Zwracam się do Was z prośbą przeanalizowania sytuacji. Odnoszę wrażenie, że dziewczyna z którą ustaliłem związek na wyłączność poznała innego lub ma mnie dość.
Oceńcie sytuację z boku. Mamy po 30 lat, oboje rocznik 89. Jesteśmy razem od czerwca a znamy się od marca. Nasz związek jest na odległość.
Mamy do siebie około 100km. Najczęściej widujemy się w weekendy.
Zachowanie dziewczyny bardzo się zmieniło. Najbardziej jej podejście do mnie. Jeszcze tydzień temu często dzwoniła, szukała kontaktu i
zwracała się do mnie tonem pełnym słodyczy. Zawsze po skończonej pracy dzwoniła, potem wieczorem znowu i znowu.
Potrafiliśmy przegadać od 30 minut do 2 godzin podczas jednej rozmowy. Teraz wszystko uległo zmianie, ale po kolei.
Zazwyczaj spotykaliśmy się co tydzień, w weekendy. Jednak w tym miesiącu wyszło tak, że widzieliśmy się tylko dwa razy.
Umówiliśmy się dwa tygodnie temu w niedzielę 8 września. Przyjechałem do niej. Poszliśmy do kina, potem na bilard, do knajpy na obiad, na spacer.
Spotkanie było fajne. Potem codziennie mieliśmy kontakt, dzwoniliśmy i wymienialiśmy smsy.
Dziewczyna potrafiła dzwonić po pracy o 17, potem o 19, 21 itp. Czułem że jej zależy.
W kolejny weekend dziewczyna zachorowała więc nie mogliśmy się spotkać. Za to bardzo często dzwoniła i w poniedziałek wzięliśmy dzień wolny po to by się zobaczyć,
zwłaszcza że w kolejny weekend dziewczyna nie chciała się spotkać z uwagi na zorganizowaną przez jej koleżankę imprezę domówkę - w piątek późnym wieczorem.
Z tego względu stwierdziła, że w sobotę będzie zmęczona.
W poniedziałek spotkanie było bardzo fajne. Dziewczyna dziękowała za udany dzień. We wtorek i w środę było w porządku, jak zwykle sporo dzwoniła,
rozmowa się kleiła, a jej głos był przemiły, czuć było chęć rozmawiania ze mną, w dodatku zwracała się do mnie per "kochanie".
W czwartek jakby coś pękło. Zadzwoniła po 18. Gadaliśmy było spoko, ale gdy wykonała telefon po 20 było jakby inaczej.
Nie kleiła się rozmowa. Szybko ją też skończyliśmy. Potem po 21 zadzwoniła i podobnie niezbyt fajnie się rozmawiało. Brakowało tematów.
To zadzwoniłem po 22 na dobranoc i odniosłem wrażenie jakby nie chciała rozmawiać.
W piątek, w dzień imprezy się pogorszyło.
Zadzwoniła do mnie popołudniu i rozmowa wyszła średnio. Lepiej niż w czwartek, ale to nie było to co parę dni temu.
Potem ja zadzwoniłem do niej, ale rozmowa kompletnie się nie układała. Dziewczyna oznajmiła, że nie chce się jej ze mną rozmawiać i kończy.
Później oddzwoniła i przeprosiła, ale rozmowa nadal się nie szła. Nie było o czym rozmawiać, odniosłem wrażenie że dziewczynie się nie chce.
Po godzinie zadzwoniłem i dziewczyna odpowiadała "yhm", "nom", aż wreszcie krzyknęła "dobra pa" i się rozłączyła.
Potem poszła na imprezę.
Koleżanka, która zorganizowała imprezę w zaproszeniu zaznaczyła, że można przyjść z osobą towarzyszącą i z tego co wiem, inne dziewczyny wybrały się z partnerem.
Poza tym facet koleżanki co zorganizowała imprezę zaprosił swoich kolegów.
Po imprezie w środku nocy dostałem sms, że już jest w domu i życzy dobrej nocy. Sądziłem, że wszystko jest w porządku, ale tak jak zwykle w weekendy
do mnie dzwoniła parokrotnie, tak tym razem się nie odzywała. By lepiej ukazać zmianę zachowania opowiem, że kilka tygodni temu kiedy dziewczyna wysłała rano sms,
na który nie odpisałem z powodu problemu z telefonem to wydzwaniała. Tym razem ani nie wysłała smsa, ani nie dzwoniła.
O 17 zadzwoniłem do dziewczyny. Odebrała, rozmawialiśmy 10 minut. Z początku wyczułem, że jest nerwowa, potem wyluzowała, ale nie było zwrotów "skarbie", "kochanie".
Po 10 minutach skończyła rozmowę twierdząc, że jeszcze leży w łóżku i idzie się ogarnąć.
Po godzinie zadzwoniła zrozpaczona, bo kot jej mamki zdechł. Potem znowu zadzwoniła płacząc, z żalem mówiąc o kotku, że znała go jako nastolatka i że padł.
Wysłuchałem, pocieszyłem. W niedzielę zadzwoniłem do dziewczyny po 10. Jeszcze spała i ją obudziłem. Chwilę pogadaliśmy.
Po 13 ponownie zadzwoniłem. Spytałem jak się czuje po sytuacji z kotem, odparła, że lepiej że jest jej przykro ale nie ma już takiego doła.
Przyznała też że w najbliższy weekend chciałaby przyjechać do mnie. Ucieszyłem się. Gadaliśmy i było spoko, ale w pewnym momencie wyczułem
że nie chce się jej ze mną rozmawiać - yhm,nom i spadek energii w rozmowie jakby zrobiła się senna, zakończyłem rozmowę życząc miłego dnia.
Zwykle jeśli się nie widzieliśmy w weekend dzwoniła do mnie parę razy w ciągu dnia. Przykładowo rozmawialiśmy o 12, to potem dzwoniła o 17,19,20.
A była 21 i się nie odzywała. To było nietypowe zachowanie.
Zadzwoniłem do dziewczyny. Zapytałem jak minął dzień, opowiedziała że spokojnie, że przesiedziała w domu i tyle. Wtedy spytała co robiłem w niedzielę.
Odpowiedziałem, że wyszedłem ze znajomymi na kręgle. Dziewczyna niewiele mówiła, jakby nie bardzo chciała rozmawiać.
Zawiedziony spytałem - jesteś na mnie obrażona bo odnoszę wrażenie że unikasz kontaktu.
Wtedy dziewczyna krzyknęła - Jeju, Sebastian dobrze wiesz co stało się wczoraj z kotem mojej mamy, nie mam humoru!!!!!!!!!!!!!!!!!!! kończę pa
spokojnie, odpowiedziałem, nie chcę się kłócić
w odpowiedzi padło - ja też nie więc kończę, jutro porozmawiamy
Rozumiem że jest jej przykro z powodu kota. Jednak krzyczeć na mnie z powodu pytania? Wydaje się mi że coś było na rzeczy skoro tak zareagowała.
Mogła powiedzieć spokojnie - nie mam humoru, po sytuacji z kotem. Zresztą czy to powód że przestaje się odzywać, pisać itp?
Rozumiem smutek ale zmiana zachowania aż taka? Zwłaszcza że rano mówiła że czuje się lepiej.
W poniedziałek zadzwoniła do mnie rano, czyli jak zwykle przed pracą. Pogadaliśmy chwilę, ale czuć było u niej brak humoru i była mało słodka.
Potem wysłała sms z życzeniami na miły dzień i wydawało się mi, że wszystko wróciło do normy.
Tymczasem wyszło inaczej. Zawsze gdy kończyła pracę to do mnie dzwoniła w drodze na autobus. Tym razem tego nie zrobiła.
I nie to żebym ją zmuszał do telefonowania, chodzi mi o ukazanie zmiany zachowania. Zadzwoniła po 20 gdy wyszła z centrum handlowego.
I to tylko dlatego, że uciekł jej autobus i na kolejny musiała czekać 20 minut.
Gdy zadzwoniła odniosłem wrażenie jakby rozmawiała ze zwykłym znajomym, a nie z kimś, na kim rzekomo zależy. Rozmowa średnio się kleiła.
A najlepszym komentarzem będą jej słowa - ok będę kończyła, do autobusu już 5 minut więc sobie poczekam, pa.
Wolała sama stać w ciemności na przystanku 5 minut niż kontynuować rozmowę do czasu przyjazdu autobusu.
Zawsze gdy dzwoniła po pracy to potem jeszcze dzwoniła gdy wróciła do domu i kolejny raz. Tym razem milczała.
Zadzwoniłem do niej o 22 by życzyć dobrej nocy, ale zabolały mnie jej słowa. Nie było "cześć kochanie, miło cię słyszeć", tylko "no halo?".
Pożyczyłem dobrej nocy, a dziewczyna "dzięki, śpij dobrze, pa".
Spytałem z jakiego powodu od kilku dni jest taka inna, w odpowiedzi usłyszałem "idź spać bo marudzisz, pa".
Teraz we wtorek już rano nie zadzwoniła. Nie wysłała smsa. Zawsze przed pracą albo dzwoniła albo jeśli się spieszyła wysyłała sms, a teraz się nie odezwała,
co wcześniej się nie zdarzyło.
Wszystkie spotkania były udane. Popsuło się po rozmowach przez telefon. Nie chcę by zerwała ze mną z powodu znudzenia się lub tego że rozmowa przez telefon się nie klei.
Na spotkaniach zawsze było fajnie i w porządku. A to one są najważniejsze, rozmowy telefoniczne, czy udane, czy nie, są jedynie dodatkiem.
Nie wiem co robić. Zależy mi na Patrycji, a nie wiem czy wymyślam i jest coś na rzeczy?
Widać zmianę w jej zachowaniu:
- mniej dzwoni
- mniej pisze
- nie cieszy się gdy dzwonię
Próbowałem z nią porozmawiać, ale tylko ją irytowałem.
Nie mam pomysłu jak się zachować i jak poprowadzić rozmowę.
Generalnie co o tym wszystkim sądzicie?
Proszę o wskazówki.