Chciałabym pożalić się na kilka spraw i spytać czy to ja nie jestem prewrażliwiona.
Po 1. Przyjaciółka pisze do mnie tylko wtedy kiedy ma problem z 2 połówką, każe się interesować sobą, jest bardzo atencyjna. Kiedy pokłóci się z chłopakiem ( związek 8 lat) od razu wraca do mnie wiedząc, że wysłucham, że odpowiem, że dam radę. Nie powiem, że wiele razy mi też nie pomogła, jest bardzo otwarta, serdeczna i dobra. Zawsze się przyczepia do kogoś. Jak nie kłóci się z chłopakiem to 'wisi' na nim i jemu zawraca głowę. Kiedy się kłócą to wraca do mnie. Nie reaguje na moje życie, na to , że ja jestem zajęta. Zaczęłam wyłączać już telefon, ponieważ asertywne mówienie NIE jej nie wystarcza. Czuję się wtedy osaczana, tak jakby ona nie miała taktu i nie rozumiała, że zbyt 'dużo' ( we wszystkim) to też ŹLE. Ostatnio pisze tylko o nim i ich związku i pyta się mnie o rady, o wszystko. Ja ostatnio jestem bardzo zajęta, ona o tym wie a i tak mam wrażenie, ze mi przeszkadza. Mam wrażenie, że każdy musi być na JEJ zawołanie, bez względu na to czy ktoś ma swoje sprawy czy nie. Szczytem była sytuacja kiedy w weekend przyjechała do mnie 90-letnia babcia i chciałam z nią spędzić czas. Przyjaciółka nie miała atencji innych i swojego chłopaka i nie reagując na to, że JA MAM zajęty czas z BABCIĄ chciała wejść mi do mieszkania i 'posiedzieć tylko' na mojej kanapie dla towarzystwa. Jej argumentem było to, że ona NIE UMIE być sama i że musi mieć na około siebie obojetnie kogo. Mnie to męczy. Dzień później zawiozłam babcię taxi do jej mieszkania. Chciałam z nią spędzić czas i wrócić do domu ale pora nie była ustalona. Koleżanka znowu była 'sama' ( straszne- 5 godzin samemu w wieku 28 lat) i zaproponowała , że podjedzie do mojej babci za miasto i mnie podwiezie do domu. Wiązałoby się to z jej narzekaniem na faceta a także z tym, abym była jej 'wybawcą w 5 godzinnej samotności'.A ja po prostu nie chciałam tego słuchać - i wyłączyłam telefon. Kiedy tak robię mam wrażenie, że ona widzi, że się odsuwam i tym bardziej napiera później kiedy będę dostępna.
2 problem - na urodziny do baru zaprosiłam kilku znajomych na drinka/piwo/jedzenie- między innymi ją i jej chłopaka. było to z pół roku temu. w drodze na urodziny napisała mi że pokłóciła się z chłopakiem i on wrocił do domu- ona przyjedzie sama. gdy przyjechała zrobiła histeryczny dramat, zaczeła prawie płakac, wypaliła GŁOŚNO 5 papierosów ABY KAŻDY widział, że ona ma problem. ludzie zaczęłi zajmować się NIĄ a nie MNĄ mimo, ze to ja miałam urodziny. miałam wrażenie, ze odebrała mi atencję na moje urodziny.
później nastepego dnia oczywiście się zeszli i dostałam znowu milion wiadomości na temat tego,że się zeszli po DNIU.
3 problem - mam wrażenie, że ona jest zbyt uprzejma i zbyt dużo z siebie daje mysląc, że ludzie oddadzą jej to samo. ja wyczuwam pewien dysonans kiedy jest mi wpychane bez mojej zgody wiele czynników.chodzi tutaj o nieproszoną pomoc, o nieproszone przysługi. wiele razy korzystałam z jej przysług kiedy ona była miła, nie chciała nic w zamian, ale zawsze póxniej zjawia się w niespodziewanym momencie i narzuca siebie tej osobie. mam wrażenie, że jest to jej manipulacyjna taktyka kiedy ona i tak musi byc zawsze numerem 1, zarzucić swoją osobą innych, zawsze miec innych atencję i WIEDZĄC TO daje z siebie dużo aby się usprawiedliwić(?) aby wyregulować tą energię. jej przysługi czy pomoce zawsze są nieprzemyslane i kiedy odmawiam czuję się WINNA, bo ona naprawdę WPYCHA te przyslugi i swoją pomoc, nawet jesli chodzi o nieplanowaną podwózkę czy cos takiego. nie wiem dlaczego to robi.
4 problem i inna sytuacja sytuacja - znajoma tej przyjaciółki zaprosiła mnie na swój ślub już 3-4 miesiące temu. Nie było mowy o weselu. W dzień wesela dzwoni do mnie panna młoda i mówi, że zwolniło się miejsce na weselu a, że ja jestem 1 na LISCIE REZERWOWYCH, więc mnie zapraszają. Zdębiałam, bo poczułam się jak zapchajdziura jeszcze do tego w dzień ślubu i wesela. Dosłownie 3 h prze ślubem. Zatkało mnie jak mi to mówiła przez telefon, a panna młoda powiedziała , że faktycznie może być to 'szok' dla mnie w sensie 'zaproszenia'. A dla mnie był to szok w sensie braku taktu zaproszenia 3 h przed ceremonią... Oczywiście nie poszłam na wesele, na ślub tak. Ta przyjaciółka w pewnym momencie powiedziała mi,że cały czas wiedziała, że jestem na 1 miejscu listy rezerwowych i mi nie powiedziała. I miała nadzieję, że przyjdę, bo nie mówiłam jej o swoich planach na wieczór tego dnia. ( Tak jakbym JA nie miała swojego życia i musiałabym się każdemu spowiadać z tego co robię, TYM BARDZIEJ, że 3-4 miesace wczesniej dostałam zaproszenie TYLKO na ślub).
Czy jestem przewrażliwiona czy ludzie nie mają taktu? A może powinnam stawiać większe granice?
Mam wrażenie, że to też jest moja wina bo tkwię w jakiejś znajomości od wielu lat i lawiruję między delikatnym przegięciem pały , wspomnieniami, stażem znajomości, innymi znajomymi i tym co 'wypada i czego nie wypada'.