nami, że mógł po prostu ze mną o tym porozmawiać, a nie zostawiać mnie jak tchórz. Ja również napisałam mu, że nadal jest mi ciężko i że po czasie zrozumiałam co robiłam źle i nie dziwię się, że tak ze mną postąpił. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Następnego dnia odezwałam się do niego jako pierwsza i było jak dawniej. Pisaliśmy kilka godzin, filtrowaliśmy, cieszyliśmy się, że potrafimy ze sobą rozmawiać tak jak wcześniej, że jest ta chemia. Znów wyznał, że tęskni. Pytał czy kogoś mam innego ( nie mam), ja również o to spytałam. Wyznał, że spotykał się z innymi dziewczynami, ale do żadnej nic nie poczuł i kończyło się po max 2 spotkaniach.
Teraz od 4 dni milczy. Ja się nie odezwałam ponieważ już to zrobiłam zaraz po tym jak wyznał mi swoje uczucia. Nie chce popełnić tego błędu co kiedyś i nie chce na nowo starać się za bardzo o niego... milczę więc, jednak on też się nie odzywa. Dlaczego?
Sprawdza mnie?
Patrzy czy aby na pewno nie jestem już na jego zawołanie?
To całe wyznanie tęsknoty to zwykły żart?
Ja uważam, że to on zostawił, więc to on ma teraz o mnie zabiegać by udowodnić, że naprawdę żałuje. Mam racje czy przesadzam?