Czy jeszcze walczyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jeszcze walczyć?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 28 ]

Temat: Czy jeszcze walczyć?

Moi drodzy piszę to, ponieważ potrzebuję waszej rady, obiektywnej oceny innych osób. Z góry przepraszam za długość tych wypocin. Chodzi o moje ostatnie rozstanie, którego, jak widać po tytule, nie chciałam.

Jesteśmy jeszcze bardzo młodzi i pewnie wielu z was uzna to za przesadę, ale trochę już w życiu przeszliśmy. Myślę, że to zmusiło nas do tego, by szybciej dojrzeć.
Ja - z rozbitej rodziny, introwertyczne dziecko z rozszczepem wargi i problemami ze znajomymi. Zdarzyło mi się wpaść w złe towarzystwo, ale ogarnęłam się bardzo szybko, zmieniłam szkołę, dorosłam. Niestety w międzyczasie zachorowałam na bulimię, nabawiłam się nerwicy i ataków paniki, cięłam się.
On - wykorzystywany przez fałszywych przyjaciół, z rodzicami nie miał najlepszych kontaktów, problemy psychiczne, ataki paniki, myśli o agresji.

Poznałam go w pierwszej klasie liceum, na początku nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Miałam za sobą dwa głupie związki, gimnazjalne miłostki i nie chciałam nikogo nowego. Skupiłam się na sobie, wyleczyłam z bulimii. Ale on coraz bardziej mnie przyciągał, chciałam mieć w nim przyjaciela. Był jak ja - opuszczony, samotny, zamknięty w sobie, przy okazji kompletnie w moim typie. Czułam, że możemy się naprawdę zrozumieć. Niestety dopiero w kwietniu odważyłam się cokolwiek zrobić, przysiadłam się do niego, potem rozmawialiśmy coraz częściej. Szukaliśmy pretekstu do napisania do siebie, byle mieć kontakt. Po powrocie do szkoły okazało się, że mamy razem wszystkie lekcje oprócz angielskiego, wtedy zaczęliśmy serio trzymać się razem. Całe dnie pisania, kontakt non stop. Pod koniec października wyznał co czuje, ale nie odpowiedziałam mu. Jakiś czas później zgodziłam się z nim być, byłam już kompletnie zakochana. Było idealnie, po kilku spotkaniach pierwszy pocałunek, potem wspólne święta, Sylwester. W styczniu mieliśmy mały kryzys, ale oboje chcieliśmy i daliśmy radę to naprawić, choć było ciężko, potem nasz pierwszy raz, kiedy już serio było bardzo dobrze.
Pod koniec lutego, że na początku lutego miał próbę samobójczą, na szczęście w porę się odmyślił. Byłam zdruzgotana, nie rozumiałam tego, a on tylko przepraszał, że to zrobił, że ukrył. Wyżalić się poszedł do przyjaciółki, zrobił ze mnie tą, która go zwyzywała, powiedział jej moją tajemnicę o cięciu się. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, jakiś czas trwało dojście do siebie, ale się udało. Rozmawialiśmy o powodach, starałam się go wspierać. Wyznał mi też wtedy, że czasem ma ochotę mnie skrzywdzić, kiedy go zdenerwuję. Oboje wiedzieliśmy, że nic mi nie zrobi, nie zrobił do dziś. Pokochałam go po tym naprawdę dużo bardziej. To już nie było zauroczenie ani zakochanie, tylko miłość. Nie kochałam pomimo wad, tylko z wadami - chęcią agresji, niepewnością siebie, trudnym charakterem, wszystkim.
W święta wielkanocne musiałam się przeprowadzić, istniała możliwość, że na stałe, daleko. Chcieliśmy to kontynuować, wspierał mnie, spotykaliśmy się w połowie drogi, ale były konflikty. Na szczęście po 2 tygodniach zamieszkałam w mieście, gdzie chodzimy do szkoły. Udało nam się odbudować wszystko. Był strajk, jego 18-stka, potem walka o oceny, zakończenie roku. Wtedy wszystko stało się codziennością, nie świętowaliśmy już tak bardzo wspólnych chwil. Więcej uwagi poświęcaliśmy obowiązkom, byłam u niego 2 tygodnie, ale mieć blisko pracę, potem on wyjechał z moją rodziną nad morze. Zgubiliśmy siebie w tym natłoku, przestaliśmy rozmawiać, było mnóstwo małych, ale niepotrzebnych sprzeczek często z mojej winy (brałam tabletki niestety powodujące też rozdrażnienie). Oboje to zauważaliśmy, dlatego parę dni po powrocie chciałam z nim o tym pogadać, akurat po jednej z kłótni z mojej winy. Chciałam coś z tym zrobić, pogadać, ale on napisał, że jest zbyt wrażliwy, że go to wykańcza, nie ma już siły. Rzucił mnie.

Następnego dnia nie mogliśmy się spotkać, pisaliśmy, ale omijaliśmy ten temat. Mówił, że jego rodzina bardzo się cieszy, a jego to boli (rodzice i jeden z braci nigdy mnie nie lubili, nienawidzili wręcz, nie wiem dlaczego). Pojechałam do niego w piątek rano, bez zapowiedzi jak kiedyś. Zdarzało nam się mieć kryzysy, ale zawsze chciał wrócić, liczyłam, że porozmawiamy. Jeszcze spał, otworzył mi brat, od razu do niego poszłam. Zakluczyłam drzwi, bo brat lubił przeszkadzać bez pukania. Kiedy mnie zobaczył wciągnął do łóżka i przytulił, niestety nie chciał pogadać, a ja byłam uparta. Potem wyrzucił klucz przez okno, chciał zainicjować coś fizycznego. Kiedy nalegałam na rozmowę był uparty, ale widziałam, że chce coś powiedzieć. Potem popłakał się na chwilę, nie wiem dlaczego. Koniec końców wyszłam bez rozmowy i bez zbliżenia. Wyrzucił mnie, ale miał sprawy w tym samym kierunku, dlatego nie wiem po co, odprowadził mnie na autobus, który mi uciekł. Musiałam czekać na następny, ale źle się czułam. Znalazł mnie po ok. 1,5h, odprowadził na przystanek, bo błądziłam bez celu. Potem zaprosił na pizzę, pogadał, ale omijał temat zerwania. Powiedział, że potrzebuje czasu, ale wróci. Zachowywał się jakby nic się nie stało, całował, przytulał, chodził za rękę, poczekał w parku na autobus. Kiedy wsiadłam do autobusu stał się chłodny - nie pomachał, nie napisał, zadzwonił bo potrzebował, ale był obojętny. Wtedy zrobiłam błąd, jak typowa desperatka, pisałam, prosiłam. W poniedziałek (5) napisał mi, że mam dać mu spokój, że zwariowałam i mam obsesję, że mówił wiele rzeczy, ale nie potrafię słuchać, boi się mnie i mam pozwolić mu być szczęśliwym. Nie chciał mnie posłuchać, ani pogadać, więc napisałam mu przeprosiny za wszystko, co z mojej strony mogło być raniące i za to, co powiedział przyjaciołom (czuł się stłamszony, manipulowany, męczyły go kłótnie, zabierałam mu cały czas, podobno byłam zazdrosna o grę - nie widział żadnych swoich błędów albo o nich nie wspomniał).

Od babci dostałam propozycję by u niej zamieszkać, zmienić szkołę, zgodziłam się. Napisałam mu 7-go w nocy, że wyjadę, jeśli mnie przyjmą. Odpisał wtedy, że się boi, od paru dni męczą go koszmary ze mną, nie chciał porozmawiać, bo "jeśli usłyszę twój głos to pobecze się". Pisał, że nie je, nie sypia, że będzie lepiej jeśli wyjadę i o nim zapomnę, bo jest niczym i to co on poczuje się nie liczy. Później wypomniał mi mój sen (koszmar, na jego miejscu pojawił się inny facet, mówił że mój chłopak zniknął, zachowywał się jak on, po obudzeniu opowiedziałam mu go, potem wieczorem niepotrzebnie z tego zażartowałam i wziął to do siebie) i zniknął. Nie odpisał i nie odebrał, dałam mu spokój. W czwartek napisał, że mam dać mu spokój, bo już mnie nie kocha i mnie zablokował.
Niestety do szkoły się nie dostałam, dlatego napisałam mu list. Od września będziemy się codziennie widywać i chciałam rozstać się w pokoju. List nie wyjaśniał problemów, napisałam, że chcę tylko rozmowy, rozstać się w przyjacielskich relacjach (tak jak kiedyś sobie obiecaliśmy), ale chciałam by zrozumiał, że według mnie jest jeszcze o co walczyć. Od znajomych dowiedziałam się, że zmienia wersje wydarzeń by się wybielić, robi ze mnie włamywacza i wariatkę, ale nadal chciałam, by to przeczytał. Miała dać mu go przyjaciółka, ale dałam osobiście. Przeczytał, podarł, był strasznie sztywny, jak nie on. Poprosiłam by powiedział mi w oczy, że mnie nie kocha albo by pocałował i powiedział, że nic nie poczuł. Dał lekkiego cmoka i pojechał, w oczy nie spojrzał. Nie wiem dlaczego w takim razie przyjechał. To był dla mnie koniec.

Już 2 doby później odblokował mnie i napisał. Pytał czemu wciąż mu się śnię, pisał, że tęskni, już nie daje rady, boi się nocy, coś mu odbiło i już nie jest taki jak kiedyś. Na pytanie dlaczego napisał odpowiedział, że nikt inny by nie odpisał. Pisałam, że nie musi być sam, bo zawsze mu pomogę, wie gdzie mnie znaleźć. Odpisał "ale ty nie wiesz jak znaleźć mnie". Pisaliśmy jeszcze jakiś czas, mówił, że nie chce się ze mną spotkać, bo po co ma psuć mi życie, to tylko zmarnowany czas, on i tak niczego nie osiągnie. Był zły o ten koszmar, poszedł spać, ale wrócił po moim dobranoc. Napisał, że miał zły sen, zwrócił się do mnie "myszko", opisał go. Zapytałam dlaczego mi to mówi, źle mnie zrozumiał, przeprosił za zawracanie głowy, wytłumaczyłam, że to nie tak, chcę mu pomóc. Wyznał, że tęskni, chciałby mnie zobaczyć rano, ale usunął te wiadomości, po mojej odpowiedzi znów mnie zablokował.

Odblokował tego samego dnia wieczorem (12-tego) i napisał, że nawet serial mnie przypomina, pisaliśmy chwilę, pytał co u mnie, mówił, że jest samotny, że jeśli chcę to możemy jechać razem do parku linowego (dostał ode mnie karnet), kiedy napomknęłam o naszym związku uciekł, ale nadal był aktywny. Odpowiedział na moją prośbę o odblokowanie instagrama i wyznał, że dostaje ataku. Nie odebrał, ale chwilę później oddzwonił, uspokoiłam go. Pisaliśmy kolejnego dnia, powiedział, że nadal mi ufa. Zapytałam czy beze mnie mu lepiej, powiedział, że "inaczej i tyle". Potem zniknął, ale napisał ok 22 dlaczego jest takim zerem, że nie ma siły rozmawiać, ma dość jego marnego życia, nikt w niego nie wierzy, nic nie znaczy, jest nikim. Zadzwonił żeby porozmawiać, ale rozłączył się, bo "nie mógł tego słuchać". Napisał, że gadanie jaki to kiedyś był lepszy w niczym nie pomoże, a on tak to odbiera, bo próbuję go zmusić do rozmowy. Że wiele razy mówił co go boli, ale ja to miałam gdzieś i robiłam swoje, mam dać mu spokój, chce pobyć sam. Nie docierało do niego co mówiłam, zareagował dopiero na pytanie czy go serce nie boli. Ja powiedziałam, dlaczego mnie boli, wspomniałam o mojej wizycie u księdza (dziadek miał rocznicę śmierci, siedziałam w kościele i znalazł mnie ksiądz), zainteresowało go to, nalegał bym opowiedziała mu tą rozmowę.
Kiedy skończyłam napisał, że właśnie leci piosenka o moich włosach, wspomniałam, że mam zamiar je zmienić. Poprosił bym tego nie robiła, bo są idealne, piękne jak ja. Powiedział, że jestem cudowna, że mnie kocha, nie wierzyłam własnym oczom. Potem pogadaliśmy, miał do mnie pretensje, ale chciał to naprawić, okazało się, że to przyjaciółka radziła mu mnie blokować. W środę wyjechał z rodziną nad morze (nie zdążyliśmy się spotkać), pisaliśmy chwilę, później w czwartek wieczorem. Mówił, że chce to naprawić, ale boi się reakcji rodziny, bo mnie nienawidzą. Potem dowiedział się, że coś mi się stało, był zły.
Napisał znowu dopiero w niedzielę wieczorem, po powrocie. Zapytałam czy myślał o nas. Napisał, że my nie mamy wspólnej przyszłości, że pobyt nad morzem uświadomił mu, że już nic do mnie nie czuje, ktoś inny teraz sprawia, że jego serce bije szybciej, że jest szczery, nie chce mnie okłamywać, jednak i tak chcieliśmy porozmawiać. Napisał, że jej nie kocha, ale ona jest od paru dni, że nic nie czuje gdy o mnie myśli. Chęć powrotu wytłumaczył jako "chwilowy przebłysk", a czwartek tym, że był zły, bo spotkała mnie krzywda (ale w momencie rozmowy o powrocie jeszcze tego nie wiedział). W poniedziałek musiałam przełożyć spotkanie o 2 godziny, odmyślił się, odmówił, nagle pytał "po co?", mówił, że wie, że tylko go zirytuję rozdrapywaniem przeszłości. Odpuściłam, ale byłam zła. Napisałam, że nie powinien z nią być, bo jego "kocham" nie jest wiele warte i ją skrzywdzi. Obraził się i mnie zablokował. Ale odblokował we wtorek, akurat byłam u mamy w szpitalu, chciał się spotkać. Pisaliśmy chwilę, także o jego uroku, napisał, że ta nowa jeszcze tego uroku nie zobaczyła i pewnie już nie zobaczy. Kiedy wracałam do domu byłam w jego miejscowości, ale on nie mógł wtedy się spotkać.

Czy ktoś mi wyjaśni tok jego rozumowania? Co robić? Czy to ma jeszcze sens? Czy wybijanie klina klinem to może być tylko wymówka, czy mógł odejść i pożałować, ale był niezdecydowany i teraz nie wie jak wrócić? To wszystko wykańcza mnie psychicznie, gubię się, ale go kocham. Życzę mu jak najlepiej, nawet z kimś nowym, ale nadzieja umiera ostatnia. Chcę być z nim w dobrych kontaktach, bo przed nami cały rok codziennych spotkań. Nadal mam nadzieję, że się ogarnie i wróci.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

z rozbitej rodziny, introwertyczne dziecko z rozszczepem wargi i problemami ze znajomymi. Zdarzyło mi się wpaść w złe towarzystwo, ale ogarnęłam się bardzo szybko, zmieniłam szkołę, dorosłam. Niestety w międzyczasie zachorowałam na bulimię, nabawiłam się nerwicy i ataków paniki, cięłam się.

Tyle mi wystarczy....jesteś tykającą bombą, pytanie tylko kiedy wybuchniesz....żaden normalny facet znający twoją historię nie chcialby i wrecz nie powinien sie z tobą wiązać w jakieś związki. Podejrzewam, że rodzice cie tak zalatwili, no ale na to juz nic nie poradzisz....zostaw tego goscia (też niezły gagatek...patrz wyzej co pisalem....zaden normalny facet by sie z tobą nie spotykał) i zacznij pracę nad sobą....szkola jakieś wyksztalcenie, praca....ogarniesz sie, zaczniej pracować na swój rachunek, zaczniesz mysleć i zachowywać sie jak dorosła osoba, nie bedą ci przychodzily glupoty do glowy.....wtedy mozesz pomysleć o poszukaniu sobie kogoś...

3

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Przykre, że tak sądzisz. Byłam pod opieką psychologa, wszystko naprawiam, wykształcenie zdobywam. Przeszłość, nad którą ludzie często nie panują, nie powinna sprawiać, że będą odpuszczać sobie miłość, związki. Nie rozumiem dlaczego przez to uważasz, że nikt nie powinien się ze mną wiązać, ale dziękuję za odpowiedź.

4

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Ja do ciebie nic nie mam, ale poprostu nie jestes materiałem na LTR, na tę chwilę....Tak poprostu....za duży bagaż...nie ty pierwsza nie ostania mialaś trudne dzieciństwo...a związek z taką osobą kończy sie zwykle karuzelą, aż pod samo niebo....nie generalizuje, moze jestes tym jednorożcem.....ale szansa na to jest mala....Takie jest moje chłodne zdanie.....Nikogo nie chce tym postem urazić......

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Bubu, wkleiłaś tu dwa obrazki: negatyw Twojego profilu osobowości i negatyw Twojej znajomości z tym chłopakiem.
Czy jesteś w stanie wkleić teraz dwa pozytywy? Co dobrego, pięknego i ważnego możesz napisać o sobie i o znajomości z tym licealistą?

6

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Przykre, że tak sądzisz. Byłam pod opieką psychologa, wszystko naprawiam, wykształcenie zdobywam. Przeszłość, nad którą ludzie często nie panują, nie powinna sprawiać, że będą odpuszczać sobie miłość, związki. Nie rozumiem dlaczego przez to uważasz, że nikt nie powinien się ze mną wiązać, ale dziękuję za odpowiedź.

Przykre to jest jak na forum "pomocy" niektórzy nie umieją trzymać gęby na kłódke i oprzeć się pokusie, żeby się trochę dowartościować dokopaniem komuś. Masz zupełną rację Bubu - miałam powiedzieć: nie słuchaj p**lenia, że jesteś tykającą bombą itp i złym materiałem na cokolwiek, bo to bezzasadne i krzywdzące bzdury, ale ty już sama to dobrze wiesz!

Z twojej opowieści wywnioskowałam kilka rzeczy: jesteś bardzo wrażliwą, inteligentną i mądrą, ale też bardzo młodziutką osobą, co nie jest niczym złym, znaczy tylko, że nie miałaś jeszcze okazji zdobyć pewnych doświadczeń i umiejętności potrzebnych do radzenia sobie z trudnościami. Nie zamęczaj się poczuciem winy za tę sytuację ani za fakt, że nie wiesz co z nią dalej zrobić, bo to zupełnie normalne i twoja reakcja zagubienia jest zupełnie na miejscu. Ponadto wygląda na to, że przeszłaś przez wiele trudnych rzeczy, w dzieciństwie i wcześniejszych latach, które nie pozostają bez wpływu na twoje postrzeganie siebie i innych. Wygląda też na to, że twój były jest o podobnej kompozycji osobowościowej, co na pewno nie ułatwia sprawy. Niestety wygląda też na to, że bardzo słabo radzi sobie z emocjami i wciąga cię we własne rozterki z wygody lub lenistwa (emocjonalnego), bo już cię w prawdzie nie chce, ale nie przestał jeszcze o tobie myśleć. No i nic nie działa na ego lepiej niż czyjeś zainteresowanie, nawet jeśli niechciane. On tak samo jak ty jest spragniony uwagi i uczuć, ale już podjął decyzję że cię nie chce, więc jeśli nie jest w stanie być konsekwentny w swoich działaniach, musisz się sprawą zająć sama i byś konsekwentna za was oboje, bo o twoje dobro się tu rozchodzi.

Odpowiadając krótko na twoje tytułowe pytanie: ja bym nie walczyła. Sprawa wygląda na pozamiataną, a jeszcze jest jakaś nowa na horyzoncie. Na pewno nie chcesz konkurować o względy z nową potencjalną miłością, bo to już ciężkie złamanie serca na życzenie.
Szkoda, że nie wyszło ze zmianą szkoły, bo to ułatwiłoby ci "przejście" do kolejnego rozdziału zyciowego, ale na razie faktem jest, że będziesz z nim w jednej szkole i na tym musisz teraz pracować. W 100% od ciebie zależy jakie utrzymasz z byłym kontakty, a na początek dobrym ruchem byłoby oficjalne i ostateczne zerwanie. Wiem, że kusząca jest wizja "closure", czyli jakiejś formy rozliczenia i zamknięcia sprawy z jego strony, ale niebezpieczne jest zbyt mocne fiksowanie się na tym aspekcie, bo egzekwowanie i oczekiwanie na jego udział przynosi często więcej szkody niż pożytku.

Po oficjalnym "zerwaniu" (nawet jeśli to bedzie tylko mail/tekst do niego w którym oświadczasz, że to koniec), ja polecałabym ucięcie kategoryczne dalszego kontaktu tekstowego. Nie daj się złapać na tanie żabki, myszki czy inne kotki, albo teksty o twoim zapachu co go budzi w środku nocy (klasyka) albo pięknych oczach i włosach, bo to tylko jego próby utrzymania emocjonalnej kontroli nad tobą, niestety. Kontrolę za to masz ty, bo jesteś panią swojego życia i emocji, nawet jeśli to nie idealne życie a emocje są trudne i bolesne. Daj sobie też czas na żałobę po związku, płacz ile chcesz, spróbuj się rozpraszać czymś nieangażującym aktywnego myślenia, ale absorbującym jak gry komputerowe, filmy, lekkie książki (nie o rozstaniach!) coś nowego czego nie próbowałaś, może sport jeśli masz energię. Cokolwiek co przyniesie ulgę, a pozwoli ci oderwać myśli.
Jeśli czujesz, że nie masz siły nie gadać z nim (bo o tym, że będzie próbował się z tobą kontaktować jestem przekonana), zablokuj bez żalu. Jak ktoś się będzie dziwił, mów, że robisz co uważasz, że dla ciebie najlpsze. A poza tym, niczyj interes co robisz, twoje zdrowie psychiczne jest priorytetem.  Jeśli czujesz się na siłach, żeby jego próby kontaktu zbywać (polecam na rozluźnienie i w ramach inspiracji konto na insta textsfromyourex, nie pożałujesz), ucinaj go krótkim "zerwaliśmy, nie mam ochoty z tobą gadać". No i oczywiście ty również nie inicjuj kontaktu, żadne tam "czy o was myślał", bo rozdrapujesz bardzo świeże rany, po co ci to?

Jeśli spotkasz go w szkole, powiedz cześć, co słychać, nie musisz go unikać ani być niemiła (no chyba, że on zacznie odstawiać szopki, wtedy nie miej skrupułów), ale trzymaj się ustalonej wersji - nie jesteście razem, nic sobie nie jesteście winni, koniec historii, moving on.  Może nie być łatwo, ale możesz jedynie iść naprzód, bo przeszłość już się wydarzyła, a z przyszłością możesz zrobić co zechcesz.

Masz oparcie w rodzinie, rodzeństwie? Przyjaciół, może spoza szkoły? Dobrze byłoby się wygadać prawdziwej osobie może, która nie będzie cię oceniać.

Dawaj znać o postępach, trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie!

P.S. Byłam kiedyś w podobnym związku z młodym typem zupełnie jak twój były, więc trochę wiem, jak tacy kolesie działają wink

7

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Droga Auroro oczywiście mogę. Jeśli chodzi o mnie to nie lubię się ostatnio w dobrym świetle, może dlatego nie napisałam lepszych cech. Jestem szczera, ambitna, empatyczna, wyrozumiała i troskliwa, mam poczucie humoru, dużo otwartości i pozytywnych emocji dla ludzi wokół. O związku wyraziłam się w negatywach, bo szukam w nich prawdziwego powodu. Ale tych złych chwil było zdecydowanie mniej niż dobrych. Byliśmy naprawdę zgraną parą, dobrze się rozumieliśmy i mogliśmy rozmawiać całymi dniami. Mamy tych samych znajomych, to samo hobby, taki sam gust, świetnie się ze sobą bawiliśmy. Razem snuliśmy plany na przyszłość, poznawaliśmy swoje rodziny, było idealnie pomimo małych sprzeczek. Przy nim czułam się kochana, nie dbałam o swoje kompleksy, on miał tak samo. Nie rozumiem co się stało, że przestał walczyć.

8

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Ameliorate dziękuję bardzo za wsparcie i radę.
Przyjaciela mam, ale on także ma z nim kontakt, ma dwie wersje, nie wie komu bardziej wierzyć, to problematyczne.
Natomiast ani on, ani żaden z pozostałych znajomych nie zna i nie wierzy, że mogłaby pojawić się jakaś nowa. Mój były zawsze był bardzo określony, stały w uczuciach jak ja. Nie wiem skąd to niezdecydowanie z jego strony. Czuję, że coś ukrywa, ale nie wiem co, ani dlaczego, tak jak nikt nie wie kiedy mógł poznać kogoś nowego, dlaczego nie wie czego chce. Wszystko bardzo pogmatwane, ale mi nadal bardzo zależy hmm

9

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Tak to czasem bywa, że pojawia się niezdecydowanie w związkach, nieważne, czy się ma po 18 czy 58 lat, czasem też bardzo długo to trwa zanim się dojrzeje do odpowiedzi (nawet samej sobie) dlaczego chce się rozstać. Że ci zależy to zrozumiałe, bo zainwestowałaś masę czasu i uczuć w ten związek, ale pamiętaj, że nie możesz kochać za dwoje i też miej na uwadze bilans zysków i strat. Jak na razie tracisz: pewność siebie, poczucie wartości, spokój emocjonalny, czas na czekanie na jego reakcję. Co zyskujesz będąc w tym zawieszeniu? I mam na myśli zyski bieżące, nie potencjalne z ewentualnego jego powrotu.
Zwróć uwagę też na to, że mówisz o związku w czasie przeszłym: był określony, byliśmy zgraną parą, czułam się kochana. No właśnie - to wszystko już przeszłość. Związki czasem po prostu się kończą i najczęściej niewiele można z tym zrobić, niezależnie od tego, czy to my zrywamy, czy z nami się zrywa. Najczęściej to niczyja wina, po prostu nie zgrywają się potrzeby i oczekiwania.
Co do "nowej" najwięcej świadczy o tym chyba co on sam mówi, a nie co znajomi podejrzewają. A on powiedział, że ktoś jest. Może ta ktosia nawet sama nie wie, że jest na jego radarze, a co dopiero znajomi, ale trzecia osoba zazwyczas wróży koniec - poczytaj tutejsze historie. Chyba, że sądzisz, że to wymyślił, ale dlaczego miałby kłamać? A jeśli kłamie, nie jest to jeszcze gorsze, bo znaczy to, że cię manipuluje? Zastanów się nad tym sama.
Co do przyjaciela, w co konkretnie nie wie czy wierzyć? Mogłabyś coś więcej o tym napisać?

10 Ostatnio edytowany przez Realista (2019-08-21 22:06:51)

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Droga Auroro oczywiście mogę. Jeśli chodzi o mnie to nie lubię się ostatnio w dobrym świetle, może dlatego nie napisałam lepszych cech. Jestem szczera, ambitna, empatyczna, wyrozumiała i troskliwa, mam poczucie humoru, dużo otwartości i pozytywnych emocji dla ludzi wokół. O związku wyraziłam się w negatywach, bo szukam w nich prawdziwego powodu. Ale tych złych chwil było zdecydowanie mniej niż dobrych. Byliśmy naprawdę zgraną parą, dobrze się rozumieliśmy i mogliśmy rozmawiać całymi dniami. Mamy tych samych znajomych, to samo hobby, taki sam gust, świetnie się ze sobą bawiliśmy. Razem snuliśmy plany na przyszłość, poznawaliśmy swoje rodziny, było idealnie pomimo małych sprzeczek. Przy nim czułam się kochana, nie dbałam o swoje kompleksy, on miał tak samo. Nie rozumiem co się stało, że przestał walczyć.



Przykro mi, że tak wygląda ta relacja, ale niestety czytając te historie mam wrażenie, że chłopak cierpi na jakieś zaburzenia osobowości połączone z zaburzeniami lękowymi. Borderline + zaburzenia lękowe kto wie bardzo możliwe. Najlepiej będzie odpuścić, bo jest strasznie rozchwiany emocjonalnie i nie zbudujesz z nim zdrowiej i trwałej relacji. Widząc po Tobie też masz jakieś problemy, które warto by było ogarnąć by iść dalej i budować zdrowe relacje.


Nie naprawiaj tego, bo wpadniesz w jeszcze większe bagno i bardziej Cię to rozwali psychicznie. Nie można być terapeutą w związku dla kogoś. Generalnie widząc po swoim doświadczeniu i nie tylko swoim jak i również czytając mądre artykuły, książki, słuchając mądrych ludzi prawdą jest, że szczęśliwy związek i zdrowy zbudują osoby, które są same ze sobą szczęśliwe albo przynajmniej się dobrze czują sami ze sobą. Osoby ogarnięte wewnętrznie zbudują z większą pewnością zdrowy, stabilny i szczęśliwy związek.



@Bonzo, weź człowieku zacznij używać empatii albo czasem zamilcz kompletnie nie masz pojęcia jak widzę o relacjach i jeszcze ten zabawny slang PUA (LTR). Jeśli już to tak naprawdę to ten chłopak ma większe problemy ze sobą niż ona zauważ jego zachowanie, bo obwinianie za wszystko kobiet albo jej jest po prostu słabe.

"Tyle mi wystarczy....jesteś tykającą bombą, pytanie tylko kiedy wybuchniesz....żaden normalny facet znający twoją historię nie chcialby i wrecz nie powinien sie z tobą wiązać w jakieś związki. Podejrzewam, że rodzice cie tak zalatwili, no ale na to juz nic nie poradzisz....zostaw tego goscia (też niezły gagatek...patrz wyzej co pisalem....zaden normalny facet by sie z tobą nie spotykał) i zacznij pracę nad sobą....szkola jakieś wyksztalcenie, praca....ogarniesz sie, zaczniej pracować na swój rachunek, zaczniesz mysleć i zachowywać sie jak dorosła osoba, nie bedą ci przychodzily glupoty do glowy.....wtedy mozesz pomysleć o poszukaniu sobie kogoś..."


I jeszcze tak naprawdę ją poniżasz tymi słowami, zamilcz serio, bo kiepska jest ta Twoja psychoanaliza. I tak naprawdę to oni obydwoje muszą się ogarnąć z naciskiem na bardziej on.

11

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Co do przyjaciela to rozmawiał z nim i mówił, że przedstawia inną wersję wydarzeń, jakby chciał pominąć swoje czyny (te które pokazują zaangażowanie, zwłaszcza jeśli stawiają sprawę w innym, negatywnym dla niego świetle) - jak pisałam, chyba chce się wybielić.
A jeśli chodzi o kłamstwo - nie jestem pewna, że ta nowa nie istnieje, jeśli tak, temat pewnie zamknięty. Ale w przeszłości zdarzyło się, że chciał odejść, bo miał wrażenie, że jest nikim, robi mi tylko problemy, w niczym nie pomaga, bez niego poradzę sobie lepiej. W takie poczucie winy i braku wartości wprawiali go rodzice i dawni znajomi. Wtedy to wyszło na jaw i się rozwiązało. Myślę o tym ciągle, bo wspomniał o tym kiedy próbowałam z nim rozmawiać, a także w tych nocnych pisaninach. Tak jak zdanie rodziny, która gratulowała mu zerwania, serio mnie nienawidzili, sam przyznał, że bałby się ich reakcji. Nie wiem czy to może być powód albo jakiś napęd jego działania. Nie potrafię się odkochać, wszystko bez niego traci wartość sad

12 Ostatnio edytowany przez Realista (2019-08-21 22:17:23)

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Co do przyjaciela to rozmawiał z nim i mówił, że przedstawia inną wersję wydarzeń, jakby chciał pominąć swoje czyny (te które pokazują zaangażowanie, zwłaszcza jeśli stawiają sprawę w innym, negatywnym dla niego świetle) - jak pisałam, chyba chce się wybielić.
A jeśli chodzi o kłamstwo - nie jestem pewna, że ta nowa nie istnieje, jeśli tak, temat pewnie zamknięty. Ale w przeszłości zdarzyło się, że chciał odejść, bo miał wrażenie, że jest nikim, robi mi tylko problemy, w niczym nie pomaga, bez niego poradzę sobie lepiej. W takie poczucie winy i braku wartości wprawiali go rodzice i dawni znajomi. Wtedy to wyszło na jaw i się rozwiązało. Myślę o tym ciągle, bo wspomniał o tym kiedy próbowałam z nim rozmawiać, a także w tych nocnych pisaninach. Tak jak zdanie rodziny, która gratulowała mu zerwania, serio mnie nienawidzili, sam przyznał, że bałby się ich reakcji. Nie wiem czy to może być powód albo jakiś napęd jego działania. Nie potrafię się odkochać, wszystko bez niego traci wartość sad


Przykro mi, ale mam wrażenie, że się bardziej uzależniłaś od niego jak od narkotyku niż to jest miłość, a jeśli miłość to toksyczna. Ta relacja Cię wykończy jak będziesz w niej dłużej trwała. On prawdopodobnie ma zaburzenia osobowości silne plus zaburzenia lękowe. Strasznie jest chwiejny emocjonalnie to zauważyłaś prawda?


Wyobraź sobie teraz waszą wspólną przyszłość za 5 lat. Myślisz, że będziesz w stanie mogła na niego liczyć, że jakby się pojawiło dziecko, że nie odwali jakiegoś numeru? Że będzie zaangażowany, a za chwilę powie, że nie chce. Istna sinusoida. Nie warto naprawdę zrób wszystko by to zakończyć i poukładać siebie wtedy łatwiej Ci będzie zdrową i szczęśliwą relacje zbudować z kimś, bo też po tym co pisałaś masz problemy ze sobą.

13

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Realisto, dziękuję za obronę w pewnym sensie smile Masz rację, mam problemy, ale nad nimi pracuję. On z kolei jest teraz strasznie rozchwiany, ale nie wiem z czego to wynika. Nigdy taki nie był, choć miał swoje chwile słabości. To naprawdę bardzo pogmatwane, ale mam wrażenie, że coś za tą sytuacją stoi. Nie pomaga jego najlepszy kumpel wmawiający, że dobrze zrobił, bo dobry związek to taki, gdzie ludzie nigdy się nie kłócą, są idealni, nie mają problemów. Niestety mi nadal zależy i to totalnie. Kompletnie nie wiem co robić, brakuje mi jego osoby, jak się tego pozbyć skoro mam nie walczyć?

14 Ostatnio edytowany przez Realista (2019-08-21 22:39:09)

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Realisto, dziękuję za obronę w pewnym sensie smile Masz rację, mam problemy, ale nad nimi pracuję. On z kolei jest teraz strasznie rozchwiany, ale nie wiem z czego to wynika. Nigdy taki nie był, choć miał swoje chwile słabości. To naprawdę bardzo pogmatwane, ale mam wrażenie, że coś za tą sytuacją stoi. Nie pomaga jego najlepszy kumpel wmawiający, że dobrze zrobił, bo dobry związek to taki, gdzie ludzie nigdy się nie kłócą, są idealni, nie mają problemów. Niestety mi nadal zależy i to totalnie. Kompletnie nie wiem co robić, brakuje mi jego osoby, jak się tego pozbyć skoro mam nie walczyć?


To dobrze, że pracujesz ciężko w ogóle trafić na dobrego terapeutę tak nawiasem.  Jest strasznie rozchwiany prawdopodobnie przez swoje zaburzenia. Oczywiście dobry związek ma swoje kryzysy, ludzie się kłócą i mają problemy, ale widzisz dwie osoby, które są poukładane wewnętrznie prawdopodobnie sobie bardzo dobrze poradzą z problemami dnia codziennego i takimi typowymi problemami dla związku nawet dla nich to będą sytuacje gdzie ten związek się będzie wzmacniać, a dla osób, które są rozwalone emocjonalnie można powiedzieć, że chorują emocjonalnie to problemy dnia codziennego i typowe problemy w związku będą tak dużym obciążeniem, że często wymiękną i jeszcze się negatywnie odbije na relacji.


To, że Ci zależy to normalne dużo włożyłaś w to czasu, nerwów, energii itd. Wierzę, że jesteś na tyle silna, że jesteś w stanie sobie sama poradzić z tym i dasz sobie radę bez niego, bo przecież przed związkiem go nie miałaś i też jakoś sobie radziłaś prawda? smile Z punktu widzenia neurobiologii jeśli uda Ci się przekierować myślenia na inne osoby przykładowo przyjaciele, jakieś hobby, zainteresowania to poziom chemiczny w mózgu się wyrówna i emocjonalnie będziesz bardziej stabilna, przyjdzie racjonalne myślenie. Na początku pierwsze dni, tygodnie trzeba włożyć wysiłek by o tej osobie nie myśleć lub myśleć o czymś innym wiem, że to trudno sam przechodziłem przez to nie raz.



Wybacz, że Cię zniechęcam tak do tej relacji, ale ona jest naprawdę toksyczna i martwię się, że obydwoje się tylko bardziej skrzywdzicie i rozwalicie emocjonalnie. Jeśli będziesz potrzebowała wsparcia czy rozmowy możesz się na maila odezwać lub po prostu dużo rozmawiaj z przyjaciółmi, znajomymi smile

15 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-08-22 00:27:50)

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Droga Auroro oczywiście mogę. Jeśli chodzi o mnie to nie lubię się ostatnio w dobrym świetle, może dlatego nie napisałam lepszych cech. Jestem szczera, ambitna, empatyczna, wyrozumiała i troskliwa, mam poczucie humoru, dużo otwartości i pozytywnych emocji dla ludzi wokół. O związku wyraziłam się w negatywach, bo szukam w nich prawdziwego powodu. Ale tych złych chwil było zdecydowanie mniej niż dobrych. Byliśmy naprawdę zgraną parą, dobrze się rozumieliśmy i mogliśmy rozmawiać całymi dniami. Mamy tych samych znajomych, to samo hobby, taki sam gust, świetnie się ze sobą bawiliśmy. Razem snuliśmy plany na przyszłość, poznawaliśmy swoje rodziny, było idealnie pomimo małych sprzeczek. Przy nim czułam się kochana, nie dbałam o swoje kompleksy, on miał tak samo. Nie rozumiem co się stało, że przestał walczyć.

Dziękuję, że to napisałaś. Niestety, czytając Twoją historię odnoszę wrażenie, że mimo Twojego szczerego i ogromnego uczucia nie udało się Wam nawiązać takiej relacji, która by dobrze rokowała na przyszłość. Wasza wspólna droga wiodła dotąd od jednego niewypału do drugiego. Zwróć uwagę na to, co się działo w czasie pierwszych ośmiu miesięcy Waszej relacji. Spójrz, na jak lichym fundamencie to wszystko się opierało:

PorzuconeBubu napisał/a:

Pod koniec października wyznał co czuje, ale nie odpowiedziałam mu.
W styczniu mieliśmy mały kryzys , ale oboje chcieliśmy i daliśmy radę to naprawić, choć było ciężko, potem nasz pierwszy raz, kiedy już serio było bardzo dobrze.
Pod koniec lutego, że na początku lutego miał próbę samobójczą , na szczęście w porę się odmyślił. Byłam zdruzgotana, nie rozumiałam tego, a on tylko przepraszał, że to zrobił, że ukrył.

W święta wielkanocne musiałam się przeprowadzić, istniała możliwość, że na stałe, daleko. Chcieliśmy to kontynuować, wspierał mnie, spotykaliśmy się w połowie drogi, ale były konflikty.

Był strajk, jego 18-stka, potem walka o oceny, zakończenie roku. Wtedy wszystko stało się codziennością, nie świętowaliśmy już tak bardzo wspólnych chwil. Więcej uwagi poświęcaliśmy obowiązkom, byłam u niego 2 tygodnie, ale mieć blisko pracę, potem on wyjechał z moją rodziną nad morze. Zgubiliśmy siebie w tym natłoku, przestaliśmy rozmawiać, było mnóstwo małych, ale niepotrzebnych sprzeczek często z mojej winy (brałam tabletki niestety powodujące też rozdrażnienie). Oboje to zauważaliśmy, dlatego parę dni po powrocie chciałam z nim o tym pogadać, akurat po jednej z kłótni z mojej winy. Chciałam coś z tym zrobić, pogadać, ale on napisał, że jest zbyt wrażliwy, że go to wykańcza, nie ma już siły. Rzucił mnie.

Czy miałaś okazję doświadczyć kiedyś jak wyglądają pierwsze miesiące zakochanej pary nastolatków, czy jakiejkolwiek pary ludzi, którzy rozpoczynają swój związek? Pomyśl, Bubu, czy pisząc: 

Byliśmy naprawdę zgraną parą, dobrze się rozumieliśmy i mogliśmy rozmawiać całymi dniami. Mamy tych samych znajomych, to samo hobby, taki sam gust, świetnie się ze sobą bawiliśmy . Razem snuliśmy plany na przyszłość, poznawaliśmy swoje rodziny, było idealnie pomimo małych sprzeczek.

nie żyjesz przypadkiem w jakiejś iluzji?

16

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Bonzo dla mnie Ty jesteś niedojrzałym facetem,który funkcjonuje w swoich teoriach Red,black i co tam jeszcze:), który nie ma nic mądrego do napisania tak od serca, z życia poza nawet nie swoimi teoriami. Co ciekawe w każdej radzie pojawia się pytanie jak tam z seksem albo czy przytyłaś w związku???:)Masz z tym jakiś problem?:)

17

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Autorko skorzystaj z rad Realisty bo myślę,że fajnie podaje Ci rękę:) popisz ulży Ci, Aurora pomoże uporządkować myśli:) będzie dobrze

18

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Jak dla mnie to Wy oboje nadajecie się na terapię. Nawet rozważyłabym tutaj jakiś ośrodek zamknięty, serio.
Masz dopiero 18 lat, nie marnuj życia przy kimś, kto ma próby samobójcze, poniża Cię, a nastrój zmienia mu się jak pogoda nad morzem. Zajmij się sobą, zrób coś ze swoimi myślami. To nie jest normalne, że błąkasz się przez 1.5h po ulicach, bo chłopak nie chciał z Tobą rozmawiać. Zablokuj go i się nie kontaktuj, bo oboje jesteście dla siebie toksyczni.

19

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Chio akurat schudłam, a w łóżku było naprawdę dobrze. Dzięki, staram się ruszyć dalej, ale wszyscy wiedzą, że trudno uśmiercić nadzieję, nawet złudną.

Kochany Realisto dziękuję smile Może skorzystam z twojej oferty, bardzo miło z twojej strony.

Lady Loka, nie musisz być jak kolega wyżej. Konstruktywna krytyka jest ok, poza tym lepiej odpuść. Szukam pomocy i rady, a nie skierowania do ośrodka, ale dziękuję za odpowiedź smile

20

Odp: Czy jeszcze walczyć?
PorzuconeBubu napisał/a:

Lady Loka, nie musisz być jak kolega wyżej. Konstruktywna krytyka jest ok, poza tym lepiej odpuść. Szukam pomocy i rady, a nie skierowania do ośrodka, ale dziękuję za odpowiedź smile

Ale widzisz, to akurat konstruktywna porada. Tylko trzeba przestać patrzeć na ośrodki jako coś złego, a bardziej jako środek do pomocy. Póki co jesteś w relacji, która Cię niszczy. Powinny Ci wyć w głowie syreny alarmowe przez całe trwanie w tej relacji, a to, że Ty nie widzisz tych wszystkich sygnałów alarmowych oznacza tyle, że naprawdę potrzebujesz tego, żeby ktoś Cię odpowiednio pokierował.
A terapia w ośrodku dlatego, że wyrwałabyś się na chwilę ze swojego środowiska i mogłabyś po prostu zacząć wszystko od nowa.

21 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-08-22 10:38:39)

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Czy nie jest tak, że to forum dla osób dorosłych? Uważam, że dawanie rad nastolatkom, może tylko im bardzie zaszkodzić, niż pomóc. Zwłaszcza przez osoby niekompetentne, jakimi jesteśmy.

22

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Bubu takie pytania odnośnie seksu i tycia zadaje Bonzo w większości komentowanych przez niego wątkach.Pytanie czy ma z tym jakiś problem było do niego nie do Ciebie? Myślę,że seks i waga akurat to ostatnie kwestie,które w Twoim przypadku mają znaczenie.Jesteś młodą Osóbką, która powinna zadbać o swoje życie,radość i szczęście:)

23

Odp: Czy jeszcze walczyć?
puchaty34 napisał/a:

Czy nie jest tak, że to forum dla osób dorosłych? Uważam, że dawanie rad nastolatkom, może tylko im bardzie zaszkodzić, niż pomóc. Zwłaszcza przez osoby niekompetentne, jakimi jesteśmy.



Jakbyś czytał uważnie wątek to autorka pisała, że ma 18 lat aktualnie i jej były chłopak też tego samego wieku lub ciut starszy. Jeśli tak śledzisz wątek to w Twoim przypadku dawanie rad faktycznie mija się z celem i możesz mówić o kompletnym braku kompetencji z Twojej strony.




PorzuconeBubu, to miło, że bardzo miło nie ma sprawy staram się pomimo naszych ludzkich błędów poznawczych jakoś obiektywnie do tego podejść i ze wsparciem smile Zamiast ośrodka zamkniętego lepiej znajdź jakiegoś dobrego psychoterapeutę. W sumie się nie dziwie cokolwiek zamknięte co ma w nazwie się chyba źle kojarzy smile

24 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-08-22 21:15:40)

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Bubu, wiem, że jest Ci teraz bardzo źle i bardzo trudno. Człowiek w takiej sytuacji gorączkowo trzyma się jakiejś nadziei. Wciąż obraca w myślach ten sam temat. Opowiada go sobie na różne sposoby, szuka korelacji między tym co czuje, co pamięta, o czym marzył w związku z tą osobą, a tym, co mu się w konsekwencji przydarzyło... Ktoś, kto jest bardzo zakochany, kogo otacza aura niezwykle silnego uczucia czasem nie dostrzega, że ten drugi człowiek nie wspiął się jeszcze na taki sam poziom, że nie odczuwa równie silnie tego stanu, mimo, iż też deklaruje, że kocha... W Waszej znajomości, Ty osiągnęłaś maximum zakochania, ale Twój chłopak widocznie dopiero co wspinał się mozolnie na niższe szczebelki tej drabiny uczuć i nie udało mu się sięgnąć tego pułapu zakochania. Nie miał tej pewności, którą Ty miałaś. Nie dorównał Ci ani w poziomie ani w sile tego uczucia. Dostrzegasz tę nierównowagę?

Taka asymetria pomiędzy uczuciami obydwu stron sprawia, że relacja się rwie, że pojawia się coraz większy ból, że dochodzi do rozstania, a potem - jak w Twoim przypadku - na krótko się ją odnawia, by z jeszcze większym hukiem definitywnie zakończyć. Możesz nie chcieć mi wierzyć, ale kontynuując tę niefortunną znajomość, Ty sama w pewnym  momencie mogłabyś zechcieć ją zerwać umęczona wieczną walką o Twego chłopaka. Relacja jest jak dwukółka. Nie może się toczyć, gdy koła nie są ustawione na jednej osi i gdy prędkość ich obrotu jest różna...

---
Nawet jeśli Twoje dzieciństwo i dojrzewanie przebiegało w niezbyt sprzyjających warunkach, to mam dla Ciebie bardzo dobrą wiadomość ; - ) Człowiek jest tak plastyczną istotą, tak sprytnie adaptującą się do różnych warunków, tak wiele potrafiącą się nauczyć, tak silną, jeśli tylko znajduje wewnętrzną motywację, że pomimo wszystkich, nawet największych ograniczeń może stawać się kimś wielkim i osiągać satysfakcję w wielu różnych dziedzinach życia. Szukaj ludzi, którzy Ci czymś imponują, pytaj, dziel się tym, co Cię spotyka z kimś do kogo masz zaufanie. Pamiętaj też o różnych formach bezpłatnej pomocy w kryzysie - są specjalne ośrodki, jest telefon czynny przez całą dobę. Są bezpłatne telefoniczne konsultacje z psychologiem lub psychiatrą.

25

Odp: Czy jeszcze walczyć?
aurora borealis napisał/a:

Bubu, wiem, że jest Ci teraz bardzo źle i bardzo trudno. Człowiek w takiej sytuacji gorączkowo trzyma się jakiejś nadziei. Wciąż obraca w myślach ten sam temat. Opowiada go sobie na różne sposoby, szuka korelacji między tym co czuje, co pamięta, o czym marzył w związku z tą osobą, a tym, co mu się w konsekwencji przydarzyło... Ktoś, kto jest bardzo zakochany, kogo otacza aura niezwykle silnego uczucia czasem nie dostrzega, że ten drugi człowiek nie wspiął się jeszcze na taki sam poziom, że nie odczuwa równie silnie tego stanu, mimo, iż też deklaruje, że kocha... W Waszej znajomości, Ty osiągnęłaś maximum zakochania, ale Twój chłopak widocznie dopiero co wspinał się mozolnie na niższe szczebelki tej drabiny uczuć i nie udało mu się sięgnąć tego pułapu zakochania. Nie miał tej pewności, którą Ty miałaś. Nie dorównał Ci ani w poziomie ani w sile tego uczucia. Dostrzegasz tę nierównowagę?

Taka asymetria pomiędzy uczuciami obydwu stron sprawia, że relacja się rwie, że pojawia się coraz większy ból, że dochodzi do rozstania, a potem - jak w Twoim przypadku - na krótko się ją odnawia, by z jeszcze większym hukiem definitywnie zakończyć. Możesz nie chcieć mi wierzyć, ale kontynuując tę niefortunną znajomość, Ty sama w pewnym  momencie mogłabyś zechcieć ją zerwać umęczona wieczną walką o Twego chłopaka. Relacja jest jak dwukółka. Nie może się toczyć, gdy koła nie są ustawione na jednej osi i gdy prędkość ich obrotu jest różna...

---
Nawet jeśli Twoje dzieciństwo i dojrzewanie przebiegało w niezbyt sprzyjających warunkach, to mam dla Ciebie bardzo dobrą wiadomość ; - ) Człowiek jest tak plastyczną istotą, tak sprytnie adaptującą się do różnych warunków, tak wiele potrafiącą się nauczyć, tak silną, jeśli tylko znajduje wewnętrzną motywację, że pomimo wszystkich, nawet największych ograniczeń może stawać się kimś wielkim i osiągać satysfakcję w wielu różnych dziedzinach życia. Szukaj ludzi, którzy Ci czymś imponują, pytaj, dziel się tym, co Cię spotyka z kimś do kogo masz zaufanie. Pamiętaj też o różnych formach bezpłatnej pomocy w kryzysie - są specjalne ośrodki, jest telefon czynny przez całą dobę. Są bezpłatne telefoniczne konsultacje z psychologiem lub psychiatrą.



Nie dostrzegasz tego, że ten chłopak ma silne zaburzenia osobowości i zaburzenia lękowe jeśli miał próby samobójcze, skrajne wahania nastroju i inne rzeczy ku temu świadczące. Wiesz, że zaburzona osoba może być jeden dzień strasznie zakochana, a na drugi dzień kompletnie obojętna na te drugą osobę?

26

Odp: Czy jeszcze walczyć?
Realista napisał/a:

Nie dostrzegasz tego, że ten chłopak ma silne zaburzenia osobowości i zaburzenia lękowe jeśli miał próby samobójcze, skrajne wahania nastroju i inne rzeczy ku temu świadczące. Wiesz, że zaburzona osoba może być jeden dzień strasznie zakochana, a na drugi dzień kompletnie obojętna na te drugą osobę?

Nie i nie podejmuję się na podstawie fragmentarycznego opisu określać rodzaju czyjegoś zaburzenia. Zwyczajnie się na tym nie znam.
Intresuje mnie natomiast osoba Autorki tego tematu i świat jej aktualnych przeżyć oraz sposób w jaki je opisuje.

27

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Bubu, poczułem do Ciebie sympatię. Nabierasz dopiero doświadczenia, ale już jesteś mądra, wiesz sporo o sobie i masz determinację do pokonywania poważnych problemów. Myslę, że sobie poradzisz w życiu. Wierzę w Ciebie.
Zaglądaj tu czasem :)

28

Odp: Czy jeszcze walczyć?

Hej Bubu, jak się miewasz? Jakieś postępy w sprawie?

Posty [ 28 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy jeszcze walczyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024