Czesc dziewczyny! Bardzo prosze Was o wsparcie.
Moj maz jest strazakiem. Do tej pory jego praca opierala sie na pracy biurowej 8h dziennie. Teraz z powodow kadrowych i dobrze platnych nadgodzin zdecydowal sie wspomoc swoich kolegow i zaczal chodzic na zmiany 24h. Ja wiem ze to infantylne z mojej strony ale nie umiem tego zaakceptowac i sobie z tym poradzic. Jestem dumna z niego i pracy jaka wykonuje natomiast wynika to chyba z przyzwyczajenia ze popoludniami i wieczorami zawsze byl w domu. Nie chce tez byc jedza wiec nie mowie mu jak bradzo mnie to zdenerwowalo i mi doskwiera poniewaz uwazam ze kazdy jest z nas dorosly i podejmuje swiadome decyzje zgodnie ze swoim ja.
Jesli sa tu kobiety mundurowych ktore przechodzily przez takie bzdury jak moja to prosze powiedzcie jak sobie z tym poradzic?
Nie jestem osoba ktora ma parcie na pieniadze wiec w dupie mam te jego platne nadgodziny tak kolokwialnie mowiac. O tyle o ile rozumiem sytuacje w ktorych dzieje sie cos powaznego i sciagaja ludzi do pracy o tyle nie rozumiem jak mozna chciec tak po prostu chodzic sobie na 24h z braku laku twierdzac ze nasz zawiazek jest dla niego najwazniejszy.
Dodam ze jestesmy ze soba 2 lata i nie wieje nuda i rutyna.
Wiem ze brzmi to okropnie co napisalam ale glupia mam taka zalamke ze nie chce mi sie nawet szukac pieknych slow.
Dajcie jakies rady