Drogie forumowiczki
chcialabym o ocene ponizszej sytuacji, spojrzenie z boku
Facet odchodzi od zony, ktora bardzo kochal po 20 latach malzenstwa, z ktorego sa juz prawie dorosle dzieci. Przyczyna -ze od 2 lat cos sie wypalilo, zostal 2krotnie przez nia tez zdradzony.
na poczatku roku wyprowadza sie z sypialni a w marcu z domu.
Mowi, ze nie ma "szansy" czy tez mozliwosci powrotu, bo wszystko sie wypalilo.
Jest na etapie, ze jeszcze nie ma wolnej calkowicie glowy i serca co przyznaje szczerze. Powoli odcina sie od przeszlosci, ale potrzebuje czasu, by wejsc w nowe... Proponuje narazie tylko przyjazn. Nić porozumienia jest naprawde ogromna, polslowka wystarcza bo wiedziec co i jak i co chce powiedziec i co pomyslala druga strona...
Jakie sa realne szanse rozwoju zwiazku w przypadku takiej sytuacji?
Kto z Was przezyl cos podobnego?
Jaki okres czasowy tego "czekania" nalezaloby wziac pod uwage?
Czy ma to sens?
dziękuję za wasze opinie