Mały wstęp,
Mam znajomą od kilku lat, którą poznałem w zasadzie przez innego kolegę na imprezie.
Na początku naszej znajomości czułem coś więcej ale nie interesował mnie żaden związek więc w sumie nie odzywałem się zbytnio - ona też nie pisała.
Nasz kontakt odnowił się przypadkiem w tym roku, szedłem na wesele do znajomego i zaprosiłem ją.
Zgodziła się było fajnie i od tamtego czasu ( jakieś 4 miesiące ) regularnie rozmawiamy i się widujemy.
Niestety w ostatnim czasie złapałem się na tym, że myślę o niej więcej niż dotychczas.
Spotykamy się i piszemy regularnie kilka razy w tygodniu, idziemy do kina na jakieś jedzenie ewentualnie spacerek.
Ostatnio powiedziała mi, że bardzo mnie lubi i chce spędzać ze mną czas.
Dwa tygodnie temu zaprosiłem ją do restauracji z racji swoich urodzin i pokrętnie do rozmowy wtrąciłem, że chętnie poszedłbym z nią na randkę.
Odpowiedź była raczej wymijająca ale nie wprost. Od tamtego momentu zacząłem inaczej patrzeć na tą znajomość bo w sumie lubię spędzać z nią czas i świetnie nam się rozmawia. Ona też pisze sama inicjuje kontakt, chce wszędzie ze mną jeździć ale nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
Mam dobrą pracę mieszkam z rodzicami i choć się nie przelewa to nie mam na co narzekać. Ona pochodzi z bogatego domu i jest raczej taką córeczką "tatusia.
Nigdy nie miałem doświadczenia z kobietami ze względu na lekką nadwagę, niższą samoocenę i dlatego jestem prawiczkiem. To chyba pierwsza taka dłuższa relacja z kobietą. Ostatnio stwierdzam, że chciałbym być w jakimś związku i poczuć jakąś bliskość bo nigdy jej nie miałem ale też sam do tego nie dążyłem - wstydziłem się pochodzę z chrześcijańskiej rodziny i tak mnie nauczono( seks po ślubie itp.) chociaż aktualnie cholernie mi to przeszkadza.
Jeszcze uściślając, do niczego między nami nigdy nie doszło ale ja też nie inicjowałem jakiegoś kontaktu fizycznego - nie naciskałem.
Teraz pytanie czy mam jakieś szanse czy lepiej sobie odpuścić. Rozum podpowiada mi aby nie psuć tego kontaktu bo świetnie nam się rozmawia, a jednak w sercu chciałbym czegoś więcej.